Rozdział 29

Poczułem mocne uderzenie prosto w twarz. Cały świat nagle zawirował. Przed oczami zrobiło się ciemno, a ciepło oblało się po moim karku, otumaniając mnie przy tym. Poczułem jak moje ciało samo z siebie pada na dół. Po chwili moja głowa uderzyła o gumę, którą było wyłożone boisko. Byłem oszołomiony i trochę minęło, nim zdołałem chociażby otworzyć oczy.

Mrugając mocno powiekami, starałem się wyostrzyć obraz. Moje uszy słyszały dźwięki dość przytłumione, lecz zdołałem w tym całym harmidrze, który panował wkoło mnie usłyszeć głos zarówno Amy jak i Darii.

No tak. Rozkojarzyłem się. Nie powinienem myśleć o nich  w momencie, gdy gram na boisku. Ale to nie jest takie proste. Nie potrafię przestać o nich myśleć. Ich sylwetki non stop mam przed oczami. Ukazują się w różnych scenach. Czy ja szaleje? Czy ja zaczynam być chory psychicznie? Dla mnie tak to wygląda.

-Kristian? Słyszysz mnie? - spytała Daria przejęta moim stanem. Nie powiem. Wciąż kręciło mi się w głowie. Czymkolwiek dostałem było to mocne uderzenie.

-Tak. - bąknąłem, podnosząc się do siadu. Rozmasowałem nos, który dość mocno bolał.

-Może lepiej pójść z tobą do pielęgniarki. - zmartwiła się Amy.

-Dostał piłką w łeb. Nie metalową kulą. - wtrącił się Misha, na co obaj zaśmialiśmy się.  Miał rację. Nie było to ciężkie. Troszkę mnie zamroczyło, ale wszystko było okay. 

Podniosłem się z ziemi. Gwałtownie. Świat przed oczami zawirował. Poczułem jak moje nogi zaczynają się uginać. Wbrew moje woli znów zacząłem spadać w jedną stronę. Na moje szczęście poleciałem w stronę Mishy, który od razu mnie złapał. Otworzyłem oczy. Nie mogłem opisać słowami przerażenia, które namalowało się na twarzach Darii i Amy. Uspokoiłem je jednym spojrzeniem.

-Myślę, że na chwilę odpocznę sobie od gry. - uśmiechnąłem się słabo i spojrzałem na nauczyciela. Przytaknął.

Skierowałem się na wolną ławkę. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Było to dość wstydliwe, jednakże moi przyjaciele byli w krok za mną. Usiadłem ciężko na ławce opierając się o nią.

-Co się stało? - dopytywała Daria, siadając obok mnie.

-Rozkojarzyłem się troszkę. - machnąłem lekceważąco ręką. - Zapewne ktoś chciał do mnie podać, a ja nie zareagowałem w porę. Ot cała filozofia. - wzruszyłem ramionami.

-Dylan nieźle ci przyłożył. - zauważyłem, że Misha ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Uniosłem jedną brew w geście niezrozumienia. - Przeczuwam dużego siniaka. - przewróciłem jedynie oczami. W tamtym momencie to był mój najmniejszy problem. Wyczułem kobiecą dłoń na moim udzie. Nie myliłem się. Daria położyła na mojej nodze dyskretnie rękę. Starałem się nie zwrócić na niej uwagi innych. - A tak, żeby odbiec od tematu... -zaczął mój wierny przyjaciel. - Namyśliłeś się?

-Namyśliłem się nad czym? - ostatnimi czasy moje myśli krążyły jedynie wokoło dwójki wspaniałych dziewcząt i nie miałem chociażby sekundy, by zastanowić się nad czymś innym. Już nawet nie pamiętałem o co prosił mnie Misha. Wiem... Cudowny ze mnie przyjaciel.

-No nad imprezą. - jęknął przeciągle, widocznie niezadowolony z mojej nawalającej pamięci. Od razu przed oczami śmignęło mi wspomnienie, gdy Misha zapraszał mnie na małą domówkę. Twierdził, że przez ostatni czas chodzę napięty jak bomba z licznikiem i powinienem się zrelaksować. Problem tylko w tym, że nic nie przyniosłoby mi ukojenia, chyba, że byłoby to podjęcie dręczącej mnie decyzji.

-Czy ja wiem? - stęknąłem, rozmasowując kark. Zorientowałem się, że leże rozwalony praktycznie na całej długości ławki.

-Kristian. Za dużo myślisz. Zabaw się chociaż raz. - Amy szturchnęła mnie w ramię. Uśmiechnąłem się do niej, patrząc głęboko w jej czekoladowe oczy.

-No dobra. - objąłem ją ramieniem. Dobrze wiedziała, że skoro ja wybieram się na ta imprezę to i ona pójdzie jako moja towarzyszka.

-Daria! Może ty wpadniesz? - krótką cisze przerwał Misha. Dziewczyna speszyła się mocno. Wycofała swoją dłoń z mojego uda. Obejrzała się za siebie, gdzie stał mój przyjaciel. Prześledziła wzrokiem wszystkich wokoło. Wiedziałem, że mocno się zastanawiała.

Ostatnim razem gdy wybrała się na imprezę to chciała zawędrować do innego miasta. Nie do końca byłem przekonany, że to był dobry pomysł. Oznaczało to między innymi to, że będę musiał podjąć decyzję szybciej niż zamierzałem. Nie mogłem zabawiać się równocześnie z dwoma dziewczynami, a nie wyobrażam sobie, żebym nie porwał na parkiet tych dwóch, gdy będą ubrane w piękne sukienki, a na nogach będą miały wsunięte wysokie szpilki.

W głębi duszy modliłem się, aby Daria się nie zgodziła. Chciałem, żeby dała mi jeszcze trochę czasu. Mimo iż już zmarnowałem sporą jego ilość. Miałem ochotę klęknąć przed nią i błagać, jednakże byłem w miejscu publicznym.

-Jasne. - odparła po dłuższej chwili namysłu. Jak kula z pistoletu prosto w moją skroń. - Czemu nie? Też potrzebuje chwili odpoczynku i zabawy. - uśmiechnęła się do nas. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

-Wpadniemy po ciebie o siódmej w piątek. Co ty na to? - kontynuował Misha. Czułem jak kopie powoli mój grób, a raczej mogiłę.

-Okey. - odpowiedziała. Mogłem już spokojnie szykować sobie nagrobek. Jednakże w końcu usiałem podjąć JAKĄŚ decyzję. W końcu albo wybiorę jedną z nich, albo zostanę sam. Ten tydzień będzie wyjątkowo intensywny w myśleniu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top