Kursywa

– Rozpoczynam sprawę numer 7/5476/2435.

W sali było duszno. Pewnie przyzwyczaiła się do zimnego powietrza w Azkabanie. Sala w Ministerstwie nie miała okien, a wszystkie krzesła dla członków Wizengamotu były zajęte. Miejsce dla cywilów i reporterów też. Każdy chciał zobaczyć jak jedna decyzja może zniszczyć życie ludzkie. Chcieli upewnić się na własne oczy, że po tylu latach wojny sprawiedliwość i Jasna Strona wygrała. Ci, którzy zabili ich bliskich, torturowali niewinnych i siali terror w murach szkoły, zostaną ukarani. Ludzie pragną zapisać się na kartach historii jako bohaterowie, którzy nawet Śmierciożercom zapewnili sprawiedliwy proces. Tak naprawdę to zwycięzcy piszą historię, a ta wojna będzie pod tym kątem wyjątkowa. Pełna kłamstw, jasnych bohaterów i zwycięskich potyczek.

– Na rozprawę został dowieziony z Azkabanu więzień numer 165495/76. Czy więzień może podać swoje imię i nazwisko?

– Rigel Lestrange.

– Córka Bellatrix Lestrange z domu Black i Rudolfa Lestrange, urodzona w piętnastego kwietnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego ósmego roku, aktywna Śmierciożerczyni, zgadza się?

–Tak.

Po sali przechodzi zdziwiony szept. Nie rozumie tego. Spodziewali się, że nie przyzna się czyją jest córką? Wypnie się swojego dziedzictwa, w którego skład wchodzi również Znak przynależności do Lorda Voldemorta? Nie wstydzi się tego z jakiej rodziny pochodzi. Nie miała na to wpływu.

– Proszę zaprotokołować, że oskarżona przyznała się do służby Sami-Wiecie-Komu.

Śmieje się z słów Ministra Magii. To ten sam śmiech jaki miała Bellatrix, kiedy rzucała klątwy Niewybaczalne w każdego, kto był w zasięgu jej różdżki. Reporterzy robią jej jedno zdjęcie za drugim, a ona ciągle się śmieje. Widzi przerażenie w oczach niektórych - tych, którzy mieli nieprzyjemność spotkać się z jej matką.

– Potter zabił dla was Czarnego Pana, a wy - głupcy - nadal boicie się wymawiać jego imienia. Jakie to żałosne.

– Cisza! Proszę o ciszę!

Tłum jeszcze przez dłuższą chwilę nie może się uspokoić. Dziennikarze, chcąc wykorzystać okazję, krzyczą pytania, jakie wcześniej sobie przygotowali. Część z nich jest idiotyczna, ale jedno, zadane opanowanym męskim głosem dziennikarza, powoduje, że dziewczyna odwraca się i patrzy prosto w lożę przygotowaną dla reporterów. Później to zdjęcie - jej przemęczonej twarzy z iskierkami szaleństwa w fioletowych oczach i burzą loków - trafia na pierwsze strony gazet. Poszukuje go rozbieganym wzrokiem, jakby naprawdę chciała odpowiedzieć na to pytanie. Ale jej wypowiedź ma być skierowana tylko do tego jednego człowieka. Może gdyby Rigel na nie odpowiedziała, wyrok byłby całkiem inny. Niestety to nigdy nie następuje.

– Prawem nadanym mi przez Wizengamot, ludność czarodziejskiej Anglii i samego Merlina, oskarżam Rigel Lestrange o bycie aktywnym Śmierciożercą podczas Drugiej Wojny Czarodziejów, używanie zaklęć Niewybaczalnych zarówno na czarodziejach i jak i mugolach oraz o zamordowanie Alastora Moody'ego podczas Drugiej Bitwy o Hogwart.

– Czy przyznaje się Pani do postawionych zarzutów?

– Tak.

Ton jej głosu był pewny. To jedno słowo spowodowało, że sędziowie mieli niepowtarzalny dowód na to by skazać ją na dożywocie w Azkabanie. Widziałam uśmiech Ministra Magii i jego rozluźnienie po tym jak Rigel przyznała się do winy.

– Czy więzień może opowiedzieć o tym jak została Śmierciożercą?

– Zostałam naznaczona.

Nikt z Ministerstwa nie wiedział jak Lestrange zdobyła Mroczny Znak. Ona sama nie była zbyt chętna by opowiedzieć o tym światu.

– To może o tym jak zginął Auror Moody?

