Zapomniana rzeczywistość
Wszechobecna cisza jak zawsze od 2 lat gościła w jednym z pokoi szpitalnych. Leżący na łóżku chłopiec, który z powodu rany już dawno powinien umrzeć leżał spokojnie pogrążony w głębokim śnie. Bynajmniej tak to wyglądało dla osób trzecich tak naprawdę ten chłopiec przebywał w swoim własnym umyśle i spędzał czas z najlepszym przyjacielem. Jego ciało pomimo długiego braku jakiegokolwiek ruchu nadal było w świetnej formie i zdecydowanie nie wyglądało na ciało człowieka pogrążonego w 2 letniej śpiączce. Wszystko dzięki Kuramie i jego chakrze. Okno do pokoju było delikatnie uchylone co pozwoliło wiosennemu wietrzykowi rozwiać delikatne blond włosy chłopca.
Ktoś uchylił drzwi do pokoju i wszedł niepewnie do pomieszczenia. Była to kobieta, V Hokage wioski ukrytej wśród liści drzew. Usiadła obok chłopca i wpatrywała się w niego swoimi kasztanowymi oczami.
-Naruto, jak długo jeszcze pozostaniesz w tym stanie? Jak to możliwe, że ktoś taki jak ty pomyślał w ogóle o samobójstwie? - Pytała niby jego niby przestrzeń między nimi. Po jej policzku jak co dzień gdy tu była spłynęła łza bezsilności. Zmierzwiła ręką długie już włosy chłopca i z matczyną skruchą wyszła z sali.
~Naruto~
-Naruto! Ile razy mam Ci mówić, abyś nie plątał mojego futra!? - Lis był wściekły na 12-latka. - Teraz masz to wszystko wyczyścić!
-Hai, hai. Eh... Kurama ty to się nie znasz na żartach. - Mruknął chłopiec i po chwili pomarańczowo- białe furto lisa było czyste. - Czy mógłbyś nauczyć mnie kolejnej techniki? Nudzi mi się! - Marudził niczym 5 latek.
-Eh... Prawdę mówiąc nie mam już czego Cię nauczyć. Poznałeś i opanowałeś wszystkie moje techniki. - Zrezygnowany głos lisa tylko upewnił chłopca, że to prawda. - Poza tym nie sądzisz, że troszku się tu zasiedziałeś? Minęły już prawie 22 miesiące wiesz o tym nie?
Naruto tylko fuknął coś i odwrócił się plecami do Kyuubiego. - Nawet we własnym umyśle mają mnie już dość. A przecież uwolniłem cię z klatki i podarowałem piękną polanę z lasem naokoło, ale nie. Po co Ci dwunastolatek który niszczy marzenie o ciągłym spaniu. - Chłopiec mówił to takim tonem, że lis od razu zaczął się bez opamiętania śmiać. - Dobrze skoro tak Ci przeszkadzam, obiecuje że jutro już mnie tu nie będzie. - Jego opanowanie było aż przerażające.
-Oj gaki gaki, ja tylko chce abyś cieszył się z życia na świecie, a nie tu za wspaniałym mną cały czas. - Dziewięcioogoniasty lekko szturchnął chłopca w plecy. - Chodź prześpimy się i jutro podreperujemy twoje ciało, abyś mógł bez problemu wrócić na "tamten świat"
Naruto podszedł niechętnie do swojego przyjaciela i przytulił się do niego. Wiedział, że ma on racje i nie może spędzić w swoim umyśle całego życia. Jednak obawiał się co takiego czeka go gdy wróci. /Może go pochowali albo wywieźli na jakiś bezludny obszar. Albo jednak leży w pustej sali szpitalnej pod kroplówką a jego ciało się do niczego nie nadaje? / Westchnął bezdźwięcznie i ułożył się wygodnie na miękkim ogonie przyjaciela. Ściskając w ręce mały medalik na szyi zasnął głębokim snem.
