-Zaręczyny?!
- nosz, kurde no!- wrzasnęłam, zdenerwowana.
Jestem, w sali balowej mojego... Pałacu.
Siedzę, na ogromnych schodach, widząc swoje odbicie, w kafelkach na podłodze.
Ustawiłam, sobie na środku dzban, i próbowałam wrzucić do niego, małe kamyczki.
Kolejny raz mi się nie udało!
- cholera!- znowu, się zezłosciłam.
- Z takim, nastawieniem... Nigdy nie trafisz!- usłyszałam głos.
Szybko, odwróciłam głowę próbując odnaleźć TĄ... Osobę.
Od razu, zauważyłam Evelyn, uśmiechającą się szeroko.
- jey!! Co Ty tu robisz?- wstałam, i dosyć szybkim krokiem podeszłam do niej.
- przyszłam...- Spojrzała na jakąś kartkę.
Chwila! To zaproszenie!
-.... Na to Twoje... Cos!- skrzywiła się.
- teraz?- zdziwiłam się.
- no a co? Gdzie wszyscy?- zaczęła się rozglądać.
Westchnęłam.
- nikogo nie ma!- pokręciłam głową, powstrzymując uśmiech.
-jak to?- wytrzeszczyła oczy.
- są w domach!
- czyich?
-swoich!
-jak to?
- tak to!!
- co?
- oh! Co my robimy!- pokręciłam głową.
- dlaczego nikt nie przyszedł?- spytała poważnie.
Czy ona, mnie przypadkiem nie wkręca?
- Evelyn!!!! Wszystko się zaczyna, za czternaście godzin!
Gdy, tylko skonczylam to mówić, dziewczyna wybuchła, głośnym śmiechem. Złapała się za brzuch, nie mogąc powstrzymać głupawki. Wciąż z uśmiechem, nabrała kilka głębokich wdechow, próbując się uspokoić.
A jednak....
- wrabiałas mnie?- spiorunowałam ja wzrokiem.
Spojrzała na mnie nic nie mówiąc, lecz po chwili, znowu zaczęła się śmiać.
Westchnęłam, i widząc ją taką dołączyłam do niej.
Po 5 minutach...
- jasne, że wiedziałam! Postanowiłam, że będę z Tobą!- usmiechnęła się Ev, kiedy skończyłyśmy się wygłupiać.
Do sali, zaczęli się schodzić ludzie...
Ymmm.... Tzn. Wampiry... Odpowiedzialni, za wystrój, karting, muzykę i inne tego typu sprawy...
Wszystko na... Zaręczyny.
- hej!- zwróciła się do mnie.- a czy Ty... Przypadkiem nie masz teraz jakiś zajęć?
-O boże! Faktycznie!- wytrzeszczyłam oczy, przytakując.- zapomniałam wrzucić, kamyka do dzbanka!!!
Pobiegłam, w jego stronę.
- ha ha ha!- zaśmiała się sarkastycznie Ev.
- no co?- zrobiłam minę niewiniątka.
- ja się serio pytam...
- no to ja Ci serio odpowiem, że powinnam być teraz na przymiarkach... Ale mi się nie chce!
- słucham? Gdzie powinnaś być?- złapała mnie za rękę, mówiąc jeszcze tylko jedno słowo.- idziemy!
***
Patrzyłam na Evelyn, i podziwiałam jak pieknie wygląda.
Piekna długa niebieska suknia, uwydatniała wszystko co można... Oczywiście nie w negatywnym znaczeniu...
Ona natomiast, mnie, i mówiła, że wyglądam o "stokroć lepiej"
Miałam, uszytą, dokładnie na mój romiar czerwono- krwistą suknie do samej ziemi.
Im dłuższa, tym kolor bardziej się zmieniał na ciemny czerwony, aby przy samych kostkach być czarnym...
Bardzo mi się spodobała! Nie powiem!
- idziemy?- spytała dziewczyna.
- a muszę?- przymknęłam oczy.
Nagle drzwi, od pokoju się otworzyły, a do środka wparował Ron!
- musisz!- uśmiechnął się cwaniacko.
Przeleciał, mnie wzrokiem od gory do dołu, i się wyszczerzył.
- Ronaldzie!!!! Co Ty tu do cholery robisz? Wyłaź!- próbowałam się go pozbyć!
- nie!!- potrząsał głową.
Usiadł sobie wygodnie na kanapie, i zaczął się głupio uśmiechać.
- a gdybyśmy były nagie?!?!?- wybuchłam! Normalnie Wezuwiusz!
-yyyyyy.....- podrapał się po brodzie.-... Mam Ci powiedzieć prawdę, czy to co chcesz usłyszeć?
Zaczął się śmiać!
Z czego?
Cwaniak!
- Ev?- spytałam dziewczyny, wciąż uważnie patrząc na Rona. Czułam, że ona robi teraz identycznie to samo co ja.
-Hmmmm?
- możesz mi przypomnieć... Dlaczego, ja go zaprosiłam?- wwiercałam się w chłopaka wzrokiem.
-er....- przerwał jej.
- i tak, bym przyszedł.- uśmiechnął się szeroko?
- co się szczezysz?- traciłam cierpliwość.
- śmieszy, mnie świadomość, że wiem cos czego Ty nie wiesz!- wybuchnął śmiechem.
- to... Może mnie oswiecisz?
- ale wtedy to juz nie będzie śmieszne...- sztucznie się zasmucił.
Mam go gdzieś!
- Ev? Wywalamy go?- energicznie kiwnęła głową.- zostałeś przegłosowany!
Teraz, to ja się sztucznie smutno zasmuciłam.
- Ami?- Spojrzała na mnie błagalnie dziewczyna.- mogę to zrobić sama?
Wyglądała, jak mała dziewczynka która właśnie dostała nową zabawkę.
- jasne!!!- zasmiałam się
Podeszła do chłopaka...
- siema, skarbeńku!- puścił do niej oko. Uśmiechał się, przygryzając wargę.
Zauwazylam w oku dziewczyny, jakąś iskerke, a potem...
... Potem, juz prawdziwą furię.
Złapała, go za ramię i wykopała za drzwi.
- hej!!!-Powiedział zbuntowany.
Ev, po mojej stronie, a Ron po drugiej szarpali się z drzwiami.
- jak wy śmiecie tak traktować gościa, pana młodego???- pokręcił sztucznie głową, i uciekł śmiejąc się na cały korytarz.
Stalam jak wryta.
- czy on powiedział....- urwala mi odpowiedz Ev.
- tak!
- czy on....
Spojrzałam na chłopaka, a raczej...na jego brak...
- tak!- powkiwała głową.
Dopiero teraz się przebudziłam.
- CHOLERA!!! Łapmy go!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top