Kręgle

Amanda


David podwiózł mnie i dziewczyny do akademika, a sam udał się do hotelu. Obiecał zostać do jutra i dzięki temu spędzimy razem więcej czasu. Chciałabym aby zaprzyjaźnili się z Brandonem, mimo takiego początku. David jest nieufny, ale wcale mu się nie dziwię po dzisiejszym poranku. Brandon jest wybuchowy i reaguję czasami bez zastanowienia, co nie podoba się mojemu przyjacielowi. Dziś wieczorem muszę również powiedzieć wszystkim prawdę o sobie. Nie wiem jak to przyjmą i czy będę tak wyrozumiali jak Brandon. Spodziewałam się po nim wszystkiego, a zaskoczył mnie pozytywnie. Tym razem  wysłuchał wszystkiego i pozwolił mi wyjaśnić.

Gdy później dostałam od niego smsa z podziękowaniem, czytałam go kilka razy. To było nieuniknione, że się dowie. Jednak obyło się bez awantury, więc chyba zaczynamy się coraz lepiej dogadywać i ufać sobie. Być może przestanie mnie testować i skupimy się na szczęśliwych chwilach we dwoje.

Poszłam na zajęcia, aby czas szybciej minął mi do wieczora. Niedługo egzaminy, więc muszę poświęcić więcej czasu na naukę. Gdy je skończyłam udałam się pobiegać i zebrać myśli. Zaraz po powrocie zjadłam coś na szybko i wzięłam prysznic.

-Jesteście gotowe?- zapytałam dziewczyny, gdy wyszłam z łazienki. Była już 17.00, więc niedługo musimy się zbierać. Dogadałyśmy się, że to David nas zawiezie skoro nie zna dobrze Londynu.

-Jeszcze chwilka. Ostatnie poprawki. - odpowiedziała Julia stojąc przed lustrem. Obie były ubrane w krótkie spódniczki, więc spojrzałam na swoje czarne spodnie. Nałożyłam do nich szarą,  luźną koszulkę z nadrukiem. Moje przyzwyczajenia, aby nie rzucać się w oczy ciągle dają o sobie znać. Wybieram neutralne kolory i nic krzykliwego.

-Zadzwoniłyście po Matta i Teda? -zapytałam dla pewności, że wszyscy tam będą.

-Spotkamy się z nimi na miejscu. Będą wszyscy współlokatorzy Brandona? - odezwała się pierwsza Nicole, a ja zastanowiłam się chwilę.

- Z tego co wiem, to tylko Lucas. - oznajmiłam i zobaczyłam szeroki uśmiech Julii. Ta dwójka ma się ku sobie, ale nadal zaprzeczają że są parą. -Czyżbyś nie wiedziała co robi twój chłopak? - zaśmiałam się do niej, na co przewróciła oczami.

-Nie jest nim. Po prostu dobrze się razem bawimy. - odpowiedziała, na co obie z Nicole wybuchnęłyśmy śmiechem.

-David czeka na dole, więc się pośpieszmy. - popędziłam je, a sama wyszłam już na zewnątrz. Nie chciałam aby mój przyjaciel czekał na nas zbyt długo. Zobaczyłam go opartego o samochód i szybko podeszłam się przywitać.

-Dziewczyny zaraz zejdą.  Co w firmie? -zapytałam póki byliśmy sami.

-Nic się nie zmieniło od naszej rozmowy. Znasz moje zdanie co do twojego wujka. - usłyszałam i westchnęłam opierając się o samochód.

-Pewnie masz rację, ale nic nie mogę zrobić. Zostało kilka miesięcy, a później wrócę. Brandon zna już prawdę. Zaproponowałam mu, aby wyjechał razem ze mną. - odpowiedziałam i zobaczyłam zaskoczenie na jego twarzy.

-Zgodził się? - pokręciłam przecząco głową, gdy zauważyłam zbliżające się dziewczyny.

-Możemy jechać!- krzyknęły, więc otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce z przodu. One szybko wsiadły do środka i po chwili ruszyliśmy.

