Chapter 31

Rozdział betowany przez Cessidy84

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok Czarnego Pana, który spał obok niego, a jego twarz złagodniała dzięki spokojnemu snu. Delikatnie przesunął palcem po jego policzku.

- Harry? - Tom mrugnął do niego sennie. - Stało się coś? - Harry wzruszył ramionami, zerkając na zegar po drugiej stronie łóżka. Wskazówka powoli zbliżała się do północy, a on uśmiechnął się do starszego czarodzieja.

- Zastanawiałem się, czy mogę ci teraz dać jeden z twoich świątecznych prezentów. - Tom zamrugał kilka razy i odwrócił się, by spojrzeć na zegar.

- Jest środek nocy, Harry. - Twarz Harry'ego zmieniła swój wyraz.

- Jeśli nie chcesz, to nie. - Czarny Pan westchnął i sięgnął do jednego z policzków Harry'ego.

- Oczywiście, że możesz mi teraz dać swój prezent, kochany. Przepraszam. - Harry uśmiechnął się powoli, pochylając się, by pocałować starszego mężczyznę.

~ Dobrze.

~ Więc gdzie jest ten prezent? ~ spytał chytrze Tom, gdy Harry cofnął się od pocałunku.

~ Chciałeś coś materialnego? ~ odpowiedział Harry, wciąż się uśmiechając. Tom uniósł brew na nastolatka.

- Co miałeś na myśli, panie Potter?

- Wiesz, że cię kocham, prawda? - Harry odpowiedział, nagle poważny.

- Oczywiście. Ale co to ma... - Oczy Toma rozszerzyły się w szoku, gdy go złapał. - Jesteś pewien?

- Tak. - Harry nagle się odwrócił, jakoś zdołał przyciągnąć Toma na siebie. - Jestem twój. Kropka. - Tom gwałtownie wypuścił powietrze, gorączkowo przeszukując oczy Harry'ego. Kiedy był pewien, że Harry nie zamierza wpadać w panikę, skinął głową i opuścił głowę, by delikatnie pocałować nastolatka. Harry natychmiast otworzył usta, pozwalając językowi starszego czarodzieja złączyć się z jego językiem, gdy uniósł ręce, by przesunąć je po nagim torsie Toma, lekki jak piórko dotyk przesuwał się po bladej skórze mężczyzny o czerwonych oczach. Tom wziął jedną rękę Harry'ego w swoją, trzymając ją mocno. Wolną ręką pociągnął delikatnie za spodnie Harry'ego, aż nastolatek podniósł biodra z łóżka i pozwolił, by Czarny Pan je ściągnął. Spodnie delikatnie wylądowały na oparciu krzesła, a Harry zaśmiał się cicho.

- Co znowu?

- Schludny drań. - Tom uśmiechnął się szeroko.

- Zamknij się. - Harry tylko się zaśmiał. Tom przewrócił oczami i podniósł rękę Harry'ego do ust, składając miękki pocałunek na dłoni, co zdołało uciszyć śmiech.  - O wiele lepiej. - mruknął Czarny Pan w ciszy. - Teraz ostatni raz, bo jestem bardzo dokładny. Jesteś pewien? - Harry nie mógł się powstrzymać od uśmiechu.

- Następna osoba, która powie, że Lord Voldemort nie ma serca, zostanie uderzona. - Tom skrzywił się. - Tak, Tom, jestem pewien. A jeśli zapytasz jeszcze raz, będziesz na dole. - Tom uniósł brew na nastolatka.

- Nigdy nie widziałem pana jako żadne zagrożenie w łóżku, panie Potter. - Harry uśmiechnął się szeroko i pociągnął za spodnie Toma.

- Proszę się uciszyć, panie Riddle. - Tom odtrącił rękę i zmarszczył brwi.

- Ręce przy siebie. Robimy to po mojemu.

- Z założonymi spodniami?

- W odpowiednim czasie, Harry. Wszystko w odpowiednim czasie. A teraz zrelaksuj się. - dodał Tom, po czym pochylił się, by ponownie pocałować Harry'ego. Harry westchnął podczas pocałunku i zamknął oczy, wkładając wolną rękę we włosach Toma.

~ Czy to jest dozwolone? ~ Tom uśmiechnął się i opuścił wolną rękę, by spoczęła ona na biodrze Harry'ego.

~ Tak. ~ Odpowiedział, zanim poruszył ustami i pocałował w miejscu tuż za prawym uchem Harry'ego. Nastolatek syknął i zamknął oczy.

~ Dobrze?

:Tak...: Tom zachichotał.

:Dobrze: Harry zadrżał.

~ Sprawiasz, że wężomowa brzmi tak grzesznie.

:Czy to nie jest złe?: Tom syknął złośliwie, zanim odsunął się od zielonookiego nastolatka. :Odwróć się.: Harry mrugnął do niego.

- Dlaczego? - Tom zmarszczył brwi. - Och, bardzo dobrze... - Harry westchnął i odwrócił się, kładąc twarz na łóżku. Tom uśmiechnął się i przesunął dłonią po tyłku Harry'ego.

