Chapter 46

- Zawsze uważałem, że to głupie.

- Zawsze?

- Cóż, odkąd o tym przeczytałem.

- Czyli od jakiś dziesięciu minut?

- Zamknij się, Tom.

Poppy zaśmiała się z ich dwójki. - Cóż, tak, to chyba głupie. To dobre zaklęcie leczące, ale nigdy nie osiągnęło akceptacji w społeczeństwie. Bo było dosyć nietypowe.

- Dosyć nietypowe? Poppy, jaka osoba nosi przy sobie błoto?

- Przydaje się, jeśli wpadniesz w błoto - Tom zachichotał.

- Och, pewnie. - Przepraszam, Panie Mroczny Czarodzieju, ale zastanawiałem się, czy kiedy mnie przeklniesz, możesz upewnić się, że wyląduję w tym błocie, abym mógł się uleczyć? Teraz to widzę.

- Nie, chodzi o to, by trzymać się z dala od Mrocznych czarodziejów. Myślałem, że o tym wiesz.

- Oczywiście, że nie. Ile razy w życiu spotkałem mrocznego czarodzieja?

- Tylko raz powinienem mieć nadzieję.

- Tom, nienawidzę zwracać uwagę na oczywistość, ale, uhm, to ty wpadłeś na mnie.

- Och, czy moglibyście w końcu przestać? - Poppy zachichotała. - Zaklęcie nie było tak bezużyteczne, kiedy drogi były zrobione z błota, Harry.

- Nic dziwnego, że stało się bezużyteczne. To znaczy, kiedy ostatni raz widziałeś błotnistą drogę?

- Hogsmeade - odpowiedzieli w tym samym czasie Tom i Poppy.

Harry skrzywił się. - Wiecie, naprawdę was nienawidzę.

- To ty nas zmusiłeś do przyjaźni.

- Zamknij się, Tom.

- Ach, wspomnienia z dni przed kawiarnią...

- Och, masz na myśli, gdzie jedno z nas mówiło drugiemu, żeby się zamknął co drugie zdanie?

- Nie brzmi tak przyjemnie, kiedy ujmujesz to w ten sposób.

- Prosiłeś się o to.

- Wy dwoje jesteście beznadziejni - Poppy zachichotała, kręcąc głową. - Zmieniając temat, Harry, wiesz już, jak Hermiona zamierza nazwać dzieci?

- Myślałem, że ty wiesz.

- Och?

- Większość swojego czasu spędza tutaj - nastolatek się poskarżył.

- Cóż, przepraszam - odpowiedziała medyczka, wcale nie brzmiąc przepraszająco. - Ale to twoja wina.

- Moja wina?! - Harry spojrzał na nią zaskoczony. - Jak to moja wina, że ​​zawsze tu jest?

- Daj spokój. Czytałeś tę książkę o magicznych dzieciach. Ty mi powiedz.

Harry skrzywił się. - Mówiła tylko, że matka musi przestać używać swojej magii cztery do pięciu miesięcy przed porodem, ponieważ dziecko potrzebuje tej magii, aby rozwinąć swój własny rdzeń magiczny.

- Dokładnie. - Poppy pokiwała głową. - Rosnące dziecko bierze magię z otoczenia, choć głównie od matki, i kształtuje ją na własny rdzeń, który zwykle jest mniej więcej tego samego rozmiaru co jego rodziców. Genetyka decyduje o tym. Im szybciej dziecko zgromadzi magię, której potrzebuje od swojej matki i otaczających ich innych magicznych, tym szybciej się urodzić.

Harry zamrugał kilka razy. - Nadal nie rozumiem, jak cudem to moja wina.

- Te dzieci urodzą się wcześnie, prawda? - zapytał Tom, pochylając się do przodu z zainteresowaniem. - Ponieważ oboje z Harrym mimowolnie pomagaliśmy im w gromadzeniu potrzebnej magii.

- Dokładnie. - Poppy uśmiechnęła się.

- Jak wcześnie? - szepnął Harry z szeroko otwartymi oczami.

- Nie jestem pewna - przyznała magomedyczka. - Skontaktowałam się z przyjacielem ze Świętego Munga w tej sprawie i zauważył, że zwykle tak się nie dzieje. Jednak my mamy trzech najsilniejszych czarodziejów na świecie w jednym miejscu i wszyscy są zainteresowani tymi dziećmi. Gdyby to nie były bliźniaki, powiedziałbym, że dwa do trzech miesięcy wcześniej, w zależności od was dwojga i Albusa. W rzeczywistości bliźniaki rodzą się późno, ponieważ osiągnięcie odpowiedniego poziomu zajmuje im więcej czasu. Jednak to bliźniacy i wasza trójka, więc nie jestem pewna.

- Myślisz, że to niedługo - stwierdził Harry. Poppy ze znużeniem pokiwała głową. - Jak szybko? Kilka dni? A może kilka tygodni?

- Prawdopodobnie ten tydzień.

- Będą ponad miesiąc wcześniej - mruknął Harry. - Czy to nie jest niebezpieczne?

- Nie dla magicznych dzieci - odpowiedział Tom zamiast medyczki, która skinęła głową. - Ich magia będzie ich wspierać, dopóki nie będą mogli sami sobie poradzić.

- Och... - Harry podrapał się po głowie. - Mam pytanie.

- Mów - powiedziała Poppy.

- Tom i ja znamy wężomowę i jesteśmy Metamorfomagami. Nev jest także Metamorfomagiem, po prostu nie do końca opanował swój dar. Czy to możliwe, że nasze umiejętności zostaną przekazane również bliźniakom? To znaczy, że przecież  karmione przez naszą magię...

- Nawet o tym nie myślałam... - wyszeptała Poppy z szeroko otwartymi oczami w szoku.

- Magiczne dary są rzadkie - zgodził się Tom w zamyśleniu. - I normalnie, myślę, że dziecko wolałoby karmić się magią swoich rodziców, aby odziedziczyć ich umiejętności, ale mają tylko Hermionę...

- To bardzo dobre pytanie - stwierdziła Poppy, wstając. - Czy któreś z was ma coś przeciwko, jeśli zaproszę mojego przyjaciela ze Świętego Munga? Może wiedzieć coś, czego ja nie wiem.

- Jasne. - Harry pokiwał głową. - Teraz ja też jestem ciekawy.

- W rzeczy samej. - Tom kiwnął głową, bez słowa rzucając swój urok, by wyglądać jak Marcus.

Poppy wrzuciła szczyptę proszku Fiuu do kominka. - Święty Mungo, Sala Odpoczynku - powiedziała, zanim włożyła głowę w zielone płomienie. Wyglądało na to, że rozmawia z kimś po drugiej stronie, chociaż ani Harry, ani Tom nie mogli zrozumieć, co mówiła. Rozmawiała kilka minut, zanim cofnęła się i zrobiła miejsce, by nowa osoba wyszła przez kominek.

Przyjaciel Poppy, inny magomedyk, był zwyczajnie wyglądającym mężczyzną z rozczochranymi brązowymi włosami, prawdopodobnie przez podróż Fiuu i z matowymi, niebieskimi oczami. Wyglądał jak człowiek, który widział wiele śmierci w swoim życiu i był zmęczony otaczającym go światem. Jego uśmiech był smutny, gdy otrzepał swoją limonkową szatę. - Poppy.

- Johnnie - Poppy uśmiechnęła się. - Marcusie, Harry, to jest Johnnie Anderson. Johnnie, to Marcus Brutús i Harry Potter.

