♠ Rozdział 22.


Scarlett spakowała kilka wygodnych ubrań do czarnego plecaka, który znalazła w pokoju Nikolaia. Wrzuciła do niego również notes zmarłego kamerdynera, by nigdy o nim nie zapomnieć. Miała nadzieję, że chociaż w ten sposób uda jej się zachować część Niko u swego boku.

Wątpiła, by kiedykolwiek zdołała wybaczyć sobie fakt, iż pozbawiła go życia, jednak wiedziała, że nie mogła okazać pozostałym swojej słabości. Jeśli zatraci się w rozpaczy, być może przyjaciele Ivy pozostawią ją na pastwę losu. W końcu, kto chciałby taszczyć za sobą kogoś, kto tylko się nad sobą użalał i wszystkich spowalniał? Nie mieli na to czasu. Musieli czym prędzej uciec ze szkoły, nim w budynku pojawią się wrogowie. Nawet jeśli nie miała pojęcia, z kim musieliby się zmierzyć, to nie miała najmniejszej ochoty tego odkrywać.

Zamknęła plecak i otarła z policzków łzy, po raz ostatni rozglądając się po pokoju Nikolaia. Tak bardzo żałowała, że nie miała żadnego jego zdjęcia. C, jeśli pewnego dnia zapomni o jego blond włosach, pięknym uśmiechu i tych błękitnych oczach, które przypominały jej niebo?

Świadomość, że Chernov zmarł samotnie, będąc pod wpływem jakiegoś czaru, ponownie złamała jej serce. Z ledwością udało jej się powstrzymać łzy od spłynięcia, dlatego czym prędzej opuściła pokój i wyszła na korytarz.

Wzięła głęboki oddech, gdy usłyszała przerażony głos Thei:

– Myśleliśmy, że coś ci się stało! – Podbiegła do wampirzycy, kładąc dłonie na jej ramieniu. Uważnie przyjrzała się jej twarzy i zmarszczyła brwi, niepewnie pytając: – Wszystko w porządku?

Oczywiście, że nie!, krzyczała McLewis w myślach, ściskając z całej siły dłonie.

– Musiałam iść po kilka rzeczy. – Odrzuciła od siebie dłonie niskiej dziewczyny i poprawiła plecak na ramieniu. – Gdzie pozostali?

– Leonardo szuka cię po całej szkole. Reszta czeka już w podziemiach, gdzie znajdują się portale i szukają w księdze Frydericka czegoś, co pomoże nam otworzyć choć jeden z nich.

Scarlett jedynie przytaknęła i ruszyła przed siebie. Thea wiedziała, że wampirzyca nie znała drogi do podziemi, dlatego szybko dotrzymała jej kroku. Próbowała zachęcić Potomkinię, by zastanowiła się nad  planem ucieczki, ale ta jedynie potakiwała niezobowiązująco głową i szła przed siebie z pustym spojrzeniem. Wiedźma wiedziała, że Scarlett była teraz zbyt słaba i nie zdoła ocalić ich po raz kolejny, gdy zajdzie taka potrzeba. Jej myśli bezustannie wędrowały w stronę zamordowanych przez nią ludzi i nie zapowiadało się na to, by kiedykolwiek miało się to zmienić.

Thea zatrzymała dziewczynę na schodach, z troską patrząc w jej pozbawione życia oczy.

– Naprawdę mogę spróbować pozbawić cię przykrych wspomnień. Wiesz, że jestem silna...

– Nie ma mowy. – Głos wampirzycy zabrzmiał stanowczo. – To byłoby zbyt łatwe.

– Nie musiałabyś żyć z tak bolesnymi wspomnieniami! – nie ustępowała Thea, zaciskając palce na bladej skórze Scarlie. – Teraz jesteś łatwym celem. Ktoś może cię zabić!

– Nie martw się o mnie, Thea. Jeśli mam umrzeć, to i tak umrę.

– Kim jesteś? – Ivy spojrzała na stojącą w kącie dziewczynę o różowych, długich włosach.

Nieznajoma wyglądała na przerażoną. Niby nic dziwnego, skoro ledwie uszła z życiem, jednak wydawała się bardzo... dziwna. Co jakiś czas zerkała w stronę Jade, która również wyróżniała się kolorem swoich włosów. Wyglądało to tak, jakby wampirzyca pozbawiona mocy, próbowała zwrócić na siebie jej uwagę.

– Nazywam się... Holly – wyszeptała niepewnie i spuściła głowę, uciekając od Ivy wzrokiem. Miała niesamowicie ciemne oczy, które przypominały Wood czarną dziurę. Odnosiła wrażenie, że kryło się za nimi coś niebezpiecznego. – Nic dziwnego, że mnie nie znacie. W końcu miałam być przynętą podczas jednej z bitew. – Jej głos zabrzmiał oskarżycielsko.

– To nie my zamknęliśmy cię w pokoju, więc skończ z tymi pretensjami – rzuciła szorstko Hessie, stając obok swojej przyjaciółki. Skrzyżowała ręce na piersi i zmierzyła Holly nieufnym spojrzeniem. – To koniec Sounce School, więc jesteś wolna. Powinnaś być nam wdzięczna za to, że w ogóle żyjesz.

