Postój

- Głuchy jesteś? Puść ją – powtórzył bardziej stanowczo elf.
Poczułam, jak strużka krwi powoli spływa po mojej szyi i obojczyku i skapuje na moją kurtkę tworząc czerwone plamki.
- N...najpierw pieniądze – zająknęła się niepewnie zakapturzona postać.
- Nie. Najpierw puść moją dziewczynę, inaczej się nie dogadamy – powiedział twardo.
Mężczyzna trzęsącą się ręką odsunął nóż od mojego gardła, jednak mnie nie puścił.
Ezarel westchnął ciężko, po czym położył na ziemi sakiewkę. Mężczyzna odepchnął mnie na bok, rzucił się na sakiewkę i zaczął uciekać.
- Cholera, kolejny głupi, łasy na złote monety złodziej – prychnął cicho – Wszystko w porządku?
Osunęłam się na ziemie dygocąc ze strachu.
Elf podszedł do mnie, ukucnął i złapał mnie za ramiona delikatnie nimi potrząsając.
- Erika, do cholery, zacznij kontaktować.
Zacisnęłam pięści i przygryzłam mocno wargę. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że z moich oczu płyną łzy. Ezarel otarł je ostrożnie dłonią i przysunął mnie do siebie.
- Tak strasznie się bałam – załkałam wtulając twarz w jego ramię.
Czułam, jak moje serce boleśnie łomocze w mojej klatce piersiowej.
- Nie płacz, jestem przy tobie - szepnął głaszcząc mnie po głowie - Już jest po wszystkim i nic ci nie grozi.
Otarłam oczy i szybko odsunęłam się od niego, na co spojrzał na mnie pytająco. Wstałam, otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i weszłam do powozu.
Dobrze wiedziałam, że nie lubi ani ludzi, ani dotyku, a już w szczególności mojego dotyku. Nie chcę, żeby się zmuszał do pocieszania mnie. Za żadne skarby świata nie chciałam wiedzieć, jak bardzo żałośnie wyglądałam w jego oczach. Usiadłam kuląc się niczym małe dziecko, jednak Ezarel wszedł za mną.
Ponownie ukucnął nade mną i ostrożnie przejechał koniuszkami palców po mojej szyi.
- Ez... - szepnęłam czując, jak cała się czerwienie.
- Trzeba to opatrzeć – zarządził.
- Spokojnie, mogę zrobić to sama – zapewniłam drżącym głosem sięgając do mojej walizki – Poza tym, to tylko zadrapanie.
- Aleś ty uparta. Daj sobie pomóc – zabrał ode mnie walizkę, wyjął wodę utlenioną, odkaził ranę, po czym zawinął moją szyję bandażem.
- Serio, nie było plastrów? – burknęłam – Wyglądam jak kaleka.
- Nie marudź. Przecież to nie moja wina, że zabrałaś ze sobą za mały plaster.
- Przykro mi, nie sądziłam, że będę zmuszona kleić tak długie skaleczenie, do tego w takim miejscu – mruknęłam niepocieszona - Czy możemy odjechać trochę dalej?
- Dlaczego – zmarszczył brwi – Przecież to idealne miejsce na postój.
- Jasne. Szczególnie, że zostaliśmy tu zaatakowani i okradzeni.
- Przecież cię obronię - wzruszył ramionami - Poza tym Rawristy się zmęczyły i są już spragnione.
Westchnęłam.
Jego czasem nie da się przegadać.
- Czy możemy zapalić na zewnątrz ognisko? – poprosiłam – Bardzo mi zimno.
- Głupia – prychnął – Nie ma mowy. W ten sposób tylko niepotrzebnie zwrócimy na siebie uwagę, co zupełnie mija się z celem.
Ma rację, przecież to takie oczywiste... Poczułam się strasznie głupio.
Czasami na serio brak mi logicznego myślenia.
Chłopak usiadł naprzeciw mnie. Zjedliśmy w ciszy skromną kolację składającą się z sałatki z owoców nieznanego mi pochodzenia oraz wypiliśmy trochę ziołowej herbaty.
Po posiłku Ezarel wstał, wyciągnął ze swojej walizki gruby, wełniany koc i okrył mnie nim szczelnie.
Spojrzałam na niego zmieszana.
- No co? Ponoć było ci zimno - mruknął.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie do elfa, na co on delikatnie się zarumienił.
Patrzyłam na niego uważnie starając się wyryć ten obraz w pamięci. Coś czuję, że nie prędko po raz kolejny zobaczę go zawstydzonego.
- Jak chcesz to potrafisz być miły – szepnęłam wtulając się w koc, który pachniał Ezarelem.
Ten zapach powoli zaczyna mi się podobać.
- Jasne... Pójdę już spać. Masz siedzieć i pilnować naszych rzeczy. W razie gdyby się coś działo obudzisz mnie, okej?
Kiwnęłam głową porozumiewawczo i szczelniej opatuliłam się kocem.
Gdy Ezarel w końcu zasnął, zaczęłam go obserwować bez cienia skrępowania.
Zaczęłam studiować jego rysy twarzy, niebieskie, opadające na czoło włosy, kształtne usta...