Dopiero po tym pytaniu było można zauważyć, że jakąś zmianę w młodej Lestrange. Nikt nie wiedział jak naprawdę wyglądały ostatnie godziny Alastora Moody'ego. Jego ciało zostało znalezione w starej rezydencji rodu Lestrange. Było zmasakrowane i tylko dzięki sztucznemu oku został zidentyfikowany.

– Został zabity.

Widać, że Rigel nie zamierza nic ułatwiać. Minister Magii nie jest zadowolony z takiej odpowiedzi.

– Alastor Moody był bardzo dobrym Aurorem i człowiekiem honoru. Kierował się przede wszystkich dobrej swoich ludzi i poświęcił swoje życie by ratować innych czarodziei jak i mugoli. Jego rodzina i przyjaciele mają prawo wiedzieć dlaczego zginął.

Na sali pogrzmiewają ciche brawa i każdy kiwa głową, zgadzając się z tym co powiedział Minister. Nie jest ważne w tej chwili, że wszyscy Aurorzy bali się Moody'ego, jego różdżki, sztucznego oka i drewnianej nogi. Nazywanie go Szalonookim nie brało się znikąd. Ale o zmarłych ludziach nie należy mówić źle. No chyba, że byli Śmierciożercami.

– Przede wszystkim był tchórzem. Przestraszył się trzyletniej dziewczynki, która miała wypalony Mroczny Znak. Z tego powodu skazał tą dziewczynkę na życie w ciągłym strachu i wyczekiwaniu czy osoby, które zabrały jej rodziców, nie przyjdą kiedyś po nią. A kiedy ta dziewczynka odkryła prawdę, strach przerodził się w nienawiść, który był podsycany latami. Wszystko to zrobił z powodu strachu. Może gdyby nie ten strach, nie siedziałabym tu dzisiaj. To nie Czarny Pan zrobił ze mnie Śmierciożerce. To Alastor Moody.

– Tylko Sami-Wiecie-Kto mógł oznaczać w ten sposób swoich popleczników. Mimo że Alastor Moody był wielkim czarodziejem, nie posiadał takiej praktyki w dziedzinie Czarnej Magii by tego dokonać.

Minister niczego nie rozumie. Tu nie chodzi o to kto oznaczył roczne dziecko, ale o czyny drugiej osoby, które wpłynęły na to kim teraz jesteśmy. Wszystkim tym osobom zabrano wolną wolę i skazano na życie w dobie rozkazów i świadomości tego, że są niewolnikami.

– Ponawiam pytanie, o to w jakich okolicznościach zginął Alastor Moody i mam nadzieję, że więzień odpowie.

Więzień milczy. Ma przymknięte powieki i widzę jak walczy, by odzyskać kontrolę nad sobą. Tak samo jak ona, mam świadomość tego, że to jest ostatnia szansa by coś powiedzieć. Ci wszyscy ludzie powinni poznać prawdę.

– Podczas Drugiej Bitwy o Hogwart, zobaczyłam go jak walczył z dwoma Śmierciożercami.

Przerywa na dłuższą chwilę, podczas, której nikt jej nie przeszkadza. Reporterzy, sędziowie, cywile – wszyscy milczą. Kiedy zaczyna znowu mówić, słychać jak lekko drży jej głos. Widzę też jak zaciska palce z nerwów.

– Nie rzuciłam na niego Avady tak jak wszyscy myślicie. Nie zginął na terenie Hogwartu w walce tak jak by chciał. Teleportowałam się z nim do starej rezydencji Lestrange, w której mieszkałam kiedyś z rodzicami. Był wściekły i zły, na to, że dał się porwać. Zaczęliśmy walczyć.

– Proszę kontynuować.

– Kiedy walka przeniosła się na schody, Moody z nich spadł.

Widzę jak przyjaciele i współpracownicy Moody'ego, słuchają tego z niedowierzaniem. Nikt by nie pomyślał, że taki świetny Auror może w czasie walki spaść ze schodów i umrzeć.

– I wtedy umarł?

Głos Ministra Magii jest pełen nadziei. Widzę jak wszyscy sędziowie chcą, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej. Są zmęczeni i pragną wrócić do domu.

– Nie. Wtedy tak naprawdę zaczęło się najgorsze.

Uśmiecha się. Jest to ten sam uśmiech, który widnieje na fotografiach jej matki. Reporterzy znowu robią zdjęcia. Rigel, nie jest już spięta i nie boi się mówić. Coś w niej pękło.

