Wyprawa do sklepu

Amanda


Wykorzystałam okazję, gdy pojawił się David i szybko uciekłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, gdyż potrzebowałam teraz chwili na uspokojenie oraz zebranie myśli. Widziałam determinację w oczach Brandona, która budziła we mnie sprzeczne uczucia. Chciałam jednocześnie się do niego przytulić, ale coś nie pozwalało mi na to. Być może to wszystko dzieję się zbyt szybko i potrzebujemy czasu, aby zaufać sobie ponownie.

-Wychodzimy? - Głos Brandona wyrwało mnie z zamyślenia. Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Opierał się placami o drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Mogę znać powód twojego zadowolenia? - Moje pytanie jeszcze bardziej go rozbawiło, a ja zmarszczyłam brwi zdezorientowana.

-Dziś przekonałem się, że moja żona nadal mnie kocha - odparł, na co otworzyłam szeroko oczy.- Nie musisz nic mówić. Twój pocałunek powiedział mi już wszystko co chciałem wiedzieć.

Nim zdążyłam zareagować, wziął swoją kurtkę i wyszedł z pokoju. Patrzyłam w ślad za nim, a moje serce znowu biło dwa razy szybciej. Zachowywał się arogancko, ale właśnie w takim Brandonie się zakochałam. Jego pewność siebie najbardziej mi się podobała. Zaczynałam podejrzewać, że w ten sposób chcę mi to przypomnieć. Taktyka którą obrał  zaczynała działać, bo coraz trudniej było mi opierać się swoim uczuciom. Musiałam jednak na nowo mu zaufać, a z tym miałam większy problem.

Na zakupy zabraliśmy ze sobą Thomasa, a David udał się ponownie do firmy. Potrzebowałam sukni na wieczór, a mój mąż odpowiedniego garnituru. Wiedziałam, że nie przekonam go do muszki ani krawata. Godzinę później znaleźliśmy się w jednym ze sklepów, w którym ubierał się mój tata. Udaliśmy się wszyscy do jednej z przymierzalni. Usiedliśmy wraz z Thomasem na wygodnej brązowej  kanapie i patrzyłam na Brandona, który obserwował otoczenie z wyraźnym grymasem. Podeszła do nas wysoka blondynka, która zapytała w czym może pomóc. Udzieliłam jej odpowiedzi, na co po chwili wróciła z kilkoma  garniturami . Brandon rozebrał się do pasa w górę, gdy dziewczyna wyszła po dodatki.

- Czy on zawsze tak zrzędzi? - zapytał Thomas przyglądając się bratu. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałem ciche przekleństwa Brandona. Na szczęście zaczekał, aż ekspedientka odejście od niego kilka metrów.

-Inny na twoim miejscu cieszyłby się z zainteresowania wokół siebie. - Zwróciłam się do Brandona, który zerknął na mnie z uniesioną brwią.

-Chcesz powiedzieć, że ta miła pani zrobi wszystko co zechce? - Sposób w jaki zadał to pytanie, sprawiło że poprawiłam się na kanapie.

-Ubierze  Cię. To wszystko - oznajmiłam, chcąc aby nie robił żadnych aluzji w obecności młodszego brata.

-Może powinienem przejść w bardziej ustronne miejsce? - Ekspedientka, która właśnie do niego podeszła posłała mu szeroki uśmiech.

-Oczywiście. Proszę za mną. - Zaproponowała szybko, a wzrokiem prawie go rozbierała. Widziałam jak patrzy  na tatuaże, a następnie bezwstydnie dotknęła jego ramienia.

-To nie będzie konieczne.  - Wypowiedziałam te słowa z największą pewnością na jaką było mnie teraz stać. Widziałam uśmiech na jego twarzy, ale to zignorowałam. Skupiłam się na tym , aby dziewczyna się do niego nie zbliżyła.

-Wydaję mi się, że jednak przyda mi się pomoc. - Zaczął,  patrząc wprost na mnie i otwarcie mnie prowokując.

-Brandon - ostrzegłam go, aby nie ciągnął dalej swojej zabawy.

-Najwidoczniej moja żona chcę panią w tym wyręczyć. Prawda kochanie? - Widziałam jak oboje mi się przyglądają.  Bez słowa podeszłam do wieszaka z garniturami i wybrałam jeden z kompletów.

-Niech pani zostanie z chłopcem, a Ty chodź ze mną mężu. - Zaznaczyłam wyraźnie ostatnie słowo, na co usłyszałem jego śmiech.

-Odwdzięczę Ci się przy wyborze sukni - wyszeptał, gdy odeszliśmy kilka kroków. Zamknął drzwi do jednej z prywatnych przymierzalni, gdzie po chwili zaczął się rozbierać.

-Zaczekam na zewnątrz. - Powiesiłam ubranie, chcąc wyjść stąd jak najszybciej.

Oczywiście nie pozwolił mi na to, a ja nie chciałam robić scen w miejscu publicznym. Patrzyłam bez słowa, jak zdejmuję resztę ubrań. Miałam wrażenie, że jego wzrok mnie paraliżuje. Gdy zjechałam spojrzeniem niżej, zauważyłam  wyraźne  wybrzuszenie w bokserkach.

