Evelyn

- Evelyn! Natychmiast z niej złaź!- powtórzyłam się.

Nie reagowały. Postanowiłam zainterweniować lecz Harry był szybszy. W ciągu sekundy, znalazł się przy dziewczynach. Jednym, szybkim, zwinnym ruchem oderwał Ev od Celeste.

- o co wam poszło?- patrzył się na obie, oczekując odpowiedzi.

- ta suka!....- zaczęła Evelyn.

- EJ,EJ,EJ,EJ,EJ NIE MÓW TAK DO MNIE!- wrzasnęła.

- bo co popaprancu?- głupio się uśmiechnęła Ev.

Boże! Co się z nią dzieje?!...ona taka, nie jest...coś musiało się stać!

-TTTYYY......-Celest, od razu, z wrzaskiem rzuciła się w stronę dziewczyny.

Podbiegłam do niej, łapiąc ją.
Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się dyrektorka.

- co tu się dzieje?- przepychała się przez uczniów.

Nikt nic, nie odpowiedział.

- za mną! Cała wasza czwórka!- odwróciła się i odeszła.

Ruszyliśmy, nic nie mówiąc. W ciszy szliśmy korytarzem. Niespodziewanie, każdy kąt, wypełnił dźwięk rozchodzacego się dzwonka, zwiastującego koniec przerwy. Kiedy już znaleźliśmy się w gabinecie, nauczycielka, poprosiła Evelyn.

- porozmawiam z wami osobno, najpierw Evelyn.

Skinęliśmy głowami, i usiedliśmy na krzesłach. Rozglądałam się wszędzie. W końcu, mój wzrok spoczął na moich dłoniach. Zaczęłam się bawić palcami. Byłam zdenerwowana...nie konsekwencjami bójki, a zachowaniem Evelyn... martwiłam się o nią.

Spojrzałam na Celeste.

- wiec....?- wbiłam w nią mój wzrok.

- co?- zmarszczyła brwi. Wyraźnie była zirytowana, całą tą sytuacją, zresztą ja też.

- mów!- westchnęła.

- no wiec...-otworzyła swoje usta, w celu rozpoczęcia monologu, jednak nie wiedząc od czego zacząć, od razu je zamknęła.-... Ja...chciałam zobaczyć ten wisiorek... wygląda na drogi, a ja lubię to co błyszczy...

Co Ty jesteś sroka?

- no wiec...na przerwie...podeszłam do niej, i zapytalam się skąd go ma...- zamilkła na chwilę- powiedziała, że mi nie powie, a ja wtedy....mogłam...- skrzywiła się-...zasugerować, że go ukradła...i...- przerwałam jej.

- oskarżyłaś ją o kradzież?- wybauszyłam oczy.

- no...poniekąd.- wyraźnie, była zakłopotana.

-poniekąd?

-TAK! No i....rzuciła się na mnie.

Zamilkłam...coś jest grubo nie tak! To wszystko, zaczęło się po grze...może...
Moje rozmyślenia, przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Wyłoniła się z za nich, głową dyrektorki. Była lekko wystraszona, i niepewna.

Co się dzieje?

-Amelio? Mogłabym Cie prosić?- przełknęła ślinę, patrząc na mnie.

Nic nie odpowiadając, wstałam z miejsca i ruszyłam w jej stronę.
W przejściu, minęłam się z wychodzącą Ev.

- Harry! Pilnuj je!- powiedziała do chłopaka, i zamknęła za mną drzwi.

Oby się tam nie pozabijały.

- Posłuchaj! Jestem przerażona, zachowaniem Evelyn.- usiadła za ciemnym, dużym machoniowym biurkiem.

- W zasadzie, to ja też.- mruknęłam cicho, siadając przed nią.

- Powiedziała mi, że poszło im...jej i Celeste, o naszyjnik. Gdy go zobaczyłam przeraziłam się nie na żarty.

Co?

- a co to tego wszystkiego, ma jakiś wisiorek?- zmarszczyłam brwi.

- to nie jest jakiś wisiorek...to talizman. To przez niego Evelyn, jest taka. Każdy kto go nosi, zmienia się. Po jakimś czasie, denerwuje się z byle powodu. Na sam koniec, przerażony siłą, sytuacją próbuje zabić sam siebie.

