16. grudnia [sobota II tygodnia Adwentu]
Aleksander nie denerwował się tak bardzo od dawna.
Na Rynku gromadziło się coraz więcej ludzi w różnym wieku – od małych szkrabów w wózkach, przez snujących się nastolatków, zabieganych rodziców, kupujących prezenty dla swoich rodzin, po spacerujących między stoiskami starszych ludzi. Co jakiś czas w tłumie można było napotkać przebrane osoby, czekające na rozpoczęcie występu. Oczekujący na jasełka widzowie zaczepiali ich, pytali o nastawienie i życzyli połamania nóg, choć jeszcze wtedy nie wiedzieli, jak bardzo proroczymi mogły okazać się te słowa.
Chłopak podkręcił swoje sztuczne wąsy, zapiął wełniany kubrak i spojrzał na stojącego obok niego anioła.
— Idziemy na jakiś grzaniec, czy coś? — spytał.
Eliza pokręciła z westchnieniem głową.
— Aleks, nie możesz być pijany podczas jasełek.
— Ale byłoby mi cieplej — zaprotestował. Widząc karcący wzrok dziewczyny dodał: — Nie mów mi, że pasterze czasem sobie nie popili. No i aniołowie w Niebie pewnie też cały czas balują.
— Aleks...
— Czyli pozostaje herbata, tak? — mruknął, zawiedziony.
Eliza pokiwała twierdząco głową i złapała zdrowe ramię Aleksandra, ciągnąc go w stronę odpowiedniego straganu i, przy okazji, przyprawiając o wytrzeszcz oczu ze zdziwienia.
Smakowity zapach dotarł do nosów nastolatków, gdy znajdowali się jeszcze kilka metrów od stoiska. Aromatyczna świąteczna herbata stała w trzech wielkich baniakach, czekając na zmarzniętych potrzebujących. Siedzący za ladą starszy pan podał im z uśmiechem styropianowe kubki i powiedział, widząc, że chłopak szuka portfela:
— Dla naszych artystów dziś za darmo.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i odpowiedziała w imieniu swoim i Aleksandra:
— Dziękujemy.
Rozgrzewając się herbatą, podeszli bliżej choinki. Przysiedli na pobliskiej ławce.
— Uwielbiam to.
Chłopak spojrzał pytająco na Elizę.
— No, to wszystko. Nie masz takiego wrażenia, że przed Świętami wszyscy nagle stają się bardziej radośni?
— A co to ma za znaczenie, skoro i tak w środku nic takiego nie czują? — spytał sceptycznie.
Jego towarzyszka zamyśliła się na chwilę.
— Czasem, gdy się do czegoś przymusisz, w końcu zaczynasz to czuć naprawdę.
— Czyli, jeśli wmówię sobie, że komunizm był super, to faktycznie zacznę go lubić?
Dziewczyna westchnęła.
— Ja nadal nie wiem, co wy od drugiej klasy macie z tym komunizmem.
Aleksander chciał wszystko wytłumaczyć, gdy zwrócił uwagę na jedną rzecz. Dłoń Elizy, ubrana w puchatą białą rękawiczkę, leżała tuż przy jego zdrowej ręce. Spróbował, niby to przypadkiem, zbliżyć do niej zmarznięte palce. W tym samym momencie nastolatka wstała.
— Chodź, zaraz zaczynamy.
Chłopak tylko westchnął i podniósł się z ławki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top