Pół godziny później byliśmy na miejscu, gdzie czekali na nas panowie.Tak jak myślałam był tylko Lucas oraz Matt z Tedem.  Zauważyłam jak Brandonem zerka na Davida i bawiła mnie ta jego zazdrość. Gdy tylko do niego podeszłam, objął mnie w pasie przyciskając blisko do siebie.

-Aż tak się stęskniłeś? To tylko kilka godzin. - zaśmiałam się, gdy wszyscy ruszyliśmy do środka.

-To ja powinienem Cię tu przywieźć mała. Ten gość...- zaczął na co zatrzymałam się, więc on zrobił to samo. Nasi znajomi poszli dalej, a ja chciałam aby przestał się przejmować Davidem.

-To mój przyjaciel. Jest dla mnie jak brat i nigdy nie był niczym więcej. - oznajmiłam dotykając jego policzka. Następnie szybko go pocałowałam i poszłam dalej ciągnąc go za rękę. - Chodź zazdrośniku. Schowaj swoją Bestię na inną okazję, a dziś potrzebuję abyś mnie wspierał.


Poszliśmy się przygotować, a później dołączyliśmy do pozostałych. Chłopaki zamówili picie i przekąski, więc miałam nadzieję na udany wieczór.

-Jak gramy? Mieszane drużyny czy panie przeciwko panom? - zapytał Lucas, a ja spojrzałam na dziewczyny. Rozmawiałyśmy o tym w pokoju i ustaliłyśmy strategię.

-Ale nas jest tylko trzy, a Was panowie piątka. - odezwała się Julia pokazując na palcach. Spojrzeli po sobie, a następnie wszyscy skupili wzrok na Davidzie.

-Możemy Wam go oddać. - zaproponowali po chwili, a my zgodziłyśmy się bez zastanowienia. Wiedziałam, że wygraną mamy w kieszeni.

Rzucałam jako pierwsza, więc podeszła po kulę i przyglądałam się jej. Spojrzałam na Brandona, który pokręcił rozbawiony głową i podszedł do mnie.

-Nie wiesz co masz robić mała?- zapytał, a ja ucieszyłam się. Złapał przynętę, więc moja taktyka działa.

-Pokażesz mi? - odezwałam się niepewnie i puściłam oczko do Davida, który stał ze zmarszczonym czołem. Zaczął się śmiać, więc pokazał mu dyskretnie aby był cicho.

-Chodź. Musisz włożyć tu palce. - podał mi kule pokazując dokładnie co mam robić. Zacisnęła usta, aby nie zobaczył mojego uśmiechu. Stanęliśmy przy torze, a on pokazywał mi nadal jak wykonać rzut.

-Mam się zamachnąć i ją puścić tak? - zapytałam, gdy odsunął się po chwili. Był całkowicie skupiony, aby mi pomóc bo inaczej zauważyłby moje zachowanie. Celowo zepsułam rzut,ale nadal grałam swoją role. -Nie poszło mi zbyt dobrze prawda?

-Cóż, nie było tak źle.- odpowiedział i zobaczyłam jak uśmiecha się zadowolony.

-Nie śmiej się ze mnie!- stuknęłam go w ramię, a on pokazał coś do chłopaków.

-Następny raz będzie lepszy. Tego nie da się nauczyć tak szybko. - usłyszałam i pokiwałam głową przyznając mu rację. Pocałowałam go w policzek i poszłam usiąść do stolika.

-Czekajcie, czekajcie. Musimy o coś zagrać.- zaproponował nagle Lucas.

-Pewnie, ale o co?- Julia odezwała się jako pierwsza i stanęła  przed nim. Widziałam te zarozumiałe uśmiechy na twarzach naszych przeciwników i czekałam na rozwój sytuacji.

-Przegrana drużyna organizuję wspólny wyjazd, za który zapłaci. -oznajmił, na co spojrzałyśmy na siebie. Dziewczyny wyglądały na niezdecydowane, więc zrobiłam krok do przodu i uścisnęłam dłoń Lucasa.

-Zgoda. - stwierdziłam pewna swojej decyzji. Po dzisiejszym wieczorze i tak  będą o mnie wszystko wiedzieć. Nawet jeśli przegramy to nic się nie stanie. Byłam gotowa ponieść koszta tego wyjazdu.

