Porwana przez Krawczyka
Zanim przeczytacie krótka notka
Ten one shot zrodził się z zakładu noworocznego z SosyRzyciem więc był pisany w grudniu 2020 i mogą być błędy.
Nie zmienia to faktu że dedykuję to dzieło mojej bitch SosyRzyciem do której możecie wpadać na zajebistego one shota do piosenki Złe kobiety hihi miłego czytania!
-Mogę panu namalować mural na ścianie?- Spytałam starszego mężczyzny chyba siódmy raz i przewróciłam oczami. Byłam już ostro wkurzona.- Po prostu potrzebuję miliona, albo chociaż pół.- Facet jak to usłyszał tylko wytrzeszczył swoje stare oczy i zamknął mi drzwi przed nosem.
Było już późno, ale to chyba była najcieplejsza zimą jaką kiedykolwiek przeżyłam. Nigdy nie sądziłam że w grudniu może być 19 stopni Celsjusza, ale taka była właśnie zima 89' w Polsce. Komunizm powoli dobiegał końca i czułam już to wyzwolenie od czerwonych gnid. Mówiąc o gnidach właśnie kierowałam się do klubu. Zwolniłam się stamtąd miesiąc temu, ale ciężko było mi znaleźć jakąkolwiek inną pracę. Potrzebowałam tego miliona aby zrobić prezent mojej matce, więc musiałam zatańczyć dla tych oblechów co najmniej dziesięć razy.
-Nieluba? Co ty tu kurwa robisz?! Zwolniłaś się, nie potrzebujemy cię- powiedział mój były szef plując dymem z jego ulubionych klubowych mocnych papierosów.
-Potrzebuję kasy stary, tylko trochę- starałam się brzmieć na jak najbardziej skrzywdzoną jak mogłabym być.
- Tu jej nie znajdziesz, wypierdalaj!- znowu splunął na mnie tym cholernym tytoniowym dymem.
-Tylko kilka tańców, błagam- brzmialam jakbym zaraz miała się popłakać, to dobrze.
-Dobra, ale tylko dzisiaj i oddajesz mi co najmniej trzysta tysięcy- ile kurwa?
-Eh, no dobra- nie chciałam się już kłócić z tym starym prykiem i poszłam się przebrać, nie mogło pójść tak źle.
-Kogo nam tu znowu przywiało- powiedziała Baśka- moja kochana koleżanka z jakże pięknym imieniem, prawdaż Nieluba?
-To słowiańskie imię, bardzo Polskie- spojrzałam jej w oczy i poszłam się przebrać w toalecie.
Mój strój tego dnia nie był jakiś specjalnie odkrywajacy, ale z tego słynęłam w tym środowisku- szanowałam się chociaż trochę. Czy uważałam się za lepszą od reszty dziewczyn? Może trochę. Wyszłam z toalety i od razu poszłam na boczną scenę, klienci powoli się zbierali. Czułam już na sobie wzrok kilku z nich. Zaczęłam swój dość skomplikowany taniec, wbrew pozorom byłam dość dobrą tancerką. Różne obroty, elementy wspinaczki, albo mój ulubiony numer z byciem na rurze do góry nogami.
W pewnym momencie wszedł do klubu pewien dżentelmen. Ubrany był dość schludnie od razu pomyślałam że musi być mój na ten wieczór, zaczęłam się nawet starać. Dżentelmen najpierw popatrzył na dziewczyny na scenie głównej, było to zrozumiałe, one kręciły wszystkich. Większość osób tutaj po prostu rozbierała te dziewczyny wzorkiem, ale nie on. On wyglądał jakby był taki jak ja- jakby się choć trochę szanował. Oczywiście było to trudne w tak obskurnym miejscu jak to. Te wszystkie przemyślenia wśliznęły się ukradkiem do mojej głowy w trakcie tańca. Nawet nie patrzyłam na tego człowieka tak długo jak by się mogło wydawać. W ciemnościach nie widziałam też go dokładnie, żadnych szczegółów, po prostu młody, schludny, prawdopodobnie obrzydliwe bogaty facet. I to wszystko wywnioskowałam w te kilka sekund.
