Rozdział 17


Spała tak słodko. Jej wargi tak delikatnie rozchylone kusiły mnie z sekundy na sekundę. Kilka razy przyłapałem się na myślach iż chętnie ucałowałbym ją w policzek i przytulił do swojego ciała. To były jedne myśli. Te drugie były bardziej nieprzyzwoite, ale starałem je odgonić od siebie.

Przysiągłbym, że najchętniej rozebrałbym ją i wykorzystał. Jedyną blokadą była kołdra, którą była cała opatulona. Nie chciałem jej zdejmować, ze względu na przeżycia dziewczyny. Była zmarznięta, a kilka godzin spędzonych przy otwartym oknie zdecydowanie nie polepszyły jej stanu.

Zasnęła jakiś czas temu, ale ja nie potrafiłem się od niej odsunąć. Było mi przyjemnie obserwując ją pogrążoną w głębokim i słodkim śnie. Od kilkunastu minut bawiłem się jej włosami. Co jakiś czas głaskałem ja po ramieniu, z którego zsunęła się moja koszulka.

-Dlaczego ty mnie tak kusisz? - zapytałem sam siebie, błądząc wzrokiem po jej twarzy.

Nie mogłem tego pojąć. Jakby całe moje czucie do Amy wyparowało. Coś w moim sercu zaczęło mnie kłuć. Gdy widziałem jak cierpi, jak jest obojętna na własny los, jak była zdecydowana na zakończenie swojego jedynego życia... Nie mogłem tak na to patrzeć. Tak jak nie mogłem patrzeć na Amy, gdy chciała skoczyć z mostu.

A może to tylko chwilowe? Może po prostu martwię się o nią, tak jak kiedyś martwiłem się o Amy? Być może było to dla mnie ciężkie widzieć dziewczynę w takim stanie i musiałem jakoś zareagować? Jeżeli teraz zerwę z Amy i wrócę do Darii, być może będzie to największy błąd mojego życia. Może to być tylko chwilowe zauroczenie, takie samo jak to, gdy po raz pierwszy ją spotkałem na szkolnym korytarzu. A może... Jak to mówią? Stara miłość nie rdzewieje?

Moje przemyślenia przerwało wibrowanie mojej komórki w tylnej kieszeni spodni.

-Kto dzwoni, kurwa, o drugiej w nocy? - warknąłem, wydobywając urządzenie. Na wyświetlaczu zauważyłem zdjęcie Amy. Niechętnie opuściłem pokój. Odebrałem.

-Tak? - spytałem na powitanie. Czułem, że późna pora zaczyna na mnie oddziaływać.

-Kristian... Ja... - jąkała się.

-Mów, a nie grasz. - usłyszałem w słuchawce jej szloch. Od razu doszło do mnie jakim tonem to do niej powiedziałem. - Amy, spokojnie. Co się dzieje?

-Przepraszam za tą wcześniejszą rozmowę. Gniewasz się?

-Za co mam się gniewać? - zdziwiłem się. - Za to, że powiedziałaś mi coś co nie było prawdą?

-Skąd wiesz, że okazało się, iż Daria żyje? - usłyszałem jakby cień szoku w jej głosie.

-Przyjedź. - rozkazałem, nie oczekując sprzeciwu.

-Jest druga w nocy. - stęknęła.

-To ty do mnie zadzwoniłaś. - bąknąłem od niechcenia, unosząc jedną brew.

-Dobra. Daj mi chwilę. - słyszałem jak się uśmiecha, po czym się rozłączyła.

Przewróciłem oczami. Poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz. Brudne myśli na temat Darii, wciąż krążyły po mojej głowie. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nigdy w życiu nie byłem w takim stanie. Czułem się jak w transie.

Skierowałem się do salonu. Misha wciąż spał, pochrapując cicho. Jak on mógł spać w tej sytuacji. No tak... Tylko ja byłem w tej sytuacji. Daria wciąż chodziła po mojej głowie.

W końcu w całym domu zabrzmiał dzwonek do drzwi. Szybko poszedłem je otworzyć. Za nimi ujrzałem uśmiechniętą brunetkę. Przywitaliśmy się czułym cmoknięciem. Poczułem się dziwnie. Zaprosiłem ją do środka. Poszliśmy do salonu. No w zasadzie ona się tam skierowała. Gdy tylko zauważyła Mishę śpiącego smacznie na kanapie, lekko się speszyła.

