By Annaraya
-Jesteś pewny, że poradzisz sobie sam? – stał przed nim trzymając go czule za ręce i patrzył mu głęboko w oczy. – Będę dzwonić do ciebie codziennie i sms-ować jak tylko będę mógł i oczywiście wieczorem będziemy rozmawiać na skype…
- Sehun, proszę, też nie chcę się wyjeżdżać, ale wiesz jaka jest sytuacja. – przerwał mu odpowiadając powoli i spokojnie. Spuścił głowę w dół bo czuł napływające do oczu łzy. Nie chciał zostawiać chłopaków szczególnie teraz w czasie ich trasy koncertowej, no ale cóż, albo wypocznie teraz albo pożegna się z karierą na zawsze – Nie chcę nic mówić, ale nie ułatwiasz mi tego Hunnie… - znów spojrzał na swojego ukochanego wilgotnymi oczami. Byli razem już od dwóch lat. Jeszcze jak byli razem trainee to już powstawały opowiadania yaoi gdzie byli parą. Prawdą było, że żaden z nich nie wiedział, że kiedyś staną się one prawdą.
- Ja… przepraszam Lulu, tak bardzo chciałbym pojechać razem z tobą, opiekować się tobą… być z tobą – przy tym ostatnim wyplątał jedną rękę ze słabego uścisku Luhana i przeniósł ją na jego policzek delikatnie przesuwając po nim palcami. Mimo iż był od niego aż 4 lata młodszy zawsze o niego dbał jakby było na odwrót, chociaż nie wielu to zauważało. Kochał go z całego serca i chciał spędzić z nim resztę swojego życia. Nawet jeśli oznaczało to ciągłe ukrywanie uczucia, którym się darzyli. Nagle z głośników zamieszczonych w toalecie wydobył się głos kobiety mówiący o tym, że samolot do Pekinu odlatuje za 15 minut i wszyscy pasażerowie mają zgłosić się do gate 4 na odprawę. Starszy westchnął przeciągle słysząc tą informację.
- To jest po drugiej stronie lotniska. Muszę już iść. – oznajmił i puścił rękę chłopaka łapiąc za swój mały bagaż podręczny.
- Czekaj… - wyszeptał Sehun łapiąc go czule pod brodę i przyciągnął go do delikatnego lecz pełnego tęsknoty pocałunku. – Teraz już możesz iść – powiedział cicho, słabo się uśmiechając. Luhan odwzajemnił uśmiech i wyszedł z kabiny kierując się w stronę odprawy. Gdy Sehun usłyszał charakterystyczne trzaśnięcie drzwiami osunął się o drzwi toalety i pogrążył się w swoich emocjach płacząc nad stratą ukochanego.
***
- Świetny występ chłopcy! – zawołał menager do wszystkich członków EXO z szerokim uśmiechem – Dobrze, macie 2 minuty przerwy, a później idziecie do VIP Roomu na rozdawanie autografów i widzimy się w autokarze. Jakieś pytania? Nie, to świetnie. – po zadaniu pytania nie zrobił przerwy tylko sam sobie szybko odpowiedział i wyszedł z Sali. Sehun był na niego wściekły. Ten grubas nic nie robił! Tylko zbierał laury od wyżej postawionych za dobre przewodnictwo grupy, a prawda była taka, że to chłopcy wszystkim się zajmowali. Umówienie stylistów, makijażystów, fryzjerów… Tym wszystkim powinien się zajmować, ale tak nie było. I pomyśleć, że taki leń zarabiał więcej od nich! Za nic nie robienie! Jego zachowanie denerwowało wszystkich, ale maknae zespołu najbardziej. To w końcu przez przemęczenie i przepracowanie Lulu leżał w szpitalu w Pekinie. Tak, w szpitalu. Oficjalnie było wiadomo tylko tyle że jest w ojczystym kraju, jednak SM tak dobrze zamaskowało jego pobyt w placówce, że nawet ich najbardziej