♠ Rozdział 20.
Rozglądała się po twarzach zebranych wokół niej ludzi, starając się uspokoić nierównomierny oddech. Cała się trzęsła. Strach sparaliżował jej ciało, a wspomnienie Nikolaia i tego, co zrobił, wywołało w niej ogromne poruszenie.
Zacisnęła boleśnie palce, próbując odrzucić od siebie nienawiść, jednak na nic się to zdało. Z każdą chwilą gniew w niej narastał i już miała rzucić się biegiem w stronę wyjścia, gdy poczuła na ramieniu silną, męską dłoń.
– Czego chcesz!? – krzyknęła, odpychając Leo i podniosła się o własnych siłach. Udała, że w ogóle nie dostrzega przyglądających jej się Hessie i Troy'a. Skoro znaleźli się w jej towarzystwie, musieli od niej czegoś chcieć. Szczerze wątpiła, by nagle zmienili zdanie na jej temat. Gdy Leonardo ponownie powstrzymał ją od wyjścia, odepchnęła go z taką siłą, że odbił się od ściany i zrzucił z nocnej półki lampkę w kształcie sowy, która wylądowała na miękkim dywanie. – Zostaw mnie w spokoju!
– Wiemy, kto ci to zrobił! – krzyknął Bell, podnosząc się z ziemi. Chociaż bolały go żebra, zacisnął zęby i dumnie podszedł do wściekłej wampirzycy. – I gwarantuję ci, że tego pożałuje.
– Sama o to zadbam! Niczego od ciebie nie chcę!
Niespodziewanie Hessie stanęła jej na drodze.
– Tylko ty możesz ocalić Jade i Iana. To samo tyczy się Ivy, która wciąż znajduje się w lochach – oznajmiła stanowczo, choć ledwie wydobyła z siebie jakikolwiek dźwięk. Sam fakt, że miała towarzyszyć tak niedoświadczonej Potomkini, sprawiał, iż czuła się zażenowana. Najchętniej pozbawiłaby Scarlett głowy i z dumą zaniosła ją Ivy, ale wiedziała, że to sprowadziłoby na nich wszystkich śmierć. Rada próbowała pozbawić życia Potomkinie i chowała swoje prawdziwe intencje pod przykrywkami niedopuszczalnych zachowań, które były surowo zabraniane przez regulamin. Chociaż z początku próbowała wierzyć, że jest inaczej, egzekucja Jade i Iana rozwiała jej wątpliwości. Dlatego też ostatecznie zrezygnowała z pójścia bez Scarlett na egzekucję przyjaciół.
Scarlett zerknęła jedynie na Theę, która uważnie obserwowała jej reakcję. Wiedząc, że całkowicie ją popierała, bez słowa zniknęła w wampirzym tempie i już po chwili znalazła się na wielkim podwórzu, gdzie zebrała się Rada szkoły, Potomkinie bez mocy, nauczyciele, strażnicy i cała reszta. Nie umknął jej uwadze fakt, że Nikolai stał obok jej wuja i trzymał w dłoniach odwinięty zwój, wygłaszając jeden z najważniejszych punktów regulaminu. Fryderick stał obok przywiązanej do drzewa Jade, a Lucia z surowym wyrazem twarzy wpatrywała się w pobitego Iana. Cała jego twarz była w krwi, co oznaczało, że próbował stanąć w obronie ukochanej.
– Wszyscy doskonale znają regulamin i wiedzą, co się dzieje z tymi, którzy go nie przestrzegają! – krzyknęła głośno Lucia, przecinając ostrym sztyletem koszule Iana. Chłopak zagryzł wargę, powstrzymując się od krzyku. – Najpierw Ivy próbuje zabić jedną z was, a teraz wychodzi na jaw romans Jade! Prawdziwe Potomkinie, które posiadają moc, już nie istnieją! Pozostała ich zaledwie garstka, a i tak musimy ukruszyć naszą obronę przez ich nieodpowiedzialność i nielojalność wobec szkoły!
