24. grudnia [IV niedziela Adwentu]
Po raz kolejny okazało się, że bez sprawnej ręki Aleksander jest właściwie nieprzydatny.
Gdy Michalscy wrócili do domu po Mszy z zamiarem rozpoczęcia lepienia pierogów, do chłopaka dotarło, że jedną ręką nie jest w stanie formować kulek farszu, nie wspominając o lepieniu. Pozostało mu więc jedynie – albo aż – ubieranie choinki. Ponieważ także Janek nie mógł się przydać do niczego związanego z pierogami, najmłodszy i najstarszy brat zabrali się za stojące w rogu drzewko.
— Ja też chcę ubierać choinkę — zaprotestował głośno Filip, gdy zostało mu przydzielone zadanie dzielenia farszu na porcje.
— Młody, serio myślisz, że dam radę ubrać choinkę z nim? — Aleksander wskazał na Jana, przyglądającego się jednej z ostatnich niebieskich bombek.
— Tak — powiedział najmłodszy Michalski, powodując zaskoczenie u swojej rodziny, po czym wrócił do wyjmowania z kartonu ozdób.
— A ja ci mówię, że nie — kontynuował Aleksander. — Spokojnie się wyrobisz, gdy my – a właściwie bardziej ja – będę rozplątywać lampki.
Flip pogodził się z sytuacją, gdy dostał obietnicę, że na pewno to on założy czubek na choince. Rodzina mogła więc spokojnie wrócić do pracy.
Nastolatek całkiem nieźle radził sobie z lampkami, które, jak co roku, były poplątane tak, jakby ktoś wrzucił je tak po prostu do pudła. W tym czasie Janek próbował powiesić kilka bombek na najniższych gałęziach. Na szczęście te szklane zostały w porę pochowane, ponieważ inaczej cała podłoga byłaby już pełna odłamków. Gdy Aleksander zaczął zawieszać światełka, jego młodszy brat odskoczył od stołu jak oparzony, pobiegł do łazienki, by umyć ręce i wrócił do zielonego pokoju. Zdążył.
Stół zapełniał się coraz większą ilością pierogów, choć było widać, że czas, w którym tata robił jednego, mama przeznaczała na trzy, a choinka bombkami.
— Dlaczego te wszystkie jabłka są popękane? — zapytał Filip, zawieszając ozdobę na gałązce.
— Aleks je jadł, gdy był mały — odpowiedział ojciec.
Wspomniany chłopak tylko wywrócił oczami i wrócił do pracy.
— Serio jadłeś plastikowe jabłka?
— To było dawno i nieprawda — szybko zaprzeczył Aleksander, ale najwyraźniej tata wpadł w nastrój wspominania dziwnych zachowań pierworodnego, bo od razu przeszedł do dalszych opowieści.
— To jeszcze nic. Kiedyś musieliśmy z mamą rozebrać choinkę po jednym dniu, bo Aleks się do niej dobierał. No i mogła się na niego przewrócić.
Filip zaśmiał się i wieszając bombkę w kształcie głowy Bolka na jednej z tylnych gałęzi.
— Synu — zwrócił się do niego ojciec. — zawieś to z przodu. Legendarna bombka bolkowa nie może wisieć z tyłu.
— Dlaczego legendarna?
— Gdy byłem mały, zawsze wisiała u dziadków na choince. Któregoś roku ją im zwinąłem — odpowiedział mężczyzna, jakby kradzież ozdób rodzicom była najnormalniejszą rzeczą na świecie. — I nie wieszajcie nic z tyłu — dodał. — Jak na memie z tym... no... Jak nazywa się to zwierze z nosem?
— Nosacz Janusz? — podpowiedział uczynnie Aleksander.
— O właśnie. Z tyłu nic nie widać, wszystko z przodu dej.
— Tato, czy to jest normalne, żeby facet w twoim wieku przeglądał memy z małpami?
— Popieram Aleksa — odezwała się mama. — Od kilku minut nie robisz pierogów. Jak tak dalej pójdzie, to nie wyrobimy się przed Wigilią.
Ojciec wrócił pokornie do pracy, a Filip, z pomocą krzesła, założył na choince czubek.
Aleksander uśmiechnął się. Mimo wszystko ich kochał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top