Poważny krok
Słonawy zapach morza drażnił jego nozdrza, a piasek wchodził między palce. Słońce chyliło się ku zachodowi przez co w odbiciu tafli wody powstał piękny obraz. Nie daleko stąd był mały las z piękną roślinnością. Liście szeleściły delikatnie, ale na tyle głośno by dźwięk dotarł do moich uszu. Turyści zaczynali się powoli zbierać do swoich domów zabierając swoje parawany, leżaki i jedzenie, ale śmieci zostały pozostawione na pastwę losu. Latały cicho porywane przez wiatr tak, że albo władały między korony drzew albo do niegdyś krystalicznie przejrzystej wody. Jego powieki opadły nieco w zamyśleniu. Ludzie to byli naprawdę potwory. Nie zwracali uwagi na otaczający ich świat i to, że sami niszczą sobie dom i miejsce do życia.
To właśnie przez ludzi występuje globalne ocieplenie, przez ludzi zwierzęta się zatruwają, przez ludzi płoną lasy. To wszystko przez nich i mimo iż zdają sobie z tego sprawę nadal to robią bo nie umieją wyzbyć się starych nawyków. Brunet zamknął całkowicie swoje kasztanowe oczy. Włosy delikatnie powiewały mu na wietrze i co najważniejsze, wyglądał zniewalająco. Czuł na sobie wzrok kobiet, ale nawet i niektórych mężczyzn, ale nie obchodziło go to zbytnio. Nie, dzisiaj miał zupełnie inny cel niż to żeby kogoś poderwać i spędzić z nim noc. Nie. Dzisiaj chciał się naprawdę zaangażować w związek który trwał już od roku. Dzisiaj wszystko miało się zmienić.
Jak na zawołanie biegiem wyminął go pewien rudowłosy chłopak mniej więcej w jego wieku. Otworzył oczy, a na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Był on drobnej postury i niemal dziewczęcej urody, ale miał w sobie coś co oprócz uroku przyciągało do niego ludzi. Jego niebieskie oczy na myśl przywodzące diamenty lśniły determinacją i zdenerwowaniem. Używając swojej zdolności zaczął zbierać śmieci i odsyłać je do odpowiednich pojemników. Widać było, że to właśnie on był tym jedynym. Widać było to po tęczówkach Osamu które rozbłysły nowym blaskiem.
Chuuya Nakahara zdecydowanie różnił się od innych członków portowej mafii. Lojalny aż przesadnie, szczery do bólu, ale kiedy wymagała tego sytuacja, dla wspólnego dobra kłamał. Nie lubował w niepotrzebnej przemocy, a wręcz go brzydziła i starał się jej unikać. Kochał bawić się z dziećmi, a dzieci kochały jego. Dbał o środowisko jak tylko może, na dodatek co jakiś czas wysyła datki żeby pomóc jeden rozwijającej się firmie która zajmuje się ochroną środowiska. Gdyby nie to, że był psem Moriego nie dałoby się wyszukać w nim żadnej wady. Cóż, brunet żadnej nie widział.
Po kilku minutach plaża była wysprzątana. Pozostało jedynie może i las. Co prawda sprzątali już tam wczoraj, ale znając życie znowu przybyło śmieci. Rudowłosy obrócił się w jego stronę i tradycyjnie zaproponował przejść się po lesie. Na usta jego partnera wypłynął uśmiech po czym pokiwał głową. Ruszyli przed siebie równym krokiem. Ptaki śpiewały sennie, zwierzęta chowały się do swoich kryjówek, korony drzew chyliły się ku słońcu. Nie liczne promienie słoneczne które przebijały się przez roślinność padały na ich twarze. Niebieskooki uśmiechnął się na widok wiewiórki która nie mogła dosięgnąć orzecha i używając swojej umiejętności podał go jej. Oczywiście chwilę potem jak brunet mu wytknął jaki on dobry Nakahara znacząco zaprzeczył zwalając wszystko na to, że po prostu go to irytowało, ale nikogo nie był wstanie tym nabrać. Nawet nie zauważyli kiedy ich ręce się ze sobą splotły.
Zabrali śmieci które znaleźli po czym znowu je posegregowali. Szczerze mówiąc Dazai na początku to okropnie męczyło i nudziło, ale wszystko zmieniło się kiedy Chuuya pokazał mu zdjęcia wysprzątanego lasy w którym bawiły się dzieci, Q i jeśli można ją nazwać w ogóle człowiekiem, Elise. Był dumny z swojego chłopaka k jednocześnie dumny z siebie bo się zaangażował w jego hobby pomimo jego lenistwa.
Pociągnął niczego nie świadomego Chuuye w stronę podestu na którym był najpiękniejszy widok. Obserwował chłopaka który patrzył się na horyzont jak zaczarowany. W głębi duszy dziękował Kouyoku która zaszczepiła w nim tą miłość do natury.
- Chuuya... Kochasz mnie? - Zapytał cicho nie patrząc na niego. Czuł jednak, że niższy obraca w jego stronę spojrzenie.
- Oczywiście, że tak. - Odpowiedział zdezorientowany. - Stało się coś? - Zapytał zmartwiony.
- Za chwilę się wydarzy. - Poinformował go obracając się całkowicie w jego stronę.
Wpatrywał się w jego zaniepokojone oczy i policzki na których pojawił się rumieniec od słońca. Tak. To była dobra decyzja.
- Chuuya jesteś najwspanialszą osobą jaką znam. Kocham cię i to, że tak troszczysz się o innych. Jesteś typem osoby która przyjmie kulkę za nieznajomego i to jest wspaniałe. - Powiedział opierając swoje czoło o te drugiego. - Jesteś wyjątkowy, a ten rok tylko mnie w tym utwierdził. Nie mam już żadnych wątpliwości. - Szeptał do zarówno zszokowanego jak i oniemiałego rudowłosego.
Wyższy odsunął się do tyłu po czym ukląkł na jednym kolanie.
- D-Dazai? - Wyjąkał zdezorietowany chłopak.
- Nakahara Chuuya, czy wyjdziesz za mnie? - Zapytał wystawiając przed siebie niewielki pierścionek który wyjął z kieszeni.
Nogi pod niebieskookim ugięły się tak, że opadł przed nim na kolana. Wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany. Na granicy świadomości pokiwał głową, a do jego oczy naleciały łzy. Łzy szczęścia. Dazai założył mu pozłacany pierścionek z niebieskim, małym diamentem na czubku i posłał w jego stronę uśmiech zbliżając się do jego twarzy. Ich usta się złączyły, a delikatne muskanie warg po chwili przeszedł w całkowicie namiętny pocałunek. Ich języki się złączyły i trwały w niemej wojnie o dominację. Pewnie trwałoby tak dłużej gdyby nie pewien staruszek w motorze wodnym rzucający w nich jakąś papką i krzyczący, że to miejsce publiczne.
Zerwali się z swoich miejsc i uciekając przed pociskami pobiegli w stronę wynajętego przez nich domku. Osamu spojrzał na ich złączone razem ręce, a potem na swojego nowego narzeczonego. Był roześmiany mimo tego, że jego ulubiony Kalisz był cały brudny. Uśmiechnął się jeszcze szerzej na myśl o nowym życiu i razem z partnerem wybuchło donośnym śmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top