Wcześniej powiedział do złodzieja, żeby puścił „jego dziewczynę". Jestem prawie pewna, że się przejęzyczył, jednak gdy tak teraz o tym myślę...
Cóż, w każdym razie to niemożliwe, bym kiedykolwiek była z Ezarelem, tego jestem niemal pewna.
Jednak gdy mnie przytulił, w jego ramionach było mi tak dobrze i bezpiecznie...
Nagle chłopak zadrżał i objął się ramionami, co mogło świadczyć o tym, że może być mu zimno.
Nie powinnam się dziwić, było zimno jak diabli.
Zdjęłam z siebie koc i ostrożnie okryłam nim Ezarela uważając, by go nie budzić. Nie miałam do tego serca.
Stanęłam przed nim czując wielką chęć, by poczuć ciepło jego skóry. Lubię, gdy mnie dotyka.
Rzadko to robił, więc napawałam się każdą pojedynczą sekundą naszego najmniejszego kontaktu fizycznego. Jego skóra była gładka i prawie zawsze ciepła.
Nie powinnam myśleć o tym skończonym idiocie w ten sposób. To takie dziwne.
- Pójdziesz w końcu spać czy będziesz tak nade mną stała? – spytał uchylając powieki.
- Ch...Cholera, to nie tak, ja... Przepraszam – wyjąkałam – Nie wiedziałam, że nie śpisz. Śpij, już ci nie przeszkadzam.
O dziwo chłopak nie wyglądał tak, jakby się na mnie gniewał. Usiadł prosto i poklepał miejsce obok siebie.
Niepewnie zajęłam na wskazane przez niego miejsce, zaś on przykrył kocem naszą dwójkę.
- Idź spać, ja raczej już nie dam rady usnąć.
- Dlaczego? - zaciekawiłam się.
Elf wzruszył ramionami.
- Zdarzają się takie noce, że nie mogę spać.
Uśmiechnęłam się zażenowana chowając twarz w kolanach.
- To chyba jak każdemu. Czasami mam taki natłok myśli i wracam bezsensownie do błędów przeszłości, przez co za żadne skarby świata nie mogę zasnąć. Nawet, jeśli bardzo chcę, moje myśli natarczywie krążą mi po głowie kradnąc sen z powiek.
- Czyli to dlatego rano zazwyczaj wyglądasz tak okropnie? – wyszczerzył się – Musisz miewać sporo koszmarów i dziwnych myśli w nocy.
- Och. Jak milutko.
- Opowiesz mi jak to się stało, że Rytuał cię odrzucił? – poprosił.
- Sama chciałabym się tego dowiedzieć – szepnęłam – To było straszne. Już nigdy więcej nie chcę przez to przechodzić.
- Wyobrażam sobie – przyznał przyglądając mi się badawczo.
- A ty? Przechodziłeś już kiedyś jakiś Rytuał albo widziałeś, jak to w praktyce wygląda?
- Nie, ale Nevra opowiedział mi ze szczegółami cały przebieg twojego. On też widział go pierwszy raz na oczy.
- Rozumiem. Mimo wszystko początek był zupełnie niesamowity. Dawał tyle dziwnych doznań. Najpierw czułam się tak, jakbym była na łące w lecie, potem uderzyło we mnie niesamowicie przyjemne ciepło, później poczułam się tak, jakbym dosłownie nurkowała w wodzie, jednak zaraz po tym była... ciemność – wyszeptałam ostatnie słowo – Ciemność i strach. Uwierz mi, nawet najgorszemu wrogowi nie życzę takiego doznania. Uczucie pustki, osamotnienia i strachu, to było okropne.
- W takim razie jak udało ci się to przezwyciężyć? – zaciekawił się.
- No cóż... Po prostu powróciłam myślami do dobrych wspomnień i strach jakoś sam minął – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ostatnio przeszłaś na serio sporo okropieństw, a ja do tego wszystkiego wyciągnąłem cię na misję tym samym już raz narażając cię na niebezpieczeństwo. Przykro mi.
- Spokojnie, nie gniewam się. Zdążyłam przyzwyczaić się do twoich złośliwości – uśmiechnęłam się zaczepnie.
- Dobrze, a teraz idź spać – zarządził obejmując mnie ramieniem i zmuszając, bym oparła się o niego.
- Ezarel, co ty...
- Cicho bądź bo jeszcze zmienię zdanie.
- Ale ty przecież nie lubisz mojego dotyku.
- Przecież mnie nie dotykasz, to ja cię dotykam – uśmiechnął się.
Westchnęłam cicho przymykając powieki. Ostrożnie wsunęłam dłoń pod jego rękę i splotłam nasze palce. Chłopak nie cofnął dłoni, więc ścisnęłam palce odrobinę mocniej.
Naprawdę zaczynałam doceniać i lubić towarzystwo tego głupiego elfa. W tym momencie gdybym miała podarować Ezarelowi roślinę, dałabym mu gałązkę głogu jednoszyjkowego, który oznaczał nadzieję.
Nadzieję na to, że już nigdy więcej nie da mi żadnych powodów do nienawiści.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top