oddane fanki nie wiedziały o jego bardzo złym stanie zdrowia. Chciał z nim być ale nie mógł, przez tą cholerną trasę koncertową, która już dawno powinna być odwołana! Nie było z nimi Krisa, który jako pierwszy poszedł po rozum do głowy wytaczając proces przeciwko ich wytwórni. Zdenerwował się jeszcze bardziej gdy przypomniał sobie ile nocy spędził pocieszając ciągle płaczącego Tao, który nie mógł pogodzić się ze stratą Hyunga. Niby się nie rozstali, ale nie mieli się jak spotkać, co okropnie bolało ich obu a głównie młodszego chińczyka. Nawet ich rozmowy telefoniczne nie mogły wyglądać tak jakby chcieli z powodu kontrolującej ich wytwórni, która kazała im się rozstać po odejściu głównego rapera. Tak, SM wiedziało o ich związku i dlatego ograniczyli dostęp maknae do telefonu do jednej godziny w tygodniu. Minęły już cztery miesiące od opuszczenia zespołu przez Wu Fana, jednak Tao mimo iż sprawiał wrażenie pogodzonego z losem, to prawdą było, że codziennie przed pójściem spać wypłakiwał się w koszulkę, którą zostawił mu jego ukochany i nie było to jednostronne zachowanie, ponieważ Kris również robił tak co nocy.
- Sehun, leci ci już krew, zwolnij uścisk. – powiedział do niego Lay wyrywając go z zamyślenia. Gdy nie zareagował chłopak złapał go za ręce próbując coś zrobić, jednak bez skutecznie – Proszę cię, nie zachowuj się jak małe dziecko! Zaraz mamy spotkanie z fanami, jak myślisz co sobie pomyślą jak zobaczą krwawe plamy i głębokie ślady po paznokciach na twoich przedramionach?! – wysyczał do niego przez zęby by nikt spoza zespołu go nie usłyszał. Najmłodszy zamknął orzechowe oczy, wziął głęboki wdech oraz wydech i powoli rozluźnił uścisk. Gdy opuścił już ręce poczuł pieczenie w miejscu gdzie przed chwilą znajdowały się jego palce i jak spojrzał w dół zauważył jak Kai i Dyo oczyszczają jego głębokie rany wodą utlenioną, a następnie zakładają opatrunki.
- Załóż to. – polecił mu Suho, który powrócił z garderoby z kurtką, która była przeznaczona dla Luhana na czas występu. Jednak jego tutaj nie było. Chłopak westchnął ciężko zakładając odzienie. Pasowało na niego idealnie, zresztą jak większość rzeczy Lulu. Często wymieniali się ubraniami, a starszy nawet nie wiedział w jaką euforię wprowadzał młodszego gdy ten prosił go o pożyczenie nawet zwykłej szarej koszulki. Uwielbiał go oglądać w swoich ciuchach. Uśmiechnął się słabo na samo wspomnienie o chińczyku. Wszyscy zgromadzeni wiedzieli o kim myślał Sehun, bo od czasu jego wyjazdu nigdy się nie uśmiechał. Nie byli w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa otuchy. Wiedzieli, że od czasu odejścia Krisa, nad ich zespołem kręciły się chmury burzowe, a stan zdrowia Luhana… no cóż, to jak dodać dwa do dwóch. - Hej, wszystko będzie w porządku, Hunnie. – przełamał niezręczną ciszę Kai – Jestem pewny, że Lulu nie długo do nas wróci cały i zdrowy, prawda chłopaki? – zwrócił się do zespołu, prosząc o pomoc w pocieszaniu maknae i zaraz wszyscy zaczęli powtarzać „wszystko będzie dobrze” lub „Lulu na pewno nie długo wróci”. I tak jak bardzo Sehun chciał w to wierzyć, jego wiara opadała w raz z każdym wypowiedzianym tego typu zdaniem.