– Był ciągle nieprzytomny. Związałam go i przywiązałam do poręczy schodów. Dopiero kiedy rzuciłam na niego pierwsze Crucio to się ocknął. Zaczął mnie wyzywać, grozić i kazał natychmiast się odwiązać. Później tylko błagał. Błagał mnie o śmierć, przebaczenie i zaprzestanie rzucania zaklęć.

– Czy wtedy kiedy błagał... błagał o śmierć rzuciła pani zaklęcie uśmiercające?

– A czy ja wyglądam na Anioła Śmierci, który okazuje litość swym zagubionym duszom?

Rigel wygląda jak sama Śmierć. Azkaban dał jej się we znaki. Twarz ziemista i jakby naciągnięta na kości policzkowe. Już wcześniej była chuda, a teraz jeszcze bardziej schudła. Wargi wyschnięte i popękane wypowiadają kolejne słowa, które nigdy nie powinny opuścić jej ust. To nie jest czas na pokazywanie swojego żalu i nienawiści. Nie w chwili kiedy na szali jest jej całe życie. Jeśli będzie tak dalej robić może stać się coś gorszego niż wyrok orzekający, że spędzi resztę swojego życia w Azkabanie. Ma dopiero dwadzieścia lat i nie zasługuję na pocałunek Dementora.

– Jesteś potworem! Powinnaś zdechnąć w Azkabanie w otoczeniu Dementorów!

Rozglądam się po sali, próbując zlokalizować kto to krzyczy. Kiedy dostrzegam drobną czarownicę po przeciwnej stronie sali jest powstrzymywana przez dwóch mężczyzn. Wyprowadzają ją tylnym wyjściem, a ona szarpie się próbując uwolnić. Nie wiem kim jest.

– Jesteś jak twoja matka! Umiesz tylko niszczyć!

– Zarządzam piętnaście minut przerwy.

Ludzie w pośpiechu opuszczają Salę Rozpraw. Rigel zostaje zabrana przez pięciu Aurorów, którzy trzymają w pogotowiu różdżki w dłoni. Pokój, w którym będzie czekać do wznowienia rozprawy, ma mugolskie lustro weneckie. Kiedy wchodzę do pomieszczenia gdzie mogę ją bezkarnie podglądać przez szybę on już tam stoi. Patrzy na nią i ma łzy w oczach. Nie widział jej od dnia aresztowania, a i wtedy nie było z nią najlepiej. Ostatnią rzeczą jaką zrobiła była teleportacja do Wielkiej Sali co spowodowało wyczerpanie magiczne. Miała na sobie ubranie, które było pokryte krwią Moody'ego. W pierwszej chwili myśleliśmy, że to jej krew. Ale kiedy spojrzała na nas i na jej twarzy widniał ten uśmiech, już wszyscy wiedzieli. Krzyczała ile sił w płucach, że w końcu to zrobiła, że ich pomściła, że odpłaciła za to wszystko co jej zrobił, że w końcu uwolniła się od strachu, którego on był przyczyną, że teraz może umrzeć, że jeśli go spotka w Piekle to z przyjemnością zabije po raz drugi.

– Jak ona się czuje?

Wzruszam ramionami w odpowiedzi. Cokolwiek bym nie powiedziała, okazałoby się kłamstwem. Bo jak może się czuć osoba, która ma świadomość tego, że resztę życia spędzi zamknięta w Azkabanie? Jednak przy aktualnej sytuacji na sali rozpraw, nie wiem czy Rigel nie dostanie Pocałunku Dementora.

– Mogę do niej wejść?

– Przecież wiesz, że nie.

Mówię to z bólem serca, ale żadne z nas nie ma możliwości porozmawiania z nią dopóki nie zapadnie wyrok. Przez ostatnie dwa lata nie mogliśmy mieć z nią żadnego kontaktu i wątpię by pozwolili nam na to właśnie teraz. Podchodzę bliżej lustra i patrzę z bliska na nią. Ma magiczne kajdany na rękach i nogach, które świecą się czerwonym światłem za każdym razem kiedy wykona jakiś ruch. Jest wściekła i syczy coś przez zęby do dwóch Aurorów, którzy są z nią w środku. Kolejni dwaj stoją przed wejściem do pokoju.