Podszedł do mnie. Do mojej sceny. Musiałam dać z siebie wszystko. Musiałam dzisiaj zarobić. Zdjęłam z siebie nawet jedną warstwę mojego jak by to ująć "ubrania", albo nawet lepiej "stroju tanecznego". Kurwa. Nieznajomy dżentelmen podszedł do baru, w tym momencie wiedziałam, że to przepadło i muszę znaleźć nowego klienta.
Możecie sobie państwo wyobrazić jakie było moje zdziwienie gdy kelnerka podeszła do mnie i powiedziała, że ten mężczyzna zamówił taniec za milion. To znaczy że już mogę się spłacić mojemu szefowi i jeszcze jeden taniec (nawet ten najtańszy, za 400 tysięcy) pozwoli mi uzbierać potrzebne mi pieniądze.
Facet udał się do pokoju, a ja zaraz za nim. To był typowy pokój w którym znajdowała się rura i kanapa dla klienta, to miejsce to nie burdel, nie znajdziecie tam łóżka w którym oddałbym swoje ciało za marne pieniądze. Większość naszych klientów o tym wiedziała. To było jak muzeum w którym nie dotyka się eksponatów, nawet jeśli były one żywe.
Zaczęłam tańczyć. Żadnego przywitania. Zamienienia paru słów. Nie byłam w tym dobra i nie zamierzałam być. Klient płacił mi za taniec, nie za to żebym mu się wygadała. Taniec miał trwać dwadzieścia minut- tyle co podkład muzyczny nie mniej nie więcej.
-Po co ci pieniądze? Mogę ci pomóc- powiedział facet. W tym świetle mogłam się mu przyjrzeć, był dość przystojny, miał zarost, a wiekiem napewno nie pasował do wszystkich tych panów sześćdziesiąt plus którzy odwiedzali tę spelunę.- Tylko oczywiście musisz mieć dobry powód kochanie- kochanie?
-Um, zbieram na prezent świąteczny dla mamy- powiedziałam zgodnie z prawdą- to moja ostatnia noc w tym miejscu- nie wiem czemu otworzyłam się trochę przed tym człowiekiem. Wydawał się on być trochę tajemniczy, inny, może nawet intrygujący w pewien niezrozumiały dla mojego oka sposób. Pan intrygujący podniósł klapę marynarki i z ukrytej w środku kieszonki wyjął plik pieniędzy.
-Tyle wystarczy? Nie musisz już tańczyć, nie po to tu jestem- przestałam tańczyć i niepewnie wzięłam jego pieniądze.
-Tyle wystarczy, dziękuję panu, uratował mnie pan, nie wiem jak mogłabym się za to odwdzięczyć.
-Dla mnie to drobiazg, jeśli chcesz stałej pracy to potrzebuję pomocy domowej, jeśli umiesz sprzątać, gotować czy inne takie- podał mi schludną wizytówkę.
-Napewno zadzwonię- uśmiechnęłam się szczerze. Niby żadna praca nie hańbi, ale naprawdę miałam dość chodzenia po tych burdelach i tańczenia prawie nago dla obcych facetów.
***
Czy umiałam sprzątać i gotować? Jak nikt inny moi drodzy, ba nawet to czasem lubiłam, a szczególnie polubię to jak będę dostawać za to pieniądze i sądząc po wyglądzie tajemniczego dżentelmena z którego wizytówki wynika, że ma na imię Krzysztof Krawczyk to nie będą marne pieniądze. Dlatego postanowiłam zapukać. Wielkie dębowe wrota otworzyły się przede mną i wtedy zrozumiałam, że to jednak nie był dobry wybór. To było jak scena z jakiegoś filmu. Dym cygar unosił się nad stołem do pokera. Wyglądało to jakby pan Krawczyk należał do jakiejś mafii. Niestety zanim zdążyłam się wycofać i uciec dębowe wrota zatrzasnęły się za moimi plecami i przeszły mnie ciarki. Zaczęłam się modlić, nigdy tego nie robiłam, nigdy do teraz oczywiście. Bałam się, tak strasznie się bałam.
-Oto nasza nowa niewolnica panowie!- krzyknął Krawczyk. Niewolnica? Jaka niewolnica? Może lepiej żebym nie myślała nad tym tylko nad ucieczką.
