1
Tony wracając do domu wiedział że Crystal na pewno już jest w domu. Wchodząc do ogromnego mieszkania od razu zobaczył ją siedzącą w salonie w ogromnej bluzie w krótkich spodenkach zajadającą się lodami czekoladowymi i oglądającą jakiś film. Od kiedy obcięła włosy trudno jej było je spinać, więc w ogóle tego nie robiła żeby nie sprawiać sobie kłopotu.
-Hej.- przywitała go jak zwykle dziewczyna widząc ojca stojącego w progu. -Jak poszło?
-Wszystko cud miód, Crys. -odparł siadając obok niej.
-Wiesz że Kapitan poleciał znów na kolejną misję?
-Robią je ostatnio coraz częściej. -odpowiedział zaczynając oglądać film z córką.- Pewnie są blisko czegoś czego szukają.
-Nie wiesz czego szukają, prawda? -spytała odwracając głowę w stronę Tonego.
-Nie, a ty?
-Wanda dużo mi mówi, mimo tego że jeszcze trochę mnie nie toleruje. -spojrzała znów na ekran telewizora, ale zamiast dalej oglądać przełączyła program na coś innego.
-Masz dobre kontakty. -powiedział mając nadzieję że córka w końcu odpowie na jego wcześniejsze pytanie.
-Już od jakiegoś roku i paru miesięcy szukają Zimowego Żołnierza. -oznajmiła Crystal -I szczerze? Mam nadzieję że go nie znajdą.
-Ale dlaczego? I po co go szukają? -zadawał kolejne pytania. Dziewczynie to nie przeszkadzało.
-Miałam z nim styczność, i nie chcę tego robić po raz kolejny. Łoooł gość ma krzepę, i niezły chwyt w ręce! -powiedziała machając łyżeczką z lodów. Wzięła kolejny kęs a kiedy go przełknęła kontynuowała -Poza tym ma z jakieś 100 lat, i był dawnym znajomym Steve'a. Szukają go bo Rogersowi zachciało się dawnych przyjaciół. Wandę zgarnęli rano, powiedziała mi tylko że są gdzieś w Afryce chyba w Lagos. No, i przy okazji chcą zgarnąć takiego jednego, nazywał się... emm.. chyba Rumlov. Już nie pamiętam. -zakończyła odkładając puste pudełeczko po lodach na szklany stolik przy sofie na której właśnie siedzieli.
-Nich sobie robią co chcą. My mamy inne problemy.
- Apropo problemów...
-Co znów zrobiłaś? -spytał wzdychając.
-Znów? Przecież już dawno nie sprawiałam problemów!
-Tylko sobie żartuję, Crys. -zaśmiał się. -No więc co masz mi do powiedzenia? -spytał. Dziewczyna uśmiechnęła się słodko zrobiła proszącą minę i odparła.
-No... Chciałabym już przestać chodzić do tego psychologa i zacząć się w końcu uczyć. Chodzić do szkoły.
-Crys... -zaczął Tony zwieszając głowę.
-Widzisz że wszystko ze mną w porządku! -uśmiechnęła się Crystal dla poprawy nastroju.-Już nic mi nie jest! Zachowuję się jak dawniej. Nie chcę już brać tych leków i chcę przestać chodzić do tej całej Tracy. Chcę być normalną nastolatką... -powiedziała z proszącą miną. Naprawdę miała ochotę znów być normalną dziewczyną. Taką jak wcześniej. -Tato, proszę... -dodała po chwili.
-Musiałbym się zastanowić trochę dłużej.
"A nad czym tu się zastanawiać?" Chciała zapytać dziewczyna, ale w ten sposób zepsułaby dobrą sytuację i nastrój Tonego.
-Poczekam. Byle nie długo. -odparła po chwili zmieszana. Miała się cieszyć że po części jej się udało czy raczej smucić że nie wypaliło od razu? Zamiast tego po postu uśmiechnęła się w stronę ojca żeby pokazać że nadal jest Crystal a nie zamkniętą w sobie dziewczyną która w Sokovii przeżyła traumę.
-Z ostatniej chwili. Wanda Maximoff wysadza szpital w centrum Lagos, w Nigerii. Na tę chwilę rannych i poszkodowanych jest około 200 osób. Nie wiadomo ile ofiar jest na miejscu katastrofy. -oznajmił głos reporterki z telewizora. Crystal nawet nie zauważyła że przełączyła na program informacyjny. Kiedy tylko usłyszała "Wanda Maximoff" musiała usłyszeć resztę wypowiedzi. To musiał być przypadek, przecież nie zrobiłaby tego specjalnie.
