1❤

*Harry*

Budzą mnie głośne odgłosy budzika. Jęczę i wyłączam go, szybkim ruchem palca wskazującego po telefonie. Wtulam się bardziej w poduszkę i zdaję sobie sprawę, że jest czwartek. Byłoby to w porządku, gdyby nie to, że mam test z biologii. Tu nie chodzi o to, że nie lubię tego przedmiotu, czy jest dla mnie jakoś strasznie trudny. Chodzi tu o nauczycielkę, która go uczy. Jakby to powiedzieć, uwzięła się na mnie franca.

Zerkam jeszcze raz na wyświetlacz telefonu i dostrzegam, że jest dwadzieścia pięć po siódmej. Zrywam się z łóżka i biegnę do łazienki się ogarnąć.

Przeglądam się uważnie w lustrze, żeby jeszcze raz sprawdzić wygląd moich włosów. Zrobiło się to ostatnio moją małą rutyną, odkąd moja siostra "przypadkiem" zrobiła na nich warkoczyki z różowymi kokardkami w nocy, żeby mi dopiec za to, że zjadłem jej ostatnią, ulubioną babeczkę. Pomyśleć, że jest ode mnie o trzy lata starsza. Prycham pod nosem i poprawiam jeszcze raz niesforne loki. Przydałoby się je trochę podciąć. Są ostatnio dość denerwujące.

Wybiegam z łazienki i w pośpiechu wlatuję do szafy. W błyskawicznym tempie znajduję jakieś czarne, podarte rurki, które są trochę zmięte, ale kto by to zauważył? By dopełnić mój strój wygrzebuję jeszcze zwykły, szary podkoszulek i wychodzę z pokoju.

Zbiegam po schodach, prawie się zabijając, ale to dla mnie żadna nowość. Nigdy nie umiem schodzić po schodach w pośpiechu. Straszna ze mnie łamaga, wiem.

Witam się pocałunkiem w policzek z mamą i zwykłym "Hey" z Gemmą. Siadam wygodnie na jasnym, drewnianym krześle przy stole i zjadam szybko, przygotowane przez mamę, jedzenie. Nie mam serca tak po prostu wybiec, bez zjedzenia chociażby kęsa. Dlatego, bo zdaje sobie sprawę, ile czasu jej to zajęło. Zważając na jej ciągle zapracowany tryb życia, mogła ten czas poświęcić dla siebie.

-Harry, co ty się tak śpieszysz?- pyta rozbawiona Gemma. Widząc, że prawie połowa keczupu po tostach znajduje się na mojej twarzy.

Najwidoczniej zapomniała, że ja, w przeciwieństwie do niej, idę na ósmą do koledżu, a nie na dziesiątą, żeby studiować drugi rok na uczelni architekturę.

Patrzę się na nią z poirytowaniem. Już mam powiedzieć coś chamskiego, ale na szczęście mama odpowiada za mnie.

-Gemma, Hazz musi się zbierać do szkoły, daj mu spokój.- Posyłam jej wdzięczne spojrzenie, a ta się miło do mnie uśmiecha. Daję jej kolejnego, szybkiego całusa w policzek i wychodzę z domu, wcześniej biorąc swój czarny plecak i ubierając białą bluzę z Adidasa.

Wchodzę do czarnego bmw x6 i rzucam plecak na siedzenie obok. Odpalam silnik, dzięki czemu z auta wydobywa się przyjemny dla ucha warkot. Jadę wzdłuż drogi, mijając przy okazji moją ulubioną kawiarnię "Sweet for you". Pracuję w niej już od roku, podając przepyszne, domowej roboty ciastka, babeczki z kolorowym lukrem i najlepsze na świecie babcine placki.

Włączam radio w samochodzie, przez co lekko ogłusza mnie jedna z piosenek Bridgit Mendler "Ready or Not". Trochę ją przyciszam, dzięki czemu mogę się odrobinę odprężyć. Bardzo lubię tę piosenkę, przez to, że wydaje się taka wesoła i beztroska. Chciałbym niczym się nie martwić. Zamykam na chwilę oczy.

Nie trwa to jednak długo, bo jestem za kierownicą i przypominam sobie mój dzisiejszy mecz kwalifikacyjny.