-Zdajcie sobie sprawę, że zaproszenie do waszego pokoju się nie liczy prawda? To ma być wyjazd, czyli poza Londyn. - usłyszałam głos Matta i zaczęłam się śmiać.

-Nie martw się. Zacznij się zastanawiać, gdzie nas zabierzecie.- krzyknęła Nicole, która stanęła obok mnie z rękami na biodrach.

 
Dziewczyny były naprawdę dobre, ale panowie nie okazywali swoich emocji. Wiedziałam, że David nas nie zawiedzie i ciszyłam się z tej zabawy. Chłopaki trzymali fason, nawet jak kula Teda ominęła wszystkie kręgle. Liczyli na pewno, że mi nie wyjdzie kolejny raz. Gdy tylko wzięłam kule uśmiechnęłam się słodko do Brandona.

-To dla Ciebie kochanie. - powiedziałam i rzuciłam.

Patrzyłam uważnie jak powoli zbliża się do celu i rozbija wszystkie jednocześnie. Dziewczyny zaczęły krzyczeć i podbiegły do mnie. Uścisnęłyśmy się i zaczęłyśmy tańczyć w miejscu, a gdy spojrzałam na Brandona jego mina mówiła wszystko. Wyglądał jakby ktoś zabrał mu jego ulubioną zabawkę. Po chwili wstał i podszedł do mnie.

-A mi było Ciebie żal. Panowie koniec żartów. - odezwał się, na co wybuchnęłyśmy śmiechem.

Najwidoczniej trochę go to wytrąciło z równowagi, bo jego rzut nie był idealny. Z minuty na minuty my bawiłyśmy się świetnie, a panowie coraz bardziej się pogrążali. Cieszyłyśmy się każdym zwycięstwem jak dzieci. Skakałyśmy, tańczyłyśmy a nawet zaczęłyśmy śpiewać. Robiłyśmy przestawienie jednak czułam, że właśnie tego mi brakowało. Zamknęłam się na innych i zdałam sobie sprawę jak wiele straciłam. Tak jak się spodziewałam oczywiście wygrałyśmy, a panowie zabijali nas wzrokiem.

-Co to było? Celowo nas oszukałyście! Amanda powinnaś zostać aktorką! -krzyczeli jeden przez drugiego, a my tylko się uśmiechałyśmy.

David podziękował nam za piękną grę i przytulił mnie do siebie, całując w czoło. Zdążyłam zerknąć na Brandona i wiedziałam, że nie spodobało mu się to. Szybko się odsunęłam i podeszłam do niego. Przytrzymałam go za koszulkę, aby nie zrobił nic głupiego.

-A Ty mi nie pogratulujesz? - zapytałam jakby nigdy nic. Nie chciałam robić sceny, ale wiedziałam że to będzie kolejny nasz temat do rozmowy.

-Gratulację. - wycedził nadal patrząc na Davida, więc podniosłam głowę i go pocałowałam. To dało zamierzony efekt, odwracając jego uwagę. Po chwili poczułam jak się rozluźnia, więc się odsunęłam.

-W porządku? - odezwała się patrząc mu oczy, dotykając jednocześnie policzka. Pokiwał głową, a ja odetchnęłam z ulgą.

-Więc gdzie nas zabierzecie? - usłyszałam Julie, na co panowie tylko przyglądali się jeden drugiemu i wzruszali ramionami.

-Wymyślimy coś. W najbliższy weekend się przekonacie. - zapewnił Lucas, więc skończyliśmy ten temat.

Zerknęłam na Davida, który przyglądał mi się zdezorientowany. Nie byłam pewna czy domyślił się zachowania Brandona. Teraz jednak miałam inny problem  na głowie i trzeba było się z nim zmierzyć.

-Muszę Wam o czymś powiedzieć. Nie byłam z Wami do końca szczera, ale teraz przyszedł na to czas. - zaczęłam, gdy tylko usiedliśmy do stolika. Poczułam jak Brandon ściska mnie za rękę i byłam mu wdzięczna za wsparcie.

-O co chodzi? - zapytała Julia, a ja wzięłam głęboki oddech przyglądając się ich twarzom.

