14❤
*Zayn*
W moich uszach rozbrzmiewa kojący dźwięk pociągania struną. Lampy świateł migotają z narastającą prędkością. Zatracam się powoli w ciemności lasu, w który wjeżdżam. Po wyjechaniu z podjazdu Harry'ego, zgodnie z planem pojechałem do domu, ale dziwnym trafem nie mogłem się tam na niczym skupić, ani poskładać myśli.
W mojej głowie wciąż kryje się tajemnicze stworzenie. Nadal nie wiem jak to wszystko wytłumaczyć. Czuję się dziwnie pogubiony w całej tej sytuacji. Nieprzerwanie odczuwam niepokój, bojąc się, czy czasem nie czyha na mnie.
Czuję, jakby wszystkie moje przekonania poszły w las, zostawiając mnie z niczym pośrodku tej otchłani nienasyconego umysłu. Skazując na pożarcie przez wszystkie te myśli, o których jak dotąd nie miałem pojęcia.
Czasem się zastanawiam, jak bardzo świat jest porąbany. Ilekroć coś odkrywasz, nie zaspokaja to niczego, bo z każdym nowym odkryciem, przygniata cię jeszcze więcej pytań. Które mieszają ci w głowie, nie pozostawiając w niej odpowiedzi. Chyba jest to niemożliwe, żeby wszytko racjonalnie wyjaśnić.
Zdawałoby się, że życie nie mogłoby być bardziej zaskakujące. A tu proszę. Kładzie przede mną rzeczy, na które nawet nie ma naukowego wyjaśnienia. Rzeczy wręcz paranormalne. To śmieszne, bo zazwyczaj każdy z nas patrzy na to wszystko i myśli, że to wybujała wyobraźnia, czy ciekawy scenariusz horroru. Uważamy, że sytuacje z internetu, wiadomości czy telewizji nas nie spotkają. Ludzie patrzą na choroby myśląc, że wszystko kryje się tylko za ekranem. Wmawiamy sobie, że zawsze jesteśmy bezpieczni, chociaż za każdym rogiem czeka potencjalne niebezpieczeństwo.
My to jednak mamy głupie myślenie. Tyle razy zagłębiałem się w sprawy niewyjaśnione o tajemniczych potworach, spotkanych w różnych rejonach świata. Był to dla mnie intrygujący temat, ale nigdy bym nie przypuszczał, że po porzuceniu tej pasji, mogło spotkać mnie coś równie fascynującego, co w powieściach które czytałem.
Wciskam mocniej pedał gazu, przemierzając przez wąski asfalt w samym środku gęstej puszczy. Odchylam głowę delikatnie do tyłu z błogim uśmiechem. Las w nocy jest taki cichy. Nie słychać żadnych odgłosów miasta, ani pijanych przechodniów, wracających z imprez. Jestem tylko ja, droga i głośno trąbiący samochód z naprzeciwka.
Mija zaledwie chwila, gdy głośno skręcam, próbując ratować sytuację. Czas jakby zwalnia, moje serce wali jak popierdolone, a camaro z siłą 82 km/h uderza w stary pień drzewa. Szyby pękają, maska się łamie, dookoła słychać nieprzerwany hałas. A w samym środku ja i ciemność, która mi towarzyszy.
♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
*Liam*
Obracam matowo-fioletową łuskę w dłoniach kilka razy. Nie mogłem się powstrzymać od zabrania jej. Od zawsze miałem słabość do takich rzeczy. Zawsze z plaży musiałem wziąć kolorowy kamyk, czy muszelkę, która dopełniałaby moją zwariowaną kolekcję pierdółek. Ale ta łuska jest bardziej niezwykła. Znacząco różni się od tych rybich, przez wypukłości, które tworzą swego rodzaju faliste kształty, masujące moje palce. Można powiedzieć, że posiadam trudno spotykany okaz.
-Liam, śniadanie!- woła mnie mama. Przecieram znużony oczy, podnosząc się z dwuosobowego łóżka. Nigdy nie lubiłem z niego wstawać. Jest takie miękkie i przyjemne, że potrafiłbym przeleżeć na nim nawet cały rok szkolny.
-Już schodzę!- odkrzykuję, chowając łuskę do kieszeni szarych dresów, które służą mi dzisiaj za piżamę. Zakładam tylko koszulkę i schodzę na dół. Witam się ze wszystkimi i siadam koło Roya, z którym dogaduję się naprawdę świetnie.
Naturalnie, jak tylko zasiadam, zostaję przez niego zasypany pytaniami, gdzie to się wczoraj włóczyłem. Przyjechał wieczorem razem z moją siostrą i Lilką, która od razu ląduje na moich kolanach, jak tylko siostra mnie spostrzega.