***
Nastąpił czas koncertu w Chinach i Sehun żywił wielką nadzieję na ujrzenie swego ukochanego i całe szczęście, że tak się stało bo cała grupa martwiła się o zdrowie psychiczne ich najmłodszego członka. Gdy tylko zobaczył jego odbicie w lustrze, nie dbając o rozmazany eyeliner po całym czole i krzykach zdenerwowanej makijażystki, natychmiast wstał z krzesła i rzucił się na swojego chłopaka przytulając go mocno.
- Lulu, nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. – wyszeptał mu do ucha ciągle tuląc go do siebie mając wrażenie, że jakby przestał jego ukochany rozpłynąłby się zostawiając go samego.
- Hunnie, ja też tęskniłem, ale proszę, nie ściskaj mnie tak mocno, sprawiasz mi tym ból. – odpowiedział mu ledwo starszy.
- Przepraszam cię Lu-ge, ja… - odsunął go od siebie na długość ramion i dopiero teraz dostrzegł ogromne worki pod jelenimi oczami chińczyka, które wyglądały na smutne – Co się stało? Czy ty… Lulu jak ty schudłeś! – otworzył szeroko oczy nie dowierzając w to co widzi. Jego chłopak dosłownie składał się ze skóry i kości. – Co ty tu w ogóle robisz? Powinieneś dalej wypoczywać i się leczyć! – w tym momencie chłopak zdenerwował się niesłychanie i już chciał zacząć krzyczeć lecz starszy powstrzymał go przykładając mu rękę do ust.
- Proszę cię, nie tutaj. Wiem, że trochę schudłem, ale w umowie mam napisane, że nie mogę ominąć więcej jak dwa koncerty na żywo więc… jestem – powiedziawszy to uśmiechnął się słabo. – Przyjechałem tu też dla ciebie Hunnie, bo okropnie za tobą tęskniłem, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo… - w tym momencie chińczyk ściągnął rękę z twarzy swojego chłopaka i delikatnie ucałował go w usta.
- Panie Oh czy możemy już kontynuować? Ma pan do wyjścia na scenę niecałe piętnaście minut, a jest pan kompletnie nieumalowany i nieubrany! – zdenerwowana makijażystka przerwała im chwilę czułości, ale nie było się czemu dziwić, zaraz mieli zaczynać – To samo tyczy się pana, panie Lu, proszę natychmiast udać się do mojej koleżanki w pokoju obok. – Po tych słowach Luhan szybko wyszedł z pomieszczenia oddając Sehuna w ręce kobiety. Przez kolejne dziesięć minut młodszy zastanawiał się nad tym dlaczego Lulu się z nim nie pożegnał, tak jak miał w zwyczaju to robić nawet gdy rozstawali się nawet na krótką chwilę. Koncert przebiegł pomyślnie. Sehunowi wciąż wibrowało w uszach skandowane przez rzeszę fanów „Luhan jesteśmy z tobą” zgromadzonych na festiwalu. Był to ostatni występ na ich tegorocznej trasie koncertowej i wszyscy zadowoleni z rezultatów powrócili do dormu wymęczeni, ale jednak szczęśliwi. W końcu dostali aż tydzień wolnego, nie?
