W co Ty grasz?
Amanda
Szłam w kierunku akademika, gdy dogonił mnie Liam. Teraz miałam czas, aby się z nim rozmówić. Wiem, że razem z moją matką zrobią wszystko aby osiągnąć swój cel. Jednak nawet przez myśl mi nie przeszło, że tu przyjedzie. Teraz zrozumiałam do czego była im potrzeba ta randka. Uwierzyłam, że naprawdę chciał mnie poznać. Natomiast to była tylko gra, która przyniosła im korzystny obrót. Zaciskałam pięści czując coraz większą złość, aż zatrzymało mnie szarpnięcie za łokieć.
-Krzyczę do ciebie od 5 minut!- powiedział, gdy odwróciłam się w jego stronę.
-I jeszcze nie zdałeś sobie sprawy, że nie chcę z tobą rozmawiać?- zapytałam wyrywając się z jego uścisku.
-Amanda. Wiem, że to nie wyszło najlepiej. Nie miałem innego wyjścia. - usłyszałam i spiorunowałam go wzrokiem. Nie działała na mnie jego skruszona mina.
-Dobrze wiedziałeś co robisz i jak się to skończy. Tylko nie rozumiem po co tu przyjechałeś? Nie wyjdę za ciebie. - oznajmiłam, aby nie miał co do tego wątpliwości.
-Będziesz musiała. - odpowiedział zdecydowanym głosem, a ja zmarszczyłam brwi. Jego pewność siebie była inna niż ostatnio.
-A to ciekawe. Może zechcesz mi wytłumaczyć dlaczego? - założyłam ręce na piersi i czekałam na to co usłyszę. Jednak nie spodziewałam się takiej informacji.
-Twój wujek jest w szpitalu. - odezwał się po chwili.
-Co?! Co z nim?! Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?! - krzyczałam i gorączkowo zaczęłam szukać telefonu w torebce. Liam wyjął mi ją z rąk i stał sobie spokojnie przyglądając mi się.
-Uspokój się. Przyjechałem Cię zabrać. Jesteś potrzebna w Manchesterze, bo ktoś musi zająć się firmą. Twój wujek miał zawał i nie mamy co liczyć, że wróci do pracy. - wytłumaczył, a ja stałam jak sparaliżowana. W głowie miałam gonitwę myśli. Jednak najważniejsza z nich była przerażająca.
-Czyli będę musiała spełnić drugi warunek? - odezwałam się chwilę później. Czułam jak zaczyna mi się kręcić w głowie, więc odruchowo przytrzymałam się go.
-Amanda! Co się dzieje?!- krzyknął i pomógł mi usiąść. Szliśmy właśnie przez park i na szczęście niedaleko była ławka. - Pójdę po wodę.
-Nie trzeba. Już mi lepiej. - wyszeptałam cicho, ale widziałam jak przygląda mi się podejrzliwie.
-To przez tego faceta. Nigdy wcześniej nie widziałam Cię w takim stanie. Zawsze wydawałaś mi się bardzo silna, a dziś w jego mieszkaniu... gdy zobaczyłam Cię na tej podłodze... ten kretyn zapłaci mi za to, że Cię skrzywdził. - wycedził, a ja nie wiedziałam czy mówi poważnie. Wcześniej miałam go za faceta bez uczuć, dla którego liczą się tylko pieniądze.
-Nic mu nie zrobisz. Dziś sam wymierzył sobie karę, mówiąc mi to wszystko. Ty też nie jesteś bez winy Liam. Wykorzystałeś zdjęcia, które nie są prawdziwe. - powiedziałam oskarżycielsko.
-To prawda. Chcę żebyś wyszła za mnie za mąż i zrobię wszystko, aby to osiągnąć. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. - odpowiedział, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
-W naszym przypadku to wojna. Nie ma mowy o żadnej miłości. - zapewniłam szybko, abyśmy mieli jasność sytuacji.
-Zmieniłabyś zdanie, gdybyś tylko dała mi szansę. Skreśliłaś mnie, bo mój ojciec związał się z twoja matką. - oznajmił i po części miał rację. Jednak było w nim też coś, co nie pozwalało mi mu zaufać.
-Moja matka tobą manipuluje. Jestem pewna, że to ona Cię tu wysłała. - podniosłam się i chciałam iść dalej, ale złapał mnie za rękę.
-Nie wie, że tu jestem. Tak naprawdę nie znoszę ich oboje i chcę dać im nauczkę. Zgódź się na małżeństwo, a podpiszę wszystko co zechcesz. Mam swoją firmę i nie potrzebuje twoich pieniędzy. - powiedział, na co otworzyłam aż usta ze zdziwienia. On nie mógł mówić tego poważnie. Przyjrzałam mu się i szukałam oznak kłamstwa. Jednak jego wzrok wyrażał pewność swoich słów.
-W co Ty grasz? - zapytałam, bo przez wydarzenia z dzisiejszego dnia miałam mętlik w głowie.