– To nie wy mnie ocaliliście. Gdyby nie Scarlett, wszyscy byśmy zginęli.

Gdy tylko dostrzegli Scarlett u boku Thei, wszyscy zamilkli. Nawet Holly straciła całą pewność siebie i znów schowała się w kącie.

Podczas gdy Thea podeszła do Iana i Jade, przejmując księgę zaklęć Frydericka, Scarlett oparła się o chłodną ścianę, przyglądając się wszystkim na tyle krótko, by nie mogli tego dostrzec. Nie widziała żadnego swojego sprzymierzeńca. Tak naprawdę wszyscy byli tutaj ze względu na Ivy i lojalność wobec niej. Zawsze chodziło tylko o ocalenie tej wampirzycy i tak naprawdę może tylko Theę obchodziło, co by się stało ze Scarlett.

McLewis zaśmiała się pod nosem, ubolewając nad swoją naiwnością. O czym ona w ogóle myślała, decydując się na tę bitwę? Jade i Ian nie byli jej przyjaciółmi. Tak samo jak Ivy, chcieli ją zabić, odkąd pojawiła się w szkole, a ona nadstawiła karku i stanęła w ich obronie. Zamordowała wielu ludzi. Zabiła Nikolaia tylko po to, by ocalić garstkę wampirzyc, które przecież tak bardzo pragnęły jej śmierci.

Zacisnęła palce i zagryzła boleśnie wargę, z której zaczęła spływać krew.

– Scarlett! – Wzdrygnęła się, słysząc krzyk Leo. Nim się obejrzała, chłopak potrząsnął nią za ramiona. – Gdzieś ty się podziewała? Przecież obiecałem, że po ciebie wrócę!

Gdy jego wzrok ujrzał krew na jej ustach, bez wahania starł ją rękawem marynarki.

Scarlie odsunęła go i nerwowo rozejrzała się po towarzyszach. Wszyscy patrzyli na nich ze skupieniem, najwyraźniej starając się zrozumieć, skąd u Leo pojawiła się ta nagła troska o wampirzycę, której przecież omal nie zabił. Sama McLewis niczego z tego nie rozumiała i czuła się speszona jego zachowaniem.

– Nie potrzebuję niańki. Lepiej zajmij się Ivy, a nie zawracasz sobie mną głowę – warknęła szorstko. Chciała podejść do Thei, by pomóc jej w szukaniu odpowiedniego zaklęcia, gdy została brutalnie pociągnięta w stronę schodów. Gdyby tylko chciała, złamałaby kamerdynerowi rękę, jednak szła za nim posłusznie. Nie miała siły, by się z nim szarpać. Była zbyt przytłoczona wszystkim, co działo się dookoła, by używać siły wobec nachalnego chłopaka.

Zatrzymali się dopiero w holu i przystanęli obok ogromnej kryształowej kuli, w której toczyła się prawdziwa walka. Na samo wspomnienie Nikolaia, który oprowadzał ją po szkole, zrobiło jej się słabo. Przytrzymała się kuli, by nie upaść i wyrównała oddech, nie zawracając sobie głowy naburmuszoną miną Leo.

– Martwię się o ciebie – wyznał nagle, wywołując u niej ogromny szok.

Uniosła spojrzenie, dostrzegając przerażenie wymalowane w czarnych oczach chłopaka. Dopiero teraz zauważyła, że był śmiertelnie blady i ledwie utrzymywał prostą postawę. Wyglądał, jakby coś go bolało, ale za wszelką cenę próbował to przed nią ukryć.

– Coś cię boli? – Dotknęła delikatnie ramienia chłopaka, jednak od razu ją od siebie odsunął. – O co chodzi, Leo!? – krzyknęła przerażona, a nogi się pod nią ugięły. Zatruty miecz Nikolaia ranił go wiele razy. Skoro ona wciąż odczuwała jego działanie, to co musiał przeżywać kamerdyner? Czy to możliwe, że on...

– Boję się, że tego nie przeżyję. Nawet jeśli uda nam się przejść do innego wymiaru, nie mamy pewności, że trucizna przestanie działać.

Potrząsnęła energicznie głową, chcąc wyrzucić z niej słowa chłopaka. To nie mogła być prawda! Nie mogła pozwolić, by kolejna osoba przez nią umarła!

Szybko rozgryzła swój nadgarstek i wyciągnęła go w stronę kamerdynera, błagając, by napił się jej krwi. Nikolaia raz w taki sposób uratowała, dlaczego więc z Leo miało być inaczej?

– Nie możesz umrzeć! – krzyknęła roztrzęsiona, gdy chłopak odsunął jej dłoń. – Nie mogę mieć na sumieniu jeszcze ciebie!

– Wziąłem wszystkie możliwe eliksiry, które powinny mnie ocalić, ale żaden z nich nie działa – wyznał łamliwym głosem.

