Wdzięczność

W odpowiedzi usłyszałam jedynie głuchą, nieznośną ciszę.
- Nev? - odezwałam się ponownie stukając w drzwi.
Przygryzłam wargę próbując wychwycić choćby najmniejszy dźwięk dobiegający z jego pokoju.
Cisza.
Nieznośna, cholerna cisza.
W sumie czego mogłam się spodziewać po tym, jak został potraktowany po tym cholernym Płatku? Zrezygnowana westchnęłam w duchu i już chciałam odejść, jednak drzwi do pokoju Nevry delikatnie się uchyliły. Chłopak patrzył na mnie zaskoczony próbując zawiązać przepaskę, która zwykle zasłaniała jego prawe oko, czy też może raczej miejsce, w którym powinno być. Nie miałam pojęcia, co mogło kryć się za opaską, jednak nie chciałam i nie miałam zamiaru podejmować tego tematu. Każdy z nas ma przynajmniej jedną taką tajemnicę, którą z całych sił chce chronić. Tajemnicę, o której nie powiedziałby nawet najbardziej zaufanej osobie.
- Pomóc ci? - spytałam przyglądając się, jak podpity wampir trzęsącymi się dłoniami rozpaczliwie próbuje zawiązać supełek.
- Byłoby miło - odwrócił się tyłem do mnie i lekko zgiął nogi w kolanach, by ułatwić mi dostęp to jego głowy.
Przybliżyłam się do niego łapiąc za końcówki przepaski i zręcznie zawiązałam solidny supełek. Czułam się przy tym odrobinę niezręcznie, ponieważ chłopak miał na sobie jedynie granatowe spodenki. Miałam również na uwadze nieszczęsny finał gry w Płatka, co sprawy niestety nie ułatwiało. Odsunęłam się od Nevry. Chłopak odwrócił się przodem do mnie posyłając mi pełen wdzięczności uśmiech, który zszedł z jego twarzy równie szybko, jak się pojawił.
- Wyglądasz koszmarnie - stwierdził przyglądając się badawczo mojej twarzy.
- Ale jesteś subtelny - sarknęłam powoli zaczynając żałować, że moje nogi musiały mnie ponieść akurat pod jego pokój.
- Nie zrozum mnie źle, ty zawsze wyglądasz przepięknie! - próbował naprawić sytuację - Po prostu masz bardzo opuchnięte i przekrwione oczy, to do ciebie raczej niepodobne.
- Płakałam, geniuszu. Wpuścisz mnie do środka? - spytałam zaglądając mu przez ramię.
- Jasne, zapraszam - odsunął się, bym mogła wejść do jego pokoju.
Gdy weszłam do pomieszczenia, do moich nozdrzy uderzył przyjemny korzenny zapach.
Ściany pokoju miały ciepły, przyjemny dla oka brązowy odcień, na których było porozwieszanych pełno przeróżnych surrealistycznych obrazów.
W rogu pomieszczenia stał kamienny kominek, w którym wesoło skwierczały i trzaskały ogniste płomyczki, zaś po środku stało ogromne łoże z baldachimem, w którym jak mniemam Nevra zdążył ugościć niejedną kobietę.
Usiadłam na łożu delikatnie rozprostowując czystą, pachnącą pościel, po czym niedbale zdjęłam buty rzucając je gdzieś w kąt. Dotknęłam bosymi stopami drewnianego, cudownie chłodnego parkietu dając im odpocząć od wysokich obcasów.
- No więc? Co cię do mnie sprowadza? - spytał czarnowłosy zamykając za sobą drzwi.
- Chyba po prostu nie chcę być sama i szukam towarzystwa - szepnęłam.
- W takim razie lepiej trafić nie mogłaś - wyszczerzył się przysiadając obok mnie - Szczerze mówiąc jestem zaskoczony, że przyszłaś akurat do mnie. Od samego twojego przybycia do Eldaryi mam wrażenie, że próbujesz mnie unikać jak ognia.
- Ech, bo tak jest! Gdybyś tylko nie był takim casanovą... - syknęłam czerwieniąc się - Poza tym przypomnij sobie wizytę u Davina! Co mi powiedziałeś, gdy wyszłam z jeziora?
