4.
Uwaga,w tym rozdziale dam parę zdań od siebie ale i tak ten rozdział jest pisany w 100 %-tach na podstawie odcinka pt: Zwolniony ale niektóre momenty nie daję bo mi się nie chciało. Zapraszam
*Pov.Rejna*
Szłam korytarzem kiedy usłyszałam, jak ojciec zaczął się wypowiadać na temat swojego przełożonego. Postanowiłam poprawić mu humor.
-Proszę się nie martwić, przecież on odleci tak szybko jak przyleci na tych swoich skrzydełkach-powiedziałam to z rozbawieniem.
-Obyś mała rację-powiedział to już spokojniejszy
Staliśmy wy głównym korytarzu i czekaliśmy na jego przybycie. W końcu przybył transport z którego wyszedł to ptaszysko. Nie dobrze mi się robiło na jego widok.
-Witamy w Ziemskiej bazie S.P.D. , Starszy Komandorze Bertii- ojciec się z nim przywitał ale to ptaszysko szedł naszą stronę, a ja stałam na baczność żeby nie zbudzać podejrzeń
-Witaj,Cruger- powiedział takim tonem który wydawał mi się szorstki.Jak zwykle
-Kadeci,baczność-na te słowa staliśmy jak słupy soli.
On zaczął iść przodem patrząc się po nas, a jego wzrok sprawiał że miałam zamiar coś mu powiedzieć ale powstrzymałam się od komentarza.
-Komandorze, gdzie jest ten odział S.P.D. którym tak bardzo się chwaliłeś- te ptaszysko jest ślepe czy co?. Nie widzi że tu stoimy.
-Oto moi Power Rangersi, sir- Powiedział to spokojnie i dumnie jednocześnie. Cieszę się że mam takiego ojca.
-Naprawdę, to są Power Rangersi. Jestem zaskoczony-jeszcze jedno słowo a wybuchnę jak Wezuwiusz-spodziewałem się kogoś innego, zwłaszcza że widzę sześciu a nie pięciu Rangersów-wtedy spojżał się na mnie tym badawczym wzrokiem-kto to jest?
-To jest Rangers Nocy, niedawno do nas dołączyła-jego głos był miły
-A dlaczego nie jest w normalnej postaci,Cruger- teraz to normalnie przesadza. Pokaże mu że coś mam do powiedzenia.
-Sir, z całym szacunkiem ale podczas wojny na Syriuszu, mój morfer został uszkodzony. Przez co zostałam zamknięta w tym stanie-powiedziałam prawdę lecz jego wzrok sprawił że miałam ochotę go osobiście udusić.
-Idziemy do centrum dowodzenie, komandorze-po czym poszedł przodem
-No ja nie.....-miałam ochotę powiedzieć o nim najgorsze słowa jakie znam-co za wnerwiający i wkurzający,humanoidalny facet .
-Lepiej żeby tego nie słyszał- Syd powiedział to wtedy gdy on nie słyszał.
Udaliśmy się do centrum dowodzenia a Bertii się już rozglądał.
-Przyjemnie pracować z takimi udogodnieniami,nie prawd aż? -powiedział to normalnie jakby był na to obojętny.
-Nie narzekamy, sir-ojciec odpowiadał na jego pytania-ta technologia została stworzona przez Doktor Max-Ojciec był dumny z każdego z nas. Ja to widziałam.
-Gratulacje,będę musiał się zastanowić nad przeniesieniem Pani Doktor do kwatery głównej-Co, czy on ma nierówno pod sufitem żeby to mówić.
-Jestem tutaj potrzebna, sir-widać że to nią zatkało to pytanie a raczej stwierdzenie
-Z całym szacunkiem, ale czy nie macie w kwaterze głównej swoich naukowców-no to teraz naważyłam sobie bigosu, bo wzrok starszego komandora był wściekły-przepraszam-i już nic nie powiedziałam.Nagle włączył się alarm świadczący o tym że miasto zostało zaatakowane.