Nagle jeden z Aurorów celuje w nią różdżką i coś krzyczy. Niestety nie możemy tego usłyszeć. Nim jednak jesteśmy w stanie zareagować, dzieje się coś po łamie mi serce. Rigel się kuli. Ta sama dziewczyna, która nie bała się powiedzieć prosto w twarz Hermionie Granger żeby się zamknęła, walczyła z trzema przeciwnikami na raz i nigdy nie pokazała, że się czegoś boi, siedzi zgarbiona na krześle z głową pochyloną. Jest gotowa na cios, który pewnie przez ostatnie dwa lata przychodził zbyt często. Auror jednak w ostatniej chwili się wycofuje i robi krok w tył. Obiecałam sobie, że nie będę płakać. Nie chcę, aby Rigel zobaczyła moje łzy, bo musi wierzyć, że jestem silna. I naprawdę się starałam żeby się nie załamać. Najgorsze jest dopiero przed nami, a ja już mam dość.

– Co oni jej zrobili.

To chyba nawet nie jest pytanie. A nawet jeśli by było, nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Czuję jak łzy ciekną mi po policzkach, jak trzęsę się i nie mogę tego zatrzymać. Myślałam, że moje życie skończyło się w dniu Ostatecznej Bitwy. Myliłam się. Koniec nastąpi dzisiaj.

Przez resztę czasu, który został wyznaczony na przerwę w rozprawie, spędzamy w ciszy. Nadal patrzymy przez lustro weneckie na Rigel. Żaden z Aurorów już niczego nie próbuje jej zrobić. Jednak kiedy wchodzi Kingsley Shacklebolt prostują się nagle, a na ich twarzach pojawia się wyraz pełnej determinacji. Czarnoskóry mężczyzna nawet na nich nie patrzy. Ruchem ręki pokazuje im drzwi, w dość jasny sposób każe im wyjść, ale oni nadal stoją na swoich miejscach. Posyłają sobie szybkie i zdezorientowane spojrzenia.

– Aurorze Shacklebolt mamy rozkaz od samego Ministra żeby nie spuszczać z niej oczu.

– Jeśli zaraz nie wyjdziecie sami, to wydłubie wam oczy i położę na stoliku, żebyście nie musieli łamać rozkazu Ministra i wyrzucę was za drzwi.

Nigdy nie słyszałam żeby Shacklebolt odzywał się do kogoś w ten sposób. Młodzi Aurory chyba też nie, bo są autentycznie przerażeni i prawie biegiem opuszczają pokój. Dopiero jak zamykają się za nimi drzwi, Rigel po raz pierwszy patrzy na Shackebolta. Ten siada naprzeciwko niej i wyciąga przed siebie różdżkę. Rigel się znowu spina i łamie mi to serce po raz drugi. Dawna Rigel na taki ruch była w stanie się uśmiechnąć, bo wiedziała, że jeśli doszłoby do walki – wygrałaby ją. Dzisiaj reaguje jak zaszczute zwierzę.

– Rigel, nigdy nie byłem twoim wrogiem.

Shacklebolt odkłada różdżkę na blat stolika i wyciąga przed siebie ręce. Widzę jak Rigel patrzy na to szeroko otworzonymi oczami i jak waha się czy może pozwolić sobie na jakikolwiek ruch. Nie wiem co chce zrobić i boję się, żeby nie było to coś głupiego.

– Moi wrogowie są martwi. On jest martwy.

– Mówisz o Moodym?

Rigel kiwa jedynie głową. Kingsley wzdycha głęboko. Milczenie przedłuża się, a ja nie mogę powstrzymać się od stwierdzenia, że w ten sposób marnują cenne minuty jakie dzielą nas od wznowienia rozprawy.

– Ty też zginiesz, jeśli nadal będziesz się tak zachowywać. Twoja zemsta dobiegła końca. Zdecydowałaś się na bycie sędzią i katem w jednym. Musisz ponieść tego konsekwencje.

Dziewczyna jest wściekła. Rozpoznaję to wszystko bez problemu i znowu boję się, że Rigel zaraz rzuci się na Kingsleya. Zaciskam mocno palce na framudze lustra weneckiego.

– Shacklebolt, nie pieprz mi o konsekwencjach w momencie kiedy ja siedzę w kajdankach, a ty w szacie Aurora. Oboje nie zgadzaliśmy się z systemem. Oboje zabijaliśmy. Oboje mamy krew na rękach.

– Nie jesteś morderczynią.

Riel się znowu śmieje. Mam ciarki na plecach. Stoję tak blisko niej, a jednocześnie tak daleko. Ja mogę zobaczyć każdy jej ruch i wykrzywienie warg, a ona nawet nie wie, że jestem obok. Że my jesteśmy tutaj dla niej i zrobimy wszystko by jej pomóc.

