Chapter 9
- Dobry. - Harry ziewnął, wchodząc do sklepu z żartami. Powitały go bliźniacze uśmiechy.
- Zmęczony? - zapytał łagodnie Fred. Harry nie wyglądał najlepiej.
- Koszmary - zgodził się Harry. Wiedział, że Tom wciąż był na niego wkurzony, i nawet nie zadał sobie trudu, by pójść do kawiarni, więc spróbował swoich sił w odrabianiu lekcji bez wskazówek, które miał do zaoferowania genialny Czarny Pan. - Nic mi nie będzie.
- Jasne - powiedzieli w tym samym czasie Fred i George, rzucając zaniepokojone spojrzenia w kierunku Chłopca-Który-Przeżył. Znali Harry'ego wystarczająco długo, by wiedzieć, że nie powinni naciskać, więc poprowadzili go do kominka.
- Fiuu. - Fred podał pojemnik z proszkiem. Harry skrzywił się, ale wziął trochę i wrzucił do kominka. Wszedł w zielony ogień i krzyknął.
- Nora! - Zaczął kasłać, gdy świat zaczął się wokół niego obracać. - Nienawidzę Fiuu! - wykrzyknął Harry, kiedy podniósł się z ziemi w kuchni Weasley'ów.
- Wiem, stary. - Ron uśmiechnął się.
- Och, Harry! To wspaniale cię znowu widzieć! - zawołała Molly, podbiegając, by mocno przytulić chłopca, gdy Fred wypadł z kominka tuż za zielonookim.
- Zobacz: cały i zdrowy. Mówiliśmy ci, że nic mu nie jest - powiedział pierwszy bliźniak do matki, kiedy George podążył za nim i wyszedł z kominka.
- Harry! - Hermiona i Ginny właśnie weszły do pomieszczenia i obie pośpieszyły, żeby go uściskać, gdy tylko Molly go puściła.
- Hej, dziewczyny. - Kruczowłosy chłopak uśmiechnął się. - Pani Weasley, mógłbym prosić o kawę? W miejscu, w którym się zatrzymałem nie serwują kawy do śniadania... - poprosił Harry, gdy wyrwał się z uścisków.
- Oczywiście, że możesz, kochanieńki. Jaką byś chciał?
- Czarna byłaby dobra. - Młodzieniec westchnął. Molly nalała mu filiżankę i podała. - Dziękuję. - Harry pokiwał głową, zanim pociągnął długi łyk, nie zauważając, jaka gorąca była.
- Oczywiście. - Molly zmarszczyła brwi, widząc stan, w jakim znajdował się chłopiec, podczas gdy Ginny zaprowadziła go do stołu, by usiąść, a Ron zaczął przeglądać wyniki Quidditcha.
- Harry! - Artur uśmiechnął się, wchodząc do pokoju. - Wszystkiego najlepszego, mój drogi chłopcze!
- Zabrzmiał pan właśnie, jak Dumbledore - poinformował głowę rodziny z jasnym uśmiechem. Kawa zdecydowanie pomogła. Spróbuj teraz, Tom! W myślach krzyknął do Czarnego Pana.
- Ach. Lata praktyki wreszcie się opłaciły! - Wszyscy roześmiali się, gdy Artur usiadł. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale pozwoliliśmy sobie zaprosić kilku przyjaciół na małą imprezę.
- Ani trochę! Kto tu będzie? - zapytał Harry, biorąc mały łyk z kubka w ręce.
- Neville, ponieważ wtedy także wypadają jego urodziny, Dean, Seamus, Lee i Luna ze szkoły. - poinformowała chłopca Ginny. - Seamus powiedział, że przyprowadzi swojego chłopaka i prosił, żebyśmy nie naskakiwali na niego.
- Cudownie - westchnął Harry. Wiedział, że Seamus umawiał się ze Ślizgonem z ich roku, tylko nie wiedział, z kim dokładnie.
- Ach, będą jeszcze Tonks, Moody i Remus z Zakonu - dodał Artur. - Dumbledore chciał przyjść, ale nie może. Myślę, że ma problemy, z niektórymi nauczycielami. - Harry skrzywił się. Tom, daj biednemu Snape'owi chwilę odpoczynku, dobrze? Mentalnie skrytykował człowieka, który siedział sobie w jego umyśle. W odpowiedzi usłyszał cichy pomruk, co potwierdziło jego przypuszczenia.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego - powiedział chłopak do otaczającej go rodziny.
