Twoje imię
Przechadzałam się właśnie po korytarzu. Od ostatniego incydentu w kuchnia, wampir się do mnie nie odzywa. W ogóle jest jakiś nieobecny.
Nie ma nade mną żadnej władzy, wiec w zasadzie mogę tu robić co chce...
Jedyne to, że nie mogę uciec, bo zabije moją rodzinę.
Groził też, że mnie zabije, ale mu nie wierzę, bo inaczej dlaczego by mnie ratował?
Przed upadkiem z balkonu?
albo wtedy w kuchni?
Stanęłam patrząc na pewien obraz. Był bardzo szczegółowy. I przepiękny.
Odwróciłam się za siebie i zaśmiałam się ironicznie pod nosem. Kątem oka zobaczyłam jakąś dziewczynę w fartuchu.
Łaziła za mną już od wczoraj. Jestem pewna, ze kazał jej za mną chodzić. Pilnować abym się nie zabiła.
- Hej! Jest tam kto? - zapytałam.
Nikt się nie odezwał.
Mam dość tego śledzenia. Od razu ruszyłam w kierunku "gabinetu" wampira.
Otworzyłam drzwi, i bez żadnych ceregieli wparowałam do środka.
Wampir nawet nie podniósł wzroku.
Pisał coś na swoim biurku, ale wiedział, że weszłam.
- Yhm - kaszlnęłam aby zwrócić jego uwagę.
Nic.
- Możesz łaskawie na mnie spojrzeć? - zapytałam wzdychając.
Nie spojrzał, ale jednak się odezwał.
- Przeszkadzasz mi. - mruknął i dalej coś pisał.
- A mi przeszkadza twój Sherlock który łazi za mną.- skrzyżowałam ręce na piersi.
Podniósł wzrok i się uśmiechnął.
- O co ci chodzi? - zapytał udawanie zdziwiony.
- Ooo TY już dobrze wiesz!
Byłam wściekła lecz on natomiast bawił się coraz lepiej.
Potrząsał tylko głową na znak, że nie.
Wzięłam głęboki wdech.
- Spokojnie, spokojnie... - wyszeptałam do siebie.
Spiorunowałam go wzrokiem.
Odwróciłam się i wyszłam trzaskając drzwiami.
- Hej Ty! - wrzasnęłam na korytarzu do dziewczyny. - Nie łaź za mną!
Nie pokazała się, ani nie odezwała.
Albo mi się wydawało albo usłyszałam śmiech z gabinetu.
- Oh zamknij się! - wrzasnęłam do chłopaka i zaczęłam iść w stronę pokoju.
Weszłam do środka i trzasnęłam drzwiami.
- Co Ty taka zła? - zapytała, uśmiechając się Angelika.
- Nie ważne - westchnęłam i rzuciłam się na łóżko.
Angelika wzruszyła ramionami i wróciła do swoich zajęć.
Mam dość nic nie robienia! Jestem tutaj dopiero od kilku dni a mam wrażenie jakby minęła wieczność.
Wstałam i wolnym krokiem wyszłam na balkon. To jest moje jedyne okno na świat.
Spojrzałam i z jednej strony zobaczyłam piękny zielony las. Z drugiej widziałam jakiś mały budynek.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ja kompletnie nie wiem gdzie jestem.
Weszłam do pokoju.
Ron pov
Cały czas, myślałem o tej dziewczynie. Od razu się zorientowałem, że nie da się jej zahipnotyzować. Ona jest inna! Wyjątkowa! Jest jak narkotyk dla wampira. Mam nadzieję, że ten idiota nie wie jak inna jest.
Usłyszałem nagle Sofię moją sprzątaczkę.
- Czego!? - wrzasnąłem.
- Nic nic. Ja przyjdę później.
Westchnąłem i postanowiłem, że w życie zacznę wcielać mój plan.
Amelia's pov
- Hej?! Idziemy na zewnątrz? - zapytałam pełna entuzjazmu.
- Nie!NIE! - zaczęły mówić dziewczyny - Nie wolno nam!
- Tak, tak... jasne - przewróciłam oczami- To co, idziemy?
- Ania, robi się już ciemno. Przestań! Nie wolno nam nigdzie wychodzić bez zgody...
Przerwałam im.
- Naszego wampirka? - zacisnęłam zęby.
- Kogo? - zdziwiły się.
Pokręciłam tylko głową. One nie idą to ja sama pójdę! Wyszłam z pokoju i zaczęłam się kierować gdzieś w dół. Znalazłam w końcu schody które zaprowadziły mnie na pierwsze piętro. Zaczęłam iść korytarzem, który boczne ściany miał zrobione ze szkła. Bardzo ładny widok. Zobaczyłam, że na zewnątrz było ciemno. Mimo wszystko szła bym przed siebie gdybym na kogoś nie wpadła. Wywróciłam się na ziemie. Spojrzałam na tą osobę... był to wampir.
- Oh... znowu ty?! - odchyliłam głowę do tyłu.
Dopiero chyba teraz, zorientował się co się stało.
- Zaraz... co ty tu robisz? - zapytał zdenerwowanym wzrokiem - Chciałaś uciec?!
- Nieeee... mam dość siedzenia tutaj! - wywróciłam oczami - Chciałam się przewietrzyć.
- Aaa, rozumiem. - uśmiechnął się.
- Na prawdę?! - spytałam zdziwiona.
- Tak... ja to bym ześwirował.
- Super! Więc mogę iść? - powiedziałam stawiając pierwszy krok.
Zatrzymał mnie ręką.
- Jasne... - uśmiechnął się
Odpowiedziałam na jego uśmiech, takim samym uśmiechem.
- ...że NIE! - dokończył po chwili, poważnym tonem.
Myślałam, że się we mnie zagotuje!
- Ale dopiero co powiedziałeś, że... - nie dał mi dokończyć.
- Kłamałem.
- Rany!!! Ale z ciebie dzieciak! - wrzasnęłam.
- Dzieciak? - uniósł brwi.
Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam na niego zła.
- Chodź! - powiedział i złapał mnie za nadgarstek.
- Gdzie idziemy?! - zapytałam zdezorientowana.
- W bardziej ustronne miejsce. - uśmiechnął się podejrzanie.
- Co?!
Nic nie odpowiedział tylko wlókł mnie za sobą.
Skręciliśmy do jakiegoś pokoju. Zobaczyłam w nim mnóstwo obrazów, sztalug i farb.
- To Twoje? - zapytałam cicho w zasadzie do siebie.
Chłopak zamknął drzwi.
Podszedł do mnie w wampirzym tempie.
- Zgłodniałem. I to bardzo. - powiedział a ja zobaczyłam jak jego twarz przybiera straszny wyraz.
- CZEKAJ! - krzyknęłam w ostatnim momencie.
Zawisł w powietrzu ze swoimi białymi jak płatki śniegu i ostrymi jak diament kłami.
- Jak ty masz na imię? - zapytałam nieśmiało.
Schował zęby i się uśmiechnął.
- Harry.
Następne co czułam to ból, przeszywający całe moje ramie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top