Byłam zaangażowania we własne porwanie i przetrzymywanie, tego jeszcze nie grali.
Nagle ktoś masywny złapał mnie od tyłu i rzucił do jakiegoś małego, czarnego pomieszczenia.
-Śpij póki możesz psie- Facet w czerni warknął na mnie i napluł, czaicie? Napluł na mnie jakbym naprawdę była psem. Chuj.
***
Pov. Krzysiu
Muszę jakoś przekazać tym idiotom że ona nie jest do zgwałcenia i zabicia. Nie ona, ją możemy najwyżej zgwałcić. Nie jest kurwą. Wydawała się siebie szanować w tym klubie. Dobra, muszę przestać myśleć bo jeszcze złapią mnie wyrzuty sumienia i ją wypuszczę. Ale najpierw chciałem dać jej pospać przez chociaż kilka godzin.
-Ja pójdę pierwszy, zaintrygowała mnie ta suka- powiedział jeden z moich współpracowników. Zdziwiła mnie jego śmiałość, on, ta mała gnida chciał ją dotknąć pierwszy, ale ja nie mogłem do tego dopuścić, widać że dziewczyna była nie tykana i tylko ja, powtarzam TYLKO i WYŁĄCZNIE ja mogłem ją dotknąć pierwszy.
-Chyba cię pojebało mój drogi przyjacielu- powiedziałem zachowując oczywiście jakąkolwiek kulturę wypowiedzi, musieli mnie oczywiście respektować.- Jako wasz od siedmiu boleści szef gangu uważam za oczywiste, że nową dziewczynę pierwszy dotykam ja- spojrzałem na niego moim hipnotyzującym niczym hipnotyzer z telewizji wzrokiem.- A teraz może łaskawie powrócimy do naszej fascynującej gry w pokera, prawda panowie?- skatowałem ich wszystkich wzrokiem tak, że prawie trzęśli portkami ze strachu a skarpetki im z nóg pospadały.
***
Wszedłem do niewielkiego pomieszczenia, dziewczyna dalej smacznie spała. Postanowiłem, że nie będę się nad nią dzisiaj pastwił. Musi poznać świat bezwzględnych członków mojego gangu od razu. Zero litości, nawet dla dzieci i kobiet, na szczególnie dla kobiet. Wszystkie kobiety w naszym gangu miały jedną i tę samą definicję- pierdolona kurwa i niewyobrażalna suka. Na szczęście dziewczyna leżąca na łóżku miała na sobie spódnice, to ułatwiało sprawę, bo wystarczyło po prostu zdjąć z niej bieliznę co jest o wiele prostsze niż ściąganie ze śpiących kurew jeansów czy jakichkolwiek innych rodzajów spodni które istnieją na tym świecie. Splunąłem szybko na podłogę i zabrałem się za śpiącą dziewczynę.
Krzyczała. Dużo krzyczała. Krzyczała i płakała. Wpadła w histerię. Była w bólu. Podobało mi się to. Sprawiało to tylko jeszcze większe podniecenie. Kochałem te widoki. Te dźwięki. Te uczucie. Czułem się w tym wszystkim nieuchwytny. Czułem, że milicja nie mogłaby nic mi zrobić. Bo nie mogła, prawda?
***
Pov. Nieluba
Bolało mnie w zasadzie wszystko. Każdy z członków gangu musiał mnie "wypróbować". Czułam się brudna leżąc w tym łóżku. Nie miałam już siły nawet płakać, a z moich ust wydobywał się tylko pusty, suchy szloch bez łez. Bolało. Bolało. Bolało. Brudna. Brudna. Brudna. Suka. Suka. Suka.
Nagle ktoś znowu wpadł do pomieszczenia, szykowałam się na najgorsze, że ktoś jeszcze przyszedł na "jazdę testową", ale ku mojemu zdziwieniu była to milicja, a dokładniej grupa antyterrorystów którzy od razu zanieśli mnie do ambulansu. Tyle pamiętam z tamtego feralnego wieczora. Dwudziesty grudnia 1989 roku, Zalesie Górne pod Warszawą, Polska Ludowa.