Rigel rozmawia z Shackleboltem jeszcze przez kilka minut. Po tym czasie do pokoju wchodzi jeden z wyrzuconych wcześniej strażników i mówi, że rozprawa zaraz zostanie wznowiona. Kingsley prosi jeszcze o dwie minuty rozmowy. Młody Auror kiwa przestraszony głową i tylko zamyka za sobą drzwi.

– Musisz walczyć Rigel. Musisz im pokazać, że nie jesteś jak twoja matka.

– Ale ja jestem jak ona. Jestem córką Bellatrix Lestrange. Jestem Rigel Lestrange.

Po tym Kingsley nie ma już nic do powiedzenia. Widzę jak mężczyzna wychodzi, nawet nie oglądając się na Rigel, do której podchodzi kilku Aurorów. Dziewczyna patrzy na nich wyzywająco, ale jest cała spięta i wykonuje od razu ich wszystkie rozkazy. Nigdy nie widziałam, żeby na rozkaz wstania, zerwała się tak szybko. Nie wyobrażam sobie jakie kary musieli na niej stosować, by w ten sposób teraz reagowała.

Kiedy pokój przesłuchań, w którym była dziewczyna jest pusty, a ona na pewno znajduję się już na sali rozpraw, ktoś po nas przychodzi. Znam ich procedury na pamięć, ale i tak łudziłam się, że może uda mi się spotkać z Rigel na korytarzu. Idziemy niekończącymi się korytarzami Ministerstwa, aż w końcu znowu trafiamy do sali rozpraw. Zajmujemy miejsca w tym samym rzędzie co siedziałam wcześniej. Myślę, że kobieta, która siedziała przed przerwą obok mnie nie będzie robić problemów, że nie ma teraz gdzie usiąść.

– Rozprawa 7/5476/2435 w sprawie Rigel Lestrange zostaje wznowiona. Czy ktoś z Wizengamotu ma pytania do oskarżonej?

– Ja, panie Ministrze.

Amelia Bones wstaje z ławy i z dumą unosi dłoń. Nie mam pojęcia czego się po niej spodziewać. Ale mijając ją na korytarzach Ministerstwa zawsze promieniowała energią i poczuciem władzy. W końcu jest szefową Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziei.

– Tak, pani Bones?

Rigel na dźwięk jej nazwiska prostuje się i rozgląda uważnie po sali rozpraw. Nie może znaleźć jej w morzu śliwkowych szat, ale nie przeszkadza jej to w skanowaniu wszystkich twarzy. Niektórzy ludzie kiedy zauważają wzrok Rigel na sobie mimowolnie się wzdrygają jakby co najmniej rzucała na nich klątwy samym spojrzeniem.

– Rigel?

Zwraca się do dziewczyny tak delikatnie, że wszyscy są zdziwieni. Rigel nie jest wyjątkiem. Ale w momencie kiedy pani Bones uśmiecha się do niej mam wrażenie jakby rzuciła Patronusa na salę. A może to tylko ja tak reaguję, bo to jest właśnie ta szansa – ta osoba, która może nam pomóc.

– Rigel, dziecko, jestem tutaj żeby ci pomóc.

Kiedy do wszystkich dociera to co właśnie powiedziała szefowa najważniejszego departamentu na Sali słychać krzyki oburzenia niosące się echem z każdej strony. Wszyscy czarodzieje i czarodziejki mają własne zdanie na temat rozprawy Rigel. Niektórzy nawet uważają, że proces jest tylko stratą czasu i pieniędzy. Jakby przed kilkoma miesiącami nie płakali na rozprawie Syriusza Blacka, na której w końcu cały świat usłyszał prawdę o jego niewinności. Ludzie żądają sprawiedliwości, ale tylko wtedy jeśli chodzi o ich sprawy. Reszta świata może się pieprzyć.

– Dlaczego? Dlaczego?!

Te krótkie pytanie Rigel powoduje, że na Sali znowu jest w miarę cicho. Ja sama wychylam się bliżej balustrady i bacznie obserwuję panią Bones.

– Dzieci nie powinny płacić za winy dorosłych.

– Nawet dzieci morderców?

Czy Rigel musi przez całe życie cierpieć z powodu tego kim są jej rodzice? Czy kiedy moje dziecko dorośnie będzie miało ten sam problem? Czy będzie wskazywane palcami na ulicy, ponieważ jego ojcem jest bohater wojenny?

