Od pierwszej chwili

Autor: ObsisianEmbrace

Zgoda: Czekam

Tłumaczenie: Ginger

Streszczenie: Syriusz opowiada Harry’emu o dniu, w którym się urodził.

Notka: Jest to część opowiadania „A Life More Ordinary”, którego nie zamierzam tłumaczyć, gdyż nie jest skończone.

- Opowiedz mi jakąś historię.

- Historię? O smoku z rogiem na ogonie latającym wysoko ponad chmurami?

- E-e.

- O zaczarowanym trollu wędrującym przez góry?

- Już mi ją opowiadałeś.

- Tak? A co powiesz na opowieść o małym chłopcu o imieniu Harry?

- O mnie?

- Jesteś jedynym Harrym, którego znam.

- Z czasów, gdy byłem mały?

- Chcesz usłyszeć jedną?

- Pamiętasz, jak byłem mały?

- Oczywiście. Pamiętam wszystko.

- Wszystko?

- Absolutnie. Pamiętam dzień, w którym się urodziłeś.

- Byłeś tam?

- Oczywiście. Gdzie indziej miałbym być?

- Mój tata tam był?

- Przez cały czas przy boku twojej mamy. Dokładnie pamiętam jego wyraz twarzy, gdy powiedział mi…

W kominku Syriusza pojawiła się głowa Jamesa, jego twarz była zaczerwieniona, a włosy w nieładzie.

- Syriusz! – wychrypiał. – To Lily! Już czas!

Zrywając się z krzesła, Syriusz niemal potknął się o własne stopy. Remus szybko podtrzymał go ręką, a gdy tylko James wciągnął głowę z powrotem w płomienie, Syriusz zanurkował i po prostu udało mu się wylądować na nogi w salonie Potterów. Remus wyszedł obok niego, a jego oczy zeskanowały pomieszczenie.

- Gdzie jest Lily?

- Na piętrze – powiedział James bez tchu. – Położna… chciała, żeby Lily się wykąpała.

- Więc? – zapytał, chwytając oszołomionego przyjaciela za ramiona. – Na co czekasz? Idź tam, Tatusiu!

Głupkowaty uśmiech pojawił się na twarzy Jamesa. Syriusz roześmiał się i poprowadził go w kierunku schodów. Szczerząc się teraz, James ruszył na górę truchtem, a Syriusz i Remus czekali, aż zniknie za rogiem.

- Szalony – zadecydował Syriusz, wciąż się uśmiechając, gdy odwrócił się do Remusa. Remus uśmiechnął się czule.

- Byłbyś gorszy.

- Ja? Obrażam się, Luni. Spójrz na mnie; jestem oazą spokoju.

- Nie byłem, wiesz. Spokojny i w ogóle.

- Jak to?

- Miałeś się urodzić, Harry! A ja miałem zostać ojcem chrzestnym.

- Co robiłeś?

- Chodziłem w te i z powrotem. Przez kilka godzin. Zdecydowałeś, że nie będziesz się spieszyć. Uparte stworzenie.

- Pani Weasley powiedziała, że wszystkie dzieci się nie spieszą.

- Tak, ale cóż, nikt mi o tym nie powiedział. Minęło sześć godzin zanim usłyszałem cokolwiek z piętra.

- Co usłyszałeś?

Ciszę przerwał głośny płacz i Syriusz zatrzymał się w pół kroku. Razem z Remusem stanęli na dole schodów, patrząc w górę. Syriusz wyraźnie drżał zanim pojawiła się położna Lily i z miękkim uśmiechem, skinęła na nich.

Ledwo powstrzymując swoje rozedrgane emocje, Syriusz dotarł do sypialni Jamesa bez rozbijania się w biegu. Mógł praktycznie poczuć, że za nim Remus wibruje jego własnym oczekiwaniem.

Położna wprowadziła ich do środka. James stał po boku łóżka Lily z cichym zawiniątkiem w ramionach – szczerzył się.

- Tylko na niego popatrzysz? – szepnął, a jego oczy błyszczały dumą. – Jest doskonały.

Syriusz uśmiechnął się powoli, podchodząc cicho.

- To chłopiec?

- James nalegał – powiedziała Lily, a jej oczy były tak radosne jak oczy Jamesa; bez względu na to, że Syriusz nigdy wcześniej nie widział jej tak wyczerpanej.

- Następna będzie dziewczynka – szepnął James, nawet nie podnosząc oczu, gdy gruchał do swojego nowego synka. – Harry James – mruknął, najwyraźniej próbując tego imienia pierwszy raz.

Remus usiadł na brzegu łóżka, biorąc Lily za rękę i pochylając się, by pocałować ją w policzek, mrucząc gratulacje. James wtedy uniósł wzrok i skinął czubkami palców na Syriusza, by się zbliżył.

Syriusz spojrzał na maleńką, zaczerwienioną twarz i poczuł, jak jego gardło puchnie, choć nie wiedział, dlaczego. Dzieciak był piękny. Idealny.

- Chcesz potrzymać swojego chrześniaka?

Syriusz zamrugał, ponownie spoglądając na Jamesa. Oczy Jamesa błyszczały.

- Brzmi nieźle, prawda?

Syriusz wyszczerzył się, choć chwilę później zawahał się, gdy skoncentrował się na nie upuszczeniu cennego zawiniątka, które podał mu James. Wspierając dłonią maleńką główkę, Syriusz pogładził ciepły policzek kciukiem.

Jego chrześniak.

Ciemne oczy Harry’ego zatrzepotały, a serce Syriusza zostało schwytane.

- Hej – wyszeptał. – Jestem twoim chrzestnym, Harry. Witaj na świecie, dziecino. – Usta Harry’ego poruszyły się, gdy patrzył na niego niewzruszony. Syriusz zachichotał. – Będzie lepiej. Obiecuję.

- Nie chciałem cię oddać. Ale twoja mama nalegała. Powiedziała, że nie mogę mieć całej zabawy.

- Twoje ręce by się zmęczyły.

- Nie ma szans. Kochałem cię trzymać.

- Tak? Jak to możliwe?

- Ponieważ, wariacie, kochałem cię.

- Już wtedy?

- Od pierwszej chwili.

Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top