:Po mojemu, pamiętasz?:

~ Zapamiętać: Nigdy nie mówić Ślizgonowi, że może zrobić coś po swojemu. ~ mruknął Harry, drżąc lekko.

:Słyszałem to...: Tom syknął złośliwie, gdy przesunął palec między pośladki Harry'ego.

- Cholera... - Tom zaśmiał się i pochylił, by pocałować Harry'ego w kość ogonową. Palec zatrzymał się nad marszczeniem między pośladkami Harry'ego i okrążył je leniwie, zahaczając o nie.

:Dobrze?:

- Tak... - Harry zamknął oczy i ukrył twarz w poduszce.

~ Tak. ~Tom uśmiechnął się i rozchylił dłońmi dwa pośladki, a potem pochylił głowę i polizał delikatnie wejście Harry'ego. Harry jęknął i mocniej chwycił poduszkę.

~ Merlinie, Tom...

~ Tak? Chciałeś coś? ~ Tom drażnił się, przesuwając językiem wokół dziurki. Myśl Harry'ego zabrzmiała jak skomlenie.

~ Więcej?

~ Oczywiście. ~ Tom zgodził się. Następnie mrucząc ciche zaklęcie, aby wydłużyć język, z łatwością wsunął go do dziury w tyłku Harry'ego. Harry wydał stłumiony okrzyk w poduszkę.

~ Kurwa!

~ Wszystko w porządku? ~ zapytał zaniepokojony Tom, wyciągając język.

~ Zrób to jeszcze raz!

~ Och, podobało ci się? ~ skomentował Czarny Pan, pchając wydłużony język z powrotem w nastolatka pod nim. Potem, zanim młodszy czarodziej mógł zrobić coś więcej niż jęk, zaczął powoli pieprzyć językiem Harry'ego, po czym nastąpiły tylko jęki. Tom w końcu zdecydował, że młodszy mężczyzna był wystarczająco zrelaksowany i odsunął się od tyłka, zatrzymując się na tyle daleko, by przesunąć językiem w górę ciała nastolatka. Harry odwrócił się, by powoli mrugnąć do niego.

- Co...? - Potem zobaczył, że Tom w końcu zdjął swe spodnie i uśmiechnął się. - Nareszcie.

- Cisza. - warknął Tom, odrzucając spodnie na krzesło, na którym spoczywały te Harry'ego, nie zadając sobie trudu, by się upewnić, że tam trafiły. - Na kolana, kochanie. - Harry westchnął i wykonał polecenie, podczas gdy Tom splunął na swoje dłonie, aby potem potrzeć nimi swojego penisa. :Gotowy?: zapytał Czarny Pan, gdy ustawił się przy wejściu Harry'ego. Harry wydał cichy jęk.

- Tak... - Tom położył dłonie na biodrach Harry'ego i powoli przycisnął się do mniejszego czarodzieja. Kiedy dotarł do swoich jąder, przestał poruszać dolnym ciałem i pochylił się nad plecami Harry'ego, aby ponownie pocałować się za prawym uchem. :Na twój znak, kochanie.: Harry odwrócił głowę i zakrył jego usta własnymi.

~ Pieprz mnie, Tom. Jestem gotowy. ~ Tom przygryzł dolną wargę Harry'ego, gdy zaczął poruszać biodrami.

~ Jesteś jak Ślizgon, co?

~ Może. ~ nadeszła odpowiedź, a potem z trudem złapał oddech, gdy ręka Toma owinęła się wokół jego zaniedbanego penisa. ~ Ooooh, ty draniu...

~ Więcej? ~ zapytał Czarny Pan, powoli przesuwając dłonią w górę i w dół.

~ Tak... ~ Harry wyszeptał w ich umysłach, zamykając oczy i zatracając się w uczuciach. Tom zaczął poruszać się szybciej, gdy poczuł, że jest bliski dojścia.

:Dojdź dla mnie, Harry: syknął w spuchnięte wargi młodszego czarodzieja. Harry wydał z siebie dźwięk w połowie drogi między szlochem a okrzykiem radości, gdy jego ciało napięło się, po czym posłał spermę na dłoń kochanka. Jego mięśnie zacisnęły się wokół Toma, a Czarny Pan wykonał ostatnie pchnięcie i doszedł, sycząc coś niezrozumiałego. Zmęczony Harry upadł na materac z jękiem. Tom położył się obok niego, a następnie wsunął dłonie pod mniejszego czarodzieja, aby przyciągnąć Harry'ego do piersi.

~ W porządku?

~ Lepiej niż w porządku. ~ Harry wymruczał sennie, chowając twarz w piersi Toma. ~ Kocham Cię.

~ Też cię kocham, Harry. ~ Tom westchnął, wyciągając różdżkę i mamrocząc szybkie zaklęcie czyszczące. Potem pocałował błyskawicę na czoło Harry'ego i zamknął oczy. ~ Słodkich snów.

- ~ * ~ -

Walenie w drzwi sypialni obudziło ich obu.

- Chłopcy! Pobudka! - Tom rzucił niezapaloną świecą w drzwi.

- Precz, demonie! - Harry zachichotał i wstał z łóżka, podczas gdy dziki śmiech Ginny i pośpieszne kroki odbiły się echem w korytarzu.

