Co będzie?
Przekręciłam się na drugi bok czując nieprzyjemny ból głowy. Do moich nozdrzy uderzył mało ciekawy, duszący smród zwietrzałego już alkoholu, zaś mój żołądek zdawał się powoli zaczynać trawić samego siebie. Otworzyłam powoli oczy. Moje spojrzenie od razu spoczęło na mamroczącym coś przez sen Ezarelu.
Zagryzłam wargi czując zalewającą mnie falę nagłych emocji.
Rozpacz. Euforia. Zmieszanie. Panika. Zawstydzenie.
Uderzyła we mnie fala gorąca. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, jak powinnam zachować się po wczorajszej upojnej nocy. Powinnam go obudzić?
Nie byłam do końca przekonana do tego pomysłu, jednak moja dłoń machinalnie spoczęła na jego gładkim, umięśnionym, ciepłym ramieniu.
Teraz nie było już odwrotu.
Przełknęłam głośno ślinę prześlizgując powoli wzrokiem po jego nagim, pięknym ciele czując, jak moje policzki zaczynają płonąć.
- Ezarel, obudź się - szepnęłam potrząsając nim, jednocześnie spoglądając na zegar z narastającą paniką - Jest po dwunastej - jęknęłam.
Spaliśmy stanowczo za długo, byłam na siebie trochę zła z tego powodu. Powinnam się raczej zająć szukaniem Ykhar i dochodzeniem do tego, co się z nią stało i czy w ogóle żyje, a zamiast tego śpię do południa bezsensownie marnując swój czas.
Chłopak westchnął cicho otwierając swoje szmaragdowe oczy.
- Powinniśmy już wstać. Nie masz żadnych obowiązków na dziś? - spytałam walcząc z narastającym zawstydzeniem.
Cholera. Jestem przecież dorosłą osobą, nie podnieconą małolatą przed swoją pierwszą w życiu randką.
Elf spojrzał na mnie ponuro marszcząc przy tym delikatnie brwi, po czym leniwie złapał mnie w pasie i przysunął do siebie.
- Zdążymy. Chcę się tobą nacieszyć jeszcze przez parę minut - wymruczał wtulając twarz w moje włosy.
Oparłam dłonie na jego torsie, po czym opuszkami palców delikatnie przejechałam po jego nagiej skórze. Przymknęłam oczy starając się zapomnieć choć na chwilę o naszej beznadziejnej sytuacji, tworząc bezsensowną, piękną iluzję w moim umyśle, że wszystko jest w porządku.
Że Ykhar jest cała, zdrowa i szczęśliwa, a ja z Ezarelem możemy żyć w spokoju razem i po prostu być.
Być razem i po prostu się kochać.
Po upływie paru minut pozwoliłam mojej iluzji rozpłynąć się, prysnąć niczym bańka mydlana. Uchyliłam niechętnie powieki czując, jak na nowo zalewa mnie ciężkie uczucie beznadziei i bezsilności.
- Proszę cię. Myślę, że naprawdę musimy już wstać. Chcę dalej szukać Ykhar, choćby nawet i na własną rękę.
- Nie sądzisz, że to by było trochę lekkomyślne i niebezpieczne? - spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Może - mruknęłam - Tylko że to moja przyjaciółka. Poza tym uważam, że ponoszę dużą część winy za jej zniknięcie.
- Proszę, skończ z tym już. Wszyscy w kółko powtarzają ci, że to nie twoja wina, a ty nadal swoje. Jesteś taka uparta, Kryształku.
Ezarel podniósł się na łokciach spoglądając na zegar. Zmarszczył brwi tak, jakby siłą woli chciał, by wskazówki zegara cofnęły się o kilka godzin wstecz, prychając przy tym cicho z niezadowoleniem.
- Co teraz? - spytałam po krótkiej chwili milczenia zaciskając kurczowo palce na świeżej, wypranej, pachnącej pościeli.
- Z czym? - przeniósł swój zaciekawiony wzrok z zegara na mnie.
- Z nami, Ezarel. Co będzie z nami? Co z Nevrą? Co z Ewelein?
Wyglądał na nieco zmieszanego, jednak po chwili przywołał kamienną, nie zdradzającą żadnych emocji twarz. Obserwowałam, jak zaciska szczęki. Było pewne, że mimo wszystko jest poddenerwowany.
Kto by nie był?
Mnie samej ledwie udawało zachować się jako taki spokój.
A może ja po prostu zaczynam przyswajać sobie tą całą sytuację?
- Nie masz żadnego planu, prawda?