Oczy Johnniego rozszerzyły się na dwóch ciemnowłosych czarodziejów, którzy uprzejmie skinęli głowami na powitanie. - Cała przyjemność po mojej stronie - mruknął, po czym spojrzał na medyczkę. - Powiedziałaś, że masz pytanie?

- Usiądź - powiedziała Poppy, pchając go do fotela podobnego do tego, w którym siedziała wcześniej. - Herbaty?

- Poppy, nie mogę zostać dłużej niż kilka minut, wiesz o tym.

- Oczywiście. Herbaty?

- Tak, proszę. - Johnnie westchnął, wyglądając jakby z trudem pogodził się ze swoim losem.

Poppy uśmiechnęła się i podeszła do szafki z herbatą. - Harry, czy zechciałbyś powtórzyć swoje pytanie do Johnniego?

Harry pokiwał głową i lekko pochylił się do przodu. - Rozmawialiśmy o bliźniakach Herm, a Poppy powiedziała, że ​​będą wcześnie, ponieważ były tak blisko mnie przez tak długi czas i zbierają moją magię. - Johnnie skinął głową w potwierdzeniu, gdy Harry przerwał. - Teraz, znam wężomowę i jestem Metamorfomagiem. Czy dzieci mogą dostać moje umiejętności?

Johnnie wpatrywał się w Chłopca-Który-Przeżył przez długą chwilę w szoku. - Nigdy o tym nie myślałem...

- Więc nie masz pojęcia? - zapytał Tom spokojnie, gdy Poppy wręczyła medykowi filiżankę herbaty i ponownie usiadła na krześle.

- Nie... - Johnnie potrząsnął głową. - To bardzo nietypowa sytuacja. Większość dzieci otoczona jest jedynie przez rodziców i bliższą rodzinę - wyjaśnił. - To coś, na co nalegamy w Świętym Mungu, głównie ze względu na bezpieczeństwo matki. Panna Granger przebywa w Hogwarcie, co już utrudnia przewidywanie, co się stanie... Ale bliźniaki z takimi zdolnościami, kiedy te umiejętności nie występują w ich rodzinie...

- Nie zaczynaj znowu tej swojej historyjki Johnnie. Obawiam się, że Harry mógłby cię przekląć - zasugerowała łagodnie Poppy, popijając herbatę, by ukryć uśmiech. Harry nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z doboru słów przez Johnniego.

Medyk spojrzał na Harry'ego przepraszająco. - Przepraszam, panie Potter. Nie chcę sugerować, że twoja przyjaciółka to eksperyment lub coś takiego.

- Oczywiście. I proszę, nazywaj mnie Harry. Nienawidzę, jak ktoś nazywa mnie panem Potterem  - odpowiedział nastolatek, marszcząc nos z odrazą.

- Powiedziałem, że go polubisz - zaoferowała jedyna wiedźma w pokoju.

- Poppy... - Harry przewrócił bezradnie oczami.

Johnnie zaśmiał się, a jego uśmiech rozjaśnił całą twarz. - Rzeczywiście mówiłaś...

Wszyscy uciszyli się, gdy drzwi do skrzydła otworzyły się z hukiem. - Co teraz? - Poppy mruknęła, wstając i szybko podchodząc do drzwi biura.

- Poppy! - Rozległ się nieco przerażony głos Minerwy.

- Co... Och! Panna Granger!

Harry i Tom wymienili spojrzenia, po czym szybko wstali i poszli za pielęgniarką na oddział. Gin i Minerwa pomagały Hermionie położyć się na łóżku. Brunetka wyglądała, jakby cierpiała. - Herm? - Harry zawołał.

- Wody jej odeszły - wytłumaczyła Minerwa. - Zabrałyśmy ją tutaj tak szybko, jak tylko mogłyśmy.

- Dobrze, że już jestem, co, Poppy? - Johnnie drażnił się, okrążając Harry'ego i Toma, którzy zatrzymali się przy łóżku.

- Idealne wyczucie czasu - Poppy zgodziła się z ulgą. - Harry, Marcusie, Minerwo, Ginewro, będę musiała was wszystkich poprosić o wyjście. Potrzebujemy pokoju.

Tom i Minerwa kiwnęli głowami i odciągnęli dwóch uczniów od przyjaciółki, podczas gdy Johnnie zaciągnął zasłony wokół łóżka. Dwaj nauczyciele wymienili spojrzenia, zanim zaprowadzili Harry'ego i Gin do biura. - Usiądźcie - rozkazał Tom, zanim poszedł po więcej herbaty i oczyścił kubki z wcześniej. 

Nastolatkowie spojrzeli z niepokojem na zamknięte drzwi, zanim usiedli obok siebie na kanapie. 'Czy wszystko będzie w porządku?' Zapytała Gin, a jej oczy latały w każdą stronę.

- Nic jej nie będzie - zapewniła dziewczynę Minerwa. - Ma teraz dwóch Uzdrowicieli obok siebie.

- Musimy tylko czekać - zgodził się Tom, podając dwie filiżanki herbaty studentom i wręczając Minerwie trzecią. Usiadł na krześle obok Minerwy z czwartym kubkiem. - Będziemy tylko przeszkadzać w tej chwili. Kiedy przyjdzie Poppy lub Uzdrowiciel Anderson, wszystko będzie jasne.

- Nic nie robisz na moje nerwy - poinformował swojego kochanka Harry, obejmując ramieniem ramiona Gin i przyciągając trzęsącą się dziewczynę do swojej piersi. - Napij się herbaty, Gin. Marcus prawdopodobnie dodał tam Eliksir Spokoju.

- Oczywiście, że tak - zgodził się Tom, pijając własną herbatę.

- Przyznajesz się do dodania im eliksiru do filiżanek - zauważyła Minerva.

- Hej, dodałem eliksir nam wszystkim - odpowiedział Czarny Pan żartobliwie, uśmiechając się złośliwie, gdy profesorka transmutacji wypluła herbatę, którą właśnie wypiła. - Och, daj spokój, Minerwo. Nie możesz mi powiedzieć, że to nie sprawia, że jesteś zdenerwowana.

- Oczywiście, że jest - mruknął Harry, krzywiąc się na swoją nietkniętą herbatę, podczas gdy jego siostra pociągnęła długi łyk. - Po prostu nigdy się do tego nie przyzna.

Minerwa wydęła wargi. - Oczywiście, że nie - zdecydowała, po czym znów wzięła łyk herbaty i przełknęła go.

- Harry, napij się herbaty - rozkazał Tom.

Harry uniósł brew w stronę Czarnego Pana. - Nie chcę teraz herbaty, dzięki.

'Zamień to na rum i zamknij się.' Mruknęła Gin, opierając głowę na ramieniu brata. 'Chodzi tylko o to, żeby wypić ten głupi eliksir.'

- On to wie. Po prostu sprawia, że wszystko jest trudniejsze - odpowiedział Tom i podobnie jak Harry, zgodnie z sugestią Gin, zmienił herbatę w napój alkoholowy. Nastolatek upił łyk i zadrżał.

- W co to zmieniłeś? - zapytała podejrzliwie Minerwa.

- Ognista Whisky - szepnął Harry, kręcąc głową. - Merlinie, ciągle zapominam, jakie jest to mocne...

'Kiedy piłeś OGNISTĄ WHISKY!?' Zapytała ostro Gin.