Leonardo stanął obok Scarlett wraz z Hessie i Troy'em. Chociaż uważnie słuchał słów przewodniczącej Rady, całą uwagę skupił na McLewis. Musiał czekać na jej ruch. Tylko ona mogła cokolwiek zdziałać, ponieważ posiadała najpotężniejszą ze wszystkich mocy. Jeśli zdecyduje się na bunt, będzie musiała ich ocalić w razie bitwy, która bez wątpienia się odbędzie.
– Fryderick jest sługą Mrocznego Rycerza.
Leonardo wytrzeszczył na dziewczynę oczy, dokładnie analizując jej słowa w głowie. To samo zrobiła Hessie która miała okazję spotkać się z tym potworem osobiście. Chociaż nigdy nie widziała jego twarzy, doskonale pamiętała jego głos. Był tak szorstki, że na samo jego wspomnienie przez jej ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz. Odruchowo dotknęła paskudnej blizny na policzku i spytała roztrzęsionym głosem:
– Skąd wiesz?
Scarlett odwróciła się w jej stronę, zamierzając wyjawić prawdę. Już nie miała powodu, by ukryć ten istotny fakt przed osobami, które zamierzały jej pomóc.
– Gdy umierałam przez Lupus Venemum, Fryderick chciał przebić moje serce strzałą, która miała mnie uśmiercić. Kłamał, że tylko to może mnie ocalić i prawie mu się udało, ale... – zamilkła na moment, z bólem spoglądając w stronę surowej twarzy Nikolaia – ... Niko mnie ocalił, ponieważ zatrzymał strzałę.
Dzięki temu Thea zdołała mnie wybudzić na czas, dodała w myślach, nie chcąc zdradzać mocy przyjaciółki.
– Zdrajca! – Troy zacisnął pięści, cisnąc w uśmiechniętą twarz czarodzieja nienawistne spojrzenie. Chociaż zazwyczaj dłoń Hessie potrafiła go opanować, tym razem nic to nie dało. Doskonale wiedział, przez co przeszła jego Potomkini, gdy została uwięziona przez Mrocznego Rycerza. Wróciła, by zapewnić wszystkich, że on naprawdę istniał i nie był żadną legendą. Teraz okazało się, że miał również swoich wspólników w Sounce School, więc Fryderick mógł maczać w tym swoje palce. – Zabiję go!
Leonardo powstrzymał chłopaka od wykonania ruchu. Zauważył, że strażnicy ich obserwowali, dlatego pociągnął towarzyszy w stronę Thei i Potomkiń bez mocy. Było ich niewiele, jednak musiał wierzyć w to, że im się uda.
Nagle z lasu wyłonił się jeden ze strażników, szarpiąc za sobą ledwo przytomną dziewczynę o rudych włosach. Gdy rzucił ją pomiędzy Iana i Jade, serce Leonardo zamarło.
– Ivy...
– Ivy Wood również dzisiaj zginie, by nieść przestrogę tym, którzy chcą nas zdradzić! – krzyknęła Lucia, chwytając Wood za włosy i uniosła jej głowę tak wysoko, by wszyscy mogli ujrzeć jej bladą twarz. – Próbowała zabić Scarlett McLewis przez swą chciwość i nienawiść!
– To kłamstwo! – krzyknęła Scarlett i pewnie stanęła przed Radą. Słysząc szepty za plecami, kontynuowała: – Ivy Wood jest niewinna! Sama została zraniona, a mimo to chciała mnie obronić w razie ataku!
– Byłaś nieprzytomna, więc tego nie wiesz! – oburzył się Fryderick, dając znak straży, by pojmali dziewczynę.