- Jeśli nie masz zamiaru coś z tym zrobić, to radzę Ci przestać.

Podniosłam wzrok, gdy tylko usłyszałam jego słowa. Zdałam sobie sprawę, że przyłapał mnie na gapieniu. Był rozbawiony moją reakcją, a ja zamknęłam oczy i próbowałam wziąć się w garść. Zbyt dobrze pamiętałam nasze wspólne chwilę w Londynie i długie godziny spędzone w jego pokoju.

-Wystarczy słowo, a zaspokoję twoje pragnienia. - Gdy zrobił krok w moją stronę, poczułam się jak w pułapce. Chciałam uciec, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

-Brandon - wyszeptałam, choć nie wiedziałam czy chciałam go powstrzymać, a może wręcz odwrotnie. Dotknął mojego policzka, a drugą ręką objął w talii.

-Pozwól mi Cię znowu poczuć. - Jego oczy były pełne pożądania, które zabierało mi oddech.

Resztkami rozsądku zarejestrowała, że przecież znajdujemy się w miejscu publicznym. Schyliłam się i przeszłam pod jego ramieniem, aby znaleźć się w bezpiecznej odległości. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym ktoś nas tu przyłapał i sprzedał tą wiadomość gazetom. Wzięła głęboki oddech, choć nie uspokoił mnie ani trochę.

-Co Ty wyprawiasz? - zapytałam oskarżycielsko. Musiałam jednak przyznać, że na własne życzenie wpakowałam się w tą sytuację.

-Próbuje uwieść moją zazdrosną żonę. - Skrzyżował ramiona na piersi, ale nie schodził mu z twarzy zadowolony uśmiech.

-Ostrzegałam Cię, że tutaj musisz się kontrolować. Jeśli masz zamiar nadal się tak zachowywać, to odwołam nasze dzisiejsze wspólne wyjście. - Zmarszczył brwi, co świadczyło, że nie spodobały mu się  moje słowa.

-Nie pójdziesz tam sama - oznajmił, a ja zaczęłam się zastanawiać czy to nie najlepsze wyjście.

-Zawsze może mi towarzyszyć David. Zastanów się, a ja pójdę do Thomasa.

Czułam się fatalnie, gdy widziałam rozczarowanie na jego twarzy. Miałam wrażenie, że problemy zaczynają mnie przerastać. Przejęcie firmy, małżeństwo z Brandonem oraz opieka nad Thomasem sprawiają, że zaczęłam wątpić w swoje siły. Wcześniej uważałam, że poradzę sobie ze wszystkim. Tęskniłam za chwilami spokoju, które miałam w Londynie. Tamte problemy wydają mi teraz bardzo błahe. Chciałam być pewna siebie i opanowana, ale przychodziło mi to z coraz większym trudem. Dzisiejszego wieczoru po raz pierwszy pokaże się jako właścicielka Firmy Stevcar i chciałam, aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Jednak obecność Brandona nie zapewniała mi tego. Jeszcze większym ryzykiem było spotkanie tam Liama, który będzie chciał się na mnie zemścić.

Gdy wybraliśmy ubranie dla Brandona, przeszłam do sklepu z sukniami wieczorowymi. Szybko dokonałam wyboru, którym była długa kremowa suknia. Odsłaniała jedno ramię, a na drugim było szerokie ramiączko wysadzane diamencikami. Dodatkowo była marszczona w talii, którą w ten sposób podkreślała.

-Jesteś piękna. - Brandon stanął za mną, gdy oglądałam suknie w lustrze. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale nie chciałam go w żaden sposób prowokować.

-Musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć na czas.

Wypchnęłam go delikatnie z przymierzalni, a następnie przebrałam się w swoje ubrania.  Podziękowaliśmy za zakupy, które poszły nam całkiem sprawnie. Brandon po tamtym incydencie nie próbował już żadnych sztuczek, więc odetchnęłam z ulgą. Obserwowałam chłopaków, którzy prawie ze sobą nie rozmawiali. Thomas zerkał na brata, jakby nie był pewny czy powinien się odezwać.

-Może pójdziemy coś zjeść. - Zaproponowałam, chcąc spróbować zbliżyć ich w jakiś sposób do siebie.

-Jestem głodny jak wilk i  jestem pewny, że ten olbrzym również.  - Odezwał się Thomas pokazując na brata, który wyprostował się jeszcze bardziej.

-Też jesteś wysoki jak na swój wiek - powiedział Brandon, gdy skierowaliśmy się do restauracji. Rozejrzałam się za dziennikarzami, ale nie zauważyłam niczego podejrzanego.

-Mam już dziesięć lat - Thomas powiedział to z taką dumą, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Kelner pokazał nam wolny stolik, przy którym po chwili wszyscy usiedliśmy.

-Dziesięć lat - powtórzył Brandon , po czym cicho zagwizdał. - Może za chwilę się dowiemy, że masz dziewczynę. 

-Gdybym tylko chciał, to mógłbym mieć. Nie jednej się podobałem - oznajmił rozsiadając się na krześle.

