4❤

*Harry*

-Zatoki?- słyszę zdziwiony głos Nialla- Przecież... Zacząłeś znowu żeglować?- wzdycham niedosłyszalnie i zastanawiam się, co powinienem mu powiedzieć.- To dobrze Harry, że się przełamujesz. Tylko, co ty tam robisz o tej godzinie?- super, Harry, teraz musisz się przed nim tłumaczyć. Przecież mi nie uwierzy. Co ja miałem w głowie, żeby do niego dzwonić.

Myślę jak najlepiej mu o tym powiedzieć... Nieoczekiwanie do moich uszu dociera huk, na który się wzdrygam. Co się stało? Czy to sprawka syrena? Niall! On mógł to usłyszeć.

-Powiem ci na miejscu. Spotkajmy się w chatce dziadków.- mówię pierwsze, co mi przychodzi na myśl.- Pa.- od razu się rozłączam. Mam nadzieję, że nic nie usłyszał.

Chowam telefon szybko do kieszeni i kieruję się szybkim krokiem pod pokład. Wchodzę jak torpeda do pokoju i zauważam, że syren leży na podłodze koło łóżka.

Wydawałoby się to zabawne, zważając na to w jakiej był pozycji. Gdyby nie to, że obok niego leży zakrwawione prześcieradło.

Po chwili docierają do moich uszu przeciągłe jęki pełne bólu. Natychmiast do niego podchodzę i delikatnie biorę na ręce. Jest taki leciutki. Pod moim dotykiem spina się od razu i zamyka mocno oczy. Patrzę na niego ze zmartwieniem.

Po dłuższej chwili zauważam, jak delikatnie uchyla szklące się oczka. Całkowicie poraża mnie ich błękit. Z bliska są jeszcze piękniejsze.

Kiedy odrywam na chwilę wzrok od jego hipnotyzujących tęczówek, skanuję powoli jeszcze raz jego śliczną twarz.

Znów pochłania mnie jego piękno. Oh, Harry, co on z tobą robi? Odzywa się cichy głosik mojej podświadomości.

Czuję, jak syren delikatnie się do mnie przysuwa. Dokładnie tak, jakby chciał się przytulić i poczuć trochę bliskości drugiej osoby. Mruczy przy tym cichutko i wtedy znowu słyszę jego mocno bijące serce.

Nawet nie wiem, jak na to zareagować. Marszczę brwi w zastanowieniu.

Syren, na moje lekkie zdezorientowanie, trochę się płoszy i nieznacznie się odsuwa. Patrzy na mnie z przerażeniem, a ja, tak delikatnie jak tylko umiem, odstawiam go na łóżko.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Syren*

Kurwaaa... To nie był dobry pomysł. Leżę teraz twarzą na podłodze i nie mogę się ruszyć. Ałłł... Czemu ja jestem taki głupi? Brawo, Louis. Nigdy nie myślę, zanim coś zrobię.

Próbuję się podnieść, ale moje ręce są jak z waty, a ogon daje mi o sobie znać, w dość bolesny sposób. Znowu.

Po chwili słyszę nagłe otwieranie drzwi i spinam się niemiłosiernie, a strach ponownie układa mi w głowie przeróżne scenariusze. On mnie teraz na pewno zabije! Poćwiartuje, zje albo utnie mi głowę i zatrzyma jako trofeum. Nie oszczędzi mnie, w końcu jestem syreną. To wstyd, że tak szybko dałem się złapać. Bez walki. Tak szybko się poddałem. Przyniosłem tą słabością tylko hańbę mojej patrem*.

Myśli przewijają się w mojej głowie, niczym niekończący się huragan, czyniący w niej istny chaos. Chce mi się płakać, na samą myśl o tym, co ten człowiek może mi zrobić. Nie chcę teraz umierać i to w taki sposób. Nawet nie zdążyłem pożegnać się z moją kochaną mater** i siblingstwem***. Serce mnie boli na samą myśl, że mógłbym ich już nigdy nie zobaczyć.

Nie wiadomo skąd, czuję umięśnione i silne ręce, które mnie podnoszą. Przerażony zamykam mocno oczy. Nie chcę na niego patrzeć, za bardzo się boję.

Kiedy jednak nic się nie dzieje, w nagłym przypływie odwagi otwieram je powoli. Natrafiam na parę szmaragdowych ślepi, które patrzą się na mnie z zachwytem. W tych oczach, jak i duszy dostrzegam wielkie ciepło i wystarcza tylko jedno jego spojrzenie, żebym poczuł się bezpieczny.