Od tego meczu będzie zależeć, czy będę w pierwszym składzie. Strasznie się nim stresuję, bo od roku staram się dołączyć do drużyny, tak na poważnie, a nie tylko grzać ławkę. I jak wreszcie mi się to może udać, to jestem jednocześnie przerażony i podekscytowany.

Jadę powoli i patrzę na krajobrazy, które widzę przed sobą. Nigdy mi się one nie znudzą. Podziwianie tak pięknych gór, które są tylko w Morro Bay w Kalifornii jest niezwykłe. Po prostu kocham to miejsce, jest moim domem od urodzenia.

To tu przeżywam najpiękniejsze chwile mojego życia i to tu znajduje się moje miejsce od lat. Może to nie jest zbyt duże miasteczko, ale moim zdaniem jest idealnie dla mnie i dla mojej trochę zabieganej rodziny.

Moja mama pracuje jako chirurg w pobliskim szpitalu, więc często nie ma jej w domu. A jak już jest, to odsypia nocki. Trochę mi jej brakuje, ale ktoś musi nas utrzymać. Zważając na to, że Gemma jeździ do Architecture State University, żeby studiować architekturę i musi skupić się na nauce. Dlatego zacząłem pracować w kawiarni. Nie chciałem po szkole siedzieć sam w pustym domu.

Przy okazji, wtedy jeszcze zbierałem na wymarzony samochód, którym teraz jadę. Tak oto wtedy wylądowałem w "Sweet for you", pracując dla przemiłej, starszej pani o imieniu Ida, która wszystkie wypieki robi sama. Naprawdę podziwiam tę staruszkę. W wieku sześćdziesięciu czterech lat żyje pełnią życia i jest prawdziwym dowodem na to, że wiek to tylko liczba. Ciekawe czy też będę tak wyglądać po sześćdziesiątce?

Jak teraz tak o tym myślę to... Mama zapracowana w szpitalu, Gemma na uczelni, a ja w szkole czy pracy od poniedziałku do piątku. Prawie nie spędzam z nimi czasu. A jak już jestem w domu, to skupiam się na nauce.

Kiedyś myślałem, że nic nie osłabi naszych relacji. Odkąd taty nie ma już z nami, dużo rzeczy w naszym życiu się zmieniło. Mama i Gemma nadal z tą stratą dostatecznie się nie pogodziły, w sumie to ja też. Ale nie chcę się na razie nad tym rozczulać. Przecież to normalne, że tęsknimy. Każdy przecież ma takie chwile, że kiedy patrzy w to szczególnie miejsce, albo ogląda zdjęcia tej osoby to robi mu się przykro, że nie ma jej obok.

Wzdycham przeciągle. Nie chcę się nad sobą użalać. Czasami za dużo o tym myślę.

Wysłuchuję się w słowa piosenki. Nawet nie wiedząc kiedy, zaczynam śpiewać.

Ready or not, here I come, you can't hide
Gonna find you and take it slowly...

Ready or not, here I come, you can't hide
Gonna find you and make you want me

Ready or not, here I come, you can't hide
You can't run away

From these styles I got, oh baby, hey baby

Cause I got a lot, oh yeah
And anywhere you go

My whole crew's gonna know baby, hey baby
You can't hide from the block, oh no

Gun blast, think fast, I think I'm hit
My boy...

Uśmiecham się sam do siebie. Nawet jeśli jestem w nie najlepszym humorze, to wystarczy, że zaśpiewam. A czuję się szczęśliwszy.

Wjeżdżam na zatłoczony parking przed College'em. Gdzie ja teraz zaparkuję? Rozglądam się, wypatrując miejsca. Tak to jest, jak się zaśpi do szkoły. Szepcze moja podświadomość, a ja uparcie ją ignoruję. Szeroki uśmiech wpływa na moją twarz, ukazując przy tym dołeczki, gdy zauważam wolne miejsce parkingowe, niedaleko wejścia. To chyba mój szczęśliwy dzień. Po zaparkowaniu, zadowolony wysiadam z auta, wcześniej je zamykając i biorąc potrzebne rzeczy.

Idę powoli wyłożonym kamieniami chodnikiem. W oddali zauważam Nialla, z którego twarzy nie schodzi nawet na moment głupkowaty uśmieszek.

