Mike

Po zakończonej imprezie, wrociłam ze wszystkimi do... Akademi. Sytuacja miedzy mną, a Harrym była lekko napięta... CIEKAWE....DLACZEGO???
Właśnie teraz siedzę w klasie, słuchając nudnego wykładu nauczycielki. Ona zdaje się wszystko widzieć....

- Amelia?- usłyszałam jej głos.

Od razu, się ożywiłam i zaczęłam jej słuchać. Moje dotychczasowe myśli zostały przerwane, abym mogła w skupieniu i z... uwagą, poświęcić się słowom kobiety.

- tak?- spuściłam wzrok.

- wiem, że jesteś córką naszego władcy itp, ale może zaczełabyś uważać?- zapytała miło, lecz wyczułam w jej głosie, nutę złości.

- tak, proszę Pani...przepraszam..- zagryzłam wargę lekko poddenerwowana.

- dobrze!- wróciła, do pisania na tablicy.

Przez następne kilkanaście minut, udawałam zainteresowaną, jednak w środku konałam z nudów... Zresztą chyba tak jak każdy...

Moim wybawieniem okazał się dzwonek, który zadzwonił, zwiastujac długą przerwę.
Wszyscy uczniowie, zebrali swoje żeczy i wyszli z sali. Poszłam ich śladem i zrobiłam to samo. Jednak, nie dane mi było "odpoczywać " gdyż na korytarzu był całkiem niezły harmider.

- Co się dzieje?- podeszłam do Ev. Była tak samo skołowana, jak ja.

- nie mam pojęcia...- wzruszyła ramionami.

Przedarłam się przez tłum, ciekawa o co chodzi. Każdy, zerkał w kierunku gabinetu dyrektorki, i szeptał coś miedzy sobą.
O co tu chodzi?

Drzwi, nagle się otworzyły a z nich wyszedł... MÓJ OJCIEC!!! Był wściekły, i zdenerwowany. Szybko do niego podbiegłam.

- Tato! Co Ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.

Spojrzał na mnie, myśląc nad czymś.

- chodź!- złapał mnie za rękę, i pociągnął za sobą.
Wiele osób patrzyło na całą sytuację w zdziwieniu.

Idąc korytarzem zapytałam się.

- co się stało? Co tu robisz?

Zatrzymał się, patrząc na mnie uważnie.

- Byłaś na ludzkiej, imprezie halloweenowej?- spojrzał mi prosto w oczy.

- taaaakk....

- Czyli to prawda!!!- pokręcił głową- ktoś Cie tam zaatakował!

- Ni...- nie dał mi skończyć

-mam świadków!

- jakich, znowu swiadk....- tym razem sama urwałam, widząc "świadka"

- Harry?

Patrzyłam na chłopaka, który uśmiechał się głupio.

- ttttttak!- zaśmiał się.- na początek wiedz, że nikomu nic nie powiedziałem. Ktoś wszystko widział...jak się biłem, i doniósł do dyrki.

Westchnęłam tylko.

***

Razem z ojcem, i Harrym właśnie byliśmy w drodze do szkoły Mike'a.

- Tato! Nie rob tego! On nie wiedział, że nie jestem człowiekiem.- prosiłam aby zawrócił.

- ani, że chroni Cie prawo....- warknął. Był zły...i to nieźle.

- tak, ale...

- Nie ma żadnego ale!- nacisnął mocniej pedał gazu.

Zacisnęłam usta, i nie odzywałam się już... I tak, nic nie wskóram...

Mike pov.

Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Miałem ochotę oderwać lep nauczycielce. Jak ta baba, dostała tu prace? Niczego nas nie uczy, za to nudzi! Wszędzie czułem krew, i to mnie trochę zozpraszało. Wiem, że gdzieś jest szkoła dla wampirów... ale ja tam nie będę chodził! lamusy... Podobno dostają mało krwi...a ja jestem tak jakby uzależniony...