***
Siedziałam na komisariacie. Polska nie była już pod wpływem sowietów. Był 4 stycznia 1990 roku, a ja miałam po raz pierwszy zeznawać przeciwko moim oprawcom. Prawdą jest to, że byłam tam tylko kilka godzin, ale nie zmienia to faktu, że przeżyłam tam istne piekło i nie ufam teraz żadnym mężczyzną. I pomyśleć że kiedyś codziennie tańczyłam dla takich zwyroli na rurze. Chciało mi się wymiotować przez to wszystko, chcę jak najszybciej wymazać te wspomnienia z pamięci i nie chcę już myśleć o facecie o imieniu Krzysztof January Krawczyk, ale on wraca do mojej głowy codziennie od tych dwóch tygodni i nie mogę uciec od tego wszystkiego mimo że bardzo bym chciała. Żadna kara dla tych żmij nie zwróci mi normalności, tak bardzo ich nienawidziłam. Byłam pod stałą opieką najlepszych psychologów w kraju, ale to nie wystarczało, Krawczyk zniszczył mnie od środka i nie chcę już widzieć ani jego, ani żadnego z jego sługusów.
***
Minęło już 20 lat. Ta noc dalej nawiedza mnie w nocnych koszmarach, dalej nie jestem w stanie zaufać mężczyznom. Dalej pytam siebie co by było gdyby. Czasami nawet widzę w tym swoją winę. Bo to ja poszłam wtedy do klubu, to ja wzięłam on niego wizytówkę, to ja weszłam do jego domu, bo myślałam, myślałam, że mogę mu zaufać, że jest taki jak ja, że nic mi nie zrobi. Niedługo wyjdzie z więzienia. Jeszcze pięć lat dwa miesiące i trzynaście dni. Mimo, że gwałcił, mimo że mordował, mimo że zniszczył mi życie. Wychodzi na wolność. Ten potwór.
***
To ten dzień. Wszystkie gazety, wiadomości, cały internet mówi tylko o tym, że Krzysztof January Krawczyk wychodzi dziś na wolność. Przypomina mi to tylko te wydarzenia. Na ich myśli dalej dostaję ciarek i drgawek. Nawiedza mnie to. A teraz on od tak wychodzi na wolność i musi ponownie przystosować się do społeczeństwa. To niemiłosiernie boli. Powinien siedzieć w pierdlu do końca swojego marnego żywota. Dlaczego to musiałam być ja? Boże, dlaczego? Wzdrygam się od dwudziestu pięciu lat przez każdy dotyk, bliski oddech, czy choćby dźwięk kroków jakiegokolwiek mężczyzny. Dlatego nie mam męża, rodziny, nie mam nikogo, bo ten zwyrol mi to odebrał 20 grudnia 1989.
***
Przechadazłam się właśnie placem zbawiciela w Warszawie. Ujrzałam wtedy jego. Nie zmienił się prawie wcale, mogłabym go rozpoznać wszędzie. Poczułam nagły strach, ale i żal do tego człowieka. Odebrał mi przecież wszystko. Dlatego podeszłam. Dałam mu z liścia. I odwróciłam się na pięcie. Ale on...
-Nieluba! Ja przepraszam- ma kurwa tupet. Po dwudziestu pięciu latach przepraszać za odebranie mi jakiegokolwiek prawa do normalnego życia.
-Pierdol się potworze- powiedziałam prawie przez łzy i zaczęłam udawać się w stronę przejścia dla pieszych. Szłam szybkim krokiem a moje czarne obcasy głośno odbijały się od chodnika. Nie chciałam go spotkać, ale coś w uderzeniu go dało mi wielką satysfakcję i jakieś może małe osobiste spełnienie. Zbliżałam się do przejścia dla pieszych i zaczęłam iść jeszcze szybciej. Prawie że wbiegłam na te pasy. Nagle biały samochód z wielkim piskiem próbował się przede mną zatrzymać, ale było to niemożliwe i zostałam potrącona.
I wtedy właśnie się obudziłam.
Był 25 grudnia 2020. A ja zasnęłam oglądając dokument na temat życia piosenkarza Krzysztofa Krawczyka. To wszystko okazało się tylko moim koszmarem. Nigdy nie zostałam zgwałcona. Nigdy nie zostałam porwana. Miałam kochającego męża. Miałam moją kochaną trójkę dzieci. Wszystko wróciło do normy. Chyba że...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top