Rozdział 25
Nie orientuję się kiedy przychodzi Minister Magii czy inni czarodzieje. Przez ten cały czas patrzę wprost na Rigel, która nie rozgląda się zaciekawiona po sali rozpraw. Ma głowę spuszczoną w dół z czego najmniej zadowoleni reporterzy, ponieważ nie mają jak robić zdjęć.
− Wznawiam rozprawę numer 7/5476/2435.
Głos Ministra Magii roznosi się echem po pomieszczeniu. I dopiero wtedy Lestrange podnosi głowę. I zamiast widzieć jej loki czy fioletowe oczy, pierwsze co widzę to siniaki na jej twarzy. Są dosyć świeże, ale w ogóle nie powinno ich być. Jeden jest na szczęce po prawej stronie. Drugi po lewej na kości policzkowej. Usta też są rozcięte, a strupek z zaschniętą krwią jest na dolnej wardze. Wciągam głośno powietrze na ten widok. Rigel spojrzała się na Ministra Magii, który jest tak samo zaskoczony na widok jej obrażeń jak ja.
− Czemu więzień jest pobity?
− Kurwa! Kurwa! KURWA MAĆ!
Krzyczę przekleństwa stojąc w jakimś opuszczonym pokoju na Grimmuald Place 12. Podnoszę ręce do głowy i ściskam mocno swoje włosy. Mam ochotę je wyrwać tylko po to żeby jakoś odwrócić swoje myśli od tego co właśnie się stało. Ten pieprzony Śmierciożerca chciał włamać mi się do umysłu! Za kogo on się uważa! Myśli, że ma prawo do takiego postępowania?!
Mam ochotę zapalić, ale oczywiście nie ma skąd wziąć papierosów. Poza tym nie wiem czy jestem w stanie poradzić sobie z zapalniczką. Ręce mi się trzęsą tak jak całe ciało. Całe zdenerwowanie ze mnie schodzi i właśnie w ten sposób to się objawia. Czuję jakbym zamiast organów wewnętrznych miała w środku galaretkę. Każdy oddech to nieprzyjemne świszczenie jakie wychodzi z moich ust.
Zaczynam krążył po całym pomieszczeniu, prawie potykając się o łóżko i porozrzucane pergaminy. Cholera, jest tu tyle kurzu, że zaraz zacznę kichać. Nie mam pojęcia kiedy było tu sprzątane ostatni raz. Przez to mam wrażenie, że czas w tym pokoju stanął w miejscu. Na biurku jest przewrócony kałamarz i pobrudzone pióra. Godło Slytherinu wisi nad łóżkiem, a zielona narzuta na nim jest cała pognieciona. Wszędzie pachnie stęchlizną.
− Rigel?
Odwracam się gwałtownie w stronę skąd pochodzi głos. W drzwiach stoi Caesar. Zaciskam palce w pięść, bo cholera jasna, nie chcę z nim rozmawiać. Nie teraz, nie w tym momencie. Jestem tak wściekła, na wszystko, że naprawdę nie chcę czegoś spieprzyć pod wpływem emocji. Nie mam siły też dyskutować z nim o tym pocałunku. A jestem prawie pewna, że o to mu chodzi. Bo kiedy ja patrzę na niego, nie potrafię skupić się na czymś innym niż na uczuciu jego warg na swoich własnych.
− Caesar, zostaw mnie...
Wzdycham głęboko. I opuszczam ramiona kiedy widzę, że Dare wcale mnie nie zostawia tylko podchodzi bliżej. Jakby w ogóle nie słyszał tego co właśnie powiedziałam.
− Bałem się o ciebie, wiesz o tym, prawda?
Opuszczam głowę na pytanie Caesara. Nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Bo ja znam prawdę. Dotarło to do mnie w momencie kiedy stałam w ruinach sierocińca. Może i chciałam go pocałować wtedy na treningu, ale to była chwilowa zachcianka. Brakowało mi poczucia bezpieczeństwa, miłości czy może namiętności. I gdyby nie to cholerne spotkanie z Czarnym Panem, to wydaje mi się, że ostatecznie do tego pocałunku nigdy, by nie doszło. A tak kierowało nami tak popieprzone uczucia, że nie umiem nawet ich nazwać.
− I strasznie się cieszę, że tutaj jesteś.
Caesar jest coraz bliżej mnie i wiem to tylko dlatego, że słyszę jego kroki na spróchniałej podłodze. Ma na sobie wojskowe buty i stawia ciężkie kroki. Ja nadal patrzę się w dół, bo jeśli spojrzę w jego oczy, to szlag trafi wszystko.