- Chodź, Tom. Prezenty. - Tom uniósł brew na Harry'ego i uśmiechnął się złośliwie, patrząc na swój bardzo nagi stan.

- Ale ja już dostałem taki, który jest warty więcej niż jakieś tam inne prezenty. - Harry zarumienił się i odwrócił, by założyć spodnie.

- Wstawaj, Tom. - Tom zachichotał i wstał, rozciągając się.

- Jakie widoki! - Harry zaśmiał się, spoglądając na tyłek Toma. - Skąd w ogóle masz tatuaż? - Tom zerknął przez ramię na ciemnobrązowego węża na kości ogonowej.

- To nie jest tatuaż.

- W takim razie co? - Harry wskoczył na łóżko i przesunął palcem wzdłuż węża. Tom zadrżał i odwrócił się, by móc stawić czoła zielonookiemu młodemu człowiekowi, uśmiechając się złośliwie, gdy szybko siedział.

- Znamię.

- Dziedzic Slytherina. Powinienem był wiedzieć. - Harry wyprostował się i pocałował Toma.

~ Wesołych Świąt. ~ Tom ostrożnie odsunął się, gdy poczuł nagły ciężar na szyi i spojrzał w dół.

- Co to jest? - Harry uśmiechnął się i uniósł lustro, a Tom mógł przysiąc, że nie było go tam wcześniej, aby mężczyzna mógł spojrzeć na srebrny wisior na szyi. - TMR... Harry, nie mogę nosić tego w szkole.

- Tak, możesz. Wyobraź sobie, że jesteś Marcusem. Nie musisz zmieniać formy, po prostu wyobraź sobie, kim właśnie jesteś. - zasugerował podstępnie Harry, uśmiechając się złośliwie. Tom skrzywił się i zamknął oczy.

~ Jestem Marcus Brutùs. ~ Otworzył oczy i spojrzał na naszyjnik, który teraz przedstawiał MJB.

- Więc to zależy od tego, kim jestem? - Spojrzał na Harry'ego.

- Nie. To zależy od tego, kim inni myślą, że jesteś. - Harry uśmiechnął się. - A teraz, gdzie jest mój prezent? - Tom westchnął i postawił lustro na stoliku nocnym.

- Myślę, że mogę ci to teraz dać. To miało poczekać do końca dzisiejszego dnia... - dodał, wędrując obok niego, aby złapać po drodze swoje spodnie.

- Dlaczego?

- Spotkanie śmierciożerców. - Czarny Pan rzucił mu małe pudełko. - Zatem otwórz to. - Harry skrzywił się i otworzył pudełko, biorąc głęboki oddech, gdy zobaczył naszyjnik w środku.

- Jest niesamowite, Tom. Ale co w nim takiego wyjątkowego? - Tom wyciągnął naszyjnik z pudełka i założył go na szyję Harry'ego. Był to Mroczny Znak w kolorze srebrnym oraz z czerwoną i zieloną różdżką skrzyżowanymi przed nim.

- Umożliwi ci on wezwanie szkolonych śmierciożerców.

- Zaczekaj, co?! - Harry obrócił się, by zszokowany zapytać Toma. Tom uniósł kolejny naszyjnik, taki jak Harry'ego, ale bez różdżek.

- Dam je dziś Gin, Draco, Teodowi, Blaise'owi i Pansy. Półoficjalna nazwa to śmierciożercy podczas treningu. Chciałem ci je dać.

- Tom, ja nie chcę...

- Harry, cicho. - Tom położył palec na ustach nastolatka, uciszając go, gdy jego spojrzenie stało się poważne. - Nie będziecie brali udziału w atakach, tylko będziecie informowali o wszystkim, co planujecie w szkole. Jeżeli będziesz czuł potrzebę, możesz mi to przekazać i się ze mną skontaktować. Chcesz, żebym przestał torturować i zabijać, więc potrzebuję innego sposobu na sprawdzanie ludzi. Ty jesteś tym innym sposobem. Proszę, pomożesz mi z tym, kochanie? - Harry westchnął i podniósł rękę, by dotknąć wisiorka.

- To zmienia się w coś innego w szkole?

- Staje się niewidzialny, ale ma też nałożone zaklęcia, które uniemożliwiają innym zastanawianie się, nad czym rozmawiacie. Jedynymi ludźmi, którzy to widzą, są osoby z Mrocznym Znakiem wypalonym na skórze lub tymi naszyjnikami. - Harry powoli pokiwał głową, wpatrując się w bliźniacze różdżki.

- Rozumiem... - Tom wsunął palec pod brodę Harry'ego i uniósł głowę, by spojrzeć w jego oczy.

- Harr–

- Panowieeeeee! Czekamy! - zawołała śpiewająco Ginny zza drzwi.

- Gin, możesz chwilę poczekać!? Jesteśmy zajęci! - krzyknął Harry.

- Nareszcie! - Harry szybko pocałował Toma, po czym wybiegł na korytarz.

- Ginewro Weasley! Zamorduję cię! - Tom zerknął na korytarz wystarczająco szybko, by zobaczyć dwóch uczniów znikających za rogiem, Ginny śmiała się szaleńczo, a Harry próbował ją dogonić.

