7: I'll see you again...

Trawa była pokryta białym puchem, a niebo zbyt pochmurne, by obserwować gwiazdy. A mimo to przyszły tutaj. Zgarnęły śnieg, który już od jakiegoś czasu zalegał na drewnianej ławce i usiadły. Obie odchylały głowy w tył, by zawiesić wzrok na wieczornym niebie. Próbując dostrzec przynajmniej jedną gwiazdkę, która mogłaby swym światłem choć odrobinę rozproszyć ciemność oraz spełnić życzenie.

— Gdyby teraz zaczęła spadać, to czego byś sobie zażyczyła? — szepnęła Lulu, nie chcąc za bardzo psuć tej błogiej ciszy.

— Hmm... Może tego, bym mogła każdego dnia poznawać cię wciąż od nowa?

— Zanudziła byś się.

— Przy tobie? — Ziyi uniosła prawą brew, patrząc wymownie na dziewczynę.

— A co tu jest niby do poznawania? — dopytywała Xuan, poprawiając ciemne kosmyki spływające po plecach.

— Masa pięknych... — Meng zawiesiła głos spoglądając na brązowowłosą, jakby zastanawiając się jakie słowo idealnie by tutaj pasowało.

— ...grzechów — dokończył za nią Wang, który pojawił się tak naprawdę z nikąd, tuż za jej plecami.

Był wielce uradowany, że przerwał tak interesujący moment.

Zacierając ręce, szczerzył się jak mysz na widok sera, ponieważ ranek był coraz bliżej. W końcu nadchodził wyczekiwany przez niego początek...

•••

Lulu! — pani Antos zła na pracownicę, że ta nie odpowiada, więc weszła energicznym krokiem do pokoju, który teoretycznie Xuan powinna właśnie w tej chwili sprzątać po wyjeździe gościa.

Jeszcze bardziej się zdenerwowała, kiedy zobaczyła, że dziewczyna znów wlepia oczy w szybę. Zastanawiała się co takiego tam widzi, że niemal codziennie spogląda przez okno.

— Jeśli nadal będziesz się tak obijać to potrącę ci z pensji! — zagrzmiała właścicielka hotelu na młodszą.

Studentka odsunęła się od okna, a jej usta opuściło cichutkie westchnienie pełne rozczarowania, ponieważ nie mogła nawet nacieszyć się widokiem na ogród jaki oferował ten pokój. Mała oaza spokoju znajdująca się przy hotelu, to właśnie ona często kusiła gości zza granicy, by ostatecznie wybrali ich hotel.

Lu tak naprawdę nienawidziła tej pracy. Wzięła ją tylko po to żeby zobaczyć jak to jest samemu zapracować na swoje wydatki. I musiała przyznać, że ani trochę jej się to nie podobało. Sprzątanie, ścielenie łóżek i inne obowiązki, których pani Antos co chwilę dokładała było tyle, że człowiek zdecydowanie mógł się pomylić i uznać iż bierze udział w kursie na najlepszego niewolnika. Bo tak się właśnie czuła przez cały ten czas spędzony tutaj. Dlatego słysząc kolejny wstęp do kolejnej kłótni, dziewczyna postanowiła powiedzieć dość.

Lulu miała zamożnych rodziców, więc mogła sobie na to pozwolić. I była bardziej niż przeszczęśliwa, kiedy rzuciła swojej, byłej już, szefowej co o niej myśli. Niemal w podskokach wybiegła stamtąd, a kiedy wylądowała na chodniku czym prędzej uruchomiła odtwarzacz w telefonie i ruszyła w stronę przystanku autobusowego.

•••

Po dotarciu na miejsce Lulu przysiadła na jednym końcu ławki. Ponieważ do przyjazdu autobusu pozostało jeszcze dziesięć minut, a nogi bolały ją wystarczająco by postanowiła pozwolić im choć odrobinę odpocząć w ten sposób.

