Rozdział 15
Natalie
W kinie było super, potem poszliśmy na krótki spacer. Przed domem mnie pocałował i przytulił. Następnie przyszła pani Meller, napiłyśmy się kawy, a gdy już poszła sprawdziłam kilka ofert pracy. Zadzwoniłam w kilka miejsc i DOSTAŁAM PRACĘ!!! Na razie skromnie jako kelnerka, nie będę zarabiała kokosów, ale jak na początek to wystarczy. Postanowiłam się usamodzielnić. Nie mogę całe życie być na utrzymaniu rodziców. Zaczynam nowe życie. No prawie. Może kiedyś. Potem wysprzątałam dom i zadzwoniłam do rodziców.
ROZMOWA:
- Hej, mamo.
- Cześć, co tam?
- Dostałam pracę!
- Super. - powiedziała beznamiętnie.
- Nie cieszysz się.
- Kochanie, jestem zmęczona po pracy.
- Tak, zawsze to słyszę.
- Nie pys...
- Tak, wiem. Powtarzasz się. Nie mam z waszej strony żadnego wsparcia. - rozłączyłam się.
Usiadłam na parapecie. Zatopiłam palce we włosach i oparłam je o kolana. Miałam ochotę teraz wrzeszczeć. Krzyczeć tak głośno, by mnie usłyszała.
- Widzę, że moja piękna sąsiadka miała ciężki dzień. - powiedział Max, siadając w swoim oknie.
Nie musieliśmy krzyczeć, bo nasze domu były bardzo blisko. Dzieliło nas jakieś pół, ponieważ między nami były balkony.
- Tak.
- To chodź do mnie na kawę.
- Tym razem twoja kolej.
- Nie chce mi się ruszać z domu.
- Masz naprawdę daleko... Pokażę ci bibliotekę.
- Będę za minutę. - powiedział, a ja zaśmiałam się.
Zaczynałam coraz bardziej lubić tego chłopaka. Był zabawny i nieprzewidywalny. Miał w sobie to coś, jego nie dało się nie lubić.
- Idę! - krzyknął ze swojego pokoju.
Po chwili pojawił się w moim pokoju.
- Gotowy?
- Jasne.
Poszliśmy na ostatnie, które każdy nazywa strychem, oprócz mnie.
- Wow. Jak ty to zrobiłaś? Jak ty ich tyle kupiłaś?
- Na wyprzedażach.
Moja biblioteka naprawdę robiła wrażenie. Kilka tysięcy książek poukładane nazwiskami autorów.
- Co kilka miesięcy zmieniam ich ułożenie.
- Kiedy teraz?
- W tą sobotę.
- Będę czekał przed twoimi drzwiami od piątej. - zaśmiałam się.
- Pójdę po naszą kawę. Zaraz wracam.
Gdy wróciłam Max siedział w moim kąciku czytelniczym. Usiadłam obok niego i podałam kawę.
- Kiedy wyszłaś miałem wrażenie jakbyś chciała mnie zabić. - wybuchłam śmiechem.
- Czytasz za dużo kryminałów.
- Właśnie, rozmawialiśmy ostatnio tylko o książkach... Chciałbym bliżej poznać moją sąsiadkę.
- Co chcesz wiedzieć?
- Mieszkasz tu sama?
- Nie, z rodzicami.
- A gdzie oni teraz są?
- W Oklahomie. Przyjeżdżają do mnie raz na jakiś czas, przelewają pieniądze i myślą, że wszystko jest i będzie okay.
- A nie jest?
- Nie.
- Chcesz o tym pogadać?
- Może kiedyś, ale nie dziś.
- Okay, rozumiem.
- Teraz moja kolej. Dlaczego się tu przeprowadziłeś?
- Chciałem zostawić za sobą wszystko. Dlaczego w szkole zachowujesz się inaczej niż teraz? Założę się, że nie pokazałaś tego ani Judy, ani Ianowi.
- W szkole? Jestem dziewczyną kapitana drużyny futbolowej, muszę się wyróżniać. Nie, nie pokazałam im tego. Twoja mama mówiła coś o złym towarzystwie.
- Kumplowałem się z taką paczką. Raz wylądowałem przez nich w szpitalu. Dlaczego pani Meller jest dla ciebie taka ważna?
- Znam ją od osiemnastu lat. Jest dla mnie jak babcia, której nigdy nie poznałam. Dlaczego byłeś w szpitalu?
- Mieliśmy wypadek. Jordan prowadził samochód, wszyscy byliśmy mocno pijani. On i jego dziewczyna byli w ciężkim stanie, ale wyszli z tego. Na szczęście ja i Nicole byliśmy tylko poturbowani. Dlaczego za każdym razem wybaczasz Ianowi?
- Odpowiedź jest prosta, kocham go i mi na nim zależy. Kim jest Nicole?
- Moją... byłą dziewczyną. - podrapał się po karku. - Data urodzenia.
- Szesnasty kwietnia. Rok też? - zaśmiałam się.
- Wystarczy. Uprzedzę twoje następne pytanie moje urodziny są drugiego marca.
- Czy, aby na pewno Nicole jest byłą dziewczyną?
- Tak. - powiedział i znów to zrobił.
- Panie Smith nie potrafi pan kłamać.
- Potrafię i to jak.
- Nie. - zmarszczył brwi, a ja zaśmiałam się. - Drapiesz się po karku.
- Wiesz, że ty jedyna to zauważyłaś?
- Teraz już wiem. - zamknęłam oczy. - Kolor moich oczu?
- Zielone, a moje?
- Niebieskie. To dlaczego nadal jesteś z Nicole?
- Spotykamy się, ale ja już do niej nic nie czuję.
- Czy aby na pewno?
- Teraz moja kolej. Wyczerpały mi się pytania.
- W takim razie teraz ja ci zadaję pytania. Kochasz ją?
- Nie, chcę to zakończyć raz na zawsze.
- Dlaczego?
- Siłą zaciągnąłem ją na leczenie, postawiłem ultimatum, wspierałem, a ona wyszła z ośrodka i znów zaczęła ćpać. Teraz chce do mnie wrócić, ale nie mogę być z kimś kto mnie okłamuje. Ten związek i tak nie miałby sensu.
- To dlaczego jeszcze się z nią spotykasz?
- Ona jest nieobliczalna. Już nie raz to z nią przechodziłem. Potrafi cię tak zniszczyć. Przez nią chłopak popełnił samobójstwo, nękała go.
- To straszne.
- No właśnie. Nie wiem jak z nią zakończyć ten etap.
- Nie wiem, Max. - zadzwonił mój telefon. - To mama.
- Odbierz, ja lecę. Pa.
- Pa.
ROZMOWA:
- Natalie, nie powinnaś się tak do mnie odnosić! Ale dobrze skoro jesteś taka samodzielna to dobrze.
- Jak chcesz to potrafisz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top