- ~ * ~ -

- Co robiliście? - Zapytała Hermiona, kiedy Ginny i Harry byli dostatecznie zmęczeni i dołączyli do trzech innych uczniów i Toma obok choinki w głównym salonie.

- Wymienialiśmy się prezentami. - odpowiedział Tom, wzruszając ramionami. - Mówiąc o prezentach, któryś jest dla mnie?

- Ile ty masz lat? - Zapytała sarkastycznie Ginny, gdy Teodor wyciągnął prezenty grupowe, wszystkie owinięte tym samym papierem.

- Zobaczmy... To wszystko to prezenty grupowe. - Teodor skinął głową. - Draco, chcesz to wytłumaczyć? - Dziedzic Malfoy'ów uśmiechnął się szeroko.

- Dobra, Teodor, Pansy, Blaise i ja od lat spotykamy się i robimy prezenty grupowe. Jest jeden główny prezent, do którego każde z nas dokupuje jakieś dodatki. W tym roku postanowiliśmy zrobić bransoletki ochronne. Pansy kupiła bransoletki, a my pozostali uroki. Zagłosowaliśmy i postanowiliśmy zrobić również dla Gin i Harry'ego. Później Pansy namówiła nas, byśmy przygotowali zestaw dla Hermiony.

- Mój Panie, prezent dla ciebie jest ode mnie, Pansy i Blaise'a. - dodał Teodor, rozdając paczki.

- Kto by pomyślał? Ślizgoni w zgodzie! - zażartowała Ginny, dostając lekkie pacnięcie od swojego chłopaka, gdy przekazywał jej prezent.

- A zatem otwórzcie je. - zasugerował cicho Tom, gdy Teodor usiadł. Rozległo się zgrywanie papieru.

- Co oznaczają różne uroki? - zapytał Harry, zerkając na trzy uroki przymocowane do jego bransoletki.

- Uroki... - Draco przerwał, zerkając na Toma, który siedział za Harrym. - Mój Panie? - Teodor zaczął się śmiać, gdy spojrzał na twarz Czarnego Pana.

- Mieliśmy nadzieję, że się spodoba... - Harry uniósł głowę, by spojrzeć na wciąż na wpół owinięte naczynie na kolanach Toma i wybuchł śmiechem.

- Cytrynowe dropsy!? Jak je znaleźliście? To mugolskie słodycze!

- Blaise je miał. Jego mama ma mugolskiego przyjaciela, który zamówił je dla nas. - odpowiedział wesoło Teodor.

- Nie zabijaj moich przyjaciół. - ostrzegł Harry kochanka, potrząsając palcem naprzeciw Toma. Czarny Pan spojrzał gniewnie na Teodora.

- Nie myślałem o zabijaniu...

- Nie będziesz też rzucał na nich czarno magicznych zaklęć lub mugolskich tortur.

- To, co mi zostało?! - krzyknął Tom, patrząc w poważne zielone oczy.

- Śmianie się z żartu i powiedzenie "dziękuję"? - zasugerowała Ginny, sięgając po kolejny prezent, ale Teodor złapał jej rękę.

- Możesz naszprycowywać je jakąś trucizną i dać je Dumbledore'owi. - zasugerowała cicho Hermiona, zanim spojrzała na Draco.

- No więc, co robią te uroki? - Zapytała w ciszy, podczas gdy wszyscy patrzyli na nią w szoku.

- Och, tak jasne... Tak, przepraszam. Urok w kształcie fiolki z eliksirem jest mój, jest zaczarowany przeciwko większości śmiertelnych trucizn. Teodora, który wygląda jak obłok, jest zaczarowany przed niewielkimi i lekkimi urokami. Blaise'a, kieliszek do wina, jest zaczarowany, że się nie upije. - wyjaśnił blondyn.

- Chyba trochę za późno na ten ostatni, nie sądzisz? - Ginny drażniła się, szczerząc zęby do Hermiony, która odpowiedziała ponurą miną.

- Cóż, Blaise powiedział, że właśnie ze względu na Hermionę wybrał ten urok, żeby historia nie powtórzyła się jeszcze raz. - Teodor wzruszył ramionami.

- To jest wspaniałe. Dziękuję. - powiedział cicho Harry, zakładając bransoletkę. Dwie dziewczyny zanuciły w zgodzie i poszły za jego przykładem. Draco pochylił się i podniósł ze stosu małe pudełko, po czym rzucił je Czarnemu Panu, który je złapał.

- Ode mnie. Ojciec powiedział, że mogę ci to dać. - Tom kiwnął głową i rozpakował pudełko, kiwając głową w geście podziękowania w kierunku spadkobiercy Malfoy'ów, wyciągając mały srebrny pierścionek w kształcie kobry. Syknął do niego pozdrowieniem, na które ten odpowiedział.

- Załóż to i przestań z tym rozmawiać, proszę. - mruknął Harry, spoglądając na pozostałe cztery osoby w pokoju, które wyglądały na lekko zaniepokojone. Tom zachichotał i założył pierścień na prawy palec wskazujący.