***
- Idę już spać chłopaki. Zobaczymy się rano na śniadaniu. – oznajmił Luhan całemu zespołowi, który siedział w salonie oglądając jakąś dramę w telewizji. Wszyscy pokiwali głowami, więc brunet udał się do pokoju. Jedynym, który nie przytaknął chłopakowi był Sehun. Mijał trzeci dzień ich „wakacji” a jego chłopak od tego czasu ani razu nie wymienił z nim żadnych większych czułości, ba, nawet nie spali w tym samym łóżku! Nie wspominając już o częstych sytuacjach, w których Lulu udawał się gdzieś sam, a później wracał przybity do grupy. Młodszy martwił się o swojego ukochanego i postanowił tym razem za nim pójść i sprawdzić co tak na prawdę się dzieje. Wstał z kanapy i nie mówiąc gdzie idzie, udał się do pokoju, który dzielił ze starszym. Bez uprzedzenia wszedł do niego i zastał płaczącego Luhana, który siedział na łóżku. Trzymał on w ręce jakieś małe urządzenie, które ściskał tak mocno, że zbielały mu knykcie. Sehun podszedł do niego szybko, usiadł obok niego i przytulił go mocno. Starszy wtulił się w niego nic nie mówiąc. Czuł jak miłością jego życia wstrząsają drgawki i szlochy, od których jemu samemu chciało się płakać.
- Ciiii, ciiii, Luluś, wszystko będzie dobrze, jestem przy tobie, tak? Ciiiii, wszystko będzie w porządku… - szeptał mu do ucha lekko kołysząc się by go uspokoić. Jego ręce gładziły jego plecy mozolnie przez kolejne pięć minut. W pewnym momencie Luhan uspokoił się na tyle by Sehun pozwolił sobie na lekkie odsunięcie go od siebie. Zdjął swoje ręce z pleców chłopaka i przeniósł je na mokre od łez policzki. Spojrzał w jego wielkie jelenie oczy i przyciągnął go powoli do delikatnego pocałunku. Z czasem chińczyk zaczął przejmować inicjatywę zamieniając romantyczny pocałunek na pełen namiętności i tęsknoty. Popchnął go przewracając na łóżko, czym wywołał u niego lekki uśmiech. Szybko pozbawił siebie oraz jego koszulki, przez co obaj mogli poczuć swoje nagie ciała, których dotyku tak bardzo pragnęli. Gdy Luhan nie mógł odessać się od warg młodszego ten postanowił zmienić się z nim pozycją by nad nim górować. Cała sytuacja spotkała się z perlistym i szczerym śmiechem starszego.
- Och… tak bardzo mi tego brakowało. – wyszeptał Sehun gdy w końcu oderwał się od jego ust i przeniósł swoje pocałunki na obojczyki chłopaka, przesuwając się coraz niżej aż do podbrzusza. Zanim do niego dotarł Luhan był już w samych bokserkach, których szary kolor podkreślał wyraźne już wybrzuszenie. Młodszy podrażnił je ręką przez materiał, przez co jego kochanek jęknął z rozkoszy, której tak dawno nie doświadczył. Nie myśląc wiele blondyn powoli wsunął palce pod gumkę bokserek ściągając je. Przed jego oczami zaprezentowała się męskość chłopaka w pełnej erekcji. Na jego główce pojawił się już preejakulat świadczący o wielkim podnieceniu chłopaka oraz o jego niesłychanej delikatności.
- Sehun, nie pożeraj mnie wzrokiem, wiesz jak tego nie lubię – skarcił go lekko zachrypniętym głosem Luhan, czerwieniąc się z zawstydzenia.
- Kiedy ty jesteś taki piękny, że mógłbym tak patrzeć godzinami… - odpowiedział mu, zniżając zmysłowo głos. Zbliżył się do jego męskości i powoli przejechał po niej językiem uwalniając tym samym ciche westchnienie starszego. Wziął jego całą długość w usta rytmicznie poruszając głową w górę i dół. Gdy zassał się na jego czubku Luhan jęknął przeciągle z podniecenia i wsunął ręce w jedwabiście miękkie włosy młodszego zaciskając się na nich. Może Sehun był od niego dużo młodszy, ale nawet on ze swoim stażem nie potrafił tak dobrze obciągać jak jego chłopak. Nie zajęło długo jak chińczyk doszedł obficie w ustach blondyna, który przełykając głośno jego spermę zbliżył się do szyi niższego by zostawić po sobie na niej kilka czerwonych znamion świadczących o prawdziwości tej nocy. Gdy Hunnie pozostawiał na ciele Lulu liczne malinki, ten sięgnął ręką w stronę szuflady w nocnym stoliku. Kiedy znalazł to czego szukał wsadził to w rękę młodszego, który wyczuwszy zimną tubkę z lubrykantem odsunął się od sutka chłopaka.
