10. Jego nieobecność
Axel nienawidził poranków. Zwłaszcza, kiedy musiał iść do szkoły. Zawsze jednak udawało mu się dotrzeć, zazwyczaj jeszcze kwadrans przed czasem. W przeciwieństwie do Liama, który zazwyczaj właśnie o owy kwadrans się spóźniał.
Dzisiaj jednak Liam nie przyszedł w ogóle.
Początkowo Axel tłumaczył sobie, że prawdopodobnie zaspał. Że przyjdzie za chwilę.
Liam nie doszedł.
Nie odpisywał na SMS-y. Nie odbierał telefonu.
Axel nie wiedział, co zrobić.
Część mózgu odpowiedzialna za uczucia kazała mu spierdalać z lekcji, używając magii tęczy jako truciznę na homofobicznego nauczyciela chemii, a potem biec do swojego przyjaciela.
Rozsądek natomiast podpowiadał mu, że może zaszkodzić Liamowi. Jeśli jego ojciec jest w domu, obecność Axela może go zirytować. W efekcie chłopakowi oberwie się jeszcze bardziej.
Natomiast pomysł z uciekaniem i magią tęczy bardzo podobał się Axelowi. Zarówno części emocjonalnej, jak i odpowiedzialnej za rozumowanie. Niestety, obie zdawały sobie sprawę z faktu, że ten pomysł nie może przynieść pozytywnych skutków.
- Axel Lewis - z zamyślenia wyrwał go spokojny głos chemika. Przepełniony jadem uśmiech zdobił jego wargi, oczy ciskały gromami. Axel spiął się. Nienawidził fałszywej sympatii. - Może przypomniałbyś klasie, na czym polega zakaz Pauliego?
Blondyn przełknął nerwowo ślinę. Jak dobrze, że otworzył zeszyt przez lekcją...
- Żaden elektron nie ma wszystkich takich samych liczb kwantowych, jak inny elektron - wydukał.
Nauczyciel uniósł brew.
- Dobrze... - powiedział w końcu - A więc w obrębie orbitalu elektrony mają takie same, czy przeciwne spiny?
- Przeciwne - odpowiedział Axel. Przełknął ślinę. Chyba wiedział, co się święci.
- Dobrze. Tak samo, jak chłopiec z dziewczyną, a nie inaczej. Tak?
Axel miał ochotę przywalić głową w ławkę. Czy to naprawdę było konieczne!?
- Nie - mruknął. Czuł na sobie spojrzenia uczniów, a także wrogi wzrok nauczyciela. Potrzebował chwili, aby uświadomić sobie, że powiedział to na głos.
Było powiedzieć tak, debilu! skarcił się w myślach.
- Nie...? - zapytał nauczyciel.
- Nie wiem, co ma chemia do orientacji seksualnej - kontynuował Axel. - I wydaje mi się, że nie jest to przedmiot, na którym powinien pan wypowiadać się w tym temacie. Dlatego proszę pozwolić ludziom innej orientacji żyć i skupić się na swoim zadaniu. Za to panu płacą, prawda?
Nauczyciel jeszcze przez chwilę mierzył go wzrokiem. Spokojnym krokiem udał się w stronę biurka.
- Szkoła ma na celu wychowanie - ponownie podjął temat, opierając ręce na blacie. - Dlatego proszę nie opowiadać mi o równości wynaturzeńców. Homoseksualizm to choroba, którą należy leczyć.
Auć.
Axel westchnął cicho. Lubił chemię. Naprawdę lubił chemię. Jedyne, czego nie lubił, to ten stary, ograniczony dziad.
- Czy mógłby pan opuścić lata siedemdziesiąte? - zapytał spokojnie. - I najlepiej powrócić do prowadzenia lekcji, wątpię by ktokolwiek tutaj miał ochotę na słuchanie debaty o homoseksualiźmie. Nie za to panu płacą.
- Nie, dopóki nie przestaniesz opowiadać lewackiej propagandy. Chłopak i dziewczyna to prawdziwa rodzina.
Axel ponownie westchnął. Ja pierdolę...
- Wydaje mi się, że rodzinę powinny zakładać osoby dorosłe...
Mężczyzna wlepił w niego spojrzenie, wypełnione furią. Axel przełknął ślinę.
Mam przejebane...
- Wyjdź - nakazał. - I wróć, jak przestaniesz opowiadać lewackie brednie.
Axel wzruszył ramionami i spakował książki do torby. Rozejrzał się po klasie w poszukiwaniu znajomej twarzy, aby wiedzieć, od kogo może pożyczyć notatki. Podszedł do drzwi otworzył je i...
I tak mam przejebane - uznał.
- Ach, wreszcie nie zalatuje starością i zwłokami! - westchnął teatralnie, wyrzucając ręce w powietrze. Uczniowie wybuchnęli śmiechem, natomiast profesor aż zaczerwienił się z wściekłości.
- Co to miało znaczyć!? - Oburzył się. - Wracaj tutaj!
- Przed chwilą kazał mi pan wychodzić... - udał zmieszanie, odwracając się lekko w stronę klasy. - Jest pan w ciąży? Szybko zmienia pan zdanie...