Tony z Crystal patrzyli na ekran słuchając wypowiedzi na temat Wandy i tego co stało się w Lagos. Pokazywane było miejsce gdzie Maximoff wysadziła parę pięter szpitala. Straty były dość duże jak na oko Crys.
-Wanda jest niebezpieczna nawet kiedy próbuje panować nad mocą. -oznajmił Tony mając zupełną rację. W każdej chwili mogło się coś stać i ta chwila nadeszła.
-Moglibyśmy im pomóc. -odparła dziewczyna widząc szkody zadane przez Wandę.
-Mamy swoje sprawy na głowie. -oznajmił Tony.
-Ale jesteśmy drużyną tak? -spytała patrząc teraz na ojca.
-Nie raczyli mi nawet powiedzieć, co robią.
-Byłeś zajęty. -odparła dziewczyna.
-Tak jak ty.
-Ale ja mniej. -zaprzeczyła mając zupełną rację. On musiał jeździć na różne spotkania, a ona tylko siedziała w domu.
-Musimy pilnować Wandę. Żeby nie zrobiła niczego głupiego.
-Jeśli chcesz ją zamknąć w domu to Kto będzie ją pilnował?
-Vision jest w domu praktycznie cały czas. -odpowiedział wstając z sofy.
-Jak ja? -spytała dziewczyna robiąc to samo co Tony.
-Ty pracujesz. -odpowiedział zmierzając do kuchni. Córka szła za nim słuchając dalszej wypowiedzi.- On nie. idealne zajęcie dla niego. A poza tym to nie zamknięcie w domu. Mamy tutaj wiele ciekawych miejsc. Może robić co chce.
-Oprócz wychodzenia?
-Oprócz tego. -odparł nalewając do szklanki jakiegoś napoju. Prawdopodobnie whisky.
-To zły plan...-przerwała mu.
-Ona nawet tego nie zauważy.
-Prędzej czy później zauważy. -kontynuowała.
-Och Crys, wtedy będzie już za późno.
-A skąd wiesz? Może będzie chciała wyjść do sklepu? -spytała ciągle podążając za ojcem.
-Vision ją powstrzyma. -odparł szybko.
-Vision jest robotem. -odpowiedziała wzdychając.
-Już nie! -uśmiechnął się podnosząc ręce na boki.
-Jeśli się z tobą zgodzę wypiszesz mnie od psychologa?
-Nie. -odpowiedział od razu będąc bardziej poważny.
-Ugh. -skomentowała siadając z powrotem na sofie. -A poza tym zapomniałam zapytać, co z twoim projektem.
-Ty też brałaś w tym udział. -odparł chcąc już wychodzić. - Dziś jest przedstawianie projektu. A ty jeśli chcesz możesz iść ze mną.
-Chętnie się zabiorę. I tak nie mam tutaj co robić. -odparła, po czym Tony wyszedł z pomieszczenia. Crys zabrała się z salonu po drodze odstawiając do kuchni kubek po lodach. W swoim pokoju usiadła na łóżku i stwierdziła że musi wybrać coś na wyjazd z ojcem. Weszła więc do garderoby wybrała jakieś ciuchy którymi okazało się być jeansy z dziurami krótka bluzka w paski i buty na koturnie. Włosy zostawiła rozpuszczone jedyne co to je tylko szybko przeczesała. Usiadła na chwilę na parapecie przy oknie i przeczekała parę minut aż nadejdzie czas aby móc wyjść. Kiedy sprawdzała telefon usłyszała że ktoś właśnie wszedł do mieszkania. Tony był w laboratorium więc nie wchodziłby tym wejściem. Crys nie przejmując się bardzo kto to może być wyszła ze swojego pokoju i przeszła szybko krótkim korytarzem i przed wejściem zobaczyła Kapitana Amerykę i Wandę Maximoff.
Pierwsze co zrobiła Wanda to podeszła do Crys i uścisnęła ją mocno. Stark zdezorientowana sytuacją odwzajemniła uścisk i zdała sobie sprawę że Wanda musi być w ciężkim stanie. Wysadziła szpital. Po chwili kiedy Maximoff udała się do swojego pokoju, Crystal została sama ze Stevem.
-Obcięłaś włosy. -zaczął Kapitan przyglądając się dziewczynie.
-Już dawno. Często Cię tu nie ma. -odpowiedziała. -Co dokładnie się stało? -spytała już po chwili zmieniając temat.
-Nie przewidziałem jednego ruchu przeciwnika. Ona chciała pomóc, a to co się stało było przypadkiem. Nie jej wina. -bronił jej Rogers.
-Porozmawiamy jak wrócę. Muszę lecieć. -oznajmiła Crys widząc na zegarku że już czas wychodzić.
-Jest o czym rozmawiać Crys...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top