- Nic poważnego. - Artur skinął głową. - Oczywiście Bill tu będzie, ale musi pracować do późna. Poza tym, myślę, że to już wszyscy...
- To brzmi jak niezła impreza - zgodził się Harry. Nagle rozbłysnął ogień i Seamus Finnigan przybył z uśmiechem i paroma prezentami. Blaise Zabini podążył za nim, wyglądając na zdenerwowanego.
- Hej! - Zawołał Seamus. Blaise tylko skinął głową wszystkim na powitanie.
- W końcu dowiadujemy się, kim jest ten tajemniczy chłopak - zadrwił Harry. - Niezła sztuka. Miło cię widzieć, Blaise. - Zabini uśmiechnął się.
- Dzięki. Wszystkiego najlepszego, Harry - powiedział Ślizgon. Seamus rozpromienił się.
-~*~-
Impreza została przeniesiona na podwórko. Nikt nie chciał zrujnować tego wyjątkowego dnia, więc wszyscy pozostali przyjaźnie powitali Blaise'a. Jeśli Harry Potter mógłby pogodzić się z jednym z synów z rodzin, które wspierały Voldemorta, to reszta tym bardziej.
- Hej, Harry... - Blaise podszedł do jednego z dwóch solenizantów, gdy ten wybierał owoce.
- Och, cześć, Blaise!
- Dzięki - powiedział cicho Blaise.
- Za co? - zapytał poważnie Gryfon.
- Za to, że czuję się mile widziany.
- Nie dziękuj za to. Nie jesteś złym facetem, Blaise. Jeśli Seamus cię lubi, nie widzę powodu, by się od was odwrócić i opuścić.
- Z tego, co mówił Malfoy, myślałem, że mnie nienawidzisz.
- Blaise... - Harry rzucił chłopcu zdecydowane spojrzenie. - Nie mam problemów ze Ślizgonami, chodzi o ich osobowość. Sposób, w jaki traktują innych i w jaki podchodzą do swoich przekonań. Nie dałeś mi powodu, by cię nienawidzić przez te wszystkie sześć lat, które cię znam. Seamus jest wspaniałym przyjacielem i dopóki dobrze go traktujesz, nie widzę powodu, by zmieniać moje poglądy wobec ciebie.
- A co, jeśli dostanę Mroczny Znak? - spytał Ślizgon.
- A chcesz? - zapytał łagodnie Harry. Blaise mrugał przez dłuższą chwilę, po czym powoli pokręcił przecząco głową. - Nadal będę cię szanować. Nie oceniam. Mroczny Znak to nie to, co czyni cię złym, to intencja kryjąca się za nim i twoje działania.
- Chciałbym zobaczyć, jak to mówisz Malfoy'owi. Byłby tak zdezorientowany - powiedział Blaise z małym uśmiechem. Harry zaśmiał się.
- Dawaj go tu! - Blaise skinął głową.
- Dzięki jeszcze raz. Być może myliliśmy się co do ciebie.
- Być może. - Oczy Harry'ego błysnęły złośliwie. - A teraz przyjacielska rada: Nie pij soku z filiżanki. Pod stołem jest jeden z bliźniaków.
- Harry! - George wyskoczył spod stołu, kiedy Blaise się roześmiał. Harry uśmiechnął się.
- Nigdy nie zostawiaj swojego napoju niestrzeżonego i nigdy nie jedz niczego, chyba że zostało niedawno spróbowane przez kogoś innego - ostrzegł Ślizgona przed pomachaniem i odejściem z brzoskwinią, z której cicho zdjął zaklęcie, zanim ją ugryzł. George westchnął ze smutkiem.
- Już go nie złapiemy. Winię za to tego faceta, Toma. - Wstał i patrzył pustym wzrokiem przed siebie.
- Tom? - zapytał Blaise.
- Tak. Auror. Przyjaciel Harry'ego. Miałem na niego oko przez jakiś czas. Świetny facet. Ale trochę tajemniczy. Fred i ja myślimy, że prawdopodobnie był Ślizgonem.
- Interesujące. - Blaise patrzył, jak Harry zaczął rozmowę z Tonks. - Jak on wyglądał?
- Ech? Czarne włosy, naprawdę wysoki, blady. Wyglądał trochę jak Harry. - George wzruszył ramionami. - Czemu pytasz?