- Jesteś pewny? Dawno tego nie robiliśmy, jeśli nie chcesz to nie naciskam, ja…
- Chcę tego bardziej niż myślisz. – powiedział przerywając mu i przyciągnął jego usta do swoich łącząc je w namiętnym pocałunku, który po chwili zamienił się w skomplikowany taniec ich spragnionych języków. Sehun otworzył produkt z cichym odgłosem i wycisnął żel na swoją rękę oraz wejście Luhana dobrze je nawilżając. Gdy rozprowadził lubrykant po palcach, na początku powoli wprowadził jeden do jego ciepłego wnętrza co spotkało się ze stłumionym krzykiem starszego, jednak nie przestawał się w nim poruszać, ponieważ tak bardzo chciał się złączyć z nim w jedno. Kiedy przyzwyczaił się do obecności jednego palca dołożył kolejny, a później jeszcze kolejny, chcąc dobrze rozciągnąć chłopaka by zbliżenie nie sprawiało mu bólu, tylko nieopisaną przyjemność. Gdy stwierdził, że jest już gotowy, wyciągnął je z jego rozgrzanego wnętrza co spotkało się z zawiedzionym jękiem bruneta. Złapał za swojego członka, którego wcześniej nawilżył i wsadził go powoli do ciasnego wejścia chłopaka aż po same jądra. Podczas tej sytuacji obaj ciężko dyszeli patrząc sobie wyzywająco w oczy. Gdy Koreańczyk zaczął poruszać się w nim, Luhan odchylił głowę do tyłu zamykając oczy, by w pełni odczuć ekstazę, która przepełniała jego ciało przy każdym mocniejszym uderzeniu chłopaka. Blondyn narzucał coraz szybsze tępo co wiązało się z coraz donośniejszymi krzykami starszego, które w pewnym momencie postanowił zagłuszyć pocałunkiem, by reszta zespołu nie nabrała podejrzeń. Kiedy Sehun w końcu doszedł w Luhanie wydał z siebie niski gardłowy jęk, na dźwięk którego jego chłopak wytrysnął zaraz po nim brudząc ich torsy. Zmęczeni ciężko oddychając położyli się na bokach zwróceni do siebie twarzami i po prostu się do siebie uśmiechali. Cieszyli się ze swojej bliskości. Po chwili młodszy złapał za kołdrę i przykrył ich nagie ciała mokre od wysiłku.
- Kocham cię Hunnie – wyszeptał Lulu przejeżdżając kciukiem po dolnej wardze chłopaka, którego ten lekko przygryzł.
- Ja ciebie bardziej – powiedział i przytulił chińczyka przyciągając go jak najbliżej do siebie, by po chwili zasnąć. Luhan uwielbiał kochać się z Sehunem, jednak dzisiaj był to ostatni raz, kiedy doznał z nim spełnienia. Myśląc o tym po jego policzku popłynęła samotna łza, przypominająca mu o wynikach wcześniej badanej próbki krwi.