– Skoro uważasz, że Scarlett kłamie, to dlaczego chcesz się jej teraz pozbyć i każesz strażnikom ją zabrać!? – krzyknął Leonardo, a na twarzy czarodzieja pojawiło się zwątpienie. Momentalnie wycofał swoich sługusów i niechętnie czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Scarlie dopiero teraz spojrzała na Nikolaia, który próbował się tłumaczyć przed Henry'm. Bez wątpienia skręcenie jej karku i uciszenie na czas egzekucji, należały do pomysłów jej wuja. Kto by pomyślał, że dyrektor Sounce School miał tyle do ukrycia. Nawet jeśli był jej rodziną, nie zamierzała stanąć po jego stronie. Po tym wszystkim, co tutaj ujrzała, nienawidziła go jeszcze bardziej. Tak samo, jak Niko, który przez cały ten czas mydlił jej oczy. Nie był jej przyjacielem. Po prostu spełniał rozkazy dyrektora, a tak niewiele brakowało, by połączyła się z nim więzami krwi!
– Scarlett McLewis może tutaj zostać i oglądać śmierć przyjaciół, by móc pojąć regulamin szkoły. Z racji tego, że pojawiła się tutaj dość niedawno, jeszcze wielu rzeczy nie rozumie – oznajmił spokojnie Henry, posyłając bratanicy ostrzegawczy wzrok.
Fryderick chwycił miecz i spojrzał na płaczącą Jade, mówiąc:
– Nie zasłużyłaś na to, by być Potomkinią. Odpokutujesz za swoje grzechy.
– Zabijcie mnie! – krzyczał na całe gardło Ian, próbując wyrwać się z ostrych lin, które raniły mu skórę. Krew spływała ciurkiem po jego rękach, jednak pomimo bólu, wciąż próbował się uwolnić, by ocalić ukochaną. – To wszystko moja wina! Nie karzcie Jade za to, że to ja ją kocham! To jednostronne uczucie!
– Nieprawda! – Jade dumnie uniosła głowę i z bólem spojrzała na zranionego kamerdynera. – Kocham cię, Ian! I będę kochać zawsze, niezależnie od tego, co się ze mną stanie!
W chwili, gdy Fryderick zamachnął się mieczem, by ranić wampirzycę, został brutalnie odepchnięty z taką siłą, że wylądował pod murami szkoły.
Scarlett bez chwili wahania zacisnęła palce na odebranym czarodziejowi mieczu i odcięła liny, które krępowały dłonie i nogi Jade.
– Scarlett! Przestań się wtrącać i wracaj do swojego pokoju! – krzyknął Henry, powstrzymując strażników od zaatakowania dziewczyny. – Nie masz prawa robić tego, co ci się żywnie podoba!
Lucia, widząc słabość dyrektora, przyłożyła miecz do gardła Iana i z satysfakcją spojrzała na Jade, której oczy momentalnie rozszerzyły się z przerażenia. Nawet Scarlett przestała być tak pewna siebie, gdy została otoczona przez strażników szkoły.
– Nic nie zdziałasz, mała dziewczynko – prychnęła nauczycielka, wbijając ostrze w szyję kamerdynera. – Regulamin został stworzony, ponieważ twoja babka zginęła z rąk ukochanego. Miłość i inne uczucia osłabiają was, a macie być niezniszczalne! Musicie bronić ludzi i mordować tych, którzy próbują ich skrzywdzić, a nie patrzeć na osobę, którą myślicie, że kochacie!
– Scarlett... – Nikolai stanął obok Lucii, wyciągając ręce w geście poddania. – Wycofaj się. Jeszcze nie jest za późno, byś mogła tutaj spokojnie żyć, zgodnie z wolą twojego ojca.
– Mój ojciec nigdy nie pozwoliłby mordować niewinnych przez wzgląd na chory regulamin! – sprzeciwiła się i rzuciła w jego stronę miecz. Odsunął się w ostatniej chwili, a ostrze wbiło się w jedno z drzew stojących za nim. – Miłość nie jest słabością, a potęgą! – powiedziała tak głośno, by wszyscy ją usłyszeli i zastanowili się nad jej słowami. – To dla najbliższych jesteśmy w stanie się całkowicie poświęcić! To z najbliższymi możemy zawalczyć o wspólne dobro!
– Ona ma rację! – zawtórowała jej Hessie, a zaraz po niej Troy, Leo i Thea. – Mamy dość ciągłych rozkazów i zakazów! Mamy dość wysyłania naszych jako przynęty podczas wojny! – Wskazała na Potomkinie pozbawione mocy. Wampirzyce spojrzały po sobie i poszły w ślady Thei, buntując się przeciwko panującym zasadom.
