Wojna

Wyszła chyba z piekła bram
Była tutaj, była tam
Po świecie od wieków się tułała,
Wielu ludzi też poznała
Nikt miłością jej nie darzył
Taki los jej się nie marzył.
Smutne życie jej pisano
Wszak jej nigdy nie lubiano.
Niby taka rezolutna,
Jednak zawsze zła, okrutna.
Czy to obiad, czy śniadanie,
Mściwa ona niesłychanie.

Jedno trzeba przyznać jej – bo jak nikt inny
Potrafi jednoczyć narody i rozdzielać rodziny.
Ludzi bogacić i zubażać zarazem,
Jakby przynosiła jakąś zarazę.
Gdziekolwiek jest – ludzi kłóci, zastrasza.
Gdziekolwiek idzie – wszystko niszczy, wygasza.

Od północy do południa,
Czy od stycznia aż do grudnia,
Czy z zachodu gdzieś na wschód
Nie pukaj nigdy do moich wrót.


***

Miłego dnia!
~ Marfir

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top