-Lil prawie całą noc nie mogła zasnąć.- skarży się Nicole, patrząc to na mnie, to na mamę.- te ząbki ją wykończą.
-A smarowałaś jej dziąsełka maścią?- pyta zmartwiona mama, stawiając na stole talerz z jedzeniem, by potem podać każdemu kubek herbaty i doradzić Nicole w sprawach macierzyńskich.
Ja w tym czasie skupiam się na mojej jedynej siostrzenicy, która szczerzy do mnie, niedawno przebite, przednie ząbki. Jest słodka niczym wata cukrowa. Nawet jeśli wszędzie sieje spustoszenie, nikt nie potrafi się na nią długo gniewać. Pamiętam, jak raz wyciągnęła moją dopiero co wypraną bluzę i zrobiła z niej mopa do podłogi, naśladując babcię, jak ta wycierała blat po serniku, którego składniki zastąpiły czerń miękkiego materiału. Nie ukrywam, byłem trochę zły, bo nadal była to jedna z moich ulubionych, ale jak tylko mnie zobaczyła, ucieszyła się tak bardzo, że nie miałem serca się o to gniewać.
Po zjedzeniu śniadania z pomocą Lil, która podkradała mi wszystko, co tylko wpadło w jej dziecięce rączki, oddaję ją Royowi i postanawiam pomóc trochę w sprzątaniu. Kiedy kuchnia jest czysta na błysk, dołączamy wszyscy razem do Roya i taty przed telewizorem, w przytulnie ciepłym salonie. Idzie jak zawsze o tej porze jakaś telenowela, którą czasem wspólnie lubiliśmy pooglądać. Mama znika na chwilę w kuchni, najpewniej zrobić dla każdego jej ulubioną herbatę, a tata gawędzi o głupotach z Nicole, Lilka rozrabia na dywanie, a ja ze szczerym uśmiechem przyglądam się temu.
W pewnej chwili dzwoni telefon mamy, rozbrzmiewając w całym salonie. Nie przejąłem się tym za bardzo. Bo jak zawsze o tej porze dzwoniła Marta. Nasza kochana sąsiadka, która jak w każdą sobotę musi się pochwalić nowym przepisem, który znalazła ostatnio na swoim tablecie od wnuków. Jednak tym razem zdaje się, że to ktoś zupełnie inny. Z ciekawości postanawiam przysłuchać się rozmowie mamy z nieznanym mi rozmówcą.
-Tak? W czym mogę pomóc?- widzę lekki uśmiech na jej spokojnej twarzy, który po chwili zmienia się diametralnie. Spogląda na mnie kątem oka i teraz już wiem, że ma to prawdopodobnie związek ze mną.- D-dobrze, Yaser, już jedziemy. Podaj mi tylko adres.- stara się brzmieć spokojnie, ale zdradza ją jej drżący ze zdenerwowania głos.
-Co się stało?- pytam się mamy lekko spanikowany, musi się stać coś poważnego. Nie często bywa w takim stanie. Spogląda na mnie ze łzami w kącikach oczu i wypowiada słowa, na które zamieram.
-Z-Zayn... O-on, on jest w szpitalu... J-jego tata dzwonił... Kazał p-przekazać ci, że Zayn miał wypadek samochodowy...- chce dodać coś jeszcze, ale ja nie mogąc tego słuchać przytulam ją do szczelnego uścisku, nie mogąc dopuścić do siebie myśli, że Zaynowi mogło coś się stać.
♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
Do pobliskiego szpitala podwozi nas tata, bo ani ja, ani mama nie dalibyśmy rady w tej chwili prowadzić. Na korytarzu spotykamy zapłakaną siostrę Zayna, którą czule przytulam, próbując pocieszyć ją w tej trudnej dla wszystkich chwili. Od jego rodziców dowiaduję się, że na razie jego stan nie zagrażał życiu i to cud, że w ogóle przeżył zderzenie z drzewem, przy tak dużej prędkości. Na jego szczęście las był gęsty i przed walnięciem w drzewo, pobliskie krzewy spowolniły pojazd, dzięki czemu był cały.
Jak tylko pozwolono mi go zobaczyć, serce podchodzi mi do gardła, przez stres, spowodowany strachem zobaczenia zmasakrowanego ciała, ledwie dyszącego, dzięki technikom medycyny. Jednak staram się szybko uspokoić swoje nerwy, powtarzając, że jest przecież w stabilnym stanie, więc nie może być aż tak źle. Jednak widok jaki zastaję, wcale nie jest przyjemny dla oczu, wręcz rozrywa moje serce, jak to w takich momentach bywa.