– W szkole mieszkają wrogowie, którzy współpracują z Mrocznym Rycerzem! – krzyknęła Scarlett, wywołując u większości przerażenie.
Scarlett osłoniła Ivy przed kolejnym ciosem zadanym przez Frydericka, który zwalił ją z nóg. Czarodziej niebezpiecznie zbliżał się w ich stronę, raz po raz cisnąc w jej stronę czerwonymi piorunami. Krzyczała z bólu i ledwo się podniosła, gdy Hessie i Troy rzucili się w stronę starszego mężczyzny. Nawet jeśli magia Frydericka była silna, ona była od niego silniejsza. Jej ciało szybko się regenerowało, dzięki czemu zdołała ochronić się od ciosów strażników, którzy bez wątpienia próbowali ją zabić. Blokowali jej przejście do Jade. Wampirzyca walczyła z Lucią, chcąc uwolnić Iana, podczas gdy Leonardo nie dopuszczał do niej pozostałych strażników. Nawet Thea i Potomkinie bez mocy chwyciły za miecze zamordowanych mężczyzn i stanęły do walki, chcąc uciec od zasad panujących w Sounce School.
– Scarlett! Za tobą! – krzyknęła nagle Ivy, jednak nim McLewis zdołała się poruszyć, poczuła, jak ostry miecz robi głęboką szramę na jej plecach.
Ból był tak palący, że ledwie trzymała się na nogach. Ostrze musiało zostać zaczarowane w taki sposób, by trwale ją zranić. Słyszała wiele o eliksirach, które potrafiły osłabić każdego wroga. Nie sądziła jednak, że poczuje coś takiego na własnej skórze.
Upadła na martwe ciało jednego ze strażników i z niedowierzaniem spojrzała na twarz swojego oprawcy. Nikolai stał nad nią, przykładając miecz do jej szyi.
– Mówiłem, że robiłem to wszystko dla twojego dobra. Dlaczego mnie nie słuchałaś i musiałaś sprawić, bym musiał cię zabić? – spytał z bólem w głosie, a w jego błękitnych oczach zalśniły łzy. – Nigdy nie chciałem cię zranić.
– Skręciłeś mi kark! – przypomniała. – Zrobisz wszystko, co każe ci mój wuj, więc przestań udawać mojego przyjaciela! Od samego początku mnie oszukiwałeś!
– To ty byłaś zbyt wścibska i musiałaś się we wszystko wtrącać! Sama jesteś sobie winna!
Leonardo zostawił Theę i jej koleżanki na polu bitwy. Pprzebiegł obok Jade, raniąc ostrzem twarz Lucii, dzięki czemu wampirzyca skorzystała z chwili i wbiła nauczycielce nóż prosto w serce.
Wszędzie było pełno krwi, a straże Sounce School zdawały się wzrastać z każdym martwym człowiekiem. Chociaż wszyscy byli w niebezpieczeństwie, a Ivy klęczała na ziemi z łańcuchami na nadgarstkach, Leonardo myślał tylko o jednym: musiał ocalić Scarlett. Widział, że Nikolai miał nad nią przewagę, dlatego nie mógł jej zostawić. Bez Scarlett McLewis nie zdołają podnieść się z tej bitwy.
Rzucił się na Nikolaia, wydobywając z ust głośny okrzyk i bez chwili wahania zaczął zadawać mu ciosy. Niestety Chernov po szoku spowodowanym nagłym atakiem, zaczął się rewanżować tym samym. Z racji tego, że należał do najlepszych kamerdynerów Sounce School, Leonardo po krótkim czasie zaczął przegrywać. Chociaż wytrwale się bronił, z każdym zadanym ciosem tracił coraz więcej sił.
Ivy przeczołgała się do Scarlett tak blisko, jak pozwoliły jej na to łańcuchy.
