11. Jego palące spojrzenie

Axel niepewnie podwinął rękaw bluzy Liama. Przełknął nerwowo ślinę. Nie...

To nie może być prawda.

Niestety, rany na przedramionach Liama nie były przewidzeniem.

Różowe i czerwone, starsze i młodsze. Parę z nich przybrało beżowy odcień, prawie zlewając się z bladą skórą chłopaka.

A pośród tego delikatny, aczkolwiek chaotyczny napis. Help me.

Na nadgarstku Liama pojawiła się kropla wody. Po chwili dołączyła do niej druga i trzecia...

Axel płakał.

Nie wiedział, jak opisać uczucia mu towarzyszące. Było ich zbyt wiele, były zbyt gwałtowne, zbyt mocne, zbyt... nagłe.

Opanuj się - nakazał sobie. - Liam potrzebuje wsparcia, nie ryczącego kłębka nerwów.

Otarł łzy rękawem marynarki. Przygryzł wargę. Będę silny...

Niestety, łzy nie przestawały spływać po jego policzkach. Pociągnął nosem. Przysłonił usta dłonią. Nie chciał obudzić Liama.

Szybko okazało się, jednak, że to nie był najlepszy pomysł. Owszem, był odrobinę ciszej - dopóki nie zaczął się dusić. Dlatego wstał i wyszedł z pomieszczenia.

Skierował się do łazienki. Tam już nie musiał hamować łez. Skulił się w sobie, objął rękoma swoje kolana. I płakał. Szlochał cicho, tak jak kiedyś. I, tak jak kiedyś, nikt go nie słyszał.

Jego przyjaciel się samookaleczał.

A Axel nawet tego nie podejrzewał. Był ŚLEPY na cierpienie przyjaciela. Łapczywie chłonął każde jego kłamstwo, nie zauważając wysyłanych sygnałów.

Zimno mi.

Po prostu jestem zmęczony.

Nie przejmuj się tym. Dam sobie radę.

To? To tylko draśnięcie, bywałem w gorszym stanie.

Nie martw się o mnie.

- Jak ja mogłem wierzyć w cokolwiek z tego...? - wyszeptał. Czy nie powinien wiedzieć lepiej? Czy jego własne doświadczenia nie nauczyły go, że nie wszystko o czym słyszy jest zgodne z rzeczywistością? Czy on sam w przeszłości nie ukrywał prawdy przed światem?

Ale... to Liam...

I co z tego, że to kurwa Liam!? Przestań ryczeć jak baba.

Axel naprawdę chciał się uspokoić. Ale wtedy do jego umysłu wdarło się kolejne wspomnienie. Te dwa słowa, to chaotyczne help me wyryte w skórze Liama. Desperacki, aczkolwiek niemy krzyk. Którego Axel nie usłyszał.

Jestem chujowym przyjacielem...

Mocniej skulił się w sobie. Owinął ramiona wokół swoich kolan.

Chciał po prostu zniknąć. Na chwilkę.

Nie wiedział, ile czasu szlochał.

Nie wiedział, ile czasu minęło.

Wiedział natomiast, że Liam zdążył już wstać, udać się do kuchni, aby wstawić wrzątek. I wiedział, że złamał daną obietnicę. Powiedział, że zostanie...

- Przepraszam... - wyszeptał.

Liam obudził się po jakimś czasie. Uniósł wzrok, jednak... Axela nie było obok. Westchnął cicho.

To nie tak, że chciał aby Axel spędzał z nim cały swój wolny czas, ale... powiedział że zostanie.

Pewnie miał coś ważnego do załatwienia...

Przeciągnął się, z jego ust wyrwało się ciche ziewnięcie.

Poprzedniej nocy spał dziewięć godzin. Zaraz po tym udał się na dwie kolejne drzemki. Mimo tego czuł się tak samo zmęczony, jak poprzedniej nocy - o ile nie bardziej.

Niechętnie zwlókł się z łóżka. Udał się do kuchni. Jego kroki były jednymi z najsmutniejszych, jakie może wydać człowiek.

Woda w czajniku zabulgotała po podłączeniu urządzenia do prądu. Liam potarł swoje nagie uda. Wygrzebanie się spod czarnego kocyka nie było pod tym względem najlepszym pomysłem - poza pałacem ciemnego przyjaciela było niezwykle zimno.

Charakterystyczne pstryknięcie poinformowało Liama o fakcie, że temperatura wody została podniesiona do stu stopni. Zalał kawę i...

Drzwi od łazienki się otworzyły. Liam odwrócił się, jego wzrok napotkał na drobną postać dobrze znanego mu blondyna.

Uśmiech szybko zamarł na jego ustach. Axel tu był, jednak... jego oczy były zapuchnięte od płaczu. Niepewnie miął w dłoni skrawek marynarki. Dawno nie wydawał się być aż tak zagubiony.