Osoby, którym udało zachować się resztki powagi, dołączyły do grona śmiejących się osób. Axel wiedział, że posunął się za daleko. Ale... nie ma żadnego ale. Nie wiedział, co w niego wstąpiło. Powinien korzystać z okazji i biec do Liama. A co robi!? Wkurza profesora od chemii! Co jest z nim nie tak!?
- O nie, mój drogi, miarka się przebrała. Do dyrektora!
I tym sposobem Axel otrzymał godzinę kozy po szkole. A miało być tak pięknie...
Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Ani słówka od Liama.
Jebać szkołę.
Zerwał się z następnej lekcji. Są ważniejsze rzeczy, niż matma...
- Ciekawe, ile kóz przez to zarobię... - mruknął, kierując się w stronę domu Axela. Zapiął kurtkę pod samą szyję, aby nie było widać, że ma na sobie mundurek. I miał nadzieję, że wygląda na starszego, niż jest w rzeczywistości.
Odetchnął z ulgą, zauważając brak samochodu ojca Liama. Wcisnął palcem przycisk, uruchamiający dzwonek.
Odpowiedziała mu cisza.
Zadzwonił ponownie.
Po pewnym czasie charakterystyczne bzyczenie pozwoliło mu wejść do środka. Po drugiej stronie drzwi rozległ się chrzęst kluczy, przekręcanych w zamku. Drzwi się otworzyły.
Liam... wyglądał żałośnie. Roztrzepane włosy sterczały na wszystkie strony. Brązowe tęczówki, podkreślone przez większe niż zazwyczaj, fioletowe sińce patrzyły na niego nieprzytomnie. Miał na sobie tylko bokserki i za dużą bluzę. Jego blade, szczupłe nogi pokryte były siniakami.
- Nie powinieneś być w szkole? - zapytał.
- A ty?
Liam westchnął cicho. Z jego ust wyrwało się ciche ziewnięcie.
- Nie mogłeś przyjść po lekcjach? Nie musiałeś się zrywać, aby mnie zobaczyć. Ktoś musi mieć dla mnie notatki... - przesunął się w drzwiach, wpuszczając przyjaciela do środka. Wyszedł z przedpokoju, siadając na schodach.
- Mogę ci przesłać od kogoś innego, ziom. I ten stary dziad od chemii mnie wkurzył, przez co mam dzisiaj kozę...
- Idziesz? - spytał Liam.
- Nie chce mi się - westchnął Axel, siadając na schodach obok przyjaciela. - Czemu zerwałeś się ze szkoły?
- Nie miałem siły.
- Chyba rozumiem - uśmiechnął się smutno. - Och, w takim razie przepraszam, że zawracam ci dupę, po prostu odbieraj telefony następnym razem.
- Nie no, możesz zostać - zapewnił Liam. - Jestem ciekawy, czemu zarobiłeś kozę?
Axel odetchnął głęboko. I streścił przyjacielowi przebieg lekcji chemii.
- O kurwa, ale akcja - skomentował Liam. - Myślisz, że ktoś to nagrał?
- Nie wiem - stwierdził Axel, opierając głowę na ramieniu przyjaciela. Przez chwilę milczeli. Axel poczuł, jak głowa Liama opada na jego głowę. - Ziom, może pójdziemy do ciebie? Wyglądasz, jakbyś miał zaraz zasnąć.
- Okay... - ziewnął brunet. Jeszcze przez chwilę siedzieli na schodach. Axel wstał pierwszy. Podał rękę Liamowi, który delikatnie ją ujął. I poleciał w ramiona blondyna.
- Przepraszam - zachichotał Axel, wypuszczając chłopaka. Liam spuścił wzrok, czując jak pewne ciepło pokrywa jego blade policzki. Co jest...?
Po dotarciu do swojego pokoju Liam niemal od razu zagrzebał się w kołdrze. Axel przysiadł na skraju łóżka, wpatrując się w jego blade oblicze.
- Wybacz, ale jestem padnięty - mruknął brunet, nie otwierając oczy. - Jeśli chcesz, możesz sobie iść...
- Zostanę - uśmiechnął się Axel. - O której twój ojciec wraca? Powinienem się zmyć zanim przyjdzie, chyba nie przepada za mną...
- Około szesnastej... - ziewnął cicho. - Dobranoc.
- Dobranoc... - odpowiedział Axel, przeczesując włosy przyjaciela. W tym stanie wydawał się taki... niewinny. Zniknęła maska chłodu, obojętności, którą przybierał dla świata. Nie był tym emo z ostatniej ławki. Był Liamem.
Jakiś czas później Liam wymamrotał coś przez sen. W międzyczasie Axel zdążył poprosić parę osób o notatki z poszczególnych przedmiotów i otrzymał od Christine nagranie swojej wypowiedzi z lekcji chemii (Jestem taka dumna c": ). Ponownie zwrócił uwagę na Liama, który dalej pogrążony był w słodkim śnie. Jednak...
Rękaw jego bluzy się podwinął, pozwalając Axelowi dostrzec parę czerwonek kresek.
[1220 słów]
Um... witajcie, Fenoloftaleinki? Hah...
To ten... nie miałam weny, czy coś. I idk, kiedy będzie następny rozdział, bo jakoś pod koniec lipca wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu. Postaram się wstawić jeszcze coś wcześniej.
Ogólnie to co tam u was? Miejsce na żalenie się na swoje życie ---------------------------------------------------------------------------->
Trzymajcie się!
~Podłoga
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top