Kochałam

Doskonale pamiętam, jak to wszystko się rozpoczęło. Pamiętam każde spojrzenie posłane ukradkiem, każdy nieśmiały uśmiech, każdy dotyk, który zdawał się wręcz wypalać skórę.
Pamiętam naszą pierwszą noc. Nie, nie opierała się ona na doznaniach cielesnych.
Opierała się na całkowitym obnażeniu się przed sobą. Tamtej nocy wszelkie tkaniny tajemnic przeszłości opadły, byliśmy pod tym względem całkowicie nadzy.
Zero sekretów.
Wyznałam mu dosłownie wszystko, roniąc przy tym ciężkie łzy niczym małe, bezbronne dziecko. Valkyon milczał i po prostu słuchał, co mi się niesamowicie podobało.
Nie mówił jak inni, gdy słyszą o czyjejś krzywdzie „och nie, jak mi przykro!", czy coś w tym stylu, co zazwyczaj raczej nic nowego nie wnosiło i w ogóle nie pomagało w przygaszeniu nieznośnego płomienia przeszłości. Zazwyczaj wtedy należy odpowiedzieć coś w stylu „dzięki, już mi lepiej", by rozmówca nie czuł dyskomfortu spowodowanego rozmową na bardzo niewygodne tematy. To tak, jakby chciał jak najszybciej urwać ciężki temat i porozmawiać o czymś równie durnym, co bezsensowne narzekanie na porę deszczową.
Kretyni.
Tak jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc w jej zmianie.
Valkyon był inny, nie próbował bawić się w psychologa i wymyślać pseudo-mądrych tekstów, które rzekomo miały sprawić, bym poczuła się lepiej i zastanowiła nad zmianą swojego życia, myślenia i sposobu postrzegania świata.
On po prostu milczał, spijał każde słowo, które dobywało się z mych ust, chłonął dźwięk mego głosu z ogromną uwagą i skupieniem.
Kochałam.
Kochałam to, kochałam tak bardzo mocno...
To wielka nowość dla kogoś, kto wychował się w domu matką ladacznicą i do pewnego czasu z ojcem, o którym pamięta jedynie to, że był mocno uzależniony od alkoholu i miał wielkie skłonności do przemocy, wybuchów i agresji. Kogoś, kto był zmuszany do każdego obcego mężczyzny chwilowo przebywającego w domu mówić „tato". Kogoś, kto właściwie wychował się sam, bez doznania ciepła płynącego ze szczęścia ogniska rodzinnego. Kogoś, kto po czasie został uznany za śmiecia i wyrzucony z domu. Pamiętam do dziś każdą pojedynczą nić strachu, która nadal owija i dusi me zlęknione serce.
Byłam zbyt głupia i chciwa, moja dusza rozpaczliwie chłonęła każdą namiastkę miłości niczym wysuszona na wiór gąbka, przez co doszło do zdrady osoby, która była mi najbliższa, znała mnie na wylot.
Mimo wszystko, czy moje romantyczne uczucia przypadkiem nie przeminęły?
Zaczęłam widzieć w Valkyonie kogoś na wzór starszego brata bądź rodzica. Zaczęłam widzieć kogoś, kto po prostu jest, bez względu na wszystko. Jest w stanie zatroszczyć się o mnie i uchronić silnym ramieniem przed okrucieństwem przeszłości i całego świata.
A jednak, iskra zgasła.
Iskra przeszła na Leiftana.
Blondyn pociągał mnie nie tylko fizycznie; podobało mi się w nim to, że również był lorialetem.
My, lorialeci byliśmy niezwykle ciekawą rasą, umieliśmy wnikać w sny innych oraz wychodzić z ciała podczas snu bądź utraty nieprzytomności, co było bardzo przydatną umiejętnością.
Muszę przyznać, takie geny po prostu nie mogły pójść na marne.
Marnotrawstwo wręcz zakrawało o grzech.
Nagle ktoś zaczął pukać w drzwi przychodni, co zwróciło nie tylko moją uwagę, ale także Ewelein, która kończyła opatrywać moje ciało. Zaklęła cicho pod nosem widocznie zirytowana tym, że ktoś próbuje przeszkadzać jej podczas pracy. Elfka z całych sił próbowała ignorować donośne pukanie, jednak ja widziałam, że była niemal gotowa wydrapać oczy osobie, którą w tym momencie uważała za wielką przeszkodę.
W pewnym momencie drzwi lekko się uchyliły.
- Proszę, powiedz mi tylko co z nią będzie – zza drzwi wyjrzał Valkyon, który niespokojnie łypał oczami po całym pomieszczeniu.
- Nie powinieneś tu wchodzić, nie w tym momencie – odparła, jednak widząc niepokój wojownika jej twarz nieco złagodniała.
- To trwa zbyt długo, ja muszę wiedzieć. Teraz.
Valkyon jest niecierpliwy? To nowość...
Mierzyli się wzrokiem przez dłuższą chwilę. Mimo, iż byłam poza ciałem, czułam panujące między nimi napięcie.
- Obiecaj mi, że zachowasz spokój.
Strażnik ledwo widocznie skinął głową.
- Wygląda na to, że zapadła w śpiączkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top