-Jestem szczery. Wiem, że małżeństwo musi trwać 3 miesiące. Tak jest zapisane w testamencie. Zrzeknę się prawa do twojego spadku, ale mam jeden warunek. - odpowiedział, a ja przewróciłam oczami, bo mogłam się tego spodziewać. Owszem mój tata chciał, abym pracowałam w mężem w naszej firmie oraz nie mogę się rozwieść wcześniej niż 3 miesiące po ślubie.
- Jaki? - odparłam i wiedziałam, że jednak nie jest taki bezinteresowny.
-Chcę prawdziwego małżeństwa. Zamieszkamy razem, a Ty pozwolisz mi udowodnić, że mylisz się co do mnie. - wyjaśnił, na co parsknęłam śmiechem.
-Co?! Oszalałeś? - zaśmiałam się z jego niedorzecznej propozycji.
-Dobrze się zastanów. Nic nie tracisz, a zyskujesz bardzo dużo. - oznajmił spokojnie, ale widziałam jak uraziła go moja reakcja.
-Muszę pomyśleć. Nie jestem w stanie się teraz skupić. - powiedziałam i ruszyłam dalej do akademika. Potrzebowałam chwili dla siebie i chciałam dowiedzieć się co z wujkiem. Wzięłam od niego swoją torebkę, aby skontaktować się z Davidem. Czekałam kilka sygnałów, aż usłyszałam jego głos.
-Amanda dobrze, że dzwonisz. Właśnie miałem to zrobić. - po tonie jego głosu wiedziałam, że jest zdenerwowany.
-Co z wujkiem? - zapytałam bez ogródek.
-Skąd wiesz? - odezwał się zaskoczony, a ja spojrzałam na osobę idącą obok mnie.
-Miałam nieproszonego gościa. Liam tu jest. - wyjaśniłam i zauważyłam, że znajduję się już na terenie uczelni. Stanęłam niedaleko wejścia, aby dokończyć rozmowę.
-Co on tam robi? Jak tylko wróciłem i dowiedziałem się co się stało, to natychmiast pojechałem do szpitala.
-Kiedy to się stało? I w ogóle jak do tego doszło? Zasłabł w pracy? Liam mówił, że miał zawał.- powiedziałam czując wyrzuty sumienia. Widziałam, że nie najlepiej się czuł jak byłam tam ostatnim razem. Powinna wysłać go do lekarza, ale wtedy miałam coś innego na głowie.
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale to wina... twojej matki. - usłyszałam jego ciszy głos i pomyślałam, że się przesłyszałam.
-Co masz na myśli? - wyszeptałam, bo czułam jak zdenerwowanie odbiera mi głos.
-Przyszła wczoraj do biura i zrobiła awanturę. Wiedziała, że wyjechałem i wykorzystała sytuację. Pracownicy powiedzieli, że było ją słychać na całym piętrze. Kłócili się, aż wuj stracił przytomność. - słuchałam go coraz bardziej przerażona.
Do czego jest jeszcze zdolna ta kobieta? Czy nie wystarczyła jej śmierć mojego ojca? Wcześniej zdarzało się, że robiła coś podobnego. Jedak zawsze był na miejscu David, a tym razem go zabrakło.Spojrzałam na Liama i nie wiedziałam co jest prawdą, a co nie?
-Teraz jest już lepiej? - zapytałam i nie chciałam, aby zauważył zmiany w moim zachowaniu.
-Jest na obserwacji. Lekarz zabronił mu się denerwować. - odpowiedział, a ja wiedziałam że muszę podjąć decyzję.
-Ile jeszcze dziś będę musiała znieść? - wyszeptałam cicho sama do siebie.
- Chciałem wysłać po Ciebie samochód. Przykro mi, ale musisz tu wrócić. Twój wujek nie będzie już w stanie wrócić do pracy. Nie wiem jeszcze jak to zrobimy, ale trzeba coś wymyślić. - usłyszałam głos Davida w słuchawce.
-Przygotuj papiery potrzebne do ślubu. Wracam jeszcze dziś. - oznajmiłam zaciskając palce na telefonie. Czułam jak ręce mi drżą, ale wiedziałam że nie ma innego wyjścia.
-Ale.. chyba nie chcesz zrobić tego co myślę? - odezwał się zaskoczony moją decyzją.
-Porozmawiamy jak tylko przyjadę. Liam mnie tam zawiezie. - powiedziałam i spojrzałam na blondyna. Miał szeroki uśmiech na twarzy, a ja zaczynałam realizować swój plan. Chciałam aby myślał, że osiągnął swój cel. Moja matka zapłaci mi za krzywdę, którą wyrządziła moim bliskim.
Kolejny rozdział. Bardzo dziękuje za tak wiele miłych komentarzy. Rozdział wywołał sporo emocji i cieszę się z tego. Jak myślicie co planuje Amanda? Co sądzicie o zachowaniu Liama? Czy naprawdę coś do niej czuję? Czy też jest ofiarą jej matki, a może udaję?
Miłego czytania i pozdrawiam serdecznie każdego czytelnika. Nie wiem kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział. Prawdopodobnie dopiero po świętach, więc proszę o wyrozumiałość. Życzę Wam Wesołych i Spokojnych Świąt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top