– Jeśli osądzilibyśmy każde dziecko, którego rodzice byli Śmierciożercami, albo sympatykami Lorda Voldemorta w Azkabanie trzeba by założyć oddział dziecięcy. Czy naprawdę Rada jest w stanie skazać na życie w obecności Dementorów tą dwudziestoletnią dziewczynę? Od kiedy to kierujemy się nazwiskami oskarżonych w postrzeganiu ich czynów? Kiedy Rada stała się grupą przekupionych czarowników, a nie wymiarem sprawiedliwości?

– Od kiedy galeony są ważniejsze niż ludzkie życie.

Rigel przymyka oczy jakby cała ta rozprawa ją wyczerpywała. Ale to jedno zdanie, które powiedziała było dowodem, że faktycznie słuchała krótkiej przemowy pani Bones. Mam nadzieję, że reszta ludzi też. Oraz to, że w końcu coś do nich dotarło.

– Czy oskarżona chce coś jeszcze dodać?

Nie mogę patrzeć na Ministra Magii. Nie mogę patrzeć na cierpiącą Rigel. Dlatego chowam twarz w dłoniach i modlę się o koniec tego wszystkiego. Wiem jednak, że to dopiero początek. A najgorsze – moje zeznania będą dopiero za dwa tygodnie. Dzisiaj jest przesłuchiwana tylko Rigel.

– Proszę mi powiedzieć panie Ministrze... czy chciał pan kiedyś się zemścić? Nie chodzi mi o zemstę za nieudany żart, ale o zemstę, którą pielęgnował pan latami?

– To nie ja siedzę teraz na miejscu dla oskarżonych panno Lestrange.

– To nie znaczy, że jest pan niewinnym obywatelem.

W tym momencie Minister Magii traci resztki cierpliwości i zamyka dzisiejsze przesłuchanie. Rigel będzie mogła zeznawać jeszcze za tydzień, a dopiero później świadkowie. Reporterzy wykorzystują moment kiedy Wizengamot jako pierwszy opuszcza salę i zadają pytania wszystkim, którzy są w zasięgu ich wzroku Kiedy jedna czarownica zwraca się z piórem w ręku w moją stronę, patrzę na nią z mordem w oczach.

– A ty kochanieńka jak uważasz? Czy Lestrange powinna dostać pocałunek Dementora?

Patrzę na reporterkę ubraną w gustowną niebieską garsonkę i nie mogę wyjść ze zdziwienia. Jak ona śmie pytać mnie o coś takiego? Czy ma świadomość tego jak ważna jest dla mnie Rigel?

– Ja...

Zanim jestem w stanie zebrać myśli czy cokolwiek powiedzieć odzywa się kobieta siedząca za mną.

– Moja droga, takie ścierwa jak ona czy jej matka nie mają prawa oddychać tym samym powietrzem co my - praworządni czarodzieje.

Po tym zdaniu wstałam gwałtownie i przepychając się przez reporterkę i tłum dostałam się do wyjścia z sali. Przemierzając korytarze Departamentu Tajemnic pragnę być już w domu. Jadąc windą z innymi pracownikami rozmyślam co zrobię po powrocie. Kiedy więc wychodzę z kominka wita mnie głośny śmiech syna. Od razu na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

– Mama!

Słyszę kszyk radości syna, który biegnie do mnie. Łapię go w locie i podnoszę go góry. Ze zdziwieniem dostrzegam jak całą twarz ma ubrudzoną czekoladą.

– Jak tam ma się mój mały szkrab?

– Z babcią było super!

Babcią dla niego jest nasza starsza sąsiadka, która bardzo pomaga mi w opiece nad dzieckiem. Kierujemy się do kuchni, która jest zaraz obok salonu. Tam czeka już na nas pani Kendall w fartuszku i wyjmując ciasto z piekarnika. Na stole czeka obiad dla mnie, który ciągle paruje.

– Dzień dobry, kochanieńka! Jak rozprawa?

Opowiadam pani Kendall wszystko co się działo na rozprawie Rigel. Starsza kobieta była autentycznie przerażona kiedy usłyszała jak inni czarodzieje wypowiadali się na jej temat.

− Co za okropni ludzie!

Sąsiadka jest wzburzona, ale ja czułam się podobnie kiedy opuściłam Ministerstwo Magii. Wieczorem – po tym jak położyłam młodego spać, sama siedzę w salonie przy ledwo zapalonym kominku. Trzymam ledwo otwarte oczy, ale boję się zasnąć. Wracają do mnie wzburzone jasne oczy Rigel kiedy odpowiadała na pytania. Przez te wszystkie lata tak bardzo za nią tęskniłam. A kiedy w końcu ją zobaczyłam nie umiałam w niej znaleźć dawnej Rigel. To nie była ta sama osoba, która umiała kłócić się o wszystko. Teraz przypominała tę przestraszoną dziewczynę, która krzyczała z rozpaczy kiedy dotarło do niej co przeżyła podczas tortur Śmierciożerców.