Otacza mnie przyjemny zapach, który aż się prosi o poświęcenie mu chwili. Nie myśląc długo, delikatnie się w niego wtulam i zaciągam się jego zapachem. Pozwalam się temu pochłonąć, a moje serce bije już drugi raz tak mocno. Mruczę cichutko, bo on jest cudowny. Spoglądam delikatnie na samca o pięknych, ciepłych, zielonych oczach.

Widzę jego zmarszczone brwi, które dla mnie wyglądają dość przerażająco. Czy on mi jednak coś zrobi? Czy coś zrobiłem nie tak? Przecież wygląda na dobrego człowieka, a może pozory mylą.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Harry*

Bardzo mnie zasmuca jego strach. Chociaż co się dziwić, pewnie dla niego jestem nadal przerażający.

Syrenek leży i się we mnie wpatruje. Mam nadzieję, że jest mu wygodnie na tym łóżku. Jak tak na niego patrzę, nachodzi mnie ochota podejścia do niego, przytulenia i powiedzenia, że jest bezpieczny. Choć brzmi to pięknie w moich myślach, to szybko z tego rezygnuję.

Wygląda jak zagubione dzieciątko, porzucone, bez rodziców. Taki drobny. A jednak niebezpieczny. Jednak nie mogę go wypuścić w takim stanie. Przecież jest ranny. Czuję się za niego odpowiedzialny. Chcę się nim zaopiekować, dopóki nie wyzdrowiałby.

Może to się wydawać dość śmieszne, w końcu co ja wiem o opiece nad syrenami. Jeszcze niedawno myślałem, że takie stworzenia nie istnieją.

Staram się spróbować go uspokoić. Mam nadzieję, że się uda. Podchodzę powoli, żeby się nie wystraszył.

-Spokojnie, nie bój się mnie, malutki.- mówię z lekkim uśmiechem na twarzy.- Nic ci nie zrobię. Chce ci tylko pomóc.- mam nadzieję, że mnie chociaż trochę rozumie.

Wpatruje się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. A ja zastanawiam się, co mu siedzi w tej jego główce. Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. Zerkam ukradkiem na jego ogon. Trzeba zmienić mu opatrunek.

-Zaraz wrócę, dobrze?- syren jakby rozumiał, kiwa głową. Staję jak wryty. Mrugam kilkakrotnie oczami i zadaję, dość przewidywalne, pytanie.- Rozumiesz mnie?- on jedynie mruga zmieszany oczami. Po chwili jednak znowu na mnie spogląda.

Na jego usta wpływa leciutki uśmiech, a w jego oczach mogę dojrzeć malutkie iskierki szczęścia. Na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech, gdy tylko widzę ten jego. Kiwa powoli głową. On mnie rozumie. Powtarzam to sobie w myślach i dalej nie mogę w to uwierzyć.

-A potrafisz coś powiedzieć? Na przykład jak masz na imię? Albo jak się czujesz?- mówię z nadzieją. On na chwilę zawiesza wzrok w podłodze. Jednak po jakimś czasie, zaprzecza. -Okey.-uśmiecham się, ale czuję lekki zawód. Tak bardzo chciałbym usłyszeć jego głos. Myślałem, że syreny potrafią mówić.

Zauważam, że mi się przygląda. Uśmiecham się pod nosem, bo nie mogę uwierzyć, że coś tak nierealnego przytrafiło się akurat mi. Mogę poczuć się wyjątkowy. Podnoszę wzrok na zamyśloną syrenkę, która teraz patrzy w zupełnie nieznanym mi kierunku.

-Ekhem.- odchrząkam tak, żeby zwrócił na mnie choć trochę swojej uwagi.- To ja już idę, dobrze?- niebieskooki tylko przytakuje, ale mogę dojrzeć pewien niepokój w jego niebieskich oczkach, więc kontynuuję, żeby go uspokoić.- Nie martw się. Za chwilę wrócę i zmienię ci opatrunek.- znowu przytakuje i kąciki jego różowych ust unoszą się lekko do góry. Posyłam mu ostatnie spojrzenie i wychodzę z pokoju.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Hey syrenki🖤

Wszystko jest po Łacińsku jakby co. ;)

*Patrem- płodziciel\ka (͡° ͜ʖ ͡°)

**Mater- rodziciel/ka (͡° ͜ʖ ͡°)

***Siblings- rodzeństwo

Dziękuję za gwiazdki i komentarze🖤

Miłego dnia🖤

Do następnego 🖤

Poprawiony 🍰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top