Pochodzenie
Oracle obserwowała mnie swoim łagodnym, pełnym dobroci wzrokiem.
Raz mi się już ukazała, jednak i tym razem nie mogłam spuścić z niej wzroku. Była oszałamiająco piękna. Można by rzec, że to istota doskonała i bez wad.
Niczym bóstwo.
Właściwie nie powinno mnie to dziwić, w końcu jest Duchem Kryształu.
Oracle usiadła po turecku pod ogromnym drzewem, które miało drobniutkie, fioletowe kwiatuszki.
- Czy mogłabyś usiąść obok mnie? - przemówiła.
Jej silny, czysty głos odbijał się echem w mojej głowie. Nie mogłam uwierzyć, że słowa z ust tej boskiej istoty były skierowane właśnie do mnie - do zwykłej, mało znaczącej w tym świecie dziewczyny.
Podeszłam do niej i niepewnie zajęłam miejsce obok.
- Gdzie ja jestem? - spytałam rozglądając się po ogrodzie.
- W zaświatach, drogie dziecko. Jest to stan pomiędzy życiem a śmiercią - powiedziała to tak spokojnie, jakby rozmawiała ze mną o pogodzie lub o innym banalnym, zwyczajnym temacie.
- Czyli nie zostanę tu na zawsze, tak?
- Nie możesz. Musisz powrócić do świata żywych. Nie martw się, pomogę ci przedostać się tam z powrotem. Twoje przeznaczenie jeszcze się nie dopełniło, Eriko. Twa rola się nie zakończyła.
Kobieta zaczęła zbierać drobne kwiaty, złapała kosmyk moich włosów i zaczęła je wplatać zręcznymi ruchami.
- Przed wysłaniem cię z powrotem do Eldaryi pragnę opowiedzieć ci pewną historię. Naszą historię.
Miałam wielką ochotę spytać o co jej chodzi i co to wszystko znaczy, jednak tylko skinęłam głową na znak, by kontynuowała. Mogłabym słuchać jej ślicznie brzmiącego głosu o przecudnej barwie bez żadnej przerwy.
- Kiedyś, gdy miałam o wiele więcej mocy umiałam wychodzić z Kryształu i podróżować między różnymi światami. Posiadłam również umiejętność dostosowywania wyglądu do mieszkańców, więc bez żadnych zmartwień wymykałam się kiedy tylko miałam na to ochotę i okazję. Jednym ze światów, który zawładnął mym sercem była Ziemia. Wszystko tam wydawało się takie... takie inne i bardziej rzeczywiste, niż w Eldaryi. Ziemianie byli całkiem przyjaźnie nastawioną rasą, więc zaczynałam czuć się tam jak w domu. Po pewnym czasie poznałam Allana, za którego oddałabym dosłownie wszystko, nawet słońce - uśmiechnęła się do swoich wspomnień nadal wplatając kwiaty w moje włosy - Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci. Coraz częściej wymykałam się z Eldaryi, przez co Wielki Kryształ zaczął się robić niestabilny i wywoływał bez mej obecności różne klęski żywiołowe, choroby i inne tragedie. Wiele stworzeń przez moją lekkomyślność straciło życie. To bardzo samolubne i egoistyczne, czyż nie? Po jakimś czasie spotykania się z Allanem okazało się, że zaszłam w ciążę. Bałam się, że mojemu dziecku może stać się krzywda w Eldaryi, więc postanowiłam urodzić na Ziemi i oddać Marinę pod opiekę Allana. Nie mogłam się nią zajmować, musiałam ustabilizować Wielki Kryształ i zapłacić za swoją głupotę - Oracle delikatnie pogładziła mój policzek i posłała mi smutny uśmiech - Jesteś do niej taka podobna...
- Co chcesz przez to powiedzieć? - poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku patrząc w jej oczy. Ich odcień był bardzo podobny do moich, z tym, że był nieco jaśniejszy.
- Jestem Twoją praprababką - szepnęła.
- Że co?
Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała. Mogłam się założyć, że byłam blada niczym niezapisana kartka papieru. Poczułam, jak strużki potu powoli spływają po moim karku.
Jak ktoś tak zwyczajny jak ja może mieć w żyłach krew tej doskonałej istoty?
- Eldarya będzie Cię potrzebowała, moja wnuczko.
- A...Ale dlaczego? - spytałam drżącym głosem.
- Tego dowiesz się sama w swoim czasie, kochanie - ujęła moją twarz w dłonie i spojrzała mi prosto w oczy z matczyną miłością - Musisz już wracać. Zdaje się, że pewien młodzieniec bardzo obwinia się o to, co ci się przytrafiło. I nie zapomnij, patrz w głąb siebie - Oracle nachyliła się nade mną i drżącymi ustami pocałowała mnie w czoło.
Obraz powoli zaczął zanikać przed moimi oczami.
- Jesteś do niej taka podobna.
Po chwili nie widziałam już nic, zaś w okolicach brzucha znów czułam okropny, rwący, przeszywający ból.
Powróciłam do żywych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top