- Bez powodu. Tylko się zastanawiałem - odparł Blaise przed powrotem do Seamusa.
Ginny, zamrugała w kierunku Harry'ego, a następnie tam, skąd usłyszała, jak jej brat rozmawia z Blaise'em. Tom? Na pewno nie Tom Riddle? Opis pasuje do niego... Zastanawiam się...
-~*~-
- Więc jak to jest żyć bez wujostwa? - Zapytał Ron Harry'ego.
- Hmm... Nudnawo, wiesz? Skończyły mi się rzeczy, które można robić w lato, zrobiłem nawet większość prac domowych.
- Och! Już zająłeś się odrabianiem lekcji? - Ron spojrzał na kruczowłosego chłopca z przerażeniem.
- Myślę, że to wspaniale - wtrąciła Hermiona. - Cieszę się, że zadzwoniłeś do mnie po zadania.
- Jasne, Hermiono - odparł nerwowo Harry.
- Zaczekaj, Harry zadzwonił do ciebie, żeby dostać lekcje?! - zapytał zszokowany Dean.
- Nie mogłem jej wysłać sowy. - Harry prychnął. - Jestem pewien, że Hedwigę nadal mają Dursley'owie.
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest. - Hermiona westchnęła.
- Mogę ją zabrać w tym tygodniu - odparł Harry ponuro.
- Nie rób niczego, czego będziesz żałować! - zawołała Hermiona.
- Przeklnij ich porządnie - warknął Ron.
- Naucz ich, żeby nie zadzierali z tobą, kolego! - Zgodził się Dean.
- Pozostawić czarodzieja w środku Londynu. No naprawdę. - Seamus pokręcił głową.
- Naprawdę? - zapytał Blaise. Wszyscy w grupie skinęli głowami. - Głupi mugole.
- Słuchajcie go! - Zawołał Seamus.
- Seamus, czy w końcu odkryłeś, jak zamienić napoje w rum? - Zapytał Harry ze śmiechem.
- Tak, odkrył. - Blaise skinął głową. - Udało mu się namówić mnie do nauczania go tego.
- Żałujesz? - Zapytał Dean.
- Nie. Jest zabawny, kiedy jest pijany - odparł Ślizgon, mrugając. Ron, Dean i Neville zrobili przerażone miny. Hermiona mruknęła coś niewyraźnie pod nosem. Harry uśmiechnął się i skinął głową. Blaise uśmiechnął się.
- Panowie, panie... Nie chciałbym tego przerwać... - powiedział Artur, kiedy podszedł. - Ale mam ścisłe rozkazy, aby upewnić się, że obaj nasi solenizanci dostaną dziś swoje licencje na aportacje. Teraz powinniśmy się już zbierać.
- Znowu ta cholerna licencja. Nie mogę od niej uciec! - jęknął Harry.
- Przynajmniej nie zostałeś zaatakowany przez Freda i George'a - zauważył Neville. Jego włosy wciąż były pomarańczowe przez wcześniejszy dowcip.
- Nie. Harry jest w tym za dobry. - Fred westchnął, podchodząc i obejmując ramieniem Harry'ego.
- Fred, jeśli to coś znajdzie się blisko moich ust, przeklnę cię - ostrzegł czarnowłosy chłopak, spoglądając na rękę na jego ramieniu.
- Właśnie to mam na myśli!
- Nie, Harry po prostu zna już wszystkie wasze żarty. - Ron prychnął. To było tylko w połowie prawdziwe. Harry spędził część lata między piątym a szóstym rokiem, większość świąt Bożego Narodzenia i część swojego szóstego roku ucząc się od Moody'ego i Tonks jak wykrywać rzeczy niezwykłe. Treningi były prowadzone, w większości, w tajemnicy przed jego przyjaciółmi. Zajęcia były częściowo powodem, dlaczego w ogóle przeżył ostatnią walkę z Voldemortem. Nadal jednak nie był aż tak dobry. Gdyby nie znał Freda i George'a tak dobrze, prawdopodobnie nie odkryłby większości ich sztuczek.
- Nie wszystkie z nich. Próbujcie dalej, chłopaki - zaproponował Harry z miłym uśmiechem, odsuwając się od Freda. - Panie Weasley, jak dostaniemy się do Ministerstwa?
