9. Jego papierowy książę
- Młody człowieku, o której to godzinie do domu się wraca?
Axel westchnął cicho, ściągając buty. Jego matka była naprawdę kochaną kobietą, jednak nieco nadopiekuńczą. I oczywiście blondyn był wdzięczny za matczyną miłość i naprawdę kochał swoją mamę, jednak... czasami stawało się to nieco męczące.
Nadopiekuńczość kobiety prawdopodobnie wynikała z wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Każdego dnia winiła się za to, że nie dostrzegła cierpienia swojego syna. Że jej dziecko traciło dzieciństwo w oddaleniu kilku metrów od niej. W pewnym sensie czuła się winna za krzywdy wyrządzone nastolatkowi. Dlatego nie zamierzała drugi raz popełnić tego samego błędu.
- Przepraszam. Liam miał drobne problemy i musiałem mu pomóc...
Słysząc znajome imię kobieta nieco się uspokoiła. Axel uśmiechnął się półgębkiem. Jego matka uwielbiała Liama. Uważała go za odpowiedzialnego młodzieńca, który nie pozwoli, aby jej synkowi stała się jakakolwiek krzywda. Jej uwielbienie doprowadzało wręcz do gloryfikacji bruneta, słysząc opowieści matki na temat nastolatka wydawało się, że jest on jakimś renesansowym rycerzem, pragnącym za wszelką cenę chronić swojej wybranki. W jej opowieściach ową wybranką stawał się Axel, co z jednej strony było trochę kłopotliwe, ale z drugiej...
Wyglądałbym obłędnie w sukni ślubnej.
- Okay... ale następnym razem daj znać, że żyjesz, a nie że stara matka od zmysłów odchodzi!
- Nie jesteś stara - zaprotestował chłopiec. - Ale dobrze, mamo. Przepraszam, że cię zmartwiłem.
Kobieta westchnęła cicho.
- Nie, to ja jak zwykle nadmiernie reaguję. Przepraszam, po prostu boję się, że znowu przeoczę coś ważnego i nawalę...
- Nie przejmuj się, mamo - poprosił Axel, przytulając do siebie kobietę. - Nie winię cię za nic. Naprawdę, było minęło. Nie ma sensu się tym zamartwiać. To nie twoja wina.
A nocne koszmary przywracają do życia jego obecność. On jest ze mną. W każdej chwili. Nawet teraz. Czuję na sobie jego spojrzenie, czuję jak jego ciepły oddech owiewa mój kark. Boję się.
- Przepraszam - szepnęła kobieta. Axel poczuł, jak jej ciepłe łzy spływają na nagą skórę szyi. - Przepraszam, że byłam zbyt zapracowana, aby dostrzec, że mój syn jest dręczony, że...
- Przerabialiśmy to już wiele razy - przerwał jej Axel. - Jest w porządku. Nie mam ci niczego za złe. Wiem, że nasza sytuacja finansowa nie jest łatwa i wiem, że pracujesz zbyt dużo. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie mogę jeszcze zarabiać...
- Jesteś dobrym dzieckiem - westchnęła mama. - Przepraszam, że tak wyszło. Przepraszam, że przez moją głupotę nie masz ojca. Przepraszam...
- To ojciec jest skurwielem, który uciekł, gdy tylko dowiedział się o bachorze - przerwał jej syn. - Rzeczywiście, trochę przypał, że zapomnieliście o prezerwatywach, ale stało się i się nie odstanie. Mówi się trudno. To ojciec zachował się jak ostatnia pipa i uciekł...
- Język! - upomniała go matka.
- Pipa to nie przekleństwo! - zaprotestował Axel.
- Jestem przekonana, że wcześniej użyłeś innego słowa...
- Ups...? - zaśmiał się nerwowo Axel. - Przepraszam?
Kobieta westchnęła cicho.