- Można by pomyśleć, że będą do tego przyzwyczajeni.

- Zamknij się. - Harry wstał, by zebrać prezenty, które były dla wszystkich. - Dray. - Rzucił blondynowi cienkie, prostokątne pudełko. - Otwórz to. Chcę zobaczyć reakcje każdego z osobna.

- Jaki ty wybredny. - zaoferował Tom, gdy Draco zaatakował papier.

- Wypchaj się. - odparł Harry.

- Wow... - Draco zamarł, wpatrując się w przedmiot w pudełku. - To niesamowite, Harry. Dziękuję Ci.

- Załóż to! - nalegał Harry, uśmiechając się szaleńczo. Draco wyciągnął naszyjnik z białego złota z wisiorkiem "D". Samo "D" zostało wykonane naprzemiennie z zielonych szmaragdów i diamentów.

- Święty Merlinie, Harry. Ile pieniędzy wydałeś na nich wszystkich? - Tom wymamrotał, podczas gdy Draco włożył naszyjnik pod koszulę nocną. Harry wzruszył ramionami.

- Niezbyt dużo. Niektóre z nich znajdowały się w rodzinnym skarbcu Potterów, do którego dostałem klucz w dniu moich siedemnastych urodzin. - Rzucił Hermionie duży przedmiot. - Otwieraj. - Hermiona uśmiechnęła się szeroko i zdjęła papier, piszcząc i rzucając się na swojego najlepszego przyjaciela po zobaczeniu, co to jest.

- Och, bogowie, dziękuję! Kiedy byliśmy na Pokątnej, nie miałem pieniędzy, aby ją kupić! - Harry zaśmiał się i mocno ją przytulił.

- Tak myślałem. I nie ma za co. - Ginny pochyliła się i podniosła książkę.

- Magiczna opieka nad dziećmi dla mugolaków. Oto jedyna książka, której Herm nie może znaleźć w bibliotece. - Wszyscy się zaśmiali, gdy Hermiona usiadła z powrotem na swoim miejscu, przytulając nową książkę do piersi po tym, jak odzyskała ją z rąk Ginny. Harry podał Teodorowi małe pudełko.

- Obawiam się, że nie miałem pojęcia, co ci kupić. - dodał, uśmiechając się przepraszająco. Teodor zdjął papier i uśmiechnął się do kruczowłosego nastolatka.

- W porządku. Nigdy nie będzie za dużo słodyczy!

- Nie, chyba nie. - odparł Harry ze śmiechem. Poczekał, aż wszyscy się uspokoją, po czym podał Ginny małe pudełko. Ginny otworzyła prezent i westchnęła.

- Kurwa... - wyszeptała, a łzy zbierały się w kącikach jej oczu.

- Jesteś dla mnie jak siostra, Gin, naprawdę. Zgadzasz się, żeby to było prawnie? - zapytał cicho Harry. Ginny podskoczyła i mocno przytuliła Harry'ego.

- Tak. Tak, tak, tak i tak!! - Teodor podniósł upuszczone pudełko i wyciągnął złoty pierścień z herbem rodziny Potterów, aby pokazać go pozostałym czarodziejom w pokoju.

- Hej, Gin, jeśli będziesz nosić go na lewym palcu serdecznym, wkurzysz Rona. - Ginny zaśmiała się ze łzami i odsunęła się od Harry'ego, by odzyskać pierścionek od swojego chłopaka.

- Dziękuję, Harry. - Chłopiec, Który Przeżył pocałował ją delikatnie w czoło.

- Możemy podpisać dokumenty później. Lucjusz je ma. - Ginny pokiwała głową, ocierając oczy. - Teraz usiądź. - Ginny znów się zaśmiała.

- Ty usiąść. Teraz ja rozdam moje żałosne prezenty.

- Jestem pewien, że wszystko z nimi w porządku. - zaoferował Draco. Ginny wzruszyła ramionami i podała wszystkim uczniom podobne pudełka średniej wielkości, a Tomowi pudełko w kształcie książki.

- Jasne. Otwórzcie je. - Rozległ się dźwięk rozdzierania papieru, a potem krzyk Toma.

- Dlaczego wszyscy dziś robią sobie ze mnie żarty?! - Podniósł czarny pamiętnik, który wyglądał dokładnie tak, jak ten, który miał w szkole i, który sprawił, że Ginny otworzyła komnatę na jej pierwszym roku. Każdy się zaśmiał.

- Ponieważ cię kochamy, Tom. - zaoferował Harry, wyciągając czekoladową żabę z prezentu Ginny. Tom pochylił się i potargał włosy Harry'ego.

- Zamknij się.

- Uznałem, że potrzebujesz nowego, ponieważ Harry trochę zadźgał ten stary kłem. - zaoferowała Ginny, wzruszając ramionami. - Atrament ma powstrzymać cię od powtórzenia zaklęć z ostatniego.

- W każdym razie Vitare nie żyje. - mruknął Tom, kładąc pamiętnik i atrament obok tacy z cytrynowymi dropsami.

- Oooookey! - Hermiona wstała i wzięła stos rzeczy, gdy Ginny siedziała, śmiejąc się cicho z wyrazu twarzy Toma. Wszystko szybko rozdała.