- Szalonooki - Harry wzruszył ramionami, popijając jeszcze trochę napoju.

- Powinnam była się domyślić...- Minerwa westchnęła bezradnie. - Tylko Alastor dałby nieletniemu whisky.

Tom machnął do niej ręką. - Za późno na narzekanie, Minerwo.

- Prawda - zgodził się Harry, łapiąc kubek Gin, który wypadł jej z rąk. - Byłem pewien, że wyczułem Eliksir Słodkiego Snu w naszych kubkach.

- Widzę jednak, że swojego się pozbyłeś  - odpowiedział Tom, uśmiechając się lekko. Minerwa z rozbawieniem pokręciła głową.

- Dorastała z Fredem i George'em. Można by pomyśleć, że powinna się domyślić. - Harry uśmiechnął się szeroko. - W każdym razie przeczytałem w tej książce, którą dostałem od Poppy, że porody mogą zająć trochę czasu. Jeśli nadal będziemy tacy nerwowi, nie jestem pewien, czy Eliksir Spokoju będzie nadal działał. Chociaż jedna z nas się prześpi.

- Ale nie ty? - zapytała Minerwa, unosząc brwi na nastoletniego czarodzieja. - Myślałam, że skorzystałbyś z okazji, by przespać stres.

- Minerwo, znając mnie, po prostu stresowałbym się we śnie. Lepiej dla mnie jak nie będę spał i w ten sposób poradzę sobie z emocjami. Przynajmniej kiedy nie śpię, mam nad nimi pewną kontrolę.

- Słuszna uwaga. - Tom skinął głową. - Ciągle zapominam o twoim wybuchowym charakterze.

- Wiesz, myślę, że powiem Gin, kto dolał jej Eliksir Słodkiego Snu - zdecydował Harry. - I będzie wściekła.

- Wspaniale. Nie mogę się doczekać - odpowiedział Tom tym samym tonem, co jego kochanek. Minerwa zachichotała.

- Minerwo?- Harry spojrzał poważnie na swoją głowę domu. - Herm powiedziała, że ​​dostanie własny pokój, a Gin powiedziała, że ​​chce jej pomóc. Czy udało się to?

Minerwa westchnęła. - Nie. Albus obawia się, że obie będą zarywać zbyt wiele nocy.

Harry wydął wargi. - Więc porozmawiam z nim o tym. Nie teraz, ale na pewno zanim Herm wróci do dormitorium.

- Dobry pomysł - zgodziła się Minerwa. - Przynajmniej cię wysłucha.

- Albus nie chciał cię słuchać? - zapytał zaniepokojony Tom.

- Słucha mnie nadal tak często, jak zawsze, czyli prawie wcale. Wysłucha moich pomysłów, ale w końcu zawsze idzie zgodnie z tym, co uważa za najlepsze.

- Severus mówi, że z nim robi to samo - mruknął Harry w zamyśleniu. - Dlaczego on słucha mnie, a nie któregokolwiek z was?

- Bo jesteś koszmarem? - Tom zasugerował.

- On się boi - odpowiedziała stanowczo Minerwa. - Boi się, co możesz zrobić, jeśli wystarczająco cię wkurzy.

Harry spojrzał na nią zaskoczony. - Dlaczego mnie? Tak naprawdę nie ma dużej różnicy między nami. Na jego miejscu bardziej martwiłbym się Voldemortem niż mnie.

- Ponieważ balansujesz na linie - mruknął w zamyśleniu Tom. - Zatrzymujesz się na linie między światłem a ciemnością, częściej, niż by chciał. Jeśli cię zdenerwuje, możesz wpaść w Ciemność.

Minerwa ponuro skinęła głową. - Harry, wiem, że nie znosisz jak ktoś tak mówi, ale naprawdę jesteś decydującym czynnikiem w tej wojnie. Albus i V-Voldemort mają prawie taką samą siłę. Jesteś jedyną magiczną osobą na świecie, która jest im równa.

Harry gapił się na kobietę. Nigdy mi tego nie powiedziałeś!

Nigdy tak naprawdę o tym nie myślałem. Odpowiedział Tom , wzruszając ramionami. Na początku mogło to dotyczyć zdobycia twojej siły, ale teraz nie obchodzi mnie czy wygram wojnę, ponieważ jesteś po mojej stronie, czy nie.

- Minerwa, co zrobiłby Albus, gdybym dołączył do Voldemorta? - zapytał Harry.

- Odzyskał by cię. Jak myślisz, dlaczego chce cię tu w przyszłym roku?

- Chce mieć na mnie oko... - Harry jęknął, zwieszając głowę. - Och, czuję się tak głupio, że nie widziałem tego wszystkiego wcześniej... Co jest nie tak z tym mężczyzną,że bawi się moim życiem?

- Bawi się życiem każdego - delikatnie podkreśliła Minerwa. - I nigdy nikomu się to nie podoba, ale pozwalamy mu przecież na to.

- Nie mamy innego wyboru - zgodził się Harry z westchnieniem. - Spokojnie. - Spojrzał na dwóch dorosłych, którzy obserwowali go z troską. - Wszystko okej. Przyzwyczaiłem już się do Albusa.

- Nie powinieneś - mruknął ponuro Tom. - W czasie takim jak ten naprawdę żałuję, że nie mogę wystrzelić tego starca na księżyc.

- Och, wróciłby - odpowiedziała Minerva z lekkim uśmiechem.

- Wiem. - Czarny Pan jęknął.

- Jest taki jak ja - zgodził się Harry. Minerwa zaśmiała się, podczas gdy Tom rzucił nastolatkowi piorunujące spojrzenie.

-~*~-

- Żyjecie? - zapytała Poppy, wpychając głowę do biura.

- Ledwo - zgodził się Tom, wstając z jękiem.

Harry odłożył książkę, którą czytał, i odwrócił się, by obudzić Gin, gdy Tom budził Minerwę. - Pobudka, młodsza siostro.

'Co się dzieje?'

- Marcus cię odurzył eliksirem.

'Zamorduję go!'

- Rany, dzięki, Harry - mruknął Tom. - Zabij mnie później, Gin. Zobaczmy, jak się ma Hermiona.

'Herm?' Gin spojrzała na Poppy, która stała w drzwiach. Podniosła się jak rakieta i szybko minęła pielęgniarkę.

- Przepraszam za nią - Harry westchnął, potrząsając głową.

- Dlaczego nie jesteś pijany? - Minerwa mruknęła ponuro.

- Bransoletka z czarami - odparł Harry, wzruszając ramionami, gdy weszli do zasłoniętego obszaru, gdzie przebywała Hermiona. - Cześć, Herm. Jak się masz?

- Czuję się bardzo, bardzo pusta - westchnęła wiedźma. Przytuliła jedno z dzieci do piersi. Gin stała obok niej, trzymając drugie dziecko. - Czy chciałbyś potrzymać swoją chrześnicę? Obawiam się, że Gin pierwsza dorwała się do Galvina.

Harry z radością zabrał od młodej kobiety małe dziecko. - Galvin?

- Tak. - Hermiona ze zmęczeniem pokiwała głową. - Gin ma Galvina Sol Granger. Ty masz Gerdę Selmę Granger.

Harry spojrzał na małą postać z uśmiechem. - Jest cudowna, Herm.

'Galvin to mały potwór' Poinformowała ich Gin, wyrywając włosy z uścisku chłopca. 'Nie, Gal, puścić... Au!'