~Szpital~
Kolejny letni poranek budził do życia wioskę liści i jak co dzień jedna z pielęgniarek weszła do pokoju zajmowanego przez około dwa lata przez blond chłopca. Podpięła go pod nową kroplówkę i sprawdziła jego stan fizyczny. Za każdym razem gdy tylko go badała nie mogła się nadziwić dlaczego chłopiec z TAKĄ raną nadal żyje, dlaczego nie można go uleczyć chakrą i dlaczego jego ciało nie jest chude i osłabione a wręcz przeciwnie. Jego stan fizyczny poprawia się z dnia na dzień na coraz lepszy. Rutynowo jak zawsze miała sprawdzić jego ranę. Odpięła jeden guzik i rozsunęła z lewej strony. Jak zwykle bandaż był przepalony w miejscu rany, lecz to co ją zdumiało najbardziej to fakt, że rana zaczęła się zamykać. Powoli, ale jednak.
Najszybciej jak tylko potrafiła pobiegła do Tsunade i zawiadomiła ją o tym zjawisku. Kobieta szybko pojawiła się w pokoju chłopca i kazała wszystkim opuścić salę. Zdumiona wpatrywała się w pierś chłopca. Najpierw jego serce się uleczyło, następnie zmiażdżone żebra zrosły się ze sobą, a na koniec mięśnie oraz skóra pozasklepiały się, pozostawiając po ranie jedynie wyblakłą bliznę dokładnie w miejscu serca.
Kobieta wpatrywała się w chłopca ze zdziwieniem. Skoro przez prawie dwa lata ta rana w ogóle się nie goiła, a także nie można było jej uleczyć za pomocą chakry, dlaczego teraz sama się zrosła i to bez użycia jej najmniejszej ilości? Czemu chłopiec czekał aż dwa lata aby ją uleczyć. Może on po prostu nie chciał? Kobieta stała tak przed nim około godziny i rozmyślała. Z transu rozbudził ją niewiarygodnie chłodny i beznamiętny głos.
-Dlaczego tu jesteś? - Był on zachrypnięty przez tak długie nieużywanie strun głosowych. Tsunade wpatrywała się w chłopca, który nadal z zamkniętymi oczami leżał twarzą zwróconą w jej stronę.
-Naruto? To się dzieje naprawdę? Wiesz, spałeś prawie dwa lata. Czemu - Jej wypowiedź szostała przerwana przez chłopca.
-Pytam, dlaczego tu jesteś. - Tym razem jego głos był przerażająco obojętny i nie wyrażał żadnych emocji. Kobieta wzdrygnęła się ale w tej samej sekundzie nie mogła się nadziwić. Naruto otworzył oczy. Nie były one jednak czerwone, tak jak za każdym razem gdy go widziano. Ich odcień przypominał bezkres oceanu lub bezchmurne letnie niebo. Wpatrywał się niemo w V Hokage i tak samo jak głos nie wyrażały emocji.
- Kiwamete* - wyszeptała kobieta lecz szybko się opamiętała i podeszła do chłopca aby sprawdzić jego stan. Gdy tylko n jej ręka została otoczona chakrą zbliżyła ją do ciała chłopca. Ten szybko pokrył się pomarańczową poświtą i zeskoczył z łóżka do przeciwległego końca pomieszczenia.
-Nie dotykaj mnie - Wycedził przez zęby, a jego oczy znów przybrały barwę ognistej czerwieni, z pionowymi źrenicami. Do tego wszystkiego jego kość ogonowa przedłużyła się i tuż za nim zafalował ze zdenerwowania jeden pomarańczowo-biały ogon. - Nigdy, ale to przenigdy nie waż się mnie dotknąć! - Jakby na potwierdzenie jego słów pojawił się drugi ogon.
Blondynka spojrzała na niego z przerażeniem i cofnęła rękę.
-Spokojnie Naruto, nie chcę Ci nic zrobić. Chciałam tylko cię zbadać. - Zaczęła opanowanym głosem. - Nie masz się czego bać przecie nic bym ci nie zrobiła. - Jej głos był coraz bardziej przekonywujący.
-Po co miałabyś leczyć BROŃ waszej zakichanej wioski? Przyznaj się, że tak samo jak Danzo'u chcesz się tylko mnie pozbyć lub wykorzystać! - Wykrzyczał dwunastolatek i pojawiły się za nim kolejne dwa ogony. Były one jednak materialne. Nie stworzone z chakry tylko po prostu jego. Miały one długość nóg chłopca i teraz ze zdenerwowania niebezpiecznie falowały lub unosiły się za nim.