***
Kiedy maknae obudził się rano od razu przypomniał sobie o wydarzeniach poprzedniej nocy i chciał przytulić do siebie swojego kochanka, jednak kiedy zamiast jego wyczuł jakiś papier otworzył leniwie oczy i przeczytał wiadomość. „Przepraszam, że się nie pożegnałem ale dostałem pilną wiadomość od mojego ojca z Chin i musiałem jechać do Pekinu. Przepraszam, Kocham cię,~Lulu”. Mimo, iż bardzo chciał uwierzyć w słowa napisane na kartce, to wszystko w nim buntowało się przed przyjęciem ich do wiadomości. Coś było nie tak. Spojrzał na zegarek, który wskazywał 10:57. Podniósł brwi wysoko do góry na widok cyfr na wyświetlaczu, nie zdarzało mu się spać tak długo. Ponownie pomyślał, że coś jest nie tak. Wstał z łóżka, założył granatowe spodnie od dresu i zarzucił na siebie jakąś bokserkę walającą się po podłodze i wyszedł z pokoju udając się do kuchni. Spotkał w niej Chanyeola leniwie jedzącego przypaloną jajecznicę (innej ten olbrzym nie potrafił zrobić).
- Hej, wiesz gdzie wywiało Luhana? – spytał go starając się brzmieć jak najbardziej na luzie. - Rano wyleciał do Pekinu, podobno coś z matką, nie wiem. – odpowiedział mu z pełną buzią Yeol nie przejmując się zbytnio.
- Aha, okej… ale nie, czekaj, jesteś pewny, że to coś z matką, a nie z ojcem? – spytał coraz bardziej zaniepokojony. Kiedy olbrzym pokiwał potwierdzająco głową, Sehun położył dłoń na ustach i zamyślił się na chwilę. – A pamiętasz może o której godzinie miał lot?
- Chyba gdzieś koło siódmej? Albo ósmej? Zresztą jakie to ma znaczenie, ma wrócić jeszcze dzisiaj wieczorem, wtedy go przepytasz. A teraz daj mi dokończyć. – raper odwrócił się w stronę jajecznicy i zaczął ją z powrotem pochłaniać mlaszcząc przy tym tak głośno, że gdyby nie zamknięte okna, ludzie na ulicy byliby w stanie go usłyszeć.
***
Przez cały dzień Sehun starał się dodzwonić do swojego chłopaka, jednak bez większych rezultatów. Po siedemnastym nieodebranym połączeniu dał sobie spokój i postanowił wejść na Internet by trochę się odstresować. Szczerze to sam nie wiedział, czemu tak bardzo się denerwował. Coś w związku z wczorajszą nocą dręczyło go niemiłosiernie, ale nie był w stanie przypomnieć sobie co. Kiedy jego nowy laptop w pełni się załadował postanowił, że na początku poczyta trochę plotek ze świata „szołbiznesu”. Gdy otworzył pierwszą kartę kompletnie zamarł. Otworzył drugą, to samo. Trzecią, czwartą… wszystkie miały ten sam nagłówek, od którego Sehunowi wzbierały łzy w oczach jak również złość, smutek i… wszechogarniający żal do swojego chłopaka, który nie powiedział mu tak ważnej i znaczącej rzeczy, która wywracała ich życie do góry nogami. „Lu Han z EXO-M, które znajduje się pod opieką SM Ent. postanowił odejść z zespołu i złożyć pozew przeciw korporacji. Jako jeden z głównych powodów podaje problemy zdrowotne, które w radykalny sposób zostały zlekceważone przez wytwórnię […]”
***
Kiedy chińczyk powrócił zmęczony do dormu, odłożył swoją torbę tuż przy wejściu i odwiesił płaszcz na wieszak w przedpokoju. Był kompletnie wyczerpany. Użeranie się z prawnikami i jego byłą już wytwórnią nie należało do prostych i przyjemnych zajęć, a stan, w którym się znajdował praktycznie uniemożliwiał mu walkę z korporacją. Westchnął przeciągle gdy wszedł do kuchni i zobaczył, że zegar naścienny oświetlony słabo światłem latarni ulicznej wskazywał godzinę 1:34. Podszedł do lodówki, wyciągnął z niej sok pomarańczowy i nalał go sobie trochę do szklanki. Pociągnął duży łyk napoju i oparł się dwoma rękoma o blat. Nagle pomieszczenie rozjaśniło się. Ktoś włączył światło. Luhan nie musiał się odwracać by wiedzieć kto na niego czekał.