-Wiecie skąd pochodzę prawda? Moje nazwisko to Thmoson, a moimi rodzicami  są Monica i Steven Thomson. Właściciele Stevcar, firmy zajmującej się głównie sprzedażą samochodów. - powiedziałam na co chłopaki mieli otwarte usta ze zdziwienia, a dziewczyny marszczyły brwi.

-Jesteś milionerką?!- krzyknął Matt, odzywając się jako pierwszy. Podejrzewałam, że dziewczynom nic nie mówiła ta nazwa.

-Będę za kilka miesięcy. Przepraszam, że wcześniej Wam tego nie powiedziałam. - odpowiedziałam licząc, że nie będą mieli mi tego za złe.

-Dlaczego nie powiedziałaś na początku? Powinnaś się tym chwalić, a nie ukrywać. - usłyszałam głos Nicole, ale nie słyszałam w nim złości. Brzmiała bardziej na zaskoczoną i poczułam ulgę.

-Tak jak mówiłam Brandonowi, chciałam być zwykłą Amandą. - wytłumaczyłam, a oni wszyscy spojrzeli na niego. - On też nic nie wiedział. Powiedziałam mu dziś rano. Proszę zrozumcie mnie, spotkało mnie dużo rozczarowania ze strony moich bliskich. Dlatego tym razem byłam ostrożna i nie chciałam znowu cierpieć. Dziś jestem pewna, że nie mogłam poznać lepszych osób od Was i bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję, że to nic nie zmieni i dalej będziemy się przyjaźnić.

Starałam się to wytłumaczyć najlepiej jak umiałam i nikogo nie zranić. Milczeli przez chwilę, a ja czułam jak serce biję dwa razy szybciej. Denerwowałam się z każdą sekundą coraz bardziej i ściskałam mocno rękę Brandona.

-Czyli wychowałaś się w wielkim domu ze służbą? Miałaś lokaja na każde zawołanie? Jakim cudem umiesz zrobić jajecznicę?  - odezwał się Lucas, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. Nagle wszyscy zaczęli się śmiać, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło.

-Nie mieliśmy lokaja. Jest gospodyni i kilka dziewczyn do pomocy. - odpowiedziałam sztywno i poczułam jak Brandon przytula mnie do siebie.

-Milionerka... Czemu to ja nie kupiłem sobie motoru? Wtedy wpadłabyś na niego i to we mnie się zakochała, zamiast w tym baranie. Miałbym bogatą dziewczynę i żył w luksusie- ciągnął dalej Lucas, a ja wreszcie się rozluźniłam.

-Nawet by na Ciebie nie spojrzała Smith. Poza tym czy ty przypadkiem nie masz już dziewczyny?- zapytał Brandon i pokazał w kierunku Julii, która siedziała z założonymi rękami na piersi.

-Kochanie, skarbie, kotku... ja tylko żartowałem. Wiesz że jesteś najlepsza. - wstał i podszedł do niej, na co odwróciła wzrok w drugą stronę.

-Naprawdę? Jeszcze przed chwilą prawie oświadczyłeś się Amandzie. - odezwała się i puściłam do mnie oczko. Wiedziała, że mimo wszystko nie mówi tego poważnie. Oboje są zwariowani i dlatego tak bardzo do siebie pasują.

-Gdybyś ją zapytała to robiłem to już kilka razy wcześniej. Tobie też się oświadczyłem, ale mnie odrzuciłaś. - przyglądałam się tej scenie i dziękowałam za takiego przyjaciela jak Lucas. Potrafi rozładować humorem każdą sytuację.

-Czyli nic się nie zmieniło?-zapytała , aby mieć pewność. Uśmiechali się,a ja  podziękowałam za to, że mnie zrozumieli.

-Zmieniło. Stawiasz nam dziś kolację i będziemy kwita.  - zaproponował Matt po chwili. Uniosłam brew i udawałam, że się zastanawiam.

-Umowa stoi. - odpowiedziałam.



Jak Wam się podoba ich wspólny wieczór? Co myślicie o przyjaciołach Amandy i Brandona? Czy czeka ich wspólne szczęśliwe życie?

Miłego czytania i dziękuje za każdy głos oraz komentarz. Pozdrawiam serdecznie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top