-Nie wiedziałam... - rzekła szeptem, wycofując się.

-Tak, tak. Nie po to tu przyszłaś. - westchnąłem.

-No tak... Kazałeś mi przyjechać. - podeszła do mnie. Przytuliła się. Odepchnąłem ją. Popatrzyła na mnie zdziwiona.

-Jest u mnie. - powiedziałem prosto z mostu. Wybałuszyła na mnie oczy.

-Że co? - zaśmiała się. Złapałem ją za rękę i poprowadziłem do dobrze znanej jej sypialni.

-Kristian. - jęknęła. - Nie mam zamiaru się teraz kochać. - na jej słowa stanąłem jak wryty.

-Kochać? - powtórzyłem nieco wkurzony. - A czy ja wykazuje jakąkolwiek ochotę na seks? - popatrzyła na mnie z dziwnym uśmieszkiem.

-Nie jesteś sobą. - zaśmiała się. Dla mnie nie było w tym nic zabawnego. - No dalej. Prowadź. - dodała.

Dotarliśmy pod drzwi. Oparłem się o ścianę wskazując na nie. Były lekko uchylone, ale dziewczyna wciąż słodko spała. Potrząsnąłem gwałtownie głową pod wpływem kolejnych myśli, które błysnęły mi przed oczami. Amy zaglądnęła w szparę. Uniosła brwi. Oparła się o framugę drzwi. Wyglądała na naprawdę zdziwioną.

-Jak ty? Kiedy? Jak? Co? - pytała chaotycznie.

-Znalazłem ja przy drodze kilkadziesiąt kilometrów za miastem. Była przemarznięta i wyczerpana. Ma gorączkę, ale jest w miarę dobrze.- wyjaśniłem.

-Dlaczego nie zawiozłeś jej do szpitala? - chwyciła mnie za koszulkę podciągając lekko do góry.

-A bo ja ci wiem? Jakaś taka moja zachcianka. - wzruszyłem ramionami, chwytając ją delikatnie za nadgarstki.

-Zachcianka? Ty jesteś idiotyczny. - uderzyła mnie lekko kostkami palców w czoło.

-Wszystko jest pod kontrolą. Dałem jej tabletki. Zbiją gorączkę. Co prawda chciała się zabić firanką, ale to nic takiego. - nie dobrze, zż to powiedziałem.

-Zabić?! Firanką?! - wybuchła.

-Ciszej, bo ją obudzisz! - warknąłem szeptem.

-Musimy zabrać ją do szpitala. Trzeba ją tam zawieźć. Niech lekarze ją obejrzą. - już brała się za wejście do pokoju. Zatrzymałem ją, chwytając mocno za nadgarstek i pociągając do tyłu. Wylądowała plecami na mojej klatce piersiowej.

-I zabiorę ją tam, jeżeli będzie taka potrzeba. Na razie to tylko gorączka. Tabletki powinny ją zbić. Jeżeli stanie się cokolwiek gorszego to obiecuje, że ją tam zabiorę. - moje oczy zablokowały się na śpiącej dziewczynie.

-Aha. Człowieku to nie jest tak jak ci się wydaje. Mówisz, że chciała popełnić samobójstwo. Ona ma poważny problem psychiczny. Pamiętasz jak nalegałeś by zabrać mnie do psychologa? Ona też musi do niego pójść. - mruknęła przeciągle. Poczułem jakby zimny kubeł wody mnie oblał.

-Nie. - zaprzeczyłem gwałtownie. - Nie będę jej po żadnych psychiatrach woził. - pokręciłem stanowczo głową. Przytuliłem się szybko do Amy. Ukryłem twarz w zagłębieniu jej szyi. Pocałowałem delikatnie. Mruknęła.

-Mnie jakoś woziłeś. - uśmiechnęła się delikatnie.

-Ale ty to inna sprawa. - mruknąłem, nie przestając jej całować, co najwyraźniej jej się podobało. Ja czułem się jakoś dziwnie.

-Możesz przestać? Zdawało mi się, że rozmawiamy na poważny temat.

-Bo jest poważny. - odpowiedziałem, odsuwając się od niej.

-Co z nią teraz zrobimy? -spytała, patrząc na szamotającą się w pościeli Darię.

-Najrozsądniej będzie zawiezienie ją do jej domu, jak tylko się obudzi. - powiedziałem. Mimo wszystko coś ukłuło mnie w serce. Nie chciałem tego mówić.

-Najrozsądniej to będzie zawieźć ją do szpitala.

-Powiedziałem, że tego nie zrobię. - syknąłem, zaciskając zęby.

-A coś ty się tak tego uparł? - warknęła, odwracając się w moją stronę. Nie miałem co zrobić. Wiedziałem co zamykało jej usta. Przywarłem ją do ściany dość mocno. Tak, że zaparło jej dech. Wiedziałem, że zmiękły jej kolana. Podtrzymałem ją za talię i wpiłem zachłannie w jej wargi. Od razu zamilkła. Pomrukiwała cicho, gdy muskałem jej usta. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, mimo iż po kilku sekundach chciałem zakończyć.

Stało się to, czego najbardziej się obawiałem. Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. Nie czułem przyjemności takiej jak kiedyś. Jakby było to dla mnie zupełne obojętne. Za to w mojej wyobraźni królowała Daria. To właśnie ją chciałem tak pocałować. Jak za dawnych czasów. Chciałem do tego wszystkiego wrócić. Tylko, czy aby nie było za późno?

W końcu zwolniliśmy pocałunek. Czule cmoknąłem ją po raz ostatni i wymusiłem na sobie delikatny uśmiech.

-No ładnie. - westchnęła, opanowując oddech. - Twoja była śpi za ścianą i marnuje łóżko, a my obściskujemy się tuż obok niej. Wręcz rzekłabym, że na jej widoku.

-No i co z tego? - jak bardzo chciałem powiedzieć „Amy nie jestem pewny tego uczucia". Jakoś mój mózg pozmieniał niektóre słowa.

-No nic. Moglibyśmy to jakoś spożytkować. - szarpnęła delikatnie za moją koszulkę. Czy to był dobry moment żeby jej powiedzieć?

-Nie chcę. Nie mam ochoty. - bąknąłem, jeszcze raz muskając ustami jej.

-To do ciebie niepodobne. - pokręciła głową, mierząc mnie wzrokiem.

-Jest druga w nocy. Jestem zmęczony. Cały dzień jeździłem poza miastem. - jęknąłem wtulając się w zagłębienie jej szyi. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.

-To co? Zostawić cię? - spytała, głaszcząc mnie po włosach.

-Idź do pokoju gościnnego. Wskoczę jeszcze pod prysznic. - uśmiechnąłem się. Odwzajemniła to. Posłusznie skierowała się do pokoju. Westchnąłem głośno. - Kiedyś będę musiał jej to powiedzieć. - mruknąłem, mając pewność, że dziewczyna się oddaliła.

Wszedłem do sypialni. Oparłem się o ścianę. Wlepiłem wzrok w niespokojnie śpiąca Darię. Miałem wewnętrzne rozterki. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Odkąd zaczęła się ta sprawa z porwaniem, byłem jakiś inny. Jakbym nagle się zmienił. Zacząłem gonić za Darią. Jakbym świata nie widział poza nią. Nawet wtedy cały czas o niej myślałem. Nie potrafiłem jej wymazać. Coś mnie do niej ciągnęło. Miałem ochotę położyć się obok niej i zasnąć. Wtedy nie tylko byłbym zadowolony, ale również byłbym pewny, że jest bezpieczna.

Bez dwóch zdań zakochałem się. Ale po raz drugi? Czy to w ogóle jest możliwe? „Stara miłość nie rdzewieje". Zawsze zostaje ślad. Ale czy to możliwe bym zakochał się w tej samej osobie po raz drugi? Znam to uczucie. Umiem je odróżnić. Ale w takim wypadku oznacza to, że łatwo się zakochuje. Nie chce ranić żadnej z nich. I co ja niby mam teraz zrobić?

Stałbym tam i zastanawiał się dalej, gdyby nie Daria. Szamotała się niespokojnie w pościeli mrucząc coś pod nosem. Po kilku sekundach poderwała się do góry z głośnym wrzaskiem. Wziąłem głęboki oddech, odkładając moje przemyślenia na później.

~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam najmocniej, iż rozdział pojawił się tak późno, ale cały dzień byłam poza domem w Krakowie... A tak z innej beczki... Jak podobał wam się cover Kristiana polskiej piosenki "Naucz mnie" autorstwa Sarsy?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top