" Dziwka - Dziewica "
Tytuł już jest zaprzeczeniem samego siebie, a mimo to zapewne zacznie przyciągać do siebie spragnionych erotycznych doznań... nie oszukujmy się, dzieci.
Dlaczego?! Dlaczego?! Ludzie, co wy w tym widzicie?! Dobra, spokojnie. Kochanie, jedź dalej.
Autorką opowiadania jest MeikoMiku.
Autorka, mówi, że ma dysleksję, ale czy na prawdę to tylko to? (Jeśli to prawda.) Wątpię.
Jako, że dzisiejszy potworek należy do mnie, czyli Seleny, ja będę go... poprawiać, choć szczerze mówiąc, nie ma tu rzeczy, której nie musiałabym poprawić.
Tytuł, mimo że nie ma sensu to i tak jest napisany poprawnie pod względem ortograficznym.
Rozdział ma trochę ponad sto, może dwieście słów i zbudowany jest z samych błędów.
Osoby, poniżej 15 roku życia. Wypraszam was na czas tego potwora. Chcemy was oszczędzić.
Zacznijmy od początku.
Pamiętajcie, początki bywają trudne.
Ktoś już napisał recenzję tej "opowieści", a pod spodem, w komentarzach, dziewczyna broniła się, mówiąc, że ma dysleksję.
Właśnie, o tym mówiłam! Normalnie czytamy sobie w myślach!
Rozumiem, ale proszę! Tylu błędów nie można już nazwać dysleksją! To katastrofa, olanie całkowicie słownika naszego pięknego języka!
Cieszę się, gdy widzę zgodę w narodzie.
Jestem dyslektyczką do pieprzonej szynki i jakoś staram się dbać o to gówno, zwane interpunkcją i ortografią.
Choć bywa to trudne.
Jak mówiła Narisa we wcześniejszych potworach, te gnidy lubią uciekać, ale bez przesady! W tej opowieści one wyginęły!
Tak, to ciężki przypadek. Może... Wiem! To jest pustynia! Bo tam żyje mało stworzeń!
Uderzył w nie meteoryt i wypierdutnęły stamtąd... A przepraszam, pomyliło mi się z dinozaurami. Co nie znaczy, że w tym przypadku nie było identycznie.
Dobra teoria!
No sorry, każdy, prócz dzieci w przedszkolu i może do trzeciej klasy podstawówki, wie, że zdanie zaczyna się z dużej litery.
Wliczam w to dyslektyków.
W przedszkolu już to wiedzą!
Dalsza część jest jeszcze gorsza.
Wiem, że pisząc początki bywają trudne, zrobiłam wam nadzieje, że dalej będzie lepiej, ale cóż... Nie zmienimy tego koszmaru.
Wszyscy, którzy to czytają, niech wezmą do ręki świeczki i szybko nawdychają się oparów. Na Narisie to działa, po tym ma tak zajebisty humor, że każdy myśli, że jest naćpana... co nie odbiega od prawdy za bardzo.
Bez przesady! Jeszcze tak reaguje na zbyt dużą ilość cukru, a nie, wtedy jestem bardziej jak pijana.
I już kuźwa zostawię kwestię tego, że w tym kawałku tekstu jest napisane, że strata dziewictwa ją bolała, ale była przyjemna... nie skomentuję.
Nie wnikam. Ja swoje dziewictwo mam. I niech na razie tak zostanie.
Pierwszy raz czuję, że po walce z potworem, nie będę mogła się ruszać przez co najmniej tydzień... prawie mnie pokonał.
Ale masz mnie! Ja zawsze będę cie wspierać i ratować! Jestem dzielna! Nie zgubiłaś mózgu, prawda?!
Do MIHAELA się nie przyczepiam, bo pewnie w jakimś tam kraju jest taka odmiana imienia Michael. Jest ich w ch**, więc wolę nie zaczynać tego tematu.
Zostawiamy to na czym można się sparzyć!
Moje oczy nie wiedzą gdzie patrzeć, kiedy mają przed sobą ten kawałek tekstu. Chcę napisać o wszystkim, ale nie da się do rozcieńczonej z wodą Coli!
To jest tak złe, jak dziecko z zimnymi, lepkimi rączkami, jak pierwsza w życiu gra na skrzypcach, jak zamknięcie się przypadkowo w ciemnym, ciasnym pomieszczeniu, z którego nie można się wydostać... i dodatkowo ma się klaustrofobię.
To jest jak... zdradzanie zakończenia filmu lub książki przez Twojego najlepszego przyjaciela, który dobrze wie, że ty jeszcze nie widziałeś danej produkcji.
Dajcie mi chwilę, muszę zjeść batona.
Mars najlepszy.
A teraz najgorsza część, przez którą mam ochotę skoczyć z dywanu z pętlą na szyi i wpaść pod ciężarówkę z ciastkami.
Oczywiście, może być to ciężarówka z czymś innym, ale ja chcę umrzeć od mojego uzależnienia. Sczeznę (tak się to pisze?) w piekle!
Baton to jednak za mało, żeby to przetrwać... potrzebuję natychmiast dawki prochów od Giertycha, mieszkającego w psychiatryku Św. Gimbazjusza.
ACH, CHWILA. Mam jeszcze torebeczkę między flakami nastolatki z Sosnowca i stertą samotnych skarpetek, które zgubiły swoją parę w pralce.
Minuta ciszy dla skarpet jest tu chyba wskazana... (*)
A teraz wracamy do... opowiadania.
Dziewczyna, kuźwa, dostała orgazmu w takiej sytuacji?!
Przykro mi, ale jedyna sytuacja, gdzie gwałcona kobieta doznaje spełnienia, to niskometrażowy film porno dla ubogich.
No, do jasnej cholery, teraz postanowiłam jeszcze raz sprawdzić, czy mogłabym podać jakieś plusy tego tForu, ale nie znalazłam nic, oprócz większej ilości błędów!
Na te całe kilkadziesiąt słów znalazłam tylko jeden, malutki przecinek... jedyne co jest napisane dobrze, to słowa dwuliterowe, chociaż nawet tutaj są błędy.
Co to znaczy "pokju", albo "maitki"?
Boże, miałam dzisiaj być w radosnym nastroju, bo jedziemy z Narisą i naszą przyjaciółką na wycieczkę, ale kuźwa przez tego potwora musiałam wziąć ostatnią działkę, jaka mi została... I co ja teraz zrobię?
Okej, dobra, fałszywy alarm, mam jeszcze kakałko.
A teraz macie moje błogosławieństwo i idźcie robić wszystkie zberezeństwa, jakie możecie sobie wymyślić, bo po tym rozdziale czuję, że apokalipsa jest coraz bliżej.
Są też następne rozdziały, ale nie będę decydowała za was, czy chcecie psuć sobie wzrok, czy nie, dlatego jeśli chcecie, sami zobaczcie dalszą część tej... opowieści.
Z grobu pisała do was Selena
~ Selena
~ Narisa
PS. Narisa odpadła w połowie komentowania, jak widzicie... trzeba ją ocucić... ale ja nie będę jej całować! Jeśli ktoś chętny to zapraszam, bo bardzo jej potrzebuję ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top