Dosłownie chwilę później zaczęły dochodzić kolejne osoby, aż w końcu Xuan odstąpiła swoje miejsce starszej pani. Sama stanęła kilka kroków dalej i wlepiając spojrzenie swoich brązowych oczu w ekran komórki, skupiła się na wybieraniu kolejnego utworu, który pozwoliłby jej zrelaksować się chociaż trochę po męczącym dniu w pracy, który oderowałby myśli od rzeczywistości i wzniósł je na fali dźwiękowej wysoko poza granicę naszych wyobraźni.

Będąc tak pochłoniętą muzyką oraz własnymi myślami, aż drgnęła przestraszona, o mały włos nie upuszczając telefonu na ziemię, kiedy ktoś delikatnie poklepał brązowowłosą po ramieniu. Lulu odwróciła się i ujrzała przed sobą młodą dziewczynę, która coś mówiła, lecz muzyka skutecznie zagłuszała jej słowa.

Przez króciutki moment poprostu przyglądała się twarzy nieznajomej, przy okazji wyjmując słuchawki z uszu, aby usłyszeć co mówi kobieta, która ją zaczepiła. Otrząsając się z tego dziwnego stanu zawieszenia, Lu w końcu odezwała się.

- Tak? - zapytała, a do twarzy przykleiła swój profesjonalny, acz uprzejmy uśmiech mimo zmęczenia, które odczuwała.

- Masz może ognia? - ponowiła pytanie brunetka, stojąca naprzeciw niej, wskazując głową na papierosa trzymanego między palcem wskazującym a środkowym w lewej dłoni.

Była młoda, prawdopodobnie dużo młodsza od Xuan, przynajmniej na to wskazywał wygląd, ale na pewno była pełnoletnia skoro paliła. Do takich wniosków zdążyła dojść Lu.

Tajemnicza kobieta lekko się uśmiechnęła, kiedy przyłapała studentkę na podziwianiu jej odsłoniętych części ciała. Szczupłe nogi wyeksponowane przez krótkie, materiałowe spodenki, prezentowały się bardzo kusząco. Choć wcale nie była wysoka, to przez tę stylizację jej nogi wydawały się być optycznie dłuższe.
Xuan zaczęła zastanawiać się czy poranne powietrze, które było znacznie chłodniejsze niż te popołudniowe czy też wieczorne, jej nie przeszkadza? Ją osobiście drażnił fakt, że rano, kiedy wracała do domu było troszkę chłodno. Nienawidziła marznąć.

- Niestety, przykro mi, ale nie - odpowiedziała wreszcie, na co rozmówczyni westchnęła zawiedziona tą informacją.

Z małej, czarnej torebki, którą miała przewieszoną przez ramię, wyciągnęła opakowanie i z powrotem włożyła do niej papierosa, a zamkniętą wrzuciła niedbale do torebki.

- Ehh... No trudno, dziś obędę się bez papieroska - uśmiechnęła się Meng, po czym zaczęła grzebać we wnętrzu swojego małego bagażu.

Lulu odpowiedziała również uśmiechem i chciała ponownie założyć słuchawki, ale Ziyi jakby nie dawała za wygraną i ponownie zagadnęła do niej, jednocześnie wyciągając rękę z miętową gumą zaproponowała jedną, co lekko rozbawiło dziewczynę.

Nie wiedziała do końca co było powodem. Czy to jej zachowanie, a może ten uśmiech, który sprawiał, że wyglądała jeszcze młodziej, jak uczennica gimnazjum?

- Jestem Meng Ziyi - po tym jak Xuan przyjęła od niej listek zawinięty w srebrny papierek, Meng prawdopodobnie uznała, że ów gest może być wstępem do nowej znajomości, ponieważ wyciągnęła dłoń w jej stronę i przedstawiła się.