Przez cały tydzień jestem nerwowa. W dniu kiedy Rigel ma znowu zeznawać zastanawiam się czy nie wziąć eliksiru uspokajającego. Siedzę jednak po raz kolejny w sali rozpraw i nerwowo podryguję. Na razie nikt koło mnie nie siedzi i mam nadzieję, że tym razem nie usłyszę żadnych przykrych komentarzy na temat Rigel. Obiecałam sobie, że gdyby coś takiego stało się po raz kolejny to tym razem zareaguje.

Rigel wchodzi w otoczeniu sześciu Aurorów. Łańcuchy i zaklęcia wiążące ma wokół nadgarstków i na nogach. Wydają okropny dźwięk i słychać każdy najmniejszy ruch dziewczyny. Nie za bardzo ją widzę, bo zasłaniają ją strażnicy, którzy idą z poważnymi minami i wypatrują potencjalnego zagrożenia.

Kiedy Rigel siada na twardym krześle, które stoi na środku sali, strażnicy nie rozkuwają jej tylko przywiązują do siedzenia. Brakuje jej tylko obroży na szyi. Traktują ją jak dzikie zwierzę. Jak bestię.

Nie orientuję się kiedy przychodzi Minister Magii czy inni czarodzieje. Przez ten cały czas patrzę wprost na Rigel, która nie rozgląda się zaciekawiona po sali rozpraw. Ma głowę spuszczoną w dół z czego najmniej zadowoleni reporterzy, ponieważ nie mają jak robić zdjęć.

− Wznawiam rozprawę numer 7/5476/2435.

Głos Ministra Magii roznosi się echem po pomieszczeniu. I dopiero wtedy Lestrange podnosi głowę. I zamiast widzieć jej loki czy fioletowe oczy, pierwsze co widzę to siniaki na jej twarzy. Są dosyć świeże, ale w ogóle nie powinno ich być. Jeden jest na szczęce po prawej stronie. Drugi po lewej na kości policzkowej. Usta też są rozcięte, a strupek z zaschniętą krwią jest na dolnej wardze. Wciągam głośno powietrze na ten widok. Rigel spojrzała się na Ministra Magii, który jest tak samo zaskoczony na widok jej obrażeń.

− Czemu więzień jest pobity?

Aurorzy patrzą się na siebie bezradnie. Nie za bardzo wiedzą chyba kto ma odpowiedzieć Ministrowi. Pewnie każdy z nich jest jakoś zaplątany w pobicie Rigel i nagle zaczęli się bać konsekwencji. Powinni pomyśleć o tym wcześniej kiedy zadawali ciosy.

− Panie Ministrze... Musieliśmy użyć takich środków, ponieważ oskarżona nie chciała się dostosować.

Krew mnie zalewa jak słyszę słowa jednego z mężczyzn. Rigel nie chciała się „dostosować" do ich wymogów i dlatego została pobita. Ale na Ministrze Magii nie robi to chyba żadnego wrażenia.

− Rozumiem. Czy więzień jest w stanie zeznawać?

Więzień nie był w stanie zeznawać. I gdyby miała jakikolwiek wpływ na przebieg rozprawy, to Rigel nie zeznawałaby dzisiaj. Ale byłam tylko świadkiem i mogę na to patrzeć bezsilnie.

− Jestem.

Głos Rigel jest ochrypły i zaraz po tym jak odpowiedziała Ministrowi, zaczęła kasłać. Miałam wrażenie, że zaraz pękną jej płuca.

− Wznawiam sprawę numer 7/5476/2435.

Aurorzy, którzy do tej pory stali przy Lestrange, odsunęli się od niej i stanęli przy ścianie. Nadal uważnie się jej przypatrywali i trzymali różdżki w pogotowiu.

− W dniu dzisiejszym oskarżona, Rigel Lestrange, zostanie ponownie przesłuchana. Tym razem prosiłbym jednak o zachowanie spokoju na sali rozpraw.

Każdy siedzący wie o co chodzi Ministrowi. Prorok Codzienny i inne magiczne czasopisma rozpisywały się przez ten cały czas na temat tego co się działo. Powstała cała masa hipotez, kłamstw i oczerniających komentarzy.

− Panno Lestrange została pani oskarżona o posiadanie Mrocznego Znaku. Czy mogłaby Pani wytłumaczyć nam jak go pani otrzymała?

