Ratunek

Siedziałam w pokoju zaczytana. Książki to teraz moje najlepsze przyjaciółki.

Dziewczyny nigdy się nie nudzą, ale szczerze... ich życie nie jest już życiem.
Dni płyną, a one pewnie nawet z tego nie zdają sobie sprawy.

Usłyszałam nagle pukanie do drzwi.
Amara powiedziała "proszę!" A ja odwróciłam głowę.

- Ania? Jesteś proszona na chwilę. - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny wychylającego się z za drzwi.

- Jasne - odłożyłam książkę i zaczęłam się kierować w stronę drzwi.

Wyszłam i zamknęłam je.

- Co się stało? - zapytałam

Mężczyzna nie odpowiedział tylko zasłonił mi usta dłonią i złapał w pasie.

- Przeprowadzasz się - uśmiechnął się i zaczął iść, ciągnąc mnie.
Całą drogę się wyrywałam. No bo kim on jest? I czego chce?
Wyszliśmy na zewnątrz. Zaczęliśmy iść w kierunku wielkiej czarnej terenówki.
Otworzył bagażnik. Domyślając się co chce zrobić zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Miałam nadzieję, że może ktoś mnie usłyszy.
Mężczyzna zakneblował mi usta i związał ręce.
Wsadził mnie do bagażnika i zatrzasnął drzwi.

Harry's pov

Siedziałem na kanapie przeglądając kanały telewizyjne. Dwudziesty pierwszy wiek i same nudy.
Ktoś zapukał do drzwi.

- Wejść!- wrzasnąłem i wyłączyłem tv.

Do pokoju wszedł Ron.

- Czego chcesz?! - rzuciłem od niechcenia.

- Musze czegoś chcieć aby przyjść do mojego przyjaciela? - zapytał ze sztucznym uśmiechem.

- Przyjaciela?! - zaśmiałem się

Zdziwił się...

- O co Ci chodzi przecież się przyjaźnimy! - zmarszczył brwi.

- Nie odkąd chciałeś zabrać Annę. - naburmuszyłem się.

- Co ty się tak przejmujesz jedzeniem?

- MOIM jedzeniem! - powiedziałem od razu.

- Dobra olewam ją, ale się tak nie złość!

Westchnąłem.

- Dobra, nieważne. - zmarszczyłam brwi. - Po co przyjechałeś?

- Tak tylko Cię odwiedzić. - nagle dostał SMS'a spojrzał na wyświetlacz a jego humor od razu się poprawił. - Ale już muszę lecieć! Więc do zobaczenia!

- Cześć. - powiedziałem tylko a chłopak zniknął.

Godzinę później

Siedziałem przy biurku pisząc ważną notatkę dla mojego kolegi Alberta, kiedy przerwał mi jakiś dźwięk. Wsłuchałem się w niego. Była to Amara. Szukała czegoś... Albo kogoś.
Spróbowałem dosłyszeć więcej.

~ Na prawdę pani nie wie?- zapytała
-Anna? - ...nie naprawdę.~

W ciągu jednej sekundy znalazłem się na korytarzu i koło Amary.

- Co się stało?- zapytałem

Spuściła wzrok.

- Nic - odpowiedziała.

Zmusiłem ją aby na mnie patrzyła podnosząc jej podbródek.

- Nie kłam! - wymusiłem na niej odpowiedź.

- Umówiłam się z Anną, a jej jeszcze nie ma.

Zmarszczyłam brwi.

- A gdzie poszła? - spytałem poddenerwowany.

- Jakąś godzinę wcześniej, jakiś mężczyzna powiedział, że jest proszona. Ona wyszła myśląc, że ją wołasz.

Wszystko było jasne... Ron!

- A to pieprzony skurwiel! - wrzasnąłem na całe gardło.

Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.

- Idź i zapomnij! - wysyczałem przez zęby.

Wiedziałem! coś za łatwo odpuścił.
Rany!!! Jak go dorwę, to się dupek nie pozbiera!

Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Alberta.

Odebrał po trzecim sygnale.

- Hejka, co tam?

- Przyjeżdżaj tu! szybko! - powiedziałem tylko i się rozłączyłem.

Zdenerwowany, wparowałem do swojego pokoju.

Amelia's pov

Oślepiło mnie jaskrawe światło wpadające przez otwarte drzwiczki bagażnika.

- Hyymmhmm - zaczęłam krzyczeć ale szmata którą miałam w buzi mi to uniemożliwiała.

- Zamknij się! - wrzasnął mężczyzna.

Wyjął mnie z bagażnika i przewiesił przez ramię. Zaczęłam się szamotać i kopać go nogami ale to nie pomagało.
Szliśmy chwilę przez jakiś las. Potem wyłonił się dom. Weszliśmy przez boczne drzwi. Mężczyzna zaczął schodzić dosyć wąskimi schodami w dół, aż do piwnicy.
Otworzył jakieś drzwi i wepchnął mnie do środka.
Rozejrzałam się dookoła. Był to bardzo mały pokoik, bez okien. Jedno łóżko i mały stoliczek.
Byłam nadal związana.

