Przyjaciele
Otworzyłam powieki rozglądając się po pokoju, w którym panował mrok. Powoli sięgnęłam dłonią do lampki, której światło boleśnie podrażniło moje jeszcze zaspane, nieprzyzwyczajone do jasności oczy. Zamrugałam kilka razy powiekami uświadamiając sobie, że nie jestem sama.
- J...Jak ty się tutaj znalazłeś? - spytałam Nieznajomego, który stał nad moim łóżkiem obserwując mnie.
Mężczyzna bez słowa nachylił się nade mną dotykając dłonią mojego policzka. Nerwowo przełknęłam ślinę próbując z całych sił nie odwracać wzroku. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim mam myśleć, w końcu jeszcze nigdy nie wdarł do mojego pokoju. Z jednej strony miałam pewne obawy, jednak z drugiej czułam, że mogę mu zaufać. W końcu od samego początku mi pomagał. Byłam bardzo ciekawa, jaki miał w tym wszystkim swój cel? W tych czasach osób bezinteresownych jest niemalże garstka, więc czemu on nie miałby czegoś w zamian oczekiwać?
Mężczyzna cofnął dłoń, po czym wsadził dłoń do kieszeni. Po paru sekundach szperania w niej wyjął odłamek kryształu, który wcisnął w moją dłoń.
Nagle rozległo się ciche stukanie do drzwi mojego pokoju. Podskoczyłam przerażona zerkając panicznie to na drzwi, to na Nieznajomego.
-Erika, śpisz? Wpuść nas, proszę - odezwał się Nevra, zaś pukanie do drzwi stało się głośniejsze.
Po chwili ktoś zaczął szarpać za klamkę. Patrzyłam zrozpaczona na skaczącą gwałtownie w górę i w dół klamkę, po czym z powrotem przeniosłam wzrok w stronę Nieznajomego, którego już na całe szczęście nie było. Przycisnęłam dłoń do piersi czując, jak ciężki kamień spada z mojego serca i szybko schowałam odłamek kryształu do kieszeni.
- Już otwieram - odpowiedziałam podchodząc do drzwi.
Byłam bardzo wdzięczna Nieznajomemu, że pomyślał o zamknięciu drzwi na klucz, ponieważ nie przypominam sobie, bym to wcześniej robiła.
Przekręciłam klucz i delikatnie uchyliłam drzwi, przed którymi stali Nevra, Ykhar, Alajea i Chrome.
- Jakiś problem? - spytałam przyglądając się badawczo każdemu z osobna.
- N...no wiesz... - zaczęła Alajea nerwowo drapiąc się po karku, po czym podeszła do mnie obejmując mnie mocno.
- O...o co chodzi?
- Wszyscy się o ciebie martwimy, Erika - powiedziała Ykhar, która również mnie przytuliła.
- Dlaczego?
- Marniejesz w oczach - odezwał się Nevra - Mało jesz, prawie nie wychodzisz ze swojego pokoju, ciągle chodzisz smutna, prawie ciągle śpisz, a do tego bardzo schudłaś. Już wcześniej byłaś chuda, ale teraz...
- Dziewczyno, wyglądasz jak wieszak! - wtrącił Chrome.
Wszyscy zgromili go wzrokiem, na co wilkołak skulił się wzdychając głośno.
- No, już, już. Nie miałem niczego złego na myśli - mruknął.
- Sądzimy, że potrzebujesz rozmowy i towarzystwa - odezwała się syrena - Niefajnie być samemu, gdy jest się smutnym. Nachodzą wtedy czarne myśli, wiesz?
Czułam się głęboko wzruszona, że aż tak się mną przejęli. Ale ze mnie kretynka. Przejmuję się tym głupim elfem podczas, gdy otaczają mnie tacy wspaniali przyjaciele. Powinnam się nie przejmować, niestety, serce chce inaczej. Rozpaczliwie i desperacko pragnie bliskości i dotyku tego idioty. Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy smutku i wzruszenia. Zamrugałam szybko powiekami, by nie wyjść przed nimi na beksę i posłałam im mój pierwszy od dłuższego czasu, szczery uśmiech.
- No, starczy tych czułości. Może wejdziemy do środka? - zaproponował Chrome.
- Tak, pewnie. Zapraszam - rozchyliłam szerzej drzwi, po czym gdy wszyscy weszli zamknęłam je przekręcając klucz, by nikt nam nie przeszkadzał.
