Celeste
Wróciliśmy do akademii, zaczynając kolejny dzień. Wszystko rozpoczęło się zwyczajnie... Celeste, Evelyn, nauczyciele, nauka. Wszystko poza jednym faktem. Mike.
Od dzisiaj będzie moim służącym, czy jak go tam nazywają...
- Mike! - krzyknelam w stronę chłopaka. Nie mógł się zdecydować który lunch mi kupić...
-tak? - podbiegł szybko.
- co Ty wyprawiasz??!!!- szepnęłam na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć.
- kupuje ci...- nie zdążył gdyż mu przerwałam.
- nie! W szkole, jesteś moim przyjacielem! Masz za mną chodzić... To chodź! Ale nie zachowuj się jak kretyn! To co robisz, to jest żenujace... Nie tylko dla mnie, ale i dla ciebie!
Uśmiechnął się szeroko, na moje słowa.
-co?- zmarszczyłam brwi.
- nic! PRZYJACIÓŁKO!- objął mnie ramieniem, i zaprowadził do stolika.
Co za kretyn!
Usiedlismy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać.
- jak to się stało, że jesteś córką naszego króla?- zapytał marszcząc brwi.
- yyyy.. No wiesz....yyy kiedy kobieta... i mężczyzna....no ten.... Spotykają się....i....- dukałam, próbując opanować śmiech.
- przecież wiem jak to działa!- obużył się.- powiedz to co chcę wiedzieć!
- hhhyyy.... To długa historia....- Spojrzałam na mój lunch.
- mamy czas- uśmiechnął się promiennie.
W wielkim skrócie opowiedziałam mu wszystko.
Chłopak mówił o swoich ludzkich zawodach gdzie pokonał wszystkich...(nie dziwię się dlaczego...), kiedy poczułam na sobie czyj wzrok. Lekko się obejrzałam, i kiedy znalazłam tą osobę... stwierdziłam, że to Harry.
Brunet kiwnął głową w moją stronę, dając mi jednocześnie znak, abym do niego podeszła. Przeprosiłam Mike'a, i ruszyłam przed siebie.
- co chcesz?- zapytałam chłopaka, stając na przeciwko niego.
Nic nie mówiąc, złapał mnie za mój nadgarstek, i pociągnął w kierunku pustego korytarza.
- co to ma być?- przyparł mnie mocno do ściany.
- o co Ci chodzi?!- spytałam głośno, probując się wyrwać.
Zdając sobie sprawę, z tego iz te szarpaniny są na darmo, spojrzałam w jego oczy, czekając na odpowiedź.
- ten gnój do Ciebie zarywa!- wrzasnął zły.
- jesteś zazdrosny?- uniosłam podejrzliwie brwi.
- tak!.... To znaczy nie!- poplątał się.
- zdecyduj się!- przygryzłam wargę.
-nie! Jeżeli ten gość, nie będzie mi przeszkadzać!- pochylił się lekko, i zawisł nad moimi ustami.
- yyym... Przedzkadzam wam?- usłyszałam głos Mike'a, który zdematerializował się znikąd.
Szybko, Harry się odsunął patrząc, na chłopaka groźnie.
- nie! Nie przeszkadzasz!- gromili się wzrokiem, do czasu kiedy koło nas pojawiła się Celeste.
- oh! Amelia! Właśnie Ciebie szukałam!- podeszła do mnie z uśmiechem na ustach.
Od kiedy ona taka miła?
- chce Cię zaprosić, na małą imprezkę u mnie!- zasmiała się lekko.- was też!- spojrzała na chłopaków.- w planach:
Oglądanie, pizza, picie, granie w chińczyka, polowanie, gra w butelkę, i nocowanko!
Milczałam chwilę analizując co powiedziała.
- gra w chińczyka?- uniosłam brwi.
- to....- podrapała się po glowie-... Taki drobny żart... Główna atrakcją jest polowanie, i wampirza butelka.
- yyyy.... Co to wampirza butelka?- zmieszałam się.
- zasady są podobne, co w zwykłej grze w butelce! Tylko, nasza wersja....- usmiechnęła się- jest bardziej... podrasowana!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top