Spojrzeliśmy na siebie z Brandonem, a ja otworzyłam szeroko oczy na słowa chłopaka. Nie zachowywał się jak jego rówieśnicy. Być może wczesna śmierć matki sprawiła, że szybciej dorasta. Ja jednak chciałam, aby miał szczęśliwe dzieciństwo. Powinien się bawić z kolegami, a na kontakty z dziewczynami ma jeszcze sporo czasu.

-Ja w twoim wieku biegałem za piłką. - Brandonowi próbował ukryć zaskoczenie, ale ja widziałam je wyraźnie.

-Każdy ma inne zainteresowania. - Thomas uśmiechnął się do nas, a ja chciałam pociągnąć ten temat.

-A jakie są twoje? - zapytałam, gdy złożyliśmy już zamówienie. Mieliśmy kilka minut nim kelner przyniesie nam dania, więc chciałam je wykorzystać na luźno rozmowę.

-Dziś widziałem mnóstwo samochodów i bardzo mi się podobało. To było niesamowite. - Podziękowałam w duchu Davidowi za jego poranny pomysł, aby zabrać go ze sobą.

-Chciałbyś tam częściej przychodzić?

Jego oczy pojaśniały jak tylko usłyszał pytanie, więc odpowiedź była oczywista. Energicznie pokiwał głową i teraz z tym szerokim uśmiechem przypominał beztroskiego chłopca, którym powinien być. Następnie wstał i przytulił mnie mocno, czym mnie zaskoczył.

-Młody zaraz udusisz mi żonę.

-Brandon - ostrzegłam go, gdy widziałam jak zmrużył oczy. Thomas wyprostował się i spojrzał na brata. Ta dwójka była do siebie bardzo podobna, więc czekało nas jeszcze wiele wrażeń.

-Zazdrosny? Sam miałbyś ochotę ją przytulić prawda? - Zamarłam na jego słowa, gdyż nie wiedziałam jak zareaguję Brandon.

-Uważaj...- usłyszałam jego napięty głos, więc próbowałam zwrócić jego uwagę na siebie. Bawiła mnie jednak ta ich słowna przepychanka. Zaczęli rozmawiać, co bardzo mnie ucieszyło.

- Gdy będziemy oglądać dom, sprawdź czy ma wygodną kanapę. - Oboje spojrzeliśmy zdezorientowani na Thomasa, który usiadł już na swoim miejscu. Patrzył prosto na Brandona, więc najwidoczniej zwracał się do niego.

-Dlaczego? -zapytał Brandon.

- Wydaje mi się, że często będziesz na niej spał. - Nie potrafiłam się opanować i wybuchnęłam śmiechem, ale wzrok Brandona szybko mnie uciszył.

-Co to ma znaczyć? Skąd Ci się to wzięło? - Zaciskał pięści, a ja próbowałam zachować powagę. Jednak wesoła twarz Thomasa skutecznie mi to uniemożliwiała.

-Moja mama wysyłała tam Johna, gdy na nią krzyczał. Ty bardzo dużo krzyczysz, więc będziesz musiał się przyzwyczaić do kanapy. - Wytłumaczył spokojnie, choć ja skupiłam się na imieniu, które wypowiedział.

-Kim był John?

-Chłopakiem mamy. - Zerknęłam na Brandona, który zaciskał szczękę. Okazuję się, że przyjaciółka jego matki nie powiedziała nam wszystkiego. Być może ten człowiek nic nie znaczy i nie ma się czym martwić. Jednak już teraz postanowiłam sprawdzić tą informację.

- Panowie może porozmawiamy o czymś przyjemniejszym? Brandon chcesz mieć w domu własną siłownie? - Chciałam, aby oderwał się od ponurych myśli i skupił na czymś innym.

-Jeśli jest taka możliwość - odparł, ale nawet na mnie nie spojrzał.

-Może mógłbyś potrenować razem z Thomasem. Spędzicie sobie razem miło czas. - Ciągnęłam dalej, chcąc wciągnąć go do rozmowy.

-Zobaczymy czy na to zasłuży - odpowiedział po chwili, jakby dotarły wreszcie do niego moje słowa.

Od niezręcznej atmosfery uratował nas kelner, który zjawił się z naszymi daniami. Posiłek minął nam prawie  w milczeniu, a zaraz po nim pojechaliśmy do mieszkania Davida. Postanowiłam odłożyć do jutra oglądanie domówi i zapisanie do szkoły Thomasa. Musiałam zachować resztki sił na dzisiejszy wieczór i kolejne spotkanie z moją matką oraz Liamem.



Kolejny rozdział skończony i wybaczcie dłuższą przerwę. Dziś chłopaki spędzili trochę czasu razem, więc jak Wam się podoba ich relacja? Co sądzicie o Amandzie i Brandonie? Czy dziewczyna radzi sobie z obowiązkami, które przyjęła na siebie? Jak Wy byście postąpiły na jej miejscu przy takiej odpowiedzialności?

Dziękuje za głosy i komentarze oraz cierpliwość w oczekiwaniu na kolejny rozdział. Pozdrawiam





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top