- Wow, Herm. To jest o wiele lepsze niż te ciągle plany zajęć. - skomentował Harry, przewracając czarne strony swojego nowego srebrno-złotego dziennika. Pozostali trzej studenci otrzymali również pamiętniki. Draco był srebrno-zielony, Teodora srebrno-czerwony, a Ginny czerwono-złoty. Tom uśmiechnął się szeroko i skinął głową Hermionie.

- Nie mam pojęcia, jak się dowiedziałeś, ale dziękuję. - Hermiona wzruszyła ramionami.

- Zostawiłeś je pierwszego dnia, po tym, jak u ciebie byłam.

- Szkicownik!? - Ginny skrzywiła się. - Od kiedy jesteś artystą? - Tom uniósł brew.

- Od kiedy miałem dziesięć lat, jeśli musisz wiedzieć.

- Nigdy nie wiedziałem, żebyś... - Harry zmarszczył brwi na Czarnego Pana. - Chcę zobaczyć niektóre z twoich prac. - Tom wzruszył ramionami.

- Później.

- A co z resztą z nas?! - krzyknęła Ginny zirytowana. Tom ponownie wzruszył ramionami.

- Najpierw będę musiał ukryć kilka. - Harry zarumienił się na jasno czerwono i odwrócił, by uderzyć w nogę Czarnego Pana, podczas gdy wszyscy się zaśmiali.

- Drań.

- Czy ktoś chce prezent od Seamusa? - Zapytał Teodor.

- Tak! - zawołali wszyscy. Sześć identycznych pudełek zostało rzuconych, każdy do właściciela i otwartych, aby odsłonić więcej magicznych cukierków.

- Zero kreatywności. - stwierdził Teodor z uśmiechem. Wszyscy znów się zaśmiali.

- Accio. - mruknął Tom, przywołując prezent w kształcie książki, który następnie podał Hermionie. - Wszyscy inni otrzymają prezenty później. - Hermiona rozpakowała prezent z uśmiechem, który osłabł, gdy zobaczyła, co to jest. Z zaciekawionym spojrzeniem uniosła książkę "Legalna Czarna Magia dla Nie-Aż-Tak-Mrocznych". - Panno Granger, uznaj to za dodatkową lekturę na moje zajęcia, jeśli musisz. W innym wypadku przypomnij sobie, że dołączyłaś do grupy, w której przynajmniej połowa osób zna, choć kilka zaklęć czarno-magicznych, zarówno tych legalnych, jak i nie. Są tam również przeciwzaklęcia, więc poradzisz sobie, jeżeli ktoś z jakiegoś powodu zechce na ciebie rzucić tego typu zaklęcie. - zapewnił Tom spokojnym głosem. Hermiona zdawała się o tym myśleć, zanim skinęła głową.

- Zatem dziękuję... profesorze.

- Tu jest trochę więcej rzeczy... - mruknął Teodor, wyciągając cztery ciasno zapakowane prezenty. - Uhm, "Jego Królewska Mość od bliźniaków"... - Wyciągnął paczkę, zakrywając oczy, jakby przerażony odpowiedzią Toma. Harry zaśmiał się i przekazał go partnerowi.

- Co ci dali? - Tom otworzył i jego twarz rozjaśniła się.

- Och. Zestaw do żartów. - Harry i Ginny wymienili spojrzenia, a potem jęknęli bezradnie.

- Hermiono od Molly, Artura i bliźniaków. - Teodor rzucił jej paczkę. Nastolatka otworzyła prezent i wyciągnęła coroczny sweter Weasley, torbę ciastek i różdżkę, którą machała i, z głośnym hukiem, ta zamieniła się w książkę o historii różdżek.

- Hej, w końcu załapali fazę. - Wszyscy znów się zaśmiali.

- Dobrze. Gin od mamy, taty i bliźniaków. - Ginny delikatnie wzięła paczkę i otworzyła ją tak ostrożnie, jak tylko mogła. Dostała też sweter i torbę ciastek. Bliźniacy dołączyli również kupon do swojego sklepu na dwadzieścia galeonów oraz katalog zamówień.

- Och, wspaniale.

- Harry, od tych samych ludzi. - Teodor mu rzucił paczkę. Harry otworzył ją z uśmiechem. Dostał sweter Weasley'ów, torbę ciastek i książkę o żartach związanych z eliksirami.

- Och... Szkoda, że ​​pogodziłem się ze Snape'em.

- Nie, żeby cię to powstrzymało. - Hermiona mruknęła, jedząc brownie.

- Nie gadaj, jak jesz. - odparł Harry, wciągając sweter.

- A Harry Potter w końcu ma na sobie koszulę! - zawołała Ginny. Zwitek papieru do pakowania Harry'ego uderzył ją w twarz, a ona się roześmiała.

- To jeszcze nie koniec. - Wszyscy odwrócili się, by ujrzeć Lucjusza i Narcyzę w drzwiach z paczkami na rękach.

