Ja siebie też nie poznaję.
Brandon
Wybiegła i nie obejrzała się za siebie. Powinienem być z tego zadowolony, ale tak nie jest. Jej oczy były pełne bólu i pierwszy raz nie byłem na to obojętny. Zawsze myślałem tylko o sobie. Nauczyło mnie tego życie i dzięki temu przetrwałem. Dzięki murowi, którym się ogrodziłem. Muszę się pozbierać i przestać o niej myśleć. Lepiej niech ma mnie za drania bez uczuć, który ją wykorzystał. Będzie to lepsze dla niej i dla mnie. Odkąd wiem, że to ona zniszczyła mi mój motocykl miałem zamiar ją zniszczyć. Tylko jedno spojrzenie w jej wystraszone oczy i zmieniłem zdanie. Była taka przerażona i delikatna, że zatraciłem się w jej spojrzeniu. Musiałem się powstrzymywać, aby jej nie przytulić. Pierwszy raz czułem coś takiego i wcale mi się to nie podobało. Wczoraj nie planowałem zabierać jej do pokoju, ale pijana była tak urocza i słodka. Mam w głowie taki mętlik, że potrzebuję odreagować. Poszedłem na górę po telefon, a następnie zszedłem na dół. Przy stoliku siedział Lucas i musiałem z nim pogadać o tym co się stało.
-Masz chwilę?- zapytałem i wziąłem sobie kawę. Uniósł głowę i przyglądał mi się.
-Chcesz pogadać o tym jak próbowałeś mnie zabić? -usiadłem naprzeciwko niego przy stoliku.
-Straciłem kontrole. Wiesz, że czasem mi się to zdarza. Nie kontroluje tego i nie jestem z tego dumny. - zacząłem, a on uniósł brew uśmiechając się.
-Masz szczęście, że tak Cię lubię Collins.- oznajmił po chwili.
-Czyli zgoda?- zapytałem i wyciągnąłem do niego rękę, a on ją uścisnął.
-Zgoda, ale masz u mnie dług. Zastanowię się jak masz go spłacisz. - powiedział, a ja zacząłem się śmiać.
-Jasne. - krzyknąłem i wstałem od stołu. Miałem zamiar iść poćwiczyć, więc poszedłem po torbę na górę. Gdy schodziłem po schodach podszedł do mnie Lucas.
-Ta mała była niezła. Uratowała mnie, ale do teraz nie mogę uwierzyć, że Cię uderzyła. - zaśmiał się i kręcił głową.
-Ja też. - wyszeptałem cicho i przypomniałem sobie jak wtedy wyglądała. Potrząsnąłem głową, aby pozbyć się tego obrazu. - Idę na trening. - oznajmiłem i wyszedłem na zewnątrz.
Kwadrans później podjechałem pod hale, gdzie trenuje i wiedziałem, że to mi pomoże. Wyrzucę z głowy wszystkie myśli i skupie się na rozładowaniu energii. Poszedłem do szatni i się przebrałem. Przygotowany podszedłem do worka treningowego. Uderzałem w niego i po chwili byłem w swoim świecie, który znam. Po godzinie zdjąłem bandaże z rąk i poszedłem na siłownie. Spędziłem tam następną godzinę i czułem, że wracam do siebie. Wziąłem prysznic i przebrałem się w dresy. Założyłem na siebie z powrotem strój motocyklowy, a następnie udałem się do domu.
Następne kilka dni mijały spokojnie i czasami widywałem na korytarzu szkoły Amandę. Odwracała głowę albo piorunowała mnie wzrokiem, gdy się na nią otwarcie gapiłem. Nie rozmawialiśmy od tamtego dnia, a ja starałem się o niej nie myśleć. Kiepsko mi to wychodziło, bo gdy byłem w pokoju to przypominałem sobie wszystko. Jak się do mnie przytulała w nocy, jej zapach i oczy, które potrafiły mnie przejrzeć. Powiedziała, że moje zachowanie to maska i jest to prawda. Brak okazywania uczuć nauczyło mnie życie.
Dziś piątek i jest impreza na którą wszyscy idziemy. Mam nadzieję na fajną zabawę i chwilę przyjemności. Ubrałem biały podkoszulek i czarne jeansy. Zarzuciłem na to skórzaną kurtkę i byłem gotowy do wyjścia. Chłopaki byli już na dolę, więc kilka minut później byliśmy już na miejscu. Dziś kierowcą jest Ben i będę mógł się upić. W środku było już sporo ludzi i przywitaliśmy się z nimi. Nie musiałem długo czekać na towarzystwo dziewczyn, bo już były obok nas. Chichotały i szeptały między sobą zerkając na nas.
-Czas się zabawić. Kto chcę piwo?- zawołał Lucas i poszedł do kuchni. Usiadłem na kanapie, a wtedy podeszła do mnie Samantha. Jakiś czas temu dobrze się bawiliśmy i byłem pewny, że ma ochotę na powtórkę.