Usadowiliśmy się wszyscy na moim łóżku ledwo się mieszcząc. Nevra przyciągnął mnie do siebie opiekuńczo otaczając ramieniem, na co po twarzy Alajei przemknął cień zazdrości, który niemal od razu ukryła. Syrena popatrzyła mi w oczy z determinacją i złapała mnie za dłonie.
- Musisz zapomnieć o Ezarelu, to cię wyniszcza. Poza tym - przełknęła głośno ślinę mocniej zaciskając palce na moich dłoniach, jakby przez dotyk chciała dodać mi więcej siły i otuchy - cała Kwatera już wie o zaręczynach jego i Ewelein. O planowanym w niedalekiej przyszłości potomstwie też. Belth chodzi cała w skowronkach paplając o tym na prawo i lewo.
Spochmurniałam uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
- Alajea ma rację - brownie uśmiechnęła się smutno.
- Poza tym, nie jesteś sama - wyszczerzył się Chrome - Wiesz, że możesz zawsze na nas polegać. Poza tym, jeżeli jeszcze raz cię skrzywdzi, to nie ręczę za siebie.
- Wysadzimy mu te pieprzone laboratorium, a do butów powrzucamy mu szpilki albo jakieś inne ostre dziadostwo - mruknęła rozeźlona Ykhar zaciskając pięści.
- Wy tak na serio? - zaśmiałam się.
- A czy wyglądamy, jakbyśmy żartowali? - spytał poważnym tonem Nevra.
- Właśnie w tym tkwi problem, że nie. Czasem mnie przerażacie - przyznałam.
- I tak nas kochasz - odparł beztrosko wilkołak opierając się plecami o Ykhar, która nic sobie z tego nie robiła.
- Poza tym, nie daj mu się już więcej całować. Z tego mogą kiedyś wyjść dość duże nieprzyjemności zarówno ze strony Ewelein, jak i ze strony ich rodzin. Dobrze wiesz, jakiego bzika mają elfy na punkcie hybryd - westchnął wampir.
Poczułam, jak oblewam się rumieńcem i zrobiło mi się duszno.
- N...nie musiałeś tego mówić.
- Spokojnie, oni wiedzą. Już wcześniej się im wygadałem, wybacz - mruknął.
- Obiecuję, że to pozostanie między nami - przysięgła syrena.
Miałam taką nadzieję, ponieważ wiedziałam, że dziewczyna ma niepohamowaną słabość do różnych plotek.
- Ale dlaczego o tym wspomniałeś?
- Cóż, musieli przecież wiedzieć, że nie bez powodu zachowujesz się tak, a nie inaczej. Poza tym, spójrz na siebie. Ty się przecież wyniszczasz. Jesteś cieniem kogoś, kim byłaś jakiś czas temu.
- Przesadzasz - odparłam.
- Wiem, co widzę. Może i mam jedno oko, jednak całkowicie nie oślepłem.
- Od jutra będziemy cię pilnować - zadecydowała Ykhar - Zjemy porządne śniadanie a później damy ci jakieś fajne zajęcie, okej?
- Będziemy starali się trzymać cię z dala od tego idioty - uśmiechnęła się Alajea - Poza tym wiesz, że jestem w jego straży i że jestem bardzo niezdarna, prawda? Mogłabym „przypadkiem" rozbić mu jakiś dziwny eliksir, przez co musiałby siedzieć w laboratorium i sprzątać szkody - puściła mi perskie oko - Szczególnie, jakby eliksir był jakiś wyżerający.
- Wszystko się z czasem jakoś ułoży - mruknął Chrome ziewając.
- Kiedyś musi - przytaknęłam.
- Dobra, starczy tych smutnych tematów. Trzeba się trochę rozluźnić - Ykhar wyciągnęła z torby butelkę bimbru szczerząc się jak wariat - Przyszliśmy cię pocieszyć, a nie dobić.
- Jesteś niemożliwa - roześmiałam się.
To niesamowite, jak ta niewielka grupka osób zdołała podnieść mnie na duchu i odgonić tyle złych myśli. Czułam, jak w moim sercu tlą się całe pokłady miłości dla nich.
Gdy alkohol poszedł w ruch, rozmawialiśmy do późna nie wspominając już nic na temat Ezarela. Było za to dużo śmiechu i rozmów o wszystkim i niczym.
Muszę przyznać, że czas spędzony z nimi był czymś, czego od bardzo dawna potrzebowałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top