- Gal? - Hermiona zachichotała, kręcąc głową. - Ma zaledwie piętnaście minut i już dostał pseudonim.

- Są urocze - powiedziała Minerwa swojej ulubionej uczennicy, gdy stanęła za Gin i delikatnie pomogła dziewczynie uwolnić włosy od rączek dziecka.

- Prześpij się, Hermiono - zasugerował cicho Tom, otaczając talię Harry'ego ramieniem od tyłu i opierając brodę na ramieniu nastolatka. - Wyglądasz fatalnie. Nic nie stanie się z twoimi małymi bachorami.

- Nie ma mowy, by kiedykolwiek wyrządzono krzywdę tym małym aniołkom - stanowczo zgodził się Harry.

'Albo demonom' Gin pokiwała głową.

- Och w porządku. - Hermiona wtuliła się w łóżko z uśmiechem. - Branoc.

- Śpij dobrze, Herm - mruknął Harry, przytulając swoją chrześnicę. Ona jest taka słodka.

Będę zmuszony słuchać, jak będziesz paplać o tym bachorze, prawda?

Prawdopodobnie. Harry zgodził się, delikatnie odsuwając się od Czarnego Pana. - Marcusie, weźmiesz Gerdę? Muszę porozmawiać z dyrektorem na temat tego, kto zamieszka z Herm.

'I kto będzie mógł zatrzymać je na noc.' Zasugerowała Gin. 'Ponieważ zarówno Ślizgoni i Gryfoni z siódmego roku zaoferowali, że mogą się nimi zająć, kiedy Herm będzie miała dość.'

- To, z kim Gerda i Galvin spędzają noc, powinno zależeć od ich matki, a nie Dumbt'ego - powiedział zimno Harry. - Ale tak, należy to również omówić.

Tom delikatnie pocałował Harry'ego w czoło, uważając, aby nie zrobić nic Gerdzie. - Idź. Będę chronić twojego małego bachora przed drobinkami kurzu, kiedy cię nie będzie.

Harry uśmiechnął się szeroko i odszedł.

-~*~-

Harry wsunął głowę do biura Albusa i zmarszczył brwi na widok tyłu głowy kogoś, kogo nie znał. - Czy jest tu profesor Dumbledore?

- Szuka czegoś dla mnie - powiedział wesoło nieznajomy, odwracając się do Harry'ego, uśmiechając się, a niebieskie oczy zabłysły.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się w szoku. - Aberforth Dumbledore?

Mężczyzna skinął radośnie głową. - Harry Potter! Wspaniale cię wreszcie poznać! Albus dużo mówił o tobie!

Harry przytaknął tępo, gdy dyrektor wyszedł z pokoju na tyłach swojego biura. - Aberforth, kogo irytujesz tym razem? - zapytał lekko.

- To twoje ulubione hobby - odpowiedział radośnie Aberforth.

Albus spojrzał na Harry'ego, który wciąż stał w drzwiach. - Harry! Wejdź, wejdź! - Uśmiechnął się jasno, gdy Harry wszedł do biura i zamknął za sobą drzwi. - Co mogę dla ciebie zrobić?

Harry skupił wzrok na mężczyźnie, do którego przyszedł i zmarszczył brwi. - Albusie, potrzebuję z tobą porozmawiać o Hermionie.

Albus spojrzał na zegar na biurku. - Jest prawie godzina policyjna. Porozmawiamy jutro rano - powiedział uspokajająco.

- Porozmawiamy dziś wieczorem - odparł chłodno Harry. - Nie chcę grać z tobą w te gierki.

- Możesz porozmawiać - powiedział Aberforth z promiennym uśmiechem. - Nie mam nic przeciwko.

Albus westchnął. - Usiądź, Harry - zaoferował, znużony siadając za biurkiem. Harry usiadł na krześle obok Aberfortha. - Co z panną Granger?

- Bliźniaki urodziły się pół godziny temu - Harry odpowiedział, ignorując zaskoczone spojrzenie dyrektora, gdy kontynuował. - Rozmawiałem wcześniej z Minerwą, a ona mówi, że nie pozwolisz Gin zamieszkać z nią w prywatnym pokoju.

- Zgadza się - powiedział mocno Albus.

- Dlaczego nie? - Nastolatek zapytał ostro.

- Mam swoje powody - odpowiedział dyrektor ostatecznym tonem.

- Mówisz mi, że oczekujesz, że Hermiona sama zajmie się tymi dziećmi? Albusie, to szalone! Opieka nad jednym dzieckiem byłaby dostatecznie trudna, szczególnie, że będziemy mieć owutemy i Herm ma obowiązki Prefekt Naczelnej, a ty chcesz aby połączyła swój normalny rozkład zajęć i bliźniaki - krzyknął rozdrażniony Harry.

- Panna Weasley nie może dzielić z nią pokoju - powiedział stanowczo Albus.

- Więc kto może? - Harry syknął, a jego zielone oczy płonęły. - I lepiej, żeby ktoś był, ponieważ nie zostawię mojej najlepszej przyjaciółki, aby sama zajmowała się swoimi dziećmi.

Dyrektor zamilkł, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że stąpa po cienkim lodzie. - Nie znam żadnej dziewczyny z Gryffindoru, która mogłaby pomóc pannie Granger i nadążyć za nauką - odpowiedział ostrożnie.

Harry wydął wargi. - Więc może jakaś Krukonka lub Ślizgonka pomagała by jej przez resztę roku.

- Nie przeniosę studentów - odpowiedział stanowczo Albus.

- A więc chłopak.

Albus zmrużył oczy. - Proponujesz siebie?

Harry zastanawiał się nad tym przez dłuższą chwilę, zanim skinął głową. - Jeśli to jedyny sposób, to tak, sam się zgłaszam.

- A więc dobrze. Poproszę Minerwę, żeby jutro urządziła pokój. - Albus kiwnął głową, a jego oczy znów błysnęły.

Ponownie cię zamknie. Teraz nie masz wyboru, jak pozostać na noc w swoim pokoju.

Wciąż mam karty, Tom. zauważył przebiegle Harry. - Bardzo dobrze. Och i Albusie? Przed wyjściem mam trochę osobiste pytanie.

- Słucham - odpowiedział lekko dyrektor.

- Czy uważasz, że kobieta ma prawo decydować, komu zaufać ze swoimi dziećmi? - zapytał niewinnie nastolatek.

- Oczywiście.

Harry obdarzył mężczyznę zimnym uśmiechem. - Dobrze. Więc nie będziesz miał obiekcji, jeżeli Ślizgoni z siódmego roku lub inni Gryfoni z siódmego roku będą opiekować się dziećmi w noc.

Oczy Albusa rozszerzyły się. - Właśnie to omówiliśmy...

- Rozmawialiśmy o tym, kto może i nie może mieszkać z Hermioną, Albusie, a nie z kim bliźniacy mogą spędzać noc. Właśnie zgodziłeś się, że to zależy od Hermiony - chłodno zauważył Chłopiec-Który-Przeżył. - Dobranoc, Albusie, Aberforth.

- Dobranoc! - Aberforth krzyknął radośnie, gdy Albus wpatrywał się bezradnie w drzwi, które Harry zamknął za sobą. - Lubię go, Albusie. Powinien był być w moim domu.

Dyrektor westchnął zirytowany. - Niech go diabli. Za każdym razem, gdy myślę, że mam go w graści, wymyka mi się z palców. Jak on to robi!?