- Przecież mówiłem, że coś wymyślę - odparł szorstko podnosząc się z łóżka.
- Ja... przepraszam - szepnęłam ze skruchą.
Zdawałam sobie sprawę, że jest mocno zmęczony tym wszystkim.
Nie powinnam na niego naciskać. Nie teraz.
Ale jak nie teraz, to kiedy?
Zostało coraz mniej czasu do ślubu, a sprawa z Ykhar też nie jest sprawą, którą można tak po prostu przesunąć.
Patrzyłam, jak chłopak zaczyna chować swoje ciało pod warstwą porozrzucanych po podłodze ubrań.
Przełknęłam głośno ślinę bezwstydnie patrząc na niego, próbując wyryć w swej pamięci każde wklęśnięcie i uwypuklenie jego ciała.
Ciała, które jeszcze niedawno było tak bardzo, bardzo blisko mojego.
Poczułam delikatny, przyjemny ucisk w okolicach podbrzusza pragnąc, by znów wziął mnie w swe ramiona.
By na nowo okazał mi wielkie pokłady miłości, dał mi nadzieję na lepszy czas.
Gdy całkowicie się ubrał, nasze spojrzenia skrzyżowały się. W jego oczach czaiła się tęsknota, żal i smutek.
- To ja powinienem cię przeprosić. Nie chcę się z tobą kłócić - wyszeptał siadając obok mnie.
Przygarnął do siebie moje nagie ciało wzdychając cicho. Czułam, jak kołdra zsuwa się ze mnie odsłaniając moją nagą skórę, jednak zignorowałam to.
Zamiast przejmować się nagością, wolałam te ostatnie chwile nacieszyć się bliskością Ezarela. Poza tym, co za różnica, skoro już widział mnie nagą?
- Nie wiem, co będzie dalej, jednak wiem, że w końcu jakoś musi się ułożyć. Nie mam więcej zamiaru kryć się ze swoimi uczuciami, to jest zbyt trudne. Już za długo musiałem trzymać się z dala od ciebie - przycisnął swoje wargi do moich, zaś w moje serce uderzyło przyjemne ciepło na jego słowa.
Wplotłam palce we włosy Ezarela całkowicie oddając się pocałunkowi, ciesząc się dotykiem jego ciepłych warg na moich ustach.
Objęłam go w pasie gorączkowo pogłębiając pocałunek, jednak elf gwałtownie odsunął mnie od siebie.
- Czy coś nie tak? - spytałam zmieszana.
- Ćśśś, nie słyszysz? - syknął w odpowiedzi zerkając wymownie na drzwi.
Byłam tak pochłonięta Ezarelem, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś próbuje dostać się do mojego pokoju.
- Erika, jesteś w pokoju? Wszystko u ciebie w porządku? Nie było cię na śniadaniu i zacząłem się o ciebie martwić. Chciałbym też cię przeprosić za tę całą sytuację z Seraphine.
Od razu rozpoznałam głos Nevry. Cholera, czy on przypadkiem nie powinien leżeć w łóżku?
A może krew wampirów ma jakieś lecznicze właściwości albo coś?
Zasznurowałam usta nie bardzo wiedząc, co robić. Spojrzałam z narastającą paniką na Ezarela, po czym przeniosłam wzrok na drzwi.
- Erika, daj mi się przynajmniej wytłumaczyć, nie zajmę ci dużo czasu. Rozumiem że możesz być obrażona, i słusznie, ale daj mi tylko pięć minut. Wchodzę.
Słysząc przerywający głuchą ciszę panującą w pokoju brzęk klucza wchodzącego w zamek i przekręcającego się, zakryłam swoje nagie piersi kołdrą.
- Czekaj, nie wchodź! - wyksztusiłam z siebie, jednak było już za późno.
______________________
Może to być dla niektórych niezłe zaskoczenie, ale... ja ciągle żyję! Żyję, i mam się całkiem ok.
Bardzo dużo się u mnie działo przez ostatni czas + zepsuty laptop... No słabo.
Ogólnie miałam wrócić jakiś miesiąc wcześniej, ale praktyki pokrzyżowały mi plany :') Mam nadzieję, że teraz uda mi się wstawiać rozdziały w miare sensownych odstępach czasowych i w końcu powoli dokończę to opowiadanie.
Przepraszam też za słaby rozdział i jakoś dziwnie napisany, jutro zrobię korektę. Hm, wygląda na to, że znów muszę "wbić się" w pisanie, wyszłam z wprawy po takim długim czasie, or something :')
Tyle z mojej strony, do kolejnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top