Rozdział 20
........................Kilka minut później........................
Była taka niewinna i bezbronna kiedy spała w moich ramionach. Mogłem zrobić z nią zupełnie wszystko, co tylko przyszło mi do głowy. Nawet... Kurwa, przestań!
Odkąd tylko ją dotknąłem, miałem ochotę rozebrać i wskoczyć do łóżka. Te brudne myśli nie dawały mi spokoju. Pragnąłem tylko zobaczyć ją nagą. Ale nie było to na miejscu. Nie widziałem jej od tak dawna. Nie... Nie dotykałem jej. Brakowało mi tego. Brakowało mi jej drobnego ciała, wtulającego się we mnie. To było słodkie... Czy ja pomyślałem słodkie? Nie ważne. Podobała mi się taka bezbronna. Cóż... Faceci lubią zdobywać i chronić kobiety.
Gdy tylko upewniłem się, że moje odejście jej nie zbudzi, spokojnie pozostawiłem ją na łóżku. Wyjąłem jakieś bokserki z szuflady i skierowałem się do łazienki. Zdobyłem się na szybki i gorący prysznic. Mimo iż lubiłem się moczyć w wannie, to jak najszybciej chciałem wracać do śpiącej dziewczyny. Było dość późno. Coś około wpół do czwartej. Gdyby moja matka była w domu, już dawno zagoniłaby mnie do łóżka. Jak dobrze, że pojechała gdzieś z Ojcem.
Przed wyjściem z łazienki zmoczyłem ręcznik zimną wodą. Wróciłem do sypialni. Dziewczyna spała w tej samej pozycji, w jakiej ją zostawiłem. Nachyliłem się nad nią i ucałowałem w policzek. Było czuć od niej ogromne ciepło. Położyłem zimny ręcznik na jej czole. Widziałam jak wzdryga się, gdy chłodna materia dotyka jej skóry. Coś ukłuło mnie w podbrzusze. Jej twarz wykrzywiła się w dziwnym grymasie.
Odsunąłem się. Musiałem jeszcze odnieść kubek z herbatą, która już dawno zdołała wystygnąć. Gdy odłożyłem go do zlewu, przypomniała mi się Amy. Odesłałem ją do gościnnego pokoju. Czekała tam na mnie. Dobra. Szybko. Trzeba to załatwić raz i porządnie.
Skierowałem się do sypialni. Po drodze zerknąłem na Darię. Spała, cicho pomrukując. Miałem nieodpartą ochotę wskoczyć do jej łóżka, ale musiałem się powstrzymać. Szybko doszedłem do pokoju gościnnego. Delikatnie uchyliłem drzwi, by zerknąć czy dziewczyna jest w środku. Była. Leżała na łóżku, bawiąc się telefonem. Gdy tylko mnie zauważyła, zmierzyła mnie wzrokiem, zatrzymując się na chwilę na moich bokserkach.
Podszedłem do niej i ni z tego ni z owego ułożyłem się wygodnie na łóżku na brzuchu. Ona bawiła się kosmykiem włosów, kręcąc nim na palcu. Bąknąłem tylko ciche „Dobranoc, kochanie", po czym wtuliłem się w poduszkę, mając ukrytą nadzieję, że postąpi tak samo.
-No chyba nie chcesz zmarnować takiej nocy? – jęknęła, poprawiając się na materacu.
-Jest trzecia w nocy. Co ty niby chcesz robić? – stęknąłem w poduszkę. Słyszałem jak cicho chichocze. Podniosła się i usiadła okrakiem na moich plecach. Zaczęła powoli masować mnie po karku. Nie powiem. To było przyjemne.
-Jesteś strasznie spięty. – mruknęła do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Czasami naprawdę nie poznawałem tej dziewczyny, ale gdy miała ochotę nie dało się jej powstrzymać. Aż miło było powspominać, że to ja byłem jej pierwszym.
-Kotek, proszę cię nie teraz. – jęknąłem, podpierając się na łokciach. Pociągnęła mnie za włosy do tyłu. Czułem się jak jakiś niewolnik. Nie mogłem podnieść się, ani obrócić, gdyż wciąż na mnie siedziała.
-A dlaczego nie teraz? – jej głos był taki uwodzicielski, że na sam jego dźwięk coś na dole się działo.
-Kochanie. – jęknąłem. – Jest trzecia w nocy i jestem zmęczony.
-Dlatego chce cię trochę rozluźnić. – zaczęła całować mnie po szyi. Po chwili zjechała pocałunkami po moim ramieniu. Skończyła całując moje plecy między łopatkami. Uśmiechnąłem się, chociaż w głębi duszy wiedziałem, że będę musiał ją zostawić.
Po raz kolejny zaczęły dręczyć mnie rozterki. Obydwie dziewczyny były cudowne, ale do której pałałem prawdziwym uczuciem? Trudno mi było odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony lubiłem to w jaki sposób dotykała mnie Amy. Z drugiej jednak wolałem, gdyby robiła to Daria. Jeszcze bardziej się zestresowałem.
-Kochanie. Proszę cię. Dokończymy to później. – odwróciłem głowę w jej kierunku. Mruknęła gardłowo zrezygnowana. Uśmiechnąłem się delikatnie. Odpuściła. Na szczęście. Obróciłem się na plecy. Dziewczyna wykorzystała okazję i wtuliła się we mnie. Teraz już nie mogłem uciec.
-Strasznie długo zajął ci ten prysznic. – rzekła swoim słodkim głosikiem, tuląc się do mnie.
-No wiesz... Musiałem troszkę pomyśleć. – bąknąłem pierwsze, co mi przyszło na myśl. Przykryłem nas kołdrą. Przed oczami stanęła mi Daria samotnie śpiąca na moim dużym łóżku. Aż prosiła się o przytulenie.
-Nad Darią? – spytała. Zaczęła głaskać mnie po szczęce.
-Tak. – westchnąłem.
-Martwisz się, co z nią będzie?
-Tak. W końcu i tak będzie musiała odwiedzić psychologa. To nie będzie dla niej miłe, gdy nie będzie miała żadnego przyjaciela przy sobie. – wbiłem wzrok w sufit. Nie chciałem, żeby widziała jak kłamię. W życiu nie zabiorę Darii do psychologa. To mogło by ją jedynie dobić.
-A ty nie możesz być jej przyjacielem? – jej pytanie nieco mnie zdziwiło.
-Wiesz. Musze z tobą poważnie porozmawiać. – rzuciłem, czując jak moje ciało oblewa zimny pot.
-No dobrze, dobrze. Ale możemy rano? Też jestem zmęczona. – powiedziała ziewając. Utuliła się i przymknęła powieki. Chciałem dokończyć to, co zacząłem, ale się bałem. Najzwyczajniej się bałem. Bałem jak zareaguje. Że ją zaranie. Nie chciałem tego. Ale równocześnie chciałem mieć przy sobie Darię.
-Dobranoc, kotku. – mruknęła, wtulając się w moją pierś. Na początku byłem niezadowolony. Wolałem odejść i wrócić do Darii. Po kilku sekundach jednak zrozumiałem, że nie wytrącę się z jej uścisku. Ucałowałem ją w czubek głowy i sam oddałem się objęciom Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top