− Nie potrafiłem sobie wyobrazić jak wyglądałby następny dzień, gdybyś do tego czasu nie wróciła. Siedziałem tam w kuchni i prawie zacząłem się modlić. Nawet nie wiedziałem gdzie mam cię zacząć szukać.
Caesar ciągle mówi, a ja milczę. Stoi już naprawdę blisko mnie i tylko czekam na to co się wydarzy za chwilę. Mogę sobie wmawiać, że chłopak nic nie zrobi, ale to nie będzie prawda. Wstrzymuję oddech i staram się prawie nie oddychać. Chcę zniknąć. Teleportować się tylko po to żeby przerwać tę sytuację.
Następnym co czuję jest ciepła dłoń na swoim podbródku. Caesar podnosi mi głowę do góry, a ja w końcu patrzę prosto w jego jasne oczy. Stoimy tak przez chwilę wpatrzeni w siebie. Dare powoli zbliża się w kierunku mojej twarzy, a ja wstrzymuję już całkowicie powietrze. Wiem co on chce zrobić.
I nie pozwalam mu na to. W momencie kiedy jego usta prawie lądują na moich, odwracam głowę w bok. Przymykam powieki i wypuszczam powietrze z płuc.
− Rigel...?
Caesar jest zdziwiony. Słyszę to w jego głosie. Odsuwa się ode mnie na dwa kroki.
Podjęłam decyzję. Nie mam zamiaru dopuścić, by ten pocałunek się powtórzył. Nigdy więcej. Jesteśmy w trakcie wojny. Ja noszę Mroczny Znak na ramieniu, a Caesar przyłączył się do Zakonu Feniksa (może kierowała nim chęć zapewnieniu nam bezpieczeństwa, ale poszedł po pomoc do Dumbledore'a i to jest fakt.) Jesteśmy też przyjaciółmi od dobrych kilku lat, a ja teraz potrzebuję przyjaciela, a nie kochanka. Nie chcę stracić tego co udało nam się stworzyć na rzecz kilkunastu miłych chwil.
− To nie powinno się wydarzyć, Caesar. Musimy być gotowi wygrać wojnę, a ja nie jestem w stanie tego zrobić jeśli zacznę cię traktować jak swojego chłopaka, a nie opiekuna.
Mówię to pewnie, bo tak właśnie myślę. Nie mam też zamiaru ulec naleganiom Caesara co do zmiany decyzji. Chociaż patrząc na to jak na to zareagował, nie sądzę, by chciał mnie jakoś bardzo przekonywać. Przeczesuje palcami swoje krótkie włosy, a po ułożeniu jego brwi wiem, że nad tym rozmyśla.
Daję mu czas do namysłu, bo pewnie go potrzebuje. Mija kilka minut podczas, których nikt z nas się nie odzywa. Liczę na to, że Caesar to zrozumie. Wiem, że zaakceptuje mój wybór i nie będzie na mnie naciskał, bo właśnie taki jest. Uszanuje moją decyzję nawet jeśli najchętniej sam zachowałby się całkowicie inaczej.
To nie tak, że jesteśmy szczeniakami, które popadną w depresję po nieudanym związku. Mam nadzieję, że będziemy jutro w stanie spojrzeć sobie w oczy i normalnie porozmawiać o naszych planach dotyczących najbliższych kilku miesięcy. Odłożymy na bok te wszystkie zbędne uczucia, których szczerze mam już dość. Chcę się skupić na treningach, napisać w końcu ten cholerny list do Draco i znaleźć resztę osób, które dostały Mroczny Znak kiedy miały rok. I oczywiście, wymyśleć co mam powiedzieć na kolejnym spotkaniu z Czarnym Panem.
− W porządku. Masz rację. To chyba najgorszy czas żeby coś miedzy nami zaszło.
Oddycham z ulgą na słowa Ceasara. Nie mam powodów, by sądzić, że kłamie. Zdobywam się nawet na mały uśmiech, który chłopak zauważa. W trudem (to akurat widzę) go odwzajemnia. Ale nie wyszedł gniewnie z pokoju, nie zaczął krzyczeć czy robić innych głupich rzeczy. Podszedł do tego na chłodno i doszedł pewnie do takich samych wniosków jak ja.
− Czyli...Nie jesteś na mnie zły?