-Hey, Nialler. Co taki szczęśliwy?- Uśmiecham się i unoszę jedną brew. Blondyn szczerzy się do mnie, jak to ma w zwyczaju, po czym mówi krótkie.

-Hejj, Loczuś.- Przewracam oczami na to durne przezwisko, wymyślone przez tych pajaców.- Przecież zawsze jestem szczęśliwy.- Uśmiecha się jeszcze szerzej.

-Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć. Tak a propos, gdzie Lima i Zi?- mówię zaciekawiony, bo normalnie spotykamy się tutaj wszyscy razem.

-Zaza jest z Pezz, a Liaś w kiblu.- Znowu się szczerzy jak głupek i porusza sugestywnie brwiami.

-A to temu tak głupio się uśmiechasz.- Śmieję się i kieruję razem z nim do wejścia.

-Strasznie mnie bawi ich zachowanie.- Wzrusza ramionami- Zwłaszcza Liama, niby taki romantyk i w ogóle, a dziewczynę na tron zabiera.- Wybucha śmiechem, a ja do niego dołączam.- Tak poza tym. Gotowy na piekło z diablicą? Pierwsza jest biologia.- Puszcza do mnie oczko.

Wzdycham tylko, bo wolę żyć w błogiej niewiedzy niż myśleć o nadchodzącym teście i okropnej nauczycielce.

Niall często zachowuje się jak dupek. On wręcz kocha przypominać mi, jak bardzo jestem znienawidzony przez tę kobietę. Boże, przecież to była tylko Coca-Cola wylana na jej białą sukienkę. Wszystko przecież da się doprać. Co nie? A ona robi z tego nie wiadomo jaki problem.

-Powiedzmy, że tak.- Na to blondyn wybucha śmiechem. Odpowiadam mu lekko poirytowany.

-Chodź, Horan.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Wsiadam do samochodu i mam ochotę uderzać twarzą w klakson. Mój dzień jest zły, bardzo zły. Po pierwsze, na pewno nie zdałem biologii, bo ta pinda dała jakieś pogmatwane pytania i to jeszcze z tematu, który braliśmy z rok temu. Jak ja mam coś takiego pamiętać?

Po drugie, nie dostałem się do pierwszego składu, bo jak to ujął trener "Musisz jeszcze trochę poćwiczyć, Harry". Normalnie najlepszy dzień w moim życiu.

Do tego dochodzi wiecznie w skowronkach Liam ze swoją nową "dziewczyną", którą przedstawił nam na stołówce, że się mu chce jeszcze bawić w te gierki.

Potem Zayn z Perrie. Nie, żebym coś do nich miał. Są naprawdę genialna parą, ale lizanie się co pięć sekund, to drobna przesada.

Na końcu pojawia się jeszcze wiecznie uśmiechnięty Niall ze wspaniałą nowiną o poznaniu uroczej brunetki.

Oczywiście cieszę się ich szczęściem. Tylko może trochę im tego zazdroszczę? Też chciałbym poznać tę wyjątkową osobę, dla której bym oszalał.

Ehh... Może nie jestem tak seksowny jak Zayn, ani tak umięśniony jak Liam, ani nawet nie mam tego słodkiego akcentu i głupkowatego uśmiechu co Niall. Ale chyba nie jest ze mną aż tak źle?

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Otwieram drzwi i wchodzę do domu, nawet nie ściągając butów. Biegnę szybko po schodach na górę do swojego pokoju i rzucam plecak gdzieś w kąt.

Zabieram portfel i sprawdzam czy mam telefon, by z powrotem zejść na dół i zamknąć drzwi. Wsiadam do auta, a instynkt od razu podpowiada mi, gdzie jechać.

Włączam cicho radio, w którym idzie "OMI-Cheerleader". Podziwiam bloki skalne w trakcie podróży, które rozciągają się obok prawej strony jezdni.

Są niesamowicie wyrzeźbione i mienią się różnymi odcieniami brązu, a także i koloru marmuru. Po drugiej stronie rozciąga się Ocean Spokojny, to naprawdę niesamowity widok.

Ocean jest mieszanką wspaniałych odcieni granatu z jasnoniebieskim turkusem. Mógłbym na niego patrzeć godzinami.