- Siecią Fiuu! - Harry i Neville spojrzeli na siebie, po czym jęknęli.
-~*~-
Harry aportował się z powrotem do Nory z Arturem. Neville poszedł do domu po tym, jak obaj wymienili między sobą życzenia urodzinowe. Kiedy dwaj czarodzieje wrócili, zobaczyli, że impreza powoli się kończyła. Moody pociągnął Harry'ego na bok, zanim jego przyjaciele go zobaczyli.
- Potter, Dumbledore chciał, żebyśmy ci powiedzieli, że jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować więcej treningów, masz nas powiadomić.
- Oczywiście, Szalonooki. - Harry poważnie skinął głową byłemu Aurorowi. - Nawet teraz chciałbym te zajęcia, ale najpierw skończę wszystkie prace domowe.
- Oczywiście. - Moody uśmiechnął się krzywo. - Tym razem nie będziemy musieli używać żadnych zaklęć, aby ukryć cię przed Ministerstwem.
- Och, dzięki za troskę. - Harry przewrócił oczami.
- Oczywiście. - Moody pokiwał głową i aportował się, pozostawiając Harry'emu myślenie. Przyzwyczaił się do dziwnego poczucia humoru byłego Aurora, podczas licznych treningów.
- Harry! - Ron pomachał z miejsca, w którym stał z Ginny, Hermioną i Deanem. Harry podszedł do swoich przyjaciół.
- Blaise, Seamus i Luna już wrócili do domów?
- Lee też - odparła Ginny, kiwając głową i spojrzała w stronę, gdzie drzemali bliźniacy. Harry zachichotał.
- Kto ich uśpił?
- Skąd to wiesz?! - wykrzyknął Ron.
- Ja to zrobiłam - odparła dumnie, uśmiechając się. - Przeklęłam ich, gdy tylko odwrócili się plecami do mnie.
- Ty, moja droga, stajesz się absolutnym Ślizgonem! - Harry zaśmiał się.
- Czy Neville zdał? - zapytała Hermiona.
- Tak. Zajęło mu to trochę, ale się nie rozszczepił. - Harry skinął głową.
- Dobrze. - Dean uśmiechnął się. - Przekażę wiadomość Seamusowi. Najlepsze życzenia, Harry.
- Dzięki za przybycie, Dean. Do zobaczenia w pociągu.
- Jasne. Do zobaczcie wszystkim! - Pomachał ręką i wszedł do domu, by złapać świstoklik do jego miejsca zamieszkania.
- Zakładam więc, że spędzę tu noc? - zażartował Harry.
- Oczywiście, że tak! - Molly dołączyła do nich. - Nie moglibyśmy pozwolić, żebyś wrócił do Londynu w dzień urodzin!
- Dziękuję, pani Weasley. - Harry uśmiechnął się. - Czy Remus już wrócił do siebie?
- Tak. Zbliża się pełnia. - Molly ze smutkiem pokiwała głową. - Biedaczysko. - Harry nie zdobył się na więcej, niż kiwnięcie tylko głową, zanim ziewnął.
- Łóżko! - powiedział Ron wesoło. - Spokojnie, mam piżamę, którą możesz pożyczyć.
- Dzięki, Ron. Dobranoc wszystkim.
- Dobranoc, Harry! - Hermiona uśmiechnęła się.
- Śpij dobrze, kochanie - zgodziła się Molly.
Harry skinął głową i pozwolił Ronowi pociągnąć go do jego pokoju. Dobranoc, Tom. Pozwól mi choć raz na spokojną noc.
-~*~-
Lord Voldemort, wyglądający jak dziwaczna fuzja węża i człowieka, westchnął i wstał. Przypominało to bardzo ludzkie odruchy, szczególnie jak na niego.
- Glizdogonie, idę spać. Jeśli któryś z tych idiotów mnie potrzebuje, każ im zaczekać do rana - rozkazał, zanim wyszedł z sali. Słodkich snów, Harry. Wszystkiego najlepszego. Powiedział śpiącemu chłopcu. Chyba nadszedł czas, w którym przestał nienawidzić chłopaka. W ciągu ostatnich kilku dni brakowało mu towarzystwa Harry'ego. Było to szczególnie dziwną rzeczą jak na niego. Postrachowi czarodziejskiego świata brakowało największego wroga, który odrabiał lekcje, ale pogodził się z tym.
Co innego mógłby zrobić?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top