− Nie, nie jestem.
− To dobrze.
***
Nie jest dobrze. Jest autentycznie źle. Dochodzi to do mnie dopiero kiedy leżę w łóżku, a Aisha już dawno śpi, wtulona we mnie niczym w maskotkę. Jej włosy łaskoczą mnie w kark, a ręka zbyt mocno zaciska się na brzuchu i bliźnie, ale jest w stanie to wytrzymać. Jest już dawno po pierwszej w nocy i powinnam spać. Ale masa różnych myśli przebiega mi po głowie. W momencie kiedy przestaję w końcu analizować każdą sekundę mojej rozmowy z Caesarem i tego co się stało potem, dochodzi do mnie, że zrobiłam błąd. Ogromny błąd.
Nie wiem jak mam wyjść z Kwatery Zakonu na następne spotkanie z Czarnym Panem. Przecież nie jestem w stanie wychodzić i wchodzić swobodnie do domu na Grimuald Place 12. A Lord może wezwać mnie do siebie w każdej chwili, w środku nocy. I mam wtedy biegać po wszystkich piętrach i szukać osoby, która może mi otworzyć główne drzwi? Aisha, Caesar czy Syriusz nie są w stanie tego zrobić. O Świętej Trójcy czy bliźniakach Weasley nawet nie pomyślałam jako o kimś kto może mi pomóc w dostaniu się na spotkanie z Carnym Panem. Jeśli poprosiłabym ich o umieszczenie mojego martwego ciała w trumnie to pewnie nie byłoby problemu. Mogłam o tym porozmawiać z Dumbledorem, ale oczywiście przez tę sytuację ze Snapem nie pomyślałam o tym.
Zaczynam się denerwować kiedy dochodzi do mnie, że jestem uwieziona w domu, z którego nie mogę wyjść nawet wtedy kiedy Mroczny Znak zacznie mnie palić żywym ogniem.
− Ja walę...
Mówię to bezgłośnie, bo nie chcę obudzić Aishy. Nie mogę też wstać czy nawet się ruszyć. A nie ma mowy żebym zasnęła, nie w tym stanie.
Bo dochodzi do mnie jeszcze jedna rzecz.
Jest połowa sierpnia, a to oznacza, że Aisha niedługo wyjedzie. Wróci do Hogwartu i zostawi mnie samą. Nie przyszły jeszcze listy, ale to kwestia dni. Przesłuchanie Pottera odbyło się trzy dni temu, na którym został uniewinniony od wszystkich zarzutów. Także i on wróci do szkoły wraz z Granger i Weasley'ami. Zostanę tutaj prawie całkiem sama i nie mam pojęcia jak to będzie.
Wszystko co mogę w tej sytuacji (nieważne czy jeśli chodzi o koniec wakacji czy o sprawę z Czarnym Panem) to czekać. Muszę uzbroić się w cierpliwość, bo nikt nie da mi odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Może jest ich zbyt dużo, a może chodzi o to, że są one zbyt trudne.
Kiedy rano się obudzą wszystkie problemy magicznie nie znikną. Pewnie okaże się, że jest ich jeszcze więcej.
****
Szczęśliwego Nowego Roku!
W związku z tym, że dzisiaj mija dokładnie rok od kiedy Portret Trumienny został opublikowany, mam kilka wiadomości i pytań.
Wzięłam się w garść i zrobiłam sobie rozpiskę co ma się kiedy dziać. I wyszło mi, że do samej walki w Departamencie Tajemnic będzie jakieś 33 rozdziały. To bardzo dużo, skoro stwierdziłam, że za rok o tej porze chcę się pożegnać z historią Rigel. Miną wtedy dokładnie dwa lata, a nie pamiętam czy przez tyle byłam w stanie ciągnąć kiedyś opowiadanie.
I tu jest pytanie? Czy wolicie mniejsze przeskoki czasowe, ale często czy jeden duży gdzie z Departamentu Tajemnic przenieślibyśmy się na kilka dni przed Ostateczną Bitwę? Postarałabym się to wszystko jak najlepiej zrobić. Ale szczerze Rigel będzie miała ponad 50 rozdziałów i dla mnie to jest naprawdę dużo (czytam dłuższe ff, ale z pisaniem ich to całkowicie inna bajka)
Wiem, że to czytacie i proszę o odpowiedź, bo to ważne! ;)
No i oczywiście piszcie jak tam wrażenia po tym, że jednak Rigel i Caesar nie będą razem.
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top