– Nie pozwól im wszystkim zginąć – mówiła Ivy do wijącej się z bólu wampirzycy. – Walczą za ciebie, Scarlett! Uwierzyli w ciebie, więc nie możesz ich teraz zawieść!
Scarlett z jękiem obróciła się na prawy bok. Widząc, że z Potomkiń nieposiadających mocy pozostały już tylko dwie, z jej oczu poleciały łzy. Thea nie potrafiła obronić się przed każdym bolesnym ciosem, nawet jeśli używała magii. Jade również wykorzystała umiejętność panowania nad roślinami, dzięki czemu łodygi drzew odrzucały zbliżających się ku nim wojowników.
Przegrywali. Przewaga był zbyt ogromna, by mogli wyjść z tego bez szwanku. Nawet jeśli Lucia nie żyła, a Henry uciekł, wciąż pozostało pełno strażników oraz Fryderick, który toczył walkę z Hessie i Troy'em.
Scarlie podniosła się i podeszła do Ivy, uwalniając ją od łańcuchów spryskanych werbeną. Nawet jeśli Wood nie miała siły, by walczyć, musiała być gotowa do ucieczki.
Siłą woli skupiła się na swoim celu, dzięki czemu udało jej się zignorować palący ból pleców. Kto by pomyślał, że kiedyś tortury ojca okażą się pomocne. Dzięki nim potrafiła zapomnieć o najgorszej ranie, a to pozwoliło jej skupić się na swojej mocy.
– Thea! Otocz barierą ochronną wszystkich naszych ludzi! – krzyknęła, gdy pulchna dziewczyna powaliła kolejnego ze strażników.
Wiedźma szybko rozejrzała się dookoła i uciekła w miejsce, które pozwoliłoby jej rzucić odpowiedni czar. Walcząc o życie, nie była w stanie skupić się na magii.
– Leonardo musi zostawić Nikolaia! Inaczej jego też ocalimy!
Scarlett obejrzała się przez ramię na walczących kamerdynerów. Widząc, jak Leonardo obrywa i ledwie podnosi się z ziemi, w wampirzym tempie znalazła się tuż przed nim i chwyciła zatruty miecz Nikolaia. Ostrze wbijało jej się w dłonie, a mimo to wykorzystała całą swoją siłę, by odepchnąć od siebie blondyna.
Gdy Thea zawołała, że zaklęcie ochronne działa, ostatkiem sił rzuciła się na Niko i uderzyła go z taką siłą, że wylądował na martwych ciałach pozostałych wrogów.
– Mieliśmy wspólnie rządzić szkołą, Scarlett! – krzyknął Niko, podpierając się o martwego strażnika. – Chciałem cię chronić, ale ty wybrałaś tych, którzy próbowali cię zabić! Jak myślisz, ile czasu minie, nim znów zechcą to zrobić? Kto cię wtedy obroni, jeśli mnie przy tobie nie będzie!?
Scarlett rozejrzała się po przerażonych twarzach chronionych osób. Nawet jeśli kamerdyner miał rację, wiele rzeczy się zmieniło.
– Nie będziesz musiał się o to martwić. Sama dam sobie radę. – Wyciągnęła w jego stronę prawą dłoń i całą uwagę skupiła zarówno na nim, jak i na żyjących strażnikach oraz czarodzieju. Chociaż łzy spływały po jej policzkach, a serce pękało na pół, nie mogła się wycofać. Na to było już za późno. – Żegnaj, Nikolai – wyszeptała, a z jej dłoni wydobyło się niebieskie światło, które zamieniło wszystkich w proch unoszący się na wietrze.
Opadła na ziemię, a z jej gardła wydobył się głośny krzyk, rozdzierający jej serce na strzępy. Jeszcze nie tak dawno temu nie potrafiła zabić muchy, a teraz miała na sumieniu tak wiele istot.
Miała na sumieniu Nikolaia, którego zabiła z zimną krwią. A wszystko przez to, że posiadała tak potężną i niszczycielską moc. Sounce School zostało pokonane, tylko co teraz?
Co zrobią, skoro odzyskali wolność słowa i nie było już nikogo, kto mógłby nimi rządzić?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top