Otworzyłem zeszyt, i wziąłem długopis. Zacząłem mazać, jakieś szlaczki na kartce. Tępo patrzyłem, na tusz pojawiający się na papierze. Ale się nudzę!

- dobrze...- powiedziała cicho, ta baba.- teraz robcie w zeszycie zadanie 15 ze strony 120. Będę wołała.

Wywrociłem oczami, i znalazłem zadanie. Zacząłem je robić. Nie szło mi za dobrze. Nagle zacząłem myśleć o Am. Przeprowadziła się, a ja nie wiem gdzie mieszka. Chyba powienienem ją przeprosić... westchnąłem głośno. Ale była smaszna...tak dziwnie uzależniająca... Ciekawi mnie, dlaczego jakiś wampir, mnie zaatakował. Czyżby wiedziała o naszym istnieniu? Wszystkie moje przemyślenia przerwała...ta krowa!

- Mike! Do tablicy!- wywrociłem oczami.

Spojrzałem na mojego przyjaciela z ławki. To Luke, tez jest wampirem... W tej szkole są tylko 4. My we dwóch jestesmy w tej klasie. Uśmiechnął się głupio, na co spiorunowałem go wzrokiem.

Wstałem i udałem się w wyznaczone miejsce.
- co mam zrobić?- zapytałem zdenerwowany.

-Może tak....

-zabić???- zapytałem sam siebie w myślach.

-to!- wskazała na zadanie.

Po kilku marnych próbach, kazała mi usiąść. Dostałem pałe!

- Zasrany babsztyl!!! Weź idź kurdę, do jakiegoś lekarza bo masz nierówno pod sufitem!- mruknalem pod nosem tak, że tylko ja to usłyszałem i Luke- który ma wampirzy słuch. Zaczął się śmiać z mojego komentarza, na co wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w jego kierunku.

- Przepraszam!- opanował się szybko.

- matoły!- pokręciła głową nauczycielka.

Ruszyłem do swojego miejsca, lecz nagle stanąłem widząc jak drzwi się otwierają, a do nich wchodzi dyrektor.

- Mike Newton?- zaczął się rozglądać po sali. Był przerażony, i poddenerwowany.

Aaa!!! Zapomniałem dodać, że on również jest wampirem.

Znalazł mnie. Patrzył chwilę, lecz szybko się otrząsnął.

- za mną!!- wyszedł z sali, czekając na mnie.

- co się stało?- zmarszczyłem brwi.

Zatrzymał si na środku korytarza.

- coś ty zrobił...dzieciaku???- patrzył na mnie uważnie.

- nie wiem o co Panu...chodzi!- byłem naprawdę zdezorientowany.

- naruszyłeś prawo! Złamałeś wampirze prawo!!!

Wybauszyłem oczy.

- co takiego? Nigdy!!- od razu zaprzeczałem.

- tak! Są świadkowie! Pozywiłeś się na kimś, chronionym immunitetem.- znowu ruszyliśmy przed siebie.

- spozywam wiele posiłków....aby żyć!- zamysliłem się na chwilę-... No tak...teoretycznie. Nie wiem kto jest chroniony, a kto nie!- wyrzuciłem ręce w górę.

Mam nadzieje, że to ktoś niski rangą... Im niżej tym kara, mniej surowa....

- masz szczęście...- pokręcił głową. Sam nie wiem dlaczego, ale w mojej głowie narodziła się nadzieja- napaść na dziecko króla...i nawet o tym nie wiedzieć!

- Kurwa, że CO???!!!!- wybauszyłem oczy.

No i nadzieja umarła. Chyba gorzej być nie może...

Mam przesrane!!!

DZIECKO KRÓLA!!!

Nie żyje!!... Zabiją mnie.

- wyrazaj się!!!- upomniał mnie- przy nich też!

- przy...NICH?- zmarszczyłem brwi

- tak!! Będzie, król, jego dziecko, i świadek.

Wplatałem palce, w moje włosy, w wyniku frustracji, przeczesując je po całej długości.

Cholera. Zabijcie mnie juz teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top