CO TAKIEGO?

- ale ja go nosiłam całą noc! Nic mi się nie stało!- wstałam z miejsca. Byłam bardzo zdenerwowana.

- o to właśnie chodzi! To jest ochronny talizman rodziny królewskiej. Członka tej rodziny chroni, a nie powołanych zabija.

Zachłysnęłam się własnym powietrzem.

- To go jej zabierzmy! Jak teraz weźmiemy, nic się nie stanie prawda?- szukałam w jej oczach, oznak aprobaty, lecz zauważyłam tylko smutek.

- Amelio...ona nie da go sobie zdjąć!- jak to nie da? Co ona bredzi?- widziałaś jak się zachowuje!

- Tak! Ale musimy coś zrobić!- w moich oczach, pojawiały się łzy. Nie pozwolę, aby moja przyjaciółka zginęła i to w dodatku przezemnie.

- tak! Coś wymyślimy! Ale trzeba to zrobić jak najszybciej...i tak aby się nie zorientowała.

- ma pani, jakiś plan?- spytałam wyczekując odpowiedzi.

***

Lekcje już powoli się kończą. Siedzę, z Harrym i Evelyn na korytarzu. Razem z Celeste, jesteśmy wtajemniczeni, w plan ratowania dziewczyny.

Nie jest jakiś skomplikowany, ale na razie to nasza jedyną nadzieja.

Krok 1: podstęp.

- Evelyn! Chodź ze mną! Zapomniałam, że pani od historii, prosiła nas o pomoc!- usmiechnęłam się do dziewczyny, wstając z miejsca.

Niechętnie się podniosła i wstała idąc za mną.

- Jaką pomoc?- mruknęła.

- nie mam pewności, ale podobno nic czego nie dało by się nie znieść- usmiechnęłam się, idąc w kierunku klasy.

Krok 2: Harry

Puściłam ją przodem, i zamknęłam drzwi. Nie zdążyłam się nawet odwrócić kiedy usłyszałam huk, i dźwięk, opadającego ciała, Evelyn.
Spojrzałam na sprawcę, którym był Harry.

Krok 3: sen

Uśmiechał się głupio,trzymając w dłoni, szczątki połamanego krzesła. Wyglądał jak male dziecko, które właśnie wygrało życie .

-Czego się szczerzysz? Tak Cie cieszy walenie, krzesłem w kogoś?- uniosłam brwi.
Mruknął coś pod nosem w stylu "dali mi na akcję amatorkę...gdzie tu sprawiedliwość???" zaczęłam się śmiać.

-CO???- minę miał bezcenną.

- ja Cie słyszę idioto!- wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

Warknął na siebie, próbując ukarać, że dał się przyłapać.

- Czuje, jak byśmy, zaplanowali właśnie jakieś morderstwo...- udeżyły we mnie wyrzuty sumienia, że wplątałam w to wszystko Ev, może nieświadomie ale jednak...

- wiesz, że....dokładnie to zrobiliśmy?- zdziwił się Harry.

- nie pomagasz Harry!!!- warknęłam na niego.
Uniósł dłonie, w geście poddania, i nic już nie powiedział.

Podeszłam do dziewczyny, i zdjęłam z jej szyji naszyjnik. Dziwny błysk, przez niego przeszedł gdy go dotknęłam. W tym samym momencie, obudziła się Evelyn, rozpaczliwie pochłaniając powietrze.

- Evelyn! Wszystko w porządku!?- uklękłam przy niej.

Przytuliła mnie. Objęłam ją i z ulgą  odetchnęłam głęboko.

-Am? Co się stało?- spytała zdezorientowana.

- Nieważne! To już przeszłość.- usmiechnęłam się do niej promiennie.
Czułam taką ulgę...że żyje! Że nic jej nie jest! Popatrzyłam z wyrzutem na biżuterię. Zginiesz marnie! Gromiłam go wzrokiem.

Zadzwonił dzwonek, a my wstalismy i pomogliśmy skierować się Ev na ostatnią lekcję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top