-Rangersi,na stanowiska. Miasto zostało zaatakowane-Kat poinformowała resztę drużyny. Miałam zamiar im pomóc.
-Ty zostajesz-powiedział starszy komandor-a jeśli chcesz wiedzieć dlaczego to ci już odpowiadam.Za twoje odzywki wobec starszych-i tu mnie zatkało ale nic nie mówiłam.
Parę minut potem rozgrywała się walka, oraz sprzeczka pomiędzy dwoma
-MegaZord powinien zatrzymać ten cos. Czerwony Rangers powinien przyspieszyć
-Są pewne procedury, Komandorze. Strategia,cierpliwości
-Cierpliwość? Byłeś już cierpliwy na Syriuszu.
-To ja wyjdę-i szybko się z stamtąd ulotniłam.Nie lubiłam jak on porusza ten temat
Chodziłam po całej bazie i się nudziłam po czym udałam się do miejsca gdzie wszyscy stali
-A nawet i ośmioro jeśli chodzi o tą górę pierza-nagle się na mnie spojrzeli-no co? taka prawda.
Widziałam jak szli. Czułam że coś wisi w powietrzu i to dosłownie.
-Baczność-na słowa Sky'a wszyscy stanęliśmy jak słupy soli, a Jack wystąpił do przodu
-Komandorze Bertii,w imieniu Ziemskiej stacji S.P.D. , wyrażam nadzieję że jest pan zadowolony z inspekcji-powiedział to spokojnie a wy tym momencie się wyłączyłam.
Nakle jedno zdanie mnie przywróciło do rzeczywistości
-...... Od dzisiaj przechodzę w stan spoczynku. Waszym przełożonym zostaje Starszy Komandor Bertii.
Nie mogę w to uwierzyć.Jak to pierze mogło tak postąpić.Stałam tam bez ruchu. W koćcu postanowiłam pobiec za ojcem.
-Komandorze, dlaczego pan odchodzi?-cudem go dogoniłam
-Sprzeciwiłem się Komandorowi Bertiiemu, więc mnie zwolnił-jego głos był spokojny. Lecz ja wiedziałam że w środku jest smutny
-Ale to PAN jest moim przełożonym, nie ON. Jeśli sądzi komandor że będę słuchać tej góry pierza, to jest pan w błędzie.
-Rozumiem, lecz nic już na to nie poradzę, ale mam do ciebie bardzo ważne zadanie.
-Jakie?
-Chcę żebyś miał oko na pozostałych Rangersów,Dobrze?
-Tak jest-zasalutowałam mu a on odszedł.
Czas mieć oko na nich.Unikałam Starszego Komandora za wszelką cenę.Gdy weszłam do centrum dowodzenia to akurat by usłyszeć co to ptaszysko mówi. Akurat wtedy mijałam chłopaków.
-Chcesz żeby, coś było dobrze zrobione.Zrób to sam. Skoro Gruumma tak bardzo chce walczyć, to będę z nim walczył-jego głos był smętny
-Coś się stało, sir?-spytałam się spokojnie
-Rangers Nocy, dobrze że przyszłaś
-Coś nie tak?
-Chcę abyś złapała Gruumma
Co,to już jest wariactwo
-Ale że mam iść z nim walczyć
-Tak, lecz do puki się nie zjawię
-Sir ale Komandor Cruger mnie by nie....
-Sprzeciwiasz mi się?
-Nie, sir.Zrobię to-wtedy Kat to słyszała.
Wyszłam i udałam się w miejsce gdzie Gruumma był widziany poraz ostatni. Nikogo nie było, a raczej tak myślałam
-No proszę, kogo my tu mamy. Zarenila Eriona Cruger, znowu się widzimy-ten głos
-Gruumma, stań do walki-powiedziałam to wyjmując swoją broń
-Z chęcią ciebie zniszczę-powiedział to z złośliwym uśmiechem.
Zaczęła się walka, która trwała nie wiem ile. Po jakimś czasie zostałam powalona a wtedy pojawił się Komandor Bertii.