- W takim razie wejdźcie. - zasugerował Harry, podczas gdy Teodor i Draco zrobili miejsce dla dwóch starszych Malfoy'ów. Przechodząc, Narcyza złożyła prezent w dłonie Draco, zatrzymując się, by spojrzeć na jego nowy naszyjnik, który wysunął się spod jego koszuli.

- Jest śliczny. Od kogo?

- Od Harry'ego. - Draco uśmiechnął się, ponownie wkładając naszyjnik pod koszulę. Narcyza uśmiechnęła się do kruczowłosego nastolatka.

- To bardzo miłe. - zaoferowała, siadając obok syna. Harry odwzajemnił uśmiech. Draco rozejrzał się szybko, po czym skierował całą swoją uwagę na prezent, otwierając go bez żadnej godności, choć nikt tego nie skomentował.

- Wow... - mruknął, wyciągając pelerynę-niewidkę. - To jest wspaniałe. Dziękuję, matko, ojcze.

- Wesołych świąt, Draco. - powiedziała Narcyza, przytulając syna. Lucjusz posłał synowi szybki uśmiech, po czym podał Tomowi prezent ze stosu.

- Mój Panie. - Tom powoli otworzył prezent, ignorując ciągłe szturchanie Harry'ego.

- Jest cudowny, Lucjuszu, Narcyzo. Dziękuję. - mruknął, wstając, by zarzucić na ramiona czarny aksamitny płaszcz. Harry pochylił się, by przyjrzeć się srebrnemu zapięciu węża, kiedy starszy czarodziej usiadł.

- To naprawdę jest piękne! - Narcyza uśmiechnęła się i podała Harry'emu prezent.

- To dobrze. - Harry uniósł brew z zaciekawieniem, otwierając prezent. Był to zielony aksamitny płaszcz ze srebrnym gryfem jako zapięcie.

- Dziękuję. - udało mu się również go założyć. Tom uśmiechnął się i pociągnął nastolatka na kolana.

- Oczywiście. Panno Granger. - Lucjusz wręczył Hermionie prezent.

- Dziękuję. - Brunetka westchnęła, wyciągając ciemnofioletowy aksamitny płaszcz. Jej zapięcie było złotym gryfem.

- Jest przepiękny. - Ted otrzymał następny od Lucjusza. Jego aksamitny płaszcz był ciemnobrązowy i miał srebrnego wąż jako zapięcie.

- Dziękuję. Właściwie mój stary płaszczy był już na wyczerpaniu.

- Cieszę się, że mogliśmy się przydać. - Narcyza mrugnęła przyjaźnie, wręczając Ginny paczkę. Ginny rozpakowała prezent i znalazła aksamitny płaszcz w odcieniu głębokiej czerwieni. Zapięcie zostało wykonane ze złotego gryfa. Skinęła bez słowa głową do dwóch Malfoy'ów i włożyła go, wtulając się w aksamit. Teodor zsunął się na podłogę i przyciągnął dziewczynę do siebie.

- Zimno?

- Nie. - Ginny spojrzała na Lucjusza. - Zaklęcia ogrzewające? - Jasnowłosy mężczyzna uśmiechnął się lekko.

- Tak, dokładnie. - Ginny ponownie skinęła głową i spojrzała na Harry'ego, który uśmiechnął się szeroko.

- Dobrze. Lucjuszu, masz może przy sobie te dokumenty? - Lucjusz wyciągnął z kieszeni w szacie kawałek pergaminu i wręczył go Ginny.

- Czy mogę zobaczyć pierścień, panno Weasley? - Ginny zdjęła pierścionek i podała go, po czym pochyliła się nad dokumentem prawnym i przeczytała go. Po zakończeniu podpisała go z uśmiechem i wróciła do blond czarodzieja, odbierając pierścionek w zamian.

- Dziękuję.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - Lucjusz skinął głową Harry'emu, wkładając pergamin z powrotem do kieszeni.

- Wyślę to dzisiaj do ministerstwa. - Harry pokiwał głową.

- Upewnij się, że wiedzą, żeby nie powiadomić Molly ani Artura.

- Oczywiście.

- O tak. Przecież powinieneś być moim chłopakiem. - Ginny przewróciła oczami. - Co za pech. - Harry zaśmiał się.

- Może teraz śniadanie?

- Wszystko jest już przygotowane w mniejszej jadalni. - oznajmiła Narcyza. Wszyscy wstali, by wyjść, ale Tom powstrzymał Harry'ego. Lucjusz również pozostał, marszcząc brwi.

- Mój Panie? - Zapytał, kiedy pokój się opustoszał. Harry również spojrzał na Toma z ciekawością.

- Lucjuszu, uczyniłem Harry'ego moim zastępcą. Będzie odpowiedzialny za szkolonych śmierciożerców.

- I będzie miał nad nami władzę. - Lucjusz skinął głową. - Zrozumiano.

- Nie wspominałeś o tym. - mruknął Harry, marszcząc brwi.

- Musiało mi to wypaść z głowy. - odpowiedział Tom, wzruszając ramionami.

- Czy też wypadło ci z głowy, jak się biega? - Zapytał słodko nastolatek. Tom pocałował Harry'ego krótko w czubek głowy, po czym wyszedł z pokoju szybkim krokiem. Lucjusz zachichotał, zaskakując Harry'ego.