Choć próbował być silny i za wszelką cenę pragnął udawać, że się nie bał, nie potrafił tego zrobić. Myśl o śmierci paraliżowała całe jego ciało. Czuł się słaby i żałosny, stojąc teraz przed Scarlett McLewis i żaląc się jej na swój tragiczny los. Z jakiegoś powodu to z nią właśnie chciał porozmawiać, nim na zawsze zamknie oczy, a jego serce przestanie bić. Musiał się z nią pożegnać.

Wyciągnął w stronę wampirzycy flakonik z fioletowym płynem i poprosił, by go wypiła.

– Co to jest?

– Eliksir, który wyleczy twoją ranę. Jesteś wampirem, więc na pewno przeżyjesz cios Niko.

Wypiła eliksir, a po jej policzkach spłynęły łzy.

– Musisz się nimi zająć, gdy umrę. Nie dadzą sobie rady bez przywódcy.

– Nie umrzesz. Nie pozwolę na to!

Zacisnął palce na jej ramionach i uśmiechnął się pocieszająco, spoglądając w jej smutne oczy. Nigdy nie przypuszczał, że jego serce zabije do kogoś, kogo starał się nienawidzić. Był pewien, iż jego miłość do Ivy pozostanie w jego sercu aż do ostatniego tchu, tymczasem jej miejsce zajęła zupełnie inna dziewczyna. Jakie to zabawne, że dopiero niedawno zdał sobie z tego sprawę.

– Jestem pewna, że Thea coś wymyśli. Jest potężna, jej magia...

– Nikomu nie możesz o tym powiedzieć. Ufam ci.

Serce cisnęło jej się do gardła, a z oczu mimowolnie zaczęły spływać łzy. Dlaczego każdy, kto tylko się do niej zbliżył, musiał umierać? Czy jej obecność zwiastowała dla innych śmierć?

Spuściła wzrok i już miała coś powiedzieć, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły i ujrzeli uśmiechniętego Troy'a.

– Udało się! Thea otworzyła jeden z portali, ale musimy się pospieszyć, bo za chwilę może się zamknąć.

Leonardo, nie zastanawiając się dłużej, chwycił Scarlett za rękę i ruszył za zbiegającym po schodach Troy'em. Wiedział, że nie miał czasu pożegnać się z każdym po kolei, dlatego też zdecydował się udawać, że wszystko było w porządku. Choć grymas bólu widniał na jego twarzy, gdy nikt nie patrzył, przy przyjaciołach zdołał to ukryć. Jeżeli miał odejść i ich porzucić, pragnął, by zapamiętali go takiego, jaki był dotychczas. Nie zamierzał kulić się z bólu i błagać, by którykolwiek z nich ulżył mu w mękach. Nie był tchórzem.

Nagle ich oczom ukazało się okrągłe żółte światło pośrodku narysowanego na ziemi pentagramu. Widok był tak piękny, a zarazem niebezpieczny, że wszyscy odczuli niepokój.

Co, jeśli utkną w portalu i w nim umrą? Co, jeśli znajdą się w miejscu, z którego już nigdy nie będą w stanie się wydostać?

– Ubierzcie plecaki i złapcie się za ręce! – zarządziła Thea, przywołując do siebie wszystkich zebranych. – Choćby nie wiem co, nie możecie puścić swoich dłoni! Jeśli to zrobicie, utkniecie w czarnej dziurze, w której od razu umrzecie. Dlatego wszyscy musimy trzymać się razem, zrozumiano?

Scarlett ścisnęła z całej siły dłoń Leonardo, a drugą chwyciła Holly. Thea stała na przodzie, zamierzając wprowadzić ich do innego portalu. Wszyscy się bali, jednak nikt nie wiedział o tym, że Leo mógł tego nie przeżyć.

Tylko Scarlett znała prawdę, przez co nie potrafiła spuścić wzroku ze śmiertelnie bladej twarzy chłopaka. Jego opalenizna zniknęła tak samo, jak życie w jego czarnych oczach. Znowu była bezradna wobec brutalnej śmierci, która zamierzała odebrać jej kolejnego towarzysza.

Leonardo spojrzał na nią i uśmiechnął się, a po jej policzkach spłynęły łzy. Nie chciała, by to było ich pożegnanie.

– Trzymajcie się z całej siły! – krzyknęła Thea i wbiegła do portalu, ciągnąc za sobą towarzyszy.

Gdy tylko zniknęli za żółtym światłem, te momentalnie zniknęło, pozostawiając po sobie jedynie księgę zaklęć, leżącą teraz pośrodku pentagramu. Była to jedyna rzecz, która mogła sprowadzić Potomkinie i kamerdynerów z powrotem.

Teraz Potomkinie  zdane były na to, co szykował dla nich los i nikt nie miał pewności, że wszystko potoczy się dla nich w dobrym kierunku. 

Tak samo, jak nikt nie miał pewności, czy Leonardo Bell ucieknie spod szponów śmierci i będzie mógł cieszyć się uczuciem, którym obdarzył Scarlett McLewis.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top