When I need motivation my one solution is my queen

Cause she stays strong, yeah yeah
She's always in my corner right there when I want her

Oh, all these other boys are tempting but I'm empty when you're gone
And they say

Do you need me?

Do you think I'm pretty?

Do I make you feel like cheating?

And I'm like no, not really.

Przysłuchuje się głosowi Omara Pasleya, by po krótkiej chwili do niego dołączyć. Zmieniając przy okazji lekko tekst piosenki.

Cause oh I think, that I found myself
a cheerleader

He's always right there when I need him

Oh, I think that I found myself
a cheerleader

He's always right there when I need him

He walks like a model

He grants my wishes like a genie in
a bottle yeah yeah

Cause I'm the wizard of love and I got the magic wand

All these other boys are tempting but I'm empty when you're gone

And they say

Do you need me?

Do you think I'm pretty?

Do I make you feel like cheating?

And I'm like no, not really

Śpiewam, ile sił w płucach do końca piosenki. Naprawdę mocno się w nią wczuwam. W ogóle nie przejmuję się tym, że moja lekko zmieniona wersja prawie się nie rymuje. Ważne, że mi się podoba.

Może powinienem iść na piosenkarza? Nie, to nie wypali. Kręcę przecząco głową sam do siebie, a moje przydługie loki prawie wpadają mi do oczu. Zdmuchuje je tylko i skupiam się na drodze.

Postanawiam podjechać jeszcze do pobliskiego sklepu i kupić jakiś prowiant na moją wyprawę.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Po jakiś piętnastu minutach jazdy, docieram do wielkiego, drewnianego portu. Wypełnionego wszelakimi żaglówkami, motorówkami i oczywiście jachtami.

Sam port wprowadza w zachwyt. Jest on zrobiony z jasnego drewna, które jest przesiąknięte słoną wodą i przylepionymi gdzieniegdzie wodorostami o ciemnozielonym kolorze. Balustrady zrobione są ze sznura muchowego*, dzięki któremu konstrukcja wygląda na solidną.

Parkuję samochód i podążam w kierunku mojego turkusowego jachtu, za którym tak bardzo tęskniłem. Wiatr roztrzepuje mi włosy, dzięki czemu czuję ten piękny, relaksujący zapach morza. Wsłuchuję się w szum fal.

Wszędzie latają mewy, skrzecząc wesoło do siebie nawzajem. Czasami potrafią być bardzo denerwujące, między innymi dlatego, że często podkradają jedzenie. Żarłoki jedne. Wpatruję się w nie przez chwile, a mój umysł zaprzątają myśli.

Nie pływałem od śmierci taty. Wszystko, co się chociażby wiązało z morzem, przypomina mi o nim. Przywołuje bolesne wspomnienia, ale teraz, gdy tu stoję. Uświadamiam sobie jeszcze bardziej, jak bardzo za tym tęskniłem.

To w końcu moja pasja, którą dzieliłem wraz z ojcem. Nie zamierzam z niej teraz zrezygnować.

Podchodzę do mojego jachtu i ściągam osłonę. Jest tak wspaniała, jak ją zapamiętałem. Moja Harriet. Orzechowy mahoń** przy turkusowym kolorze wygląda przepięknie i jeszcze na tle ciemnego oceanu. Jest doskonała.

Fale miarowo uderzają o pomost, przy którym jest przycumowana. Wchodzę na jej pokład i patrzę czy mam wszystko, co jest mi potrzebne do wypłynięcia.

Wchodzę w głąb składziku i wyciągam stary, puszysty koc o beżowym kolorze. Przypatruję się mu przez chwilę, żeby przerzucić go sobie przez ramię i podejść do starego ekspresu, który o dziwo nadal działa. Powinien być w tak zwanej kuchni, ale niestety został zastąpiony przez nowszy model.

Trudno uwierzyć, że jest tu nadal tyle starych rupieci. Myślałem, że wszystkie niepotrzebne rzeczy dawno wyniosłem do szopy. Jednak nadal stała tu moja stara kolekcja kamieni i muszelek. Uśmiecham się na wspomnienia, jakie te kamyczki za sobą niosą. Jednak nie potrafię się ich stąd pozbyć.