-Spokojnie! Nie chcę Cię wykorzystań ani do niczego zmuszać! Chciałam tylko cię zbadać! Jesteś dla mnie - Tu przerwała swoją wypowiedź jakby zastanawiając się co powiedzieć dalej. - Jesteś dla mnie niczym syn. - Dodała nieco ciszej.
-Oh... rozumiem, że w tych czasach swoje pociechy wysyła się na niebezpieczne misje i trenuje odkąd mają tylko 6 lat?! Nie wciskaj mi kitu! Wszyscy najpierw mnie bili i wyzywali, a później zaczęli się bać niczym ognia! A wiesz czemu?! Ponieważ mam w sobie zapieczętowanego najgroźniejszego z ognistych bestii. Niby on taki najgroźniejszy, a został moim jedynym przyjacielem! Nikt ale to NIKT z was nigdy nie zapytał jak się czuję lub czy coś mi pomóc! - Z tymi słowami pojawiły się kolejne dwa ogony. - W szpitalu zawsze mnie próbowali otruć lub w ogóle mnie do niego nie przyjmowali. - Kolejne dwa - Nigdy nikt nie powiedział mi nic na temat moich rodziców, a moje urodziny są znane jako "Wygrana walka z demonem"! Jedynie Sarutobi-sama się mną przejmował i próbował pomóc! WY nigdy mi nie pomagaliście, a moje treningi były prowadzone pod nadzorem 2 zespołów ANBU! Nikt mi nigdy nie powiedział, że mnie potrzebuje! - Wraz z kolejnymi słowami jego oczy były coraz bardziej czerwone, a w sali zbierał się większy tłum. - Nigdy, nikt z was nie powiedział, że mu na mnie zależy i nikt z was nie próbował NIGDY mnie pokochać! - ostatni ogon pojawił się za chłopcem, a wraz z nim para pomarańczowych uszu. Po jego delikatnej skórze spłynęła tylko jedna łza. Jedna, a wyrażająca tyle emocji. Pierwszy raz w życiu ten mały osierocony chłopiec powiedział wszystkim co myśli i jak się czuje. Jednak prawie nikt nie zwracał na to uwagi. Wszyscy wpatrywali się w chłopca z dziewięcioma ogonami i lisimi uszkami, który stał w rogu pokoju z pochyloną głową ku ziemi.
Po chwili uniósł on głowę a jego długie do ramion blond włosy podskoczyły ku górze. Jego czerwone oczy wydawały się zamglone a Twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. Spojrzał on po raz ostatni na Hokage i wyskoczył przez okno. Nie przejmował się tym, że znajdował się na 4 piętrze. Jego oczy skierowane były ku górze wpatrując się w ludzi z przerażeniem wyglądających za okno. Jakieś 5 metrów przed ziemią obrócił się i z gracją wylądował na nogach. Jego ubrania szpitalne wydawały się płonąć w pomarańczowo-czarnych płomieniach, zamieniając się na jego tradycyjne kimono, a jego nadal widoczne ogony falowały za nim. Swoje włosy złapał i jednym pewnym ruchem odciął kunaiem. One także spłonęły nie pozostawiając po sobie nawet garstki popiołu. Szedł teraz dumnie główną drogą Konohy, a ludzie widząc go rozchodzili się na boki i szeptali do siebie "To on jeszcze żyje?", "Nie powinien być w szpitalu?", " Po co ON wrócił?", "To DEMON patrz! On ma ogony!" i wiele innych, jednak chłopiec nie przejmował się tym i szedł wpatrując się w niewidzialny punkt.
-Miałeś racje Kurama. Ta forma jest wygodniejsza, a ludzi to tylko banda ignorantów i tchórzy. - Powiedział do swojego przyjaciela, a ten zaśmiał się szaleńczo na wypowiedź chłopca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiwamete - Niesamowite/przepiękne
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayo!
Jak tam? Co tam u was?
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to co napisałam(>д<)
Nie mogę uwierzyć w ilość gwiazdek i komentarzy pod ostatnim rozdziałem \('0')/ ! Arigato!!
Od teraz akcja nabierze tempa i BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! :3
Pozostawcie po sobie ślady~~
Bayooo!~~
~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top