-Hej przystojniaku.- usiadła mi na kolana i nim zdążyłem zareagować pocałowała.
-Pieprzony kolekcjoner!- usłyszałem za plecami i odwróciłem się w tamtą stronę. Za mną stała Amanda z koleżanką i przyglądała mi się. To Nicole rzuciła wypowiedziała te słowa ,ale po minie Amandy wiedziałem, że myśli tak samo. Miała na sobie niebieską sukienkę do kolan z długimi rękawami.
-Mówiłaś coś?-zapytałem i uniosłem brwi. Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się do mnie sztucznie. Niektórzy przestali rozmawiać i się nam przyglądali.
-Myślimy czy nie zacząć kolekcjonować znaczków. - odpowiedziała mi Amanda, na co jej koleżanką parsknęła śmiechem.
-Znaczków? Ciekawe. - znowu wyglądała uroczo, gdy była zakłopotana. - Jak babcia?- zaśmiałem się, gdy miała już odchodzić. Rozejrzała się po pokoju i wzięła głęboki oddech.
-Idziemy Nicole. Co za dupek. - usłyszałem jak mówiła cicho i zacząłem się śmiać. Może to jednak będzie fajny wieczór.
Wypiłem dwa piwa i chwilę bawiłem się z dziewczynami, ale wzrokiem szukałem tylko jednej. Moje postanowienie, aby trzymać się z daleka osłabło. Chciałem znowu z nią porozmawiać, więc wyszedłem do ogrodu. Miałem nadzieję, że tam ją spotkam i się nie myliłem. Tylko, że nie była sama. Rozmawiała z jakimś chłopakiem i uśmiechała się do niego. Zacisnąłem pięści ,gdy ich zobaczyłem. Opowiadał jej coś, a ona go słuchała nie odrywając od niego wzroku. Po chwili do nich podszedłem i spojrzeli na mnie oboje.
-Przeszkadzam? Amanda możemy pogadać?- zapytałem i sam nie wiedziałem dlaczego to robię. Chciałem ją zabrać z daleka od tego typka i pobyć z nią sam. W głowie znowu miałem mętlik, ale nie mogłem tego powstrzymać.
-Zostaw mnie Brandon- odpowiedziała i chciała odejść. Złapałem ją za łokieć i zatrzymałem. Chłopak chyba zrozumiał, że nic tu po nim, bo odszedł bez słowa.
-Widzę, że dobrze się bawisz.- powiedziałem, gdy tylko zostaliśmy sami.
-Rozmawiałam. Nikt nikogo nie całował, więc miałeś lepszą zabawę. - zmrużyła oczy i zacisnęła usta. Była zła, a to znaczyło, że jest zazdrosna.
-Wolałabyś żebym całował Ciebie?-odpowiedziałem i zbliżyłem się do niej. Pociągnąłem ją za rękę i oparłem o drzewo.
-Nawet się nie......- nie dokończyła, bo ją pocałowałem. Szarpała się, ale przytrzymałem ją mocniej. Po chwili odpuściła i mi uległa. Odsunąłem się i spojrzałem w jej oczy. Po chwili poczułem uderzenie w policzek. Potarłem go i pokręciłem głową uśmiechając się. Czekała na moją reakcję i teraz nie było w jej oczach strachu.
-Widzę, że spodobało Ci się bicie mnie. - powiedziałem po chwili.
-Zasłużyłeś. Zrób to jeszcze raz, a znowu oberwiesz!- krzyknęła i oddychała szybko. Widziałem, że ledwo nad sobą panuję i cała się trzęsie. W jej oczach zobaczyłem łzy i poczułem, że przesadziłem.
-Dobrze się czujesz?- zapytałem i podniosłem jej podbródek, aby na mnie spojrzała.
-Co Ty ze mną robisz? Ja taka nie jestem. To nie jestem ja.- wyszeptała i zaczęła płakać.
-Ja siebie też nie poznaję. -odpowiedziałem i przytuliłem ją do siebie. Zesztywniała, ale po chwili wtuliła się we mnie. Teraz byłem pewny, że to nie jest takie proste. Może powinienem przestać ze sobą walczyć i poddać się temu co do niej czuję. Osłabi mnie to, ale może warto zaryzykować.
Rozdział krótki, ale mam nadzieję że mi wybaczycie. Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie mam teraz głowy do pisania. Może gdy wszystko się skończy to wrócę i wszytko nadrobię. Będę pisać w wolnej chwili i postaram się wstawić następny rozdział.
Jak Wam się podoba? Wolicie aby Brandon poddał się uczuciu czy ma dalej z tym walczyć? Jak myślicie jaką ma za sobą przeszłość?
Miłego czytania i weekend :) Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wyrozumiałość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top