Po dokładnym rozglądnięciu się, dostrzegam ukryte za małymi pudełkami stare zdjęcie z tatą, zrobione kiedyś przez mamę. Sięgam do niego i dmucham, by pozbyć się niepotrzebnego kurzu.

Miałem na nim wtedy może około ośmiu lat. Przedstawiało ono tatę razem ze mną, ubranych w śmieszne marynarskie stroje. Wiatr powiewał i widać na zdjęciu, że było naprawdę zimno, ale nikt się tym nie przejmował. Uśmiechnięci od ucha do ucha pozowaliśmy do zdjęcia.

Odkładam je w bardziej widoczne miejsce i przeglądam różne szafki i szuflady, żeby sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu. Wyciągam telefon z kieszeni i go wyciszam, a następnie chowam razem z kluczykami i portfelem do schowka.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Czuję się tak, jakbym był w kompletnie innym świecie, tak oddalonym, że nie mogę się odnaleźć. Jakbym się wznosił i upadał w letniej, przejrzystej wodzie o barwach zieleni i tak się wpatrywał w miliony świecących gwiazd na niebie. Będącymi milionami niespełnionych marzeń. Czuję się, jakbym latał w tysiącach smutków, jakbym był bezsilnym liściem, unoszonym przez jesienny wiatr. Czuję się taki pusty, taki bezradny...

Biorę głęboki oddech i się budzę. Bardzo boli mnie głowa, ale nawet nie wiem, dlaczego. To co teraz widzę, to miliony, a nawet miliardy błyszczących punkcików, w odległej mi galaktyce, na tle niezwykłego księżyca. Co ja tu robię? Pytam sam siebie.

Nagle siadam i przypominam sobie wydarzenia z ostatnich godzin. Przypominam sobie, że wypłynąłem w morze. Wiatr wiał mi we włosy i czułem się wtedy taki wolny, jak jeszcze nigdy w życiu.

Tak dawno tu nie byłem. Tęskniłem za tym cudownym miejscem. Dużo ludzi o nim nie wiedziało. Pewnie dlatego, że było ono ukryte. Zasłonięte przez wysokie, skaliste góry i lasy.

Dopłynąłem do niego. Dopłynąłem na środek ogromnego jeziora, z wodą czystą niczym łza. Pamiętałem też śpiew. Śpiew, który brzmiał tak smutno, ale jego barwa mnie uspokoiła i wtedy nastała ciemność.

Rozglądam się dookoła i wiem, że jestem nadal w jachcie na beżowym, puchatym kocu. Dookoła jest tylko woda i jakaś gruba, unosząca się na wodzie sieć. Chyba do połowu ryb. Ale w niej chyba coś jest!

Nagle słyszę dziwny i niepokojący pisk. Zakrywam uszy rękoma, przez jego nienaturalnie wysoki ton.

Postanawiam podpłynąć bliżej do tej sieci. Kiedy jestem dostatecznie blisko, zauważam, że coś się w niej żywo szamota. Może to delfin się zaplątał albo foka? Biedactwo, zaraz cię wyciągnę.

Wychylam się znad mojej żaglówki, żeby zobaczyć co to dokładnie jest. To, co widzę, o mało nie przyprawia mnie o zawał serca.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Hey🖤

*sznur muchowy- taki mocny gruby sznur XDD

**mahoń - drewno otrzymywane z różnych gatunków i rodzajów drzew. Jak by ktoś nie wiedział. :b

Mam nadzieje, że wam się podoba. Macie taką bum niespodziankę. Nie będę wam tu nudzić więc tylko powiem, że wracam i nadaje nowe tempo potworkowi. :b

Ogromnie też dziękuje mojej Natusi🖤Pomaga mi bardzo i bez niej nie było by tu tego.🖤

Dziękuje, że tu jesteście i postaram się was nie zawieść.🖤

Wspaniałą okładkę wykonała: @noirseptentrion 🖤🖤🖤

Jeszcze wystawie tu mega autko Hazzy. Normalnie sama bym takim śmigała.

Dziękuje za gwiazdki i komentarze🖤

Miłego dnia🖤

Do następnego który mam nadzieję będzie za tydzień🖤

Poprawiony 👀

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top