- Oooo, dobrze cię widzieć - rzucił Liam. - Myślałem, że już poszedłeś...

- Przecież, powiedziałem, że zostanę... - powiedział cicho Axel. Jego głos był pusty. Liam przełknął nerwowo ślinę.

- Wszystko w porządku?

- Nie - odpowiedział tym samym, pustym głosem. Niepewnie podszedł do Liama. Czuł, jakby stąpał po cienkiej, nienapiętej linie nad olbrzymią przepaścią. Jeden nieodpowiedni krok i obaj pójdą na dno.

Przytulił się do przyjaciela. Przełknął łzy, gromadzące się w kącikach jego oczu.

Jestem taką beksą... 

- Axel...? - spytał niepewnie brunet. - Co się stało?

- Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, prawda? - wyszeptał, czuł jednak jak jego głos drży. Nie wiedział, jak to rozegrać. Nie wiedział, jakich słów użyć.

Nie wiedział co robić, aby nie zrzucić ich obu w przepaść.

- Wiem - odpowiedział niepewnie Liam. - Ale... dlaczego mówisz o tym tak niespodziewanie?

Axel wziął niepewny oddech. Otworzył usta i...

Nie wypowiedział ani jednego słowa.

No bo... co tak właściwie miał powiedzieć? Jak powinien zareagować na wieść, że jego przyjaciel się samookalecza?

Zsunął swoje ręce wzdłuż ramion Liama. Odnalazł jego dłonie, ujął je delikatnie. Dawno nie czuł się tak bezradny.

- Liam... - zapytał cicho. - Czy ty... się samookaleczasz?

Zarejestrował zestresowanie, widoczne na twarzy przyjaciela. Przez chwilę miał ochotę wycofać zadane pytanie, jednak... nie mógł tak po prostu zignorować tematu. Musiał się z tym zmierzyć, nieważne jak trudna nie byłaby prawda.

- Um... czasami - wykrztusił w końcu w odpowiedzi.

Obaj jednak wiedzieli, że "czasami" nie jest słowem odpowiednio opisującym tę sytuację.

Axel odetchnął ciężko, próbując jakoś okiełznać towarzyszące mu emocje.

Zwłaszcza, że złość coraz silniej przebijała się do jego podświadomości.

Czy był to gniew na Liama? Raczej na tego, który zmusił go do robienia sobie takiej krzywdy. Gniew na to zaburzenie. A może na tę chorobę? W każdym razie na pewno nie był to gniew na Liama.

Co nie zmienia faktu, że musi się opanować. Nie wiadomo, jak zostanie zinterpretowany ewentualny wybuch.

- Cieszę się, że odpowiedziałeś szczerze na zadane pytanie... - odpowiedział w końcu, ostrożnie dobierając każde słowo. Skarcił się w duchu za zimny ton, jaki przybrał jego głos.

Liam natomiast czuł wstyd. Na jego policzki wpłynął delikatny rumieniec. Jego sekret... jego słabość została ujawniona.

Był chłopcem z papieru. Pokrytym karmazynową kredką. Jego serce rozrywało się na miliony malutkich skrawków papieru. Płonął. Spalał się pod zawiedzionym spojrzeniem przyjaciela. 

- Jestem tutaj... wiesz? - wyszeptał Axel. - Są na tym świecie ludzie, którym  na tobie zależy. Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć. I wiem, że to wszystko wydaje się nie mieć sensu. Ale właśnie takie jest nasze zadanie. Narodziliśmy się, aby ten sens odnaleźć. 

Liam nie odpowiedział. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Nie był w stanie dłużej wpatrywać się w ogień, który go wypalał. Dlatego przyciągnął przyjaciela do uścisku. Wtulił twarz w jego ramię, przez chwilę udając, że świat nie istnieje. Że to tylko okrutna iluzja, koszmar, z którego wkrótce się wybudzi. 

Niestety, ten okrutny świat nie był iluzją. Był on najbardziej realną rzeczą, jaką przyszło mu doświadczyć. Mimo całej swojej fałszywości. 

- Przepraszam - wyszeptał. Łzy wypłynęły spod powiek papierowego chłopca. Aby ugasić jego palące się wstydem serce.

[1119 słów] 

Witajcie, fenoloftaleinki. 

Dzisiaj miało być trochę poważniej, ale... ja tak szczerze lałam się, czytając to XD Ale mam nadzieję, że wam się spodobało... 

I metafory coś mnie wzięły dzisiaj XDDD Zaczynam się siebie bać... 

W każdym razie, tradycyjnie, miejsce na żalenie się na swoje życie ---------------------------------------------------> 

Dajcie znać, co sądzicie o rozdziale! 

Trzymajcie się! 

~Podłoga

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top