Głos Amelii Bones rozbrzmiewa na sali zanim Minister Magii zdążył otworzyć usta. Czarownica nie miała zamiaru przepraszać Ministra. Patrzyła wyczekująco na Rigel, która chyba była w szoku, bo nie spodziewała się, że mężczyzna pozwoli by ktoś inny zadawał pytania.

– Miałam rok kiedy Czarny Pan mnie naznaczył. To miała być nagroda za dobrą służbę moich rodziców.

Na sali słychać jeden wielki świst nabierane powietrza w płuca. Ludzie są w szoku, bo nikt nie spodziewał się, że Voldemort byłby w stanie wypalić swój znak na przedramieniu dziecka, które nic nie rozumiało z tej sytuacji. Jakby się spodziewali czegoś więcej od tego czarnoksiężnika.

– Rok?

Głos Amelii Bones jest dość zdziwiony. Kobieta szybko zbiera się w sobie i przybiera maskę opanowania na twarz Zerkam tylko przelotem na Ministra Magii, który jest prawie zielony na twarzy. Pewnie przypomniało mu się jak Draco Malfoy opowiadał jaki ból towarzyszył mu podczas naznaczenia. Jakby ktoś przypalał mu skórę i wkładał rozpalony pręt prosto w otwartą ranę. Zrobić coś takiemu rocznemu dziecku jest wręcz okrucieństwem.

Minister Magii zbiera się w sobie i korzysta z okazji tego, że Amelia Bones nie zadała kolejnego pytania bez jego pozwolenia i tego, że Rigel jest chętna mówić chociaż rany po pobiciu przez Aurorów dają jej się we znaki.

– Co działo się z oskarżoną kiedy Bellatrix i Rudolf Lestrange zostali osadzeni w Azkabanie?

– Moody podrzucił mnie pod drzwi jednego z mugolskich sierocińców i wymazał informacje o mnie z czarodziejskiego świata.

Oczywiście to oświadczenie powoduje kolejną falę poruszenia. Słyszę głosy osób siedzących koło mnie, które komentują słowa Rigel.

– Kto w takim razie wprowadził oskarżoną w świat magii?

– Ceasar Dare.

Mężczyzny nie ma na sali rozpraw. Nie mógł się dzisiaj pojawić, a ja obiecałam mu, że powiem mu wszystko co się tutaj działo. Może to dobrze, że nie udało mu się wyrwać z pracy, bo gdyby zobaczył w jakim stanie jest Rigel, nie wiem czy dałabym radę go uspokoić.

– I to on nauczył oskarżoną czarnej magii?

Mam ochotę zacząć krzyczeć. Ufam Rigel, wiem, że nie pozwoli, by Dare został o cokolwiek osądzony. A stało by się tak jeśli na pytanie Ministra o ty czy Caesar nauczał ją czarnej magii, odpowiedziała zgodnie z prawdą.

‒ Nie.

Głos Rigel jest mocny i pewny tego co mówi. Patrzę na twarz Ministra Magii. Analizuję jego mimikę szukając potwierdzenia, że uwierzył Lestrange.

‒ A czy to on powiedział oskarżonej o Śmierciożercach? Jak się zachowywać? Jak być dobrym i oddanym sługą Sam-Wiesz-Kogo?

‒ Tak, on.

‒ I wiedział o tym, ponieważ sam być oddanym sługą Sam-Wiesz-Kogo?

Tym razem obie z Rigel nie wytrzymujemy. Ale dziewczyna jest szybsza. Mimo kajdanek i przywiązania do krzesła, zaczyna się wyrywać, krzyczeć, żeby Minister się zamknął, że o niczym nie wie, że Caesar nie jest Śmierciożercą, że nie pozwoli, by ta pieprzona i obłudna sprawiedliwość również zniszczyła mu życie.

‒ Spokój! Proszę o ciszę!

Rigel w końcu się uspokaja, ale nadal ciężko oddycha i patrzy się wściekle na Ministra.

‒ Caesar nie służył Czarnemu Panu, nie ma Mrocznego Znaku. Sprawdźcie to!

‒ Więzień nie ma prawa rozkazywać Wizengamotowi.

‒ To niech Wizengamot nie pieprzy głupot! Niech nie oskarża moich przyjaciół, o błędy, które ja popełniłam. Niech nie przyczepia jej łatki, którą ja noszę prawie od urodzenia.

Merlinie, jak ja nienawidziłam każdego pojedynczego razu kