Wolność

Co to ma znaczyć, że troszczy się o to co jego? Porwał mnie, ale to nie znaczy, ze jestem jego własnością.
Cały czas jechaliśmy samochodem. Ciszę przerywały tylko krople wody uderzające o maskę i okna.
Wycieraczki w szybkim tempie zmieniające swoje położenie i lekkie grzmoty.

   - Dlaczego mnie w ogóle porwałeś? - zapytałam patrząc przez okno.

Nic nie odpowiedział tylko wciąż patrzył przed siebie.

Ta "istota" jest niewiarygodnie tajemnicza. Mam wrażenie, ze na drogie imię ma Zagadka.

Westchnęłam i nie drążyłam tematu.

Po jakiś 10 minutach zatrzymał samochód. Rozejrzałam się i dostrzegłam, ze zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej.

Wyszedł z auta i poszedł do budynku. Oparłam się głową o fotel. Przez przypadek spojrzałam na kierownicę i zobaczyłam, ze w stacyjce zostawił kluczyki.
Najszybciej jak tylko mogłam przesiadłam się na miejsce kierowcy. Nie miałam prawa jazdy ale kiedyś tata na polu uczył mnie jeździć.
Odpaliłam auto i szybko wyjechałam ze stacji.
Najszybciej jak tylko umiałam jechałam dosyć szeroką drogą. Co chwilę odwracałam się jeszcze by sprawdzić, czy może mnie jakoś mię goni.

Kiedy stwierdziłam, ze nie, zwolniłam trochę. Jechałam trochę spanikowana i zdenerwowana kiedy na środku drogi dostrzegłam postać.
Szybko nacisnęłam hamulec. Auto z trudem ale jednak jakoś wyhamowało na poboczu.
Wysiadłam szybko z auta aby sprawdzić czy z tą osobą, wszystko w porządku ale zobaczyłam tylko pustą przestrzeń.

Nie, to nie może być prawda.

Wystraszona wypowiedziałam te słowa w głowie kiedy ktoś mnie złapał od tyłu.

   - Tak! To jest prawda. - wyczułam uśmiech Harrego.

W ciągu jednej sekundy znalazł się przede mną.

   - Nigdy! Ale to nigdy nie próbuj przechytrzyć wampira. - patrzył na mnie srogim wzrokiem.

   - Ja.. . - zaczęłam ale mi przerwał.

   - Aż tak źle ci ze mną? - zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.

Byłam zdezorientowana jego nagłą zmianą. Był nieziemsko przystojny i miły w porównaniu do innych wampirów. Nie mogę też zaprzeczyć, ze nic mnie do niego nie ciągnie, ale cały czas patrzyłam na niego i widziałam porywacza i bestię. Nie boję się go to na pewno się zmieniło. Ale czy coś jeszcze?

   - ...nie - odpowiedziałam szczerze.

   - Wiec czemu ty? - zapytał zdezorientowany ale teraz to ja mu przerwałam.

   - Ja cały czas mam świadomość, że jestem u Ciebie wbrew mojej woli. Jest mi dobrze ale nie czuję się wolna.

Powiedziałam patrząc w jego oczy.

Zmarszczył brwi i zaczął się zastanawiać.

   - Uwalniam cię.

Powiedział po chwili a ja myślałam, że nie dosłyszałam.

   - Słucham? - wytrzeszczyłam oczy.

   - Jesteś wolna. - powiedział a sekundę później zniknął.

Nie byłam do końca pewna tego co się stało. Czy on mnie zostawił? Powiedział, ze jestem wolna? Może w tym jest jakiś haczyk?
Stałam na poboczu koło drogi. Oświetlały mnie światła samochodowe które zostawiłam włączone.
Powolnym krokiem szłam w kierunku auta. Wsiadłam na miejscu kierowcy i zamknęłam drzwi. Byłam wolna, ale nie czułam się jakoś lepiej. Czułam jakąś pustkę.
Ruszyłam auto i wyjechałam na drogę.
Jechałam przed siebie lasem. Postanowiłam ,ze kiedy zobaczę jakąśkolwiek cywilizacje zapytam o drogę.

Nagle iPhone Harrego zaczął wibrować.

Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu pojawiało się jakieś nieznane mi imię ~Alfred~

Wiem, ze nie powinnam, ale odebrałam i przystawiłam telefon do ucha.

   - Halo? Harry? - usłyszałam głos.

   - Nie. - odpowiedziałam niepewnie.

   - Chwila kim ty jesteś? Skąd masz ten telefon? - usłyszałam zdenerwowany głos.

   - Jestem Am... Anna. - szybko poprawiłam się.

   - Ta Anna? - zamyślił się - A skąd Ty masz ten telefon?

   - Harry go zapomniał. - powiedziałam cicho.

   - Dlaczego? Skąd go zapomniał? - zapytał.

   - Z auta. - westchnął.

   - A możesz trochę jaśniej? - zaczął się niecierpliwić.

   - Harry mnie zostawił. - szepnęłam.

   - CO ZROBIŁ? - zapytał zdziwiony.

   - Uwolnił mnie.- powiedziałam

   - Co takiego? Chwila gdzie jesteś? - zapytał.

Zobaczyłam światła miasta.

   -Muszę kończyć. Miło było.

Słyszałam jeszcze jego protesty ale nie zareagowałam tylko rozłączyłam się.

Odłożyłam telefon i wjechałam w chyba główną miastową ulicę.

Zmarszczyłam brwi gdyż te miasto wydawało mi się znajome... no oczywiście! To moje miasto.

Jechałam dalej i zaczęłam poznawać coraz więcej. Lodziarnię, sklepy nawet kościół. Po dziesięciu minutach stałam pod moim domem. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam na ganek. Drzwi były zamknięte, wiec zadzwoniłam dzwonkiem.

Zobaczyłam w nich zasmuconą mamę, lecz kiedy mnie zobaczyła jej smutek zamienił się w złość.

Od razu mnie przytuliła ale chwilę później zaczęła krzyczeć.

   - Jak mogłaś? - zapytała a jej wzrok mówił "zaraz cię zabiję!"

   - Co? - zapytałam totalnie zdziwiona.

   - Wycieczka...co?! Wycieczek Ci się zachciało! - wrzeszczała.

Jaka wycieczka? Czy ona postradała zmysły?

   - Nie mam pojęcia o co ci chodzi? - zapytałam spokojnie.

   - Nie było cie ponad dwa tygodnie i tylko to masz mi do powiedzenia? Wiesz jak się martwiłam?

Zdałam sobie sprawę, że mama mnie kocha. Wcześniej tego tak bardzo nie okazywała. Dawała mi mnóstwo wolnej przestrzeni, ale kiedy zniknęłam zaczęła się zamartwiać.

   - Mamo ja nie byłam na żadnej wycieczce! - powiedziałam a jej mina diametralnie się zmieniła.

   - To gdzieś ty była? Tyle czasu!! Przecież to Olivia powiedziała, że... - przerwałam jej.

   - Mamo, ja zostałam porwana.

Zamilkła. Dopiero teraz zaczęły wracać do mnie jej wcześniejsze słowa.

    - Chwila co Olivia Ci powiedziała? - zapytałam.

   - Mówiła, że wyjechałaś i zapomniałaś telefonu... I takie tam. Ale chwila o czym ty mówisz? Jak to porwana??

Jej twarz zmieniła się na zatroskaną.

    - Długa historia... mamo za chwilę wrócę. Jadę na chwilę do Olivii. - powiedziałam a ona kiwnęła głową.

   - Ale ja jadę z tobą!

   - Dobrze mamo. - wiedziałam, że z nią nie wygram więc uścisnęłam ją jeszcze i wróciłam do samochodu.

Podróż zajęła nam  chwilę.
Zatrzymałam się przed domem Olivii.

   - Mamo poczekaj tu chwile... proszę - dodałam widząc jej minę.

Kiwnęła głową a ja wyszłam i nacisnęłam dzwonek.

Otworzył mi jej tata.

Uśmiechnął się do mnie.

   - Witam panie Reynolds! Mogłabym się zobaczyć z Olivią? - zapytałam z uśmiechem, lecz to była maska w środku we mnie kipiało.

   - Oczywiście Amelio! - on też się uśmiechnął - Olivia! Do ciebie! - krzyknął to już w przestrzeń za sobą i odszedł.

W drzwiach pojawiła się dziewczyna z promiennym uśmiechem na ustach.
Kiedy mnie zobaczyła od razu zgasł.

   - A co ty tu robisz?! - zapytała spanikowana.

   - Wróciłam z wycieczki! - uśmiechnęłam się sztucznie. - Wiedziałaś o tym?

Zbladła strasznie.

   - Am ja... - zaczęła.

   - Am...Co? - ponaglałam ją.

   - to... - westchnęła - skomplikowane.

   - Mamy czas! - uśmiechnęłam się chytrze.

   - Oni szukali bogatych! - powiedziała smutno - Złapali mnie i...

   - I, co? - nie byłam cierpliwa.

   - Uwolnili mnie ale w zamian miałam im podać nazwisko kogoś bogatszego ode mnie.

   - I podałaś im moje? - zapytałam ironicznie. - A dlaczego ja nie mogłam też tak wytargować? - zapytałam wściekła.

   - Jeden z nich mnie znał... To był mój były. - spuściła wzrok.

   - A imię? - zapytałam.

   - Alfred.

Ten z którym rozmawiałam? Przyjaciel Harrego?

   - Chodziłaś z wampirem? - byłam bardzo zdziwiona.

   - Tak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top