-Pokaż się Gruumma. Wyłaś i walcz-po czym wyjął swój miecz
Ja już się nie przysłuchiwałam się próbowałam wstać, ale po odgłosach mogłam stwierdzić że była walka.Nic już nie słyszałam bo zemdlałam
*Pov.3 osoba*
Kat widział sytuację w centrum dowodzenia.Nagle do pomieszczenia wszedł Doggie
-Robi się nie ciekawie,co?-jego głos prawił że była zaskoczona ale odrazó mu odpowiedziała
-Syd i Z, radzą sobie. Ale Komandor Bertii ma kłopoty.Wcześniej wysłał Rangersa Nocy
-To głupiec, zwłaszcza że wysłał jednego z naszych. Nie ma sans -Doggie go ocenił od innej strony
-Nie, nie ma. Sir,mam coś dla pana.Zapraszam-mówiąc te słowa, Kat odwróciła się do niego
-Jesteś nie oceniona,Kat-powiedział z miłym spokojem
-Owszem, utwierdzę pana w tym przekonaniu
Po czym wyszli i udali się do hangaru
*Pov.Doggie*
Bertii to głupiec skoro wysyła jednego z moich Rangersów do walki z tak groźnym przeciwnikiem jakim jest Gruumm. Oby nic im nie było.
*Pov.Rejna*
Ocknęłam się w momencie kiedy ojciec i Gruummaze sobą walczyli ale to co zobaczyłam nie zatkało.Mój ojciec w postaci Rangersa Cienia i skąd ma taki quad. To dopiero jest niezła niespodzianka.Patrzyłam się na to wszystko zaciekawiona.
-Nic ci nie jest- z zamyślenia wyrwał głos Z
-Tak, wszystko w porządku i tylko na chwilę straciłam przytomność. Ale wszystko już gra
-Nie bądź naiwny, Cruger. Może i wygrałeś bitwę Ale przyrzekam że to będzie długa wojna, pełna niespodzianek. A twoja córka jest bliżej niż myślisz.
Na te słowa zastygłam bez ruchu. Nim się obejrzałam to Grumma już nie było. Zaczęłam się martwić tym co on powiedział.
-S.P.D.-ojciec wypowiadając te słowa uniósł swoją broń. My powiedzieliśmy te słowa po nim i wrośliśmy do bazy. I nadszedł czas gdy Komandor Bertii musiał wyjeżdżać
-Wysłałem do centrali raport, w którym wystawiłem najlepsze rekomendacje twoim Rangersom,Cruger- tymi słowami zwracał się do naszego przełożonego, a my staliśmy i tego wysłuchiwaliśmy-świetny zespół a zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszy im Rangers Nocy
-Dziękuje,sir
Nagle Bertii zasalutował nam, a my jemu
-Nadal uważam, że są sfery w których S.P.D. wymagały ulepszeń- Bertii mówił to Doggiemu gdy szli przed siebie- co sądzisz o wprowadzeniu zasady, że starszy Komandor nie ingeruje w sprawy swoich wybitnych podwładnych. Jesteś wybitny dowódcą, Anubusie
-Dziękuję,sir
-Wszechświat liczy na ciebie. Dbaj o nasz dom
-Oczywiście,sir
Po czym Bertii odleciał o ojciec się skierował do nas
-Nie podobają mi się te, głupkowate miny. I jeżeli liczycie na jakąkolwiek taryfę ulgową, to bardzo się mylicie. Jesteście miękcy, rozpuszczeni i uparci. Wszyscy razem i każdy z osobna.Cy nie powinniście o tej porze trenować?- wszyscy popatrzyli się po sobie po czym udali się tam gdzie powinni. Tylko ja i Kat jeszcze staliśmy a ojciec do nas podszedł.
-O,jak to dobrze jest wrócić-po czym poszedł
-Racja-poszłam za nim
-Też mnie to ciesz,sir-po czym Kat też ruszyła tam gdzie powinna
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top