Lulu popatrzyła na nią w lekkim szoku, ponieważ nie przywykła do tego, by tak szybko wchodzić w jakiekolwiek interakcje z drugą osobą, a zwłaszcza jeśli tego kogoś spotkało się ledwie pięć minut temu i w dodatku pierwszy raz w życiu widziało na oczy. Jednak brunetka zdawała się tym zupełnie nie przejmować, bo jej dłoń nadal czekała na uścisk. Studentka nie wiedziała co ma o tym myśleć. Z jednej strony nie miała ochoty zdradzać Ziyi swojego imienia, ani tym bardziej poznawać się z nią odrobinę bliżej. Ale zastanawiała się czy jej skóra jest tak gładka i delikatna, na jaką wyglądała.

Niestety, przez to, że Xuan była z natury ciekawska, a niekiedy wręcz wścibska, sprawiło, że jej ręka jakby żyjąc własnym życiem dotknęła tej należącej do Meng Ziyi.

Lu przez krótki moment, ledwie kilka sekund, pieściła opuszkami palców delikatną, miękką skórę. Nie wiedziała, nie potrafiła przyrównać tego dotyku do niczego co znała. Jedyne co przychodziło jej w tym momencie do głowy to to, że Ziyi prawdopodobnie spędza całe dnie na niezwykle dokładnym dbaniu o siebie.

Brązowowłosej zrobiło się wtedy wstyd, ponieważ jej dłonie nie były tak zadbane. Były trochę zniszczone, a nawet lekko szorstkie od tej cholernej pracy. Pomyślała, że Ziyi może drażnić jej dotyk, ale chyba było wręcz przeciwnie, ponieważ kobieta długo nie zabierała ręki, aż skóra młodej studentki zaczęła się rozgrzewać w akompaniamencie dziwnego mrowienia. Po raz pierwszy w życiu czuła coś takiego. Nie umiała tego opisać odpowiednimi słowami, ani logicznie wytłumaczyć.

- Lulu - w końcu odpowiedziała. Nie miała pojęcia co ją podkusiło, by zdradzić nowo poznanej kobiecie swoje imię, ale o dziwo nie czuła się z tym źle czy też niekomfortowo. Było jej to... obojętne? Miała ochotę się zabawić z kimś, a może kimś?

Była pracownica hotelu, choć niechętnie, jednak zdecydowała się przerwać kontakt fizyczny, czując, że policzki są o wiele cieplejsze niż chwilę wcześniej.

Meng chciała jeszcze coś powiedzieć, ale akurat przyjechał autobus, więc straciła swoją szansę, a Xuan Lulu pośpiesznie ją przeprosiła i ruszyła w stronę pojazdu, chcąc zakończyć te dziwne spotkanie.

Nie przewidziała tylko jednego, że to nie będzie ich ostatnie spotkanie...

•••

I znów i znów i znów miała nieustające dejà vu. Wciąż prześladowało ją te dziwne przeczucie, że to już się wydarzyło. A w głowie rodziło się pytanie czy w ogóle możliwym to było.

Wtedy ujrzała go.

Siedział na tej pamiętnej ławce wdychając zapach przegniłych wspomnień. Zadbane, męskie dłonie uderzały o siebie, kiedy klaskał z uśmiechem na twarzy. Wiatr mierzwił jego blond włosy, lecz wcale mu to nie przeszkadzało.

Wreszcie patrząc Lulu prosto w oczy pozwolił jej zrozumieć.

— Uważaj komu podajesz dłoń, bo czasami może należeć do... — urwał gdy obok niego pojawiła się postać Meng Ziyi, która po chwili rozpłynęła się w obłokach dymu gdy mężczyzna przysunął dłoń do ust, a je same układając w lekki dziubek dmuchnął w stronę kobiety.


— ...diabła.

•••

Koniec

„Diabeł się przebiera za anioła, gdy chce duszę ludzką na zgubę wyprowadzić.”

~ Józef Ignacy Kraszewski

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top