Podchodzę powoli do łóżka, koło którego siedzi zapłakana matka Zayna, wraz z jego najmłodszymi siostrami. Zaraz za mną idzie jego tata z Doniyą, którą wcześniej przytulałem, a za nimi, niepewnie, moi rodzice. Siadam szybko na wolnym krzesełku, patrząc smutnym wzrokiem w mojego przyjaciela. Nie powinien teraz tu leżeć. Zwłaszcza po wypadku samochodowym. Zawsze był uważnym kierowcą, dlatego nie rozumiem, jakim cudem do tego doszło. Kręcę smutno głową, delikatnie chwytając jego dłoń, chcąc dać mu moje wsparcie. Po jakimś czasie dzwoni do mnie Niall, przez co wychodzę na szpitalny korytarz.
Przez rozmowę telefoniczną jest trochę roztrzęsiony i czasem nie idzie mi go zrozumieć, ale pyta się wielokrotnie, czy to prawda. Nie dziwię się mu, też nie dopuszczałem tego do siebie, aż do ostatniej chwili jak zdałem sobie sprawę, że to prawda. Pytam się jeszcze o Harry'ego, ale Horan wspomina, że nie idzie się do niego dodzwonić. Mówię mu, żeby przyjechał jak najszybciej, bo potrzebujemy siebie w tej chwili. Po rozłączeniu się i po wypowiedzeniu krótkiego "do zobaczenia" dzwonię od razu do Harry'ego, ale tak jak Niall powiedział, włącza się cały czas poczta głosowa, jakby co najmniej miał wyłączony telefon, co mnie dość mocno niepokoi, zważając na to, że jest teraz na pewno sam z tym stworzeniem.
To, że on był wobec mnie miły, nie znaczy od razu, że obdarzę go zaufaniem. Dalej w mojej głowie kryją się myśli zwątpienia w jego rzekomą niewinność, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się słodki i bezbronny. Nie łatwo ze mną o zaufanie, dużo razy się na tym przejechałem, bo zaufałem tym osobom, co nie trzeba i potem dostawałem w dupę za swoją lekkomyślność. Nie zamierzam tego powtarzać, dlatego postanawiam wymyślić mały plan działania. Dzięki czemu wpadam na pomysł, że jak tylko Niall przyjedzie, może zostać za mnie z Zaynem, jak na dobrego przyjaciela przystało. A ja tymczasem mógłbym pojechać do Harry'ego, albo raczej po niego, bo w tej chwili powinniśmy być wszyscy razem, a nie osobno i dzięki temu będę spokojny.
Dlatego jak tylko przyjeżdża Niall, wcielam swój plan w życie i jadę po Harry'ego.
♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
Jak tylko wsiadam do samochodu, od razu kieruję się w stronę posiadłości należącej kiedyś do dziadków Stylesa. Droga do tego miejsca jest dość kręta i stara, przez co utrzymuję wzmożoną ostrożność. Przygryzam wargę, przypominając sobie o sytuacji Zayna, przez co przechodzą mnie dreszcze i lekki strach, że zaraz zza rogu może wyjechać nieoczekiwanie samochód. Ale szybko staram się całkowicie skupić na ulicy, nie dając się zawładnąć strachem. Niby mógłbym najpierw po drodze sprawdzić, czy nie ma go czasem w domu, ale znając go prawie całe życie, wiem, że nie byłoby szansy, żeby zostawił Lou samego sobie. Tym bardziej, że na pierwszy rzut oka widać, że szatyn go naprawdę mocno zauroczył swoją postacią.
Trudno mi się do tego przyznać, ale ja też dałem się zawładnąć jego urokowi. Oczywiście, mowa tu o fascynacji jego osobą, bo co jak co, nie od tak ma się szansę w ogóle zobaczyć syrenę, a co dopiero ją dotknąć i posiadać jedną z należących do niej łusek. To naprawdę niezwykłe, ale nie zmienia mojego spostrzeżenia na tę sprawę, bowiem nie wszystko jest takie jak na pierwszy rzut oka. Jak to mówią, nie taki diabeł zły jak go malują i wystarczy tylko głębiej się nad tym zastanowić, a dostrzeżemy, że ludzie bardzo często albo bagatelizują, albo wyolbrzymiają niektóre rzeczy tak, że tracą one swoja prawdziwość.
Dlatego wolę być przezorny. Tym bardziej, że nie wiemy o nim zupełnie nic.
♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
Hej syrenki🖤
Trochę późno ale jest. Mam nadzieje, że się spodoba.
Też zauważyliście, że na początku piosenki brzmi ona do złudzenia jakby śpiewał ja Niall?
I mam do was prośbę. Komentujcie, dzielcie się przemyśleniami bo często jest tak, że dzięki wam mogę wpaść na jakiś pomysł i możecie się przyczynić do całej opowieści. ^^
Dziękuje za gwiazdki i komentarze🖤
Miłego dnia🖤
Nocy🖤
Do następnego🖤
Poprawiony ⚡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top