- Jesteś dla niego dobry. - Harry pokiwał głową.

- I, jak sądzę, on też jest dla mnie dobry. Nie jestem pewien, jakbym sobie poradził w tym roku, gdybyśmy nie wpadli na siebie latem. - Lucjusz położył dłoń na ramieniu drugiego czarodzieja z lekkim uśmiechem.

- Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, jak my, śmierciożercy, przetrwalibyśmy ten rok, gdybyście nie spotkali się latem. - Harry zaśmiał się głośno i razem wyszli z pokoju, gawędząc.

- ~ * ~ -

- Nie założę tego.

- To tylko czarna szata.

- Nadal tego nie założę.

- Och przestań. Wszyscy inni muszą je nosić.

- Nie jestem "Wszyscy inni". - Tom i Harry wymienili spojrzenia.

- Dlaczego masz w ogóle coś przeciwko?

- Mam dość noszenia czarnych szat. To wszystko, co nosimy w szkole. Dlaczego nie mogę po prostu założyć nowego płaszcza?

- Z czym? Twoja mugolską koszulką?! Nie! - Harry tylko spojrzał gniewnie. - W porządku, więc kompromis. Założysz tę cholerną szatę i możesz także włożyć płaszcz.

- I bez białej maski.

- Nie miałem zamiaru zmusić cię do noszenia białej maski, Harry. Ty rządzisz, a wszyscy muszą wiedzieć, kogo słuchać.

- Och, w porządku. - Harry chwycił szatę z rąk Toma i położył ją na łóżku obok płaszcza, zanim zdjął sweter. Tom podszedł do nastolatka i objął go, przytulając do piersi.

- Jesteś na mnie zły? - Wyszeptał do ucha drugiego. Harry westchnął i zamknął oczy, opierając głowę o ramię Toma.

- Nie jestem na ciebie zły, Tom. Jestem trochę zestresowany. Nie sądziłem, że spotkam się ze wszystkimi śmierciożercami do końca tej przerwy.

- Przykro mi, kochanie, ale to był najlepszy moment, aby to zrobić.

- Wiem. I lepiej, że mamy system, którego Dumbledore nie może wykryć. - Nastolatek westchnął ponownie i oderwał się od uścisku. - Co zrobisz, żeby Herm była zajęta?

- Narcyza miała zamiar pokazać jej wszystkie stare dziecięce rzeczy Draco i pozwolić jej wybrać coś. - Harry uśmiechnął się smutno, gdy naciągnął szatę.

- Biedna Herm.

- Co Dumbledore planuje dla niej zrobić po urodzeniu dziecka? Nie bardzo może zostać w dormitorium.

- Właściwie to nie mam pojęcia. Tak naprawdę to nigdy nie przyszło mi do głowy... - Harry przeczesał ręką włosy i wyciągnął spod szaty naszyjnik z Mrocznym Znakiem, po czym wziął płaszcz i zarzucił go na ramiona, z łatwością splatając z przodu. Odwrócił się do Toma. - Jak wyglądam?

- Absolutnie oszałamiająco. - mruknął Tom, pochylając się, by delikatnie pocałować nastolatka. Harry uśmiechnął się.

- Więc myślę, że jesteśmy gotowi?

- Nie do końca.

- Nie?

- Nie. - Tom zamknął oczy i powoli przekształcił się w postać Lorda Voldemorta. - :Teraz jesteśmy gotowi:. - syknął. Harry wzdrygnął się.

- Wyświadcz mi przysługę i zostawaj przy formie Toma, jak tylko możesz, dobrze? - Voldemort zaśmiał się zimno.

- Oczywiście. Ta postać jest tylko do przerażania ludzi.

- I działa doskonale. - Harry skinął głową. Voldemort potargał włosy Harry'ego z uśmieszkiem.

- Przepraszam. - Harry prychnął.

- Nie waż się kiedykolwiek targać moich włosów, jak wyglądasz w ten sposób. To jest cholernie przerażające. - Voldemort zaśmiał się ponownie, po czym doprowadził Harry'ego do drzwi.

- Zanotowano. :Mam wejść za tobą?:

:Tak... Dlaczego przeszedłeś na wężomowę? Nie, żebym narzekał!:

:Mówienie w wężomowie brzmi bardziej naturalnie niż w języku angielskim.:

:Jesteś wybredny:

:Zamknij się, Voldie.:

:Co ci mówiłem o nazywaniu mnie tak?:

:Obiecuję nie nazywać cię "Voldie" przed śmierciożercami. I przestań jęczeć.:

:Ja nie jęczę.:

:Tak, jęczysz.:

:Nie.:

:Tak.:

:Nie.:

:Tak. Czy to tutaj?:

:Tak. Wszyscy powinni już tu być. Szkolonych śmierciożerców przyprowadzi Lucjusz, kiedy dam mu znać. Gotowy?: Harry wziął głęboki oddech i skinął głową.

:Gotowy.:

:Dobrze A, Harry?:

:Tak?:

:Ja nie jęczę: Voldemort skomentował przed popchnięciem drzwi, aby wejść do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top