- Czemu nie powiedziałeś mi, że jest z tobą aż tak źle? – spytał z wyraźnym żalem w głosie. Starał się brzmieć stanowczo, może nawet trochę groźnie, jednak kiedy tylko przypominał sobie dwa słowa „problemy zdrowotne” ten pomysł od razu popadał w zapomnienie. – Wiesz, że bym ci pomógł. – Tym razem jego głos załamał się, a z oczu Koreańczyka poleciały łzy.
- Sehun masz przed sobą świetlaną karierę, nie mogę obarczać cię moją chorobą, spowodowałaby ona tylko same problemy… - powiedział cicho brunet dalej nie odwracając się w stronę swojego chłopaka.
- Proszę cie Lulu, nie mów tak. To tak jakbyś próbował mi wmówić, że osoba za którą mógłbym skoczyć w ogień, a nawet oddać życie nie obchodzi mnie wiele więcej od przypadkowego przechodnia! – Cichy szloch wstrząsną jego ciałem – Popatrz na mnie, popatrz i powiedz mi to prosto w oczy! – zbliżył się do niego na odległość ramienia. Chińczyk odwrócił się powoli w jego stronę i spojrzał na niego oczami wypełnionymi łzami, które jeszcze nie znalazły ujścia.
- Sehun… czy wiesz czemu opuściłem dwa przed ostatnie koncerty? – Kiedy blondyn nic nie odpowiedział, ten zamknął oczy by lepiej mówiło mu się o jego przypadłości – Na miesiąc przed naszą trasą wykryto u mnie cukrzycę pierwszego typu. To nic wielkiego, da się z tym żyć. Byłem u lekarza, pozwolił mi on na występy pod warunkiem, żebym zbytnio się nie przemęczał. Diagnoza trafiła do naszego menagera, jednak ten… zlekceważył ją. – pierwsze łzy zaczęły spływać po jego policzkach wyznaczając ścieżki dla kolejnych – Nie zmienił w naszej choreografii niczego, by chociaż trochę mnie odciążyć. Po dwóch koncertach sam zauważyłeś, że jestem osowiały, jem mniej niż zwykle i zachowuję się jak dziewczyna przed miesiączką. – Przy ostatnim uśmiechnął się słabo przypominając sobie tamtą sytuację, jednak opuścił głowę w dół, ponieważ czuł wytwarzającą się w jego gardle gulę. – Gdy znowu poszedłem do lekarza, ten stwierdził u mnie chorobę Addisona i kazał natychmiast udać się do szpitala na leczenie. Tak więc zrobiłem, jednak następnego dnia zadzwonił do mnie menager i powiedział, że jak nie zjawię się na ostatnim koncercie w Chinach to rozwiążą ze mną umowę z korzyścią dla nich. Oczywiście wiedział o stanie mojego zdrowia… - dodał po chwili. Wziął głęboki wdech i kontynuował – Po występie zadzwoniłem do Wu Fana i powiedziałem mu o całej sytuacji. Od razu kazał mi umówić się z jego prawnikiem reprezentującym go w procesie przeciwko SM i samemu złożyć pozew. – otworzył swoje jelenie oczy i spojrzał prosto na ukochanego – Myślałem o tym przez trzy dni głównie ze względu na ciebie, bo nie chciałem zostawić cię samego, ale… nie mam wyboru. – złapał go czule za zimną rękę i przyciągnął ja do swojego serca – Ono bije dla ciebie i będzie na ciebie czekać… - Po tych słowach obaj wyrzucili z siebie wzbierające w nich emocje i rozpłakali się jak para małych dzieci, którym odmówiono jakiejś błahostki. Młodszy przytulił mocno swojego ukochanego i trwał z nim tak dopóki obaj nie uspokoili się na tyle by udać się do pokoju i zasnąć po raz ostatni w swoich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top