- Ach, przecież zachowałem zimną krew i do niczego nie doszło- stwierdził beztrosko wzruszając ramionami – Nie wiem o co ci chodzi.
Palant.
- Twoje zachowanie jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że możesz być już posiadaczem niejednej choroby wenerycznej - mruknęłam wiercąc się niespokojnie.
Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem, po czym potarł dłonią czoło.
- Bez przesady. Nie jestem taki zły, jak ci się wydaje. To, że lubię czasem poflirtować wcale nie oznacza, że zaraz zabieram wszystkie dziewczyny do łóżka.
- Jasne - spojrzałam na niego bez przekonania - Najpierw próbujesz mnie uwieźć i dajesz mi do zrozumienia, że chętnie byś mnie zaliczył a później twierdzisz, że wcale na co dzień z innymi tego nie robisz. Zdajesz sobie sprawę, że jedno przeczy drugiemu, prawda?
- Erika, ty nic nie rozumiesz - pokiwał głową przeczesując nerwowo włosy.
- I nie muszę - prychnęłam bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
- Nie ważne, po prostu zmieńmy temat. Powiesz mi w końcu, co doprowadziło cię do takiego stanu?
Westchnęłam przeciągle spuszczając wzrok na swoje stopy.
- Czyżby to przez pewnego szpiczastouchego, nadętego buca?
- Nie ciężko było zgadnąć, co? - mruknęłam czując, jak oczy zaczynają mnie nieznośnie piec.
- Chcesz, żebym z nim porozmawiał? Mam dość tego, w jaki sposób cię traktuje - w jego głosie słychać było wzbierający się gniew.
- Nie, to już i tak nie ważne. Poza tym nie chodzi o jego podejście do mnie. Po prostu... głupio się zakochałam - załamał mi się głos – A przynajmniej tak mi się wydaje. A z resztą i tak ma się pobrać z Ewelein, więc moje uczucia raczej nie mają prawa bytu - zaśmiałam się ponuro podciągając kolana pod brodę.
- Nie miałem o niczym pojęcia - szepnął spuszczając głowę - Cóż, w takim razie przykro mi, że dziś cię pocałowałem.
- To i tak tylko głupia zabawa, Nev.
- Być może, ale nie chciałem cię do tego zmuszać. Proszę, nie przejmuj się tym idiotą. Wystarczy, że...
- Że co?
Chłopak ponownie przeczesał dłonią swoje gęste, kruczoczarne włosy i nieznacznie przybliżył się do mnie.
- Mogłabyś przenieść swoją miłość na... na kogoś innego.
Spojrzałam znacząco na chłopaka. Domyślałam się, o co może mu chodzić, jednak traktowałam go tylko jak przyjaciela. Szkoda, że jest z niego taki casanova i miejscami narzucający się dupek. Może gdyby nie te odznaczające się negatywne cechy to byłaby jakaś niewielka szansa na to, że mogłabym poczuć do niego coś więcej. Z drugiej strony kochać to akceptować wszystkie wady partnera.
- To nie takie proste.
- Ale wykonalne - pogładził mnie po włosach obserwując swoim szarym, przepełnionym troską okiem.
Nevra objął w pasie i ostrożnie ułożył na łóżku.
- Co ty robisz? - spytałam nerwowo.
- Idź spać. To był dla ciebie ciężki wieczór, więc musisz być wykończona. Poza tym przyszłaś do mnie, byś nie musiała czuć się samotna, mam rację?
- Nie w tym sensie – jęknęłam czerwieniąc się.
- Przestań marudzić i idź spać.
Nie miałam ochoty się z nim sprzeczać, więc przytuliłam się do chłopaka i przymknęłam oczy wsłuchując się w przyspieszony rytm jego serca.
- Dziękuję, Nevra - szepnęłam z nieukrywaną wdzięcznością.
- Drobiazg, księżniczko - mruknął zataczając kciukiem kółka po moim odsłoniętym ramieniu.
Delikatnie uchyliłam oczy przyglądając się zarumienionej od alkoholu, przystojnej twarzy chłopaka. Postanowiłam, że nie wspomnę nic o pocałunku Eza. Chyba rozerwałby elfa na strzępy gdyby się o nim dowiedział.
Ciężko westchnęłam w duchu czując, jak ze zmęczenia oczy zaczynają mi się same kleić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top