- To oczywiście Ślizgońska natura - podstępnie odpowiedział Aberforth. - Myślę, że twoją jedyną korzyścią jest to, że nienawidzi Voldemorta.

- Dzięki, Abe. Czuję się o wiele lepiej, wiedząc, że kiedy wybaczy Tomowi, przegram tę wojnę - mruknął sucho dyrektor.

- Może ty przegrasz, ale ja wygram - Aberforth odpowiedziała lekko. Albus skrzywił się.

-~*~-

- Ten mężczyzna to koszmar - mruknął Harry, wracając do miejsca, w którym Poppy, Minerwa, Tom i Gin czuwali nad Hermioną i bliźniakami.

'I co on powiedział?' Zapytała Gin, gdy Harry usadowił się na kolanach Toma.

- Ja będę mieszkać z Herm. Nie zgodziłby się na nikogo innego. - Harry westchnął, opierając się o klatkę piersiową Toma i zamykając oczy.

- A co z nocowaniem dzieci u innych uczniów? - zapytała Minerwa, podczas gdy Gin uderzyła gniewnie krzesło.

- To wybór matki - odpowiedział łagodnie Harry. - I nie było łatwo przekonać go do tego.

- Nie mam co do tego wątpliwości - westchnęła Minerwa, wstając. - Muszę wracać na górę.

- Prawdopodobnie my też powinniśmy - jęknął Harry, nie wyglądając na szczęśliwego z powodu powrotu do zajęć.

- Jeśli Poppy się zgodzi, nie mam nic przeciwko, abyście spędzili tu noc - powiedziała Minerwa.

- Nie mam z tym problemu - Poppy pokręciła głową.

'Dzięki, profesorze, pani Pomfrey. Naprawdę nie miałem ochoty wyjaśniać Reginie, dlaczego znów się spóźniłam' Gin westchnęła, zamykając oczy.

- Zapewne. - Zastępczyni dyrektora zachichotała. - Marcusie, zostajesz tutaj?

- Nie mogę się ruszyć - zgodził się Tom, kiwając głową w kierunku Harry'ego, który wyglądał, jakby miał zasnąć na kolanach Czarnego Pana.

- Poduszka - wymamrotał Harry, przytulając się bliżej do mężczyzny, który go trzymał. Tom tylko potrząsnął głową i pocałował czubek głowy nastolatka.

- Dobrze - powiedziała Minerwa z uśmiechem. - Dobranoc wszystkim.

'Dobranoc' Zawołała Gin, a Tom skinął głową kobiecie.

- Dobranoc, Minerwo - zgodziła się Poppy, gdy surowa wiedźma wyszła z zasłoniętego obszaru w kierunku drzwi. - Teraz wy troje będziecie potrzebować łóżek...

- Dwóch łóżek - mruknął Harry, otwierając jedno oko, by spojrzeć na magomedyczkę.

- Och, bardzo dobrze, dwa łóżka - Poppy bezradnie przewróciła oczami i za pomocą różdżki przesunęła zasłonę, by dodać jeszcze dwa łóżka. - Śpijcie - rozkazała surowo.

'Rozkazuje nam, nawet jeśli nie jesteśmy pacjentami.' Narzekała Gin, wstając i podchodząc do łóżka.

- Noooo - zgodził się Harry, próbując wstać i opadając ponownie do tył.

Tom zachichotał i podniósł Harry'ego. - Idź spać, Harry.

- Poduszka - zgodził się Harry, zamykając oczy i opierając głowę o pierś Toma. Czarny Pan tylko się uśmiechnął.

-~*~-

Harry obudził się na głosy uczniów zza zasłony. Rozejrzał się i zauważył, że Gin i Hermiona rozmawiają cicho, karmiąc bliźniaki butelkami. Wyglądało również na to, że Tom zniknął. - Dzień dobry - mruknął, siadając i rozciągając się.

- Właściwie jest już popołudnie - powiedziała wesoło Hermiona. - Już prawie pora lunchu.

- Och. - Harry wzruszył ramionami. - Więc Marcus jest na lekcji?

'Tak.' Gin odparła. 'Dumby był tu wcześniej i dał nam obu dzień wolny, do pomocy Herm z Gerdą i Galem. Ale kazał Tomowi iść na zajęcia. Powiedział, że to dlatego, że nie ma nikogo, kto mógłby go zastąpić, ale założę się, że chodzi o to jak spaliście razem.'

- Starzec nie da rady nas powstrzymać od spania razem. - Harry parsknął, wstając z łóżka i siadając na wolnym krześle obok łóżka Hermiony. - Gin, czy na zawsze przywiązałaś się do Galvina?

- Tak. Chce zrobić z niego młodszego brata. - Hermiona zachichotała. - Czy jesteś głodny?

Harry wzruszył ramionami. - Trochę. Dlaczego pytasz? Czy to jedzenie dla dzieci jest dobre?

Hermiona zaśmiała się, zostawiając Gin odpowiedź. 'To tylko mleko, idioto. Na stole obok ciebie są bułeczki i ser śmietankowy.'

- Och. - Harry uśmiechnął się szeroko i wziął trochę jedzenia, podczas gdy wiedźmy się śmiały. - Co się tam dzieje?

'Wypadek z eliksirami.' Gin wzruszyła ramionami. 'A co?'

- Zastanawiam się, dlaczego nasi przyjaciele jeszcze nie przyszli do Herm - odpowiedział łagodnie Harry, wstając. - Idę na chwilę do łazienki.

- Tylko się nie przewróć - drażniła się Hermiona.

- Oczywiście, że nie. - Harry parsknął, machając ręką i wchodząc za zasłony.

- Wyspałeś się? - Zapytała Poppy. W jednej ręce miała mały słoik i smarowała ramię Puchonki z trzeciego roku. Dwaj inni Puchoni, dziewczynka i chłopiec, nerwowo stali przy łóżku.

- Tak, chyba. - Harry wzruszył ramionami. - Oparzenie eliksirem?

- Tak. - Młoda dziewczyna kiwnęła głową. - Powtarzaliśmy materiał, a Tody wysadził swoją Miksturę powodującą chaos w głowie.

- Nie wiedziałem, że można wysadzić ten eliksir. - Harry zamrugał, drapiąc się po głowie. - No cóż. Widocznie nie starałem się dostatecznie mocno. - Wzruszył ramionami i poszedł do łazienki, biorąc kolejny kęs bułeczki.

Poppy uśmiechnęła się, kręcąc głową, podczas gdy trzej Puchoni patrzyli na plecy Harry'ego. Podczas gdy byli zajęci próbą odgadnięcia, o co chodziło Chłopcu-Który-Przeżył, medyczka zdołała nałożyć maść na ramię, bez większych problemów, co było pomocne, ponieważ krem zwykle lekko parzył. Może powinnam go tu częściej zapraszać, żeby odwracał uwagę moich pacjentów. Zachichotała cicho. - Gotowe. Możecie isć do Wielkiej Sali. Zajęcia są prawie skończone.

- Dzięki, pani Pomfrey! - skandowali i wszyscy wybiegli ze skrzydła.

Harry wrócił na oddział, gdy Poppy odkładała maść. - Czy wyrzuciłaś dziś rano naszych przyjaciół?

- Co sprawia, że ​​myślisz, że w ogóle przyszli? - zapytała lekko Poppy.

Harry uniósł brew w stronę wiedźmy. - Znam moich przyjaciół, Poppy. W każdym razie, mały wąż mi wyszeptał na uszko.