- Ja będę się szykować do snu, jutro muszę wcześnie wstawać... - ziewnęła, przysłaniając usta dłonią. - Nie siedź za długo. Dobranoc!
- Dobranoc, mamo - uśmiechnął się blondyn.
Następnego dnia Liam ruszył się z pokoju tylko po kubek kawy. A później siedział na łóżku z otwartym egzemplarzem powieści Adama Silvery zatytułowanej Nasz ostatni dzień. I czytał.
Z twórczością tego pisarza Liam spotkał się stosunkowo niedawno. Ale zdążył polubić jego styl pisania. Powieści Adama Silvery czytało się lekko i swobodnie, jednak skłaniały one do refleksji. A okładka tej konkretnej książki była cudowna, nie ma co się oszukiwać. To z jej powodu zdecydował się na jej zakup.
Około godziny dwunastej Liam musiał przerwać czytanie, aby zabrać się za przygotowywanie obiadu. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi będzie miał... przejebane, łagodnie rzecz ujmując. Postanowił zrobić ulubione danie ojca, czyli ryż curry. Aby choć trochę go udobruchać...
Ta potrawa, oprócz boskiego smaku, miała pewną znaczącą zaletę - nie trzeba było długo sterczeć nad jej przygotowaniem. Pieczenie zajmowało co prawda 1,5 godziny, ale samo przygotowanie trwało jakieś... 15 minut? Tak więc było to rozwiązanie idealne dla człowieka leniwego, za jakiego uważał się Liam. Ponadto ryż starczył na parę dni. Czego chcieć więcej?
Liam udzieliłby odpowiedzi „normalnej rodziny". Nie, żeby ktokolwiek pytał się go o zdanie...
Ojciec był rozdrażniony, jak zwykle zresztą. Po zjedzeniu wyszedł do pracy. A Liam odetchnął z ulgą.
Osunął się wzdłuż ściany. Łzy same odnalazły ucieczkę spod papierowych powiek. Ramiona zatrzęsły się w tłumionym szlochu. Kolana samoczynnie podkuliły się do klatki piersiowej.
Bo to wszystko go wykańczało.
Czasami czuł się, jakby był zrobiony z papieru. Blady, łatwy do rozerwania, niewyróżniający się...
Każdy mógł po nim mazać. Ozdobić go jego własną krwią, siniakami, imitującymi fioletowe pisaki czy wyzwiskami, które miał już wyryte na pamięć. Wyzwiskami, z którymi się zgadzał.
Liamek pedałek.
Ciota.
Tylko zabiera powietrze.
Porażka.
Współczuję jego rodzicom.
Nie umie zrobić niczego dobrze.
Lepiej by było dla wszystkich, gdyby nigdy się nie urodził.
Wbił paznokcie w odsłonięte kostki. Nie mógł jednak zatrzymać łez, którymi szybko zaczął się dławić.
Nie płakał ze smutku. Płakał z bezsilności.
Bo nieustanne pragnienie śmierci przede wszystkim wykańcza. Każdy kęs jedzenia wydaje się niezasłużony. Każdy oddech wydaje się być niezgodny z naturą. Każde uderzenie serca przypomina o tym, że jest się tak obrzydliwie żywym.
A Liam nie chciał być obrzydliwie żywy. Wolał pozbawione cierpienia gnicie w grobie. Bakterie by na tym skorzystały...
Ale Axel poprosił go kiedyś, aby go nie opuścił. A Liam nie mógł tak po prostu złamać złożonej obietnicy.
Więc na razie dławił się tym obrzydliwym życiem.
[916 słów]
Siemajcie moje fenoloftaleinki ^^
Wybaczcie mi brak rozdziałów, ale wena spierdoliła gdzieś... ._. Ale już jest chyba C:
I wattpad mi zbanował okładkę ha tfu... musiałam robić nową D:
A jak wam życie mija? Ogólnie to miejsce na żalenie się na swoje życie ---------------------------------------------------->
Pozderki!
~Podłoga
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top