Dlaczego takie jest moje życie?

Wystraszona usiadłam jakoś na łózko i zasnęłam ze zmęczenia.
Nie wiem ile spałam ale wiem, że chłopak który mnie obudził jest mi znany.

- Witaj.- uśmiechnął się

Ron? Kolega Harrego? Wampir?

- Nie chciałem cie budzić - odgarnął kosmyk, moich ciemnych włosów z twarzy.

W ciągu jednej chwili wyjął mi materiał z buzi i znowu się uśmiechnął.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam cicho

- Tego co Harry. - wysunął kły - Twojej krwi.

Jego oczy zrobiły się czerwono czarne a cała twarz jakby ciemniejsza.
Doskoczył do mnie objął mnie ramionami i wbił się w moją szyję..

***

Otworzyłam lekko moje powieki. Nie mam pojęcia ile już tu jestem. Wiem, że kiedy tylko odzyskuje świadomość, on wraca i pożywia się na mnie. Pochyliłam głowę, aby spojrzeć na moje ciało. Cale moje ubranie było w mojej krwi. Wszędzie ugryzienia i rany.

Czuje się zmęczona, i wyczerpana.
Słyszę chrzęst otwieranych drzwi.

Nie!! NIE!!!! Tylko nie on! nie znów...

Moje prośby są na nic, gdyż znowu widzę ta znienawidzoną twarz. Uśmiecha się do mnie promiennie.

- Tęskniłaś? - poruszał sugestywnie brwiami.

Po raz pierwszy tęsknię ale za Harrym... jego chorymi pomysłami, dziewczynami, za dużym wygodnym pokojem a nie małą celą. Za w zasadzie byciem porwaną, ale wolną po części...

Nic nie odpowiadam. Nie mam siły.

- Myślałem, że będzie z tobą lepsza zabawa. - skwasił minę.

- Niedoczekanie twoje - udało mi się wyszeptać.

- Co... co? Nie Słyszałem! - zasmucił się

- Ta jasne! - zaczęłam kasłać.

On tylko westchnął i usiadł na skrawku "mojego" łóżka.

Podniósł moją dłoń i wgryzł się w mój nadgarstek.
Znowu robiłam się coraz słabsza. Znowu wypływała ze mnie krew.

W tym samym momencie usłyszałam jakiś hałas za drzwiami a wampir od razu się ode mnie odsunął.

Co jest grane?

Ledwo słyszałam jakieś krzyki, w przeciwieństwie do blondyna, który słyszał wszystko wyśmienicie.

- Cholera! - wrzasnął i walnął dłonią w ścianę tak, ze ta lekko pękła. - Jak ten idiota mnie tutaj znalazł?!

Kto? Harry?! Nie... to nie może być Harry...

Chłopak cały czas się wściekał. W końcu wstał i już miał otworzyć drzwi kiedy same się otworzyły a za nimi stał wściekły brunet.

- Yyy... hej Harry! - uśmiechnął się Ron.

Chłopak powoli zaczął iść w jego stronę. Jego wzrok był palący i wściekły.

- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał brunet nie spuszczając z niego wzroku.

- Yyy, że miło Cię widzieć? - zaczął strzelać.

- Yyy... BŁĄD! - wrzasnął i złapał oburącz głowę blondyna.

Następne co widziałam, to jak chłopak zaczął nią walić o twardą ścianę.
Od razu powstało wyżłobienie jakby coś ciężkiego tam uderzyło. (mają niezłą siłę!)

Ron jakoś się uwolnił i wampirzym tempem wybiegł z pokoju. Jeśli można to takim nazwać...
Harry zaraz za nim.
Ze zmęczenia i natłoku wrażeń moja głową osunęła się na ścianę a ja znowu zasnęłam.

Obudziłam się już w zupełnie innym miejscu.

Pierwsze co to złapałam się za głowę, i rozejrzałam wokół siebie.
Byłam w aucie. Siedziałam na miejscu pasażera. Harry kierował.

- Gdzie jedziemy? - zamilkłam na chwilę - Co się stało?

- Nic, o czym warto pamiętać. - burknął chłopak i zacisnął swoje ręce na kierownicy.

Zmarszczyłam brwi.

- Nie...cho...chodzi...mi o to. - dukałam przez zmęczenie.

- Nic nie mów - lekko się uśmiechnął.

Jechaliśmy w ciszy ale jedno pytanie nie dawało mi spokoju.

- Dlaczego po mnie przyjechałeś?

Milczał i patrzył przed siebie na drogę.
Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Była noc. Lekko kropił deszcz. Dlaczego nie chce mi powiedzieć?
Nie wie? A może ma jakieś ukryte cele? Nią sądziłam, że tak będzie ale jednak otrzymałam odpowiedz.

- Troszczę się o to co moje.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na to wyznanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top