- W takim razie będę musiała później walnąć tego małego węża. - Magomedyczka zachichotała. - Tak, wyrzuciłem ich wszystkich. Hermiona nie wyglądała na gotową na gości, a ty jeszcze spałeś.

- Ach. Chyba powinienem być wdzięczny. - Harry westchnął, siadając na łóżku obok pielęgniarki. - Mamy pięć minut przed końcem zajęć?

- Dwie - poprawiła Poppy. - Możesz pomóc mi pościelić te łóżka lub iść przeszkadzać Hermionie i Ginewrze.

- Wszystko, tylko nie ścielenie łóżek - odpowiedział żartobliwie Harry, zanim odskoczył i podszedł do kurtyny. Poppy roześmiał się, gdy wrócił do prowizorycznego pokoju. - Wróciłem!

'Och, cholera.' Gin westchnęła. Hermiona zaśmiała się, gdy Harry spojrzał na swoją siostrę z rozbawieniem.

- Tutaj, Harry, weź Gerdę. Myślę, że sama trafię do łazienki - zawołała Hermiona.

Harry podszedł i zabrał od niej dziecko. - Jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy?

- Dam sobie radę.- Hermiona westchnęła, ale i tak pozwoliła pomóc sobie wstać. - Ha, może profesor Dumbledore w końcu umieścił ze mną odpowiednią osobę. Możesz trzymać dziecko i mi pomagać.

'Wielozadaniowość to jedna ze specjalności Harry'ego.' Gin zgodziła się jasno.

- Chcesz zobaczyć, ile zadań mogę wykonać jednocześnie? - zapytał ostro Harry, prowadząc Hermionę do dziury między zasłonami. - Jesteś pewna, że wszystko będzie dobrze?

- Tak. - Hermiona uśmiechnęła się i szybko pocałowała go w policzek Harry'ego, po czym wymknęła się na oddział.

Harry westchnął i usiadł na wolnym krześle. - Będzie ciężko...

' Z dziećmi czy mieszkaniem z Herm?'

- Oba. - Harry ułożył lepiej Gerdę w ramiona i dał jej palec, żeby go ssała. - To znaczy, to nie tak, że nie lubię dzieci, Gerda i Gal są w porządku...

'Wiem, że po prostu opieka nie będzie prosta.' Gin zgodziła się, kiwając głową. 'Przynajmniej możesz odwiedzać Toma, ilekroć poczujesz taką potrzebę. To nie tak, że będzie miał coś przeciwko, jeśli przyprowadzisz dziecko.'

- Zacznie myśleć, gdy tylko dziecko zacznie go budzić w środku nocy - odpowiedział Harry. - Ale chyba masz rację.

Gin ponuro wzruszyła ramionami. 'Chciałbym z nimi porozmawiać.'

Oczy Harry'ego stwardniały. - Znajdziemy zaklęcie, siostrzyczko, nie martw się.

'I spotkać Rona?'

- Oczywiście. Myślałem, że możemy go odwiedzić tego lata. Jestem pewien, że Molly i Artur na to pozwolą.

'Lepiej żeby pozwolili.'

- Zawsze możesz im rozkazać, żeby ci pozwolili - dokuczał Harry.

'Mogę.' Gin zgodziła się, kiedy Hermiona wróciła, a za nią Poppy.

- Wszyscy już przyszli - powiedziała Poppy, gdy Harry pomógł Hermionie wrócić do łóżka. - Nie wpuszczę ich wszystkich naraz, więc najlepiej zdecydujcie się na trzy osoby.

'Ted?' Zapytała Gin.

- Pewnie. I Parvati - zgodziła się Hermiona. - Harry?

- Nev - zdecydował Harry po chwili namysłu.

- Dobrze. - Poppy westchnęła i wyszła.

'Chcesz bachora?' Gin zapytała Hermionę.

- Pewnie. - Hermiona uśmiechnęła się i wzięła Galvina, gdy zasłona znów się odsunęła, i Teodor natychmiast wbiegł do ich "pokoju". Gin natychmiast go przytuliła.

- Wiedziałem, że tak się stanie - Parvati westchnęła, gdy weszła z Neville'em.

- Panna Pomfrey sprawuje kontrolę nad tłumem - zachichotał Neville.

- Świetnie. - Harry westchnął.

- Jak się masz, Herm? - zapytał Teodor, kiedy puścił Gin.

- Dużo lepiej. - Brunetka się uśmiechnęła. - Dziękuję za troskę.

- Och, są urocze! - Zawołała Parvati, siadając na łóżku obok Hermiony. - Czy mogę go potrzymać?

- Tak. - Hermiona oddała Galvina.

- Czy mają już imiona? - zapytał Neville, gdy pochylił się nad ramieniem Harry'ego, uśmiechając się do Gerdy.

'Galvin i Gerda.' Odparła Gin, gdy Harry podał Gerdę Neville'owi. 'Czyż nie są po prostu idealne?'

- Czy już zwariowała? - Teodor zapytał Harry'ego i Hermionę.

Harry zachichotał, kręcąc głową, a Hermiona zachichotała bezradnie. - Chyba nie.

'Tylko Harry wstał pół godziny temu.' Dodała złośliwie Gin.

- Leń - Parvati zachichotała dokuczliwie. Harry wystawił na nią język. - A więc, Gin, zostajesz u Herm?

- Nie, Harry zostanie ze mną. - Hermiona westchnęła, a Gin miała paskudny wyraz twarzy.

- Dumby nie wierzy, że poradzę sobie z moimi lekcjami i dbaniem o bliźniaków. - Ruda powiedziała gniewnie.

- Nie sądzę, że o to chodzi - mruknął Neville. - Myślę, że bardziej chodzi o to, iż nie możesz wezwać pomocy.

'Tak czy inaczej, to nie jest FAIR!'

- Życie jest niesprawiedliwe - powiedział Tom, wchodząc do pokoju z Molly za sobą. - Poppy daje wam jeszcze pięć minut, zanim się zamienicie  - dodał.

- Dobrze. - Parvati pokiwała głową, gdy Molly zabrała Gerdę od Neville'a.

- Och, są cudowne - Molly westchnęła. - Jak się masz, Hermiono?

- Właściwie raczej dobrze - powiedziała Hermiona z uśmiechem. - Harry, przestań drżeć i po prostu go przytul.

Harry skrzywił się. - Czy to takie oczywiste?

- TAK - Neville, Hermiona, Parvati, Molly, Gin i Teodor odpowiedzieli, natomiast Tom uśmiechnął.

- Ach, cholera. - Harry wzruszył ramionami i podszedł do swojego kochanka. - Nie obudziłeś mnie, kiedy wychodziłeś - oskarżył.

- Byłeś zmęczony - odpowiedział z łatwością Tom, wciąż się uśmiechając. - I wygląda na to, że potrzebujesz snu.

- Głupi drań. - Nastolatek westchnął, obejmując ramionami Czarnego Pana.

- Cholerny urwis - odpowiedział Tom, mocno trzymając Harry'ego i opierając brodę na głowie młodszego czarodzieja. - Jak się masz, Hermiono?

- Och, całkiem dobrze - odpowiedziała krzaczastowłosa wiedźma, zanim spojrzała na Molly. - Zakładam, że moi rodzice nie dali rady przyjść.

- Poszłam do ich biura i zapytałem ich o to - odpowiedziała Molly. - Wyglądali na zalanych pracą.

Hermiona wzruszyła ramionami. - Spodziewałem się czegoś takiego. Środek tygodnia nie jest najlepszym dniem na zamknięcie ich kliniki.

- Powiedzieli, że spróbują odwiedzić cię ten weekend.

- Mhm - Harry uśmiechnął się do Hermiony. - Zabiorę cię tam w ten weekend, jeśli Poppy wyrazi zgodę na wyjście.

- To powinno być zabawne - droczył się Teodor. - Harry versus Madam Pomfrey.

'Prawie tak dobry jak Harry versus Dumby!' Gin zawołała.

- Och, prosisz się o karę - Harry warknął, rzucając parze mroczne spojrzenie.

- Czas minął, dzieci! - Poppy zawołała i wsunęła głowę. - Kto będzie następną trójką? - Magomedyczka zapytała, gdy Teodor, Parvati i Neville wymknęli się do wyjścia.

- Dray, Pan i Millie - zdecydował Harry, dowiedziawszy się od Toma, kto jeszcze czekał. - A potem przypuszczam, że Bini, Seam i Dean mogą wejść.

- W porządku. - Poppy przewróciła oczami i wyszła po pozostałych.

'To będzie długi lunch.' Gin westchnęła, gdy trzej Ślizgoni weszli. Wszyscy się zaśmiali.

-~*~-

Przez resztę czwartku i następny piątek Harry i Gin pomagali Hermionie w Skrzydle Szpitalnym. W sobotę, po błaganiu surowej opiekunki, Hermiona i Harry wzięli bliźniaki, aby zobaczyć ich dziadków, a grupa cieszyła się herbatą i dłuższą chwilą relaksu. W następną niedzielę Harry i Hermiona wprowadzili się do nowego pokoju, który był połączony z pokojem wspólnym Gryffindoru krótkim korytarzem, który otwierał się obok kominka. Niemal cały Dom Gryffindoru pomagał w przeprowadzce, w tym surowa McGonagall i zaskakująco podekscytowany Tom. Nawet Harry nie wiedział, dlaczego jego kochanek był tak szczęśliwy, ale ponieważ pomagał równie dobrze, jak gdyby był spokojny, pozwolili mu zostać.

Poniedziałek był jednak powrotem do zajęć:

- Niemowlęta to koszmar! - oświadczył Harry, siedząc na swoim zwykłym miejscu między siostrą a Neville'em przy stole Gryffindoru w poniedziałek rano. Miał worki pod oczami i wyglądał na trochę zmęczonego, ale rozbudzonego. Gerda mocno ściskała szaty ojca chrzestnego.

- To ty chciałeś dzielić ze mną pokój - zauważyła Hermiona. Jeśli Harry wyglądał źle, Hermiona wyglądała jak koszmar. Kręgi pod jej oczami były wielkości spodków i wyglądała, jakby w każdej chwili mogła zasnąć. Na dodatek Galvin był najwyraźniej bardziej głośnym z bliźniaków, ponieważ płakał głośno, trzymając się ze strachem matki.

- Och, widać, kto wstaje w nocy - droczył się Seamus, gdy Parvati zabrała Galvina od matki i zaczęła go delikatnie kołysać.

- Dzięki, Parvati. - Hermiona westchnęła z ulgą, z wdzięcznością biorąc filiżankę kawy, którą Dean bez słowa wyciągał do niej, gdy odpowiadała Seamusowi. - Właściwie Harry ma lżejszy sen, więc to on zawsze wstaje.

- Jestem przyzwyczajony do budzenia się w środku nocy z powodu koszmarów - Harry skinął głową, wyciągając dwie butelki i przekazując jedną Parvati. - W rzeczywistości Hermiona sypia więcej niż ja.

- Łał, Harry - szepnęła Lavender, wpatrując się w Harry'ego z podziwem, gdy Chłopiec-Który-Przeżył karmił zarówno siebie, jak i Gerdę. - Jesteś w tym taki naturalny...

Harry skrzywił się. - Powiedzmy, że wiem, jak dbać o siebie i każdego, kto jest ze mną - mruknął, zanim włożył do ust kawałek bekonu.

'Daj mi to dziecko i zjedz normalnie swoje jedzenie.' Gin nakazała bratu.

- Dzięki, Gin. Ratujesz życie. - Harry westchnął, z wdzięcznością podając swoją chrześnicę.

'Więc, co macie dziś rano?' Zapytała Gin, karmiąc dziecko w ramionach.

Harry i Hermiona wymienili zmęczone spojrzenia. - Eliksiry.

- Okropnie - zdezydowała Lavender, krzywiąc się. - Założę się, że Snape będzie nadal draniem.

Harry wzruszył ramionami i ziewnął. - Dumby rozmawiał już ze wszystkimi nauczycielami o postępowaniu z bliźniakami. Myślę, że profesor Snape będzie w porządku, dopóki nie wyrządzimy żadnych szkód w jego klasie.

- W tym roku był raczej łagodny - zauważyła Parvati, biorąc łyk wody nad głową Galvina.

- Tak... - zgodziła się Hermiona, szturchając jajecznicę, którą Dean umieścił na jej talerzu. - Jeśli zrobi się nieciekawie, zawsze mogę zabrać bliźniaki.

- Nie weźmiesz ich sama! - zawołała Parvati, odwracając się, by spojrzeć na Hermionę z przerażeniem. - Nie w stanie, w którym jesteś.

- Nie będzie sama - zgodził się stanowczo Harry, rzucając twardej spojrzenie brunetce. - Mam lepsze stopnie z eliksirów niż ty, Herm, jeśli bliźniaki potrzebujesz przerwy, ja je zabiorę.

- I gdzie pójdziesz? - Hermiona prychnęła, krzywiąc się.

'Zawsze może iść do gabinetu Snape'a. Wskazała Gin. 'I Harry ma rację, Herm.'

- Och, zamknijcie się - mruknęła ponuro Hermiona, po czym wróciła do jedzenia. Wszyscy wokół wymieniali uśmiechy, wiedząc, że wygrali.

-~*~-

Minął tydzień, zanim Hermiona pozwoliła bliźniakom zniknąć z jej pola widzenia na dłużej niż godzinę, a nawet wtedy musiał być w pobliżu jeden z ich rodziców chrzestnych. Chociaż ci, którzy zgłosili się do opieki nad bliźniakami, byli zirytowani nadopiekuńczością Hermiony, jednak zarówno Harry, jak i Gin uznali to za bardzo zabawne. Często należało mówić Juniorom, aby zostawili Hermionę w spokoju. Jednak dopiero, gdy młody lider zaczął im grozić, zaczęli słuchać.

Pierwszymi osobami, którym Hermiona pozwoliła zabrać bliźniaki na noc, były Pansy i Millicenta, ale tylko dlatego, że Millicenta wiedziała, jak radzić sobie z małymi dziećmi. Hermiona spędziła całą noc, martwiąc się. Następnej nocy, kiedy chłopcy Gryffindoru opiekowali się dziećmi, Harry podłożym przyjaciółce Eliksir Słodkiego Snu, a potem wymknął się do pokoju Toma aby odpocząć.

Harry był zaskoczony, gdy znalazł swojego kochanka i zwykle podejrzliwą zastępczynię dyrektora, pijących razem herbatę. Zamarł w drzwiach, niepewny, co dalej zrobić.

Tom uśmiechnął się do młodego mężczyzny. - Dobry wieczór, Harry. Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał uprzejmie.

- Jest już po godzinie policyjnej - dodała Minerwa, rzucając nastolatkowi surowe spojrzenie znad okularów.

Harry poczuł nagłą potrzebę nerwowego drgnięcia, ale stłumił ją. - Cóż, bliźniaki są teraz z chłopakami z Gryffindoru i w końcu kazałem Herm spać. Naprawdę nie mam ochoty spędzić nocy z bliźniakami, to znaczy, kocham ich, strasznie i tak dalej, ale są tacy głośni!

Usta Minerwy drgnęły z uśmiechem, podczas gdy Tom ukrył swój uśmiech za jedną ręką. - Tak, panie Potter, małe dzieci zwykle głośne - odparła sucho wiedźma. - Ale to nie wyjaśnia, dlaczego nie ma cię w pokoju z panną Granger.

- Ponieważ nie podoba mi się myśl, że udusi mnie, kiedy się obudzi i zdaje sobie sprawę, że ją odurzyłem? - Harry odpowiedział potulnie.

Tom wybuchnął śmiechem, a Minerwa rzuciła jej uczniowi ostre spojrzenie. - A dlaczego miałbyś to zrobić?

Tom przywołując Harry'ego gestem, gdy odpowiadał za swojego kochanka. - Ponieważ całą ostatnią noc martwiła się o bliźniaki i spacerowała tam i z powrotem po ich pokoju. - Czarny Pan zachichotał, przyciągając Harry'ego na kolana. - Na pewno zauważyłaś, że ani Harry, ani Hermiona w ogóle nie spali ostatniej nocy.

Minerwa zmarszczyła brwi w myślach, podczas gdy Harry zamknął oczy i położył głowę na ramieniu Toma. Dzięki, kochanie. Powiedział nieco ponuro Czarnemu Panu.

- Śpij - mruknął Tom, zaciskając ramiona wokół nastolatka.

Minerwa uśmiechnęła się do nich obu. - Uważam, że to znak, bym sama poszła do łóżka - powiedziała wstając. - I Harry?

- Mm? - Harry zamrugał ze zmęczeniem na kobietę.

- Dla przypomnienia, nie pochwalam, że odurzyłeś swoją współlokatorkę. Poza tym pochwalam cię za upewnienie się, że nie zamartwia się na śmierć.

Harry uśmiechnął się. - Dobranoc, Minnie.

Minerwa obrzuciła Harry'ego lekko zirytowanym spojrzeniem, po czym wyszła z pokoju.

- Do łóżka, urwisie. - Tom zachichotał.

- Mmmm... Wygodne mi tutaj, dzięki.

- Jestem pewien że tak. - Tom pocałował Harry'ego w czoło, podnosząc się. - Więc idź spać.

Harry wtulił się w objęcia Czarnego Pana z westchnieniem zadowolenia.

-~*~-

Harry obudził się, czując coś ciepłego i mokrego wokół swojego penisa i jęknął. - Co...?

Dzień dobry, kochanie. Tom uśmiechnął się jasno poprzez ich więź.

- Drań... - Harry odpowiedział, zanim zasyczał, gdy usta go opuściły.

- Mmm... Bez przezywania przed śniadaniem - dokuczał Tom, a jego szkarłatne oczy lśniły pożądaniem.

Harry pociągnął głowę mężczyzny w górę, aby spotkać się z jego wargami, mocno gryząc dolną wargę Czarnego Pana. Dokończ to, co zacząłeś, dupku. Rozkazał, gdy język Toma wsunął się w jego usta, uwodzicielsko obracając się wokół języka Harry'ego.

Zmuś mnie. Odpowiedział Czarney Pan, gdy przesunął dłonią po piersi Harry'ego.

Harry wydał z siebie jęk, atakując jego usta. Skurwiel. Oświadczył, zanim sięgnął między nich i chwycił męskość Toma

Oszust. Tom prychnął, odciągając dłoń Harry'ego. Złapał obie ręce Harry'ego i uniósł je nad nastolatka. ;Teraz twoje ręce będą się zachowywać, prawda?; syknął w wężomowie.

;Będą, jeśli nadal będziesz tak mówić; Harry odpowiedział bezczelnie.

;Lepiej żeby tak było; Tom odpowiedział niebezpiecznie, uśmiechając się, gdy Harry zadrżał z zachwytu. ;Lubisz jak ci grożę?;

;Po prostu brzmisz niesamowicie seksownie; odpowiedział Harry, a jego oczy błyszczały.

- Huh - Tom prychnął, po czym puścił ręce Harry'ego, by chwycić mały słoik na stole obok łóżka, podczas gdy on rozkładał nogi Harry'ego.

- Przygotowałeś się, co?

- Zamknij się, bachorze - mruknął Tom, biorąc garść płynu. ;Zastanawiam się, czy powinienem ci powiedzieć, że jest trochę chłodny?; dodał, wsuwając palec w odbyt Harry'ego.

Nastolatek syknął. Zrobiłeś to celowo. Narzekał.

;Tak; Tom pogłaskał szyję Harry'ego, gdy z łatwością dodał kolejny palec.

Harry zaczął przesuwać jedną rękę, aby dotknąć mężczyzny na nim, ale Tom powstrzymał go, uśmiechając się. - Toooooom... - Harry jęknął.

;Co mówiłem o rękach?;

- Tak - odpowiedział Harry drwiąco.

Tom przewrócił oczami. ;Pańskie, ręce pozostaną nad głową, dopóki nie powiem inaczej;

- Cholera - mruknął Harry.

;Bądź cierpliwy; Tom odpowiedział, dodając trzeci palec, aby rozciągnąć młodszego czarodzieja. Harry zachichotał. ;Urwis; Ciemny Lord dodał przed wyciągnięciem palców, aby zastąpić je czymś trochę większym.

Harry syknął i zamknął oczy. Potrzebował tego.

W takim razie jest nas dwóch. Tom szepnął przez ich łącze, gdy zaczął powoli wsuwać się w mniejszego czarodzieja i pocałował go.

Harry wydał cichy jęk w usta Czarnego Pana. Czy mogę już poruszać rękami?

Nie dotykaj siebie. Ostrzegł Tom.

Nie muszę. Zapewnił go Harry, obejmując ramionami szyję Czarnego Pana. Mocniej?

Jak sobie życzysz. Tom mruknął, a potem zaczął poruszać się szybciej, pchając głębiej w młodszego kochanka. Harry wydał z siebie cichy jęk. Lepiej? zapytał, pochylając się, by skubnąć gardło Harry'ego.

Bardzo. Zgodził się Harry, bez tchu.

To dobrze. Syknął Tom, nieco się nachylając.

Kolory eksplodowały za oczami Harry'ego i westchnął gwałtownie. Och, Merlinie ...

Tom kontynuował tylko przez kilka sekund, zanim podążył za swoim kochankiem nad krawędź. Uważał jednak, aby nie upaść na Harry'ego, zmuszając się do położenia się obok nastolatka. - Kocham cię, urwisie.

Harry przytulił się do Czarnego Pana. - Też cię kocham, draniu.

Tom zachichotał i zamknął oczy. - Jeszcze nie czas wstawać. Prześpij się trochę.

Harry mruknął coś pod nosem, czego Tom nie do końca zrozumiał, po czym zapadł w spokojny sen. Czarny Pan tylko się uśmiechnął.

- - - * ^ * - - -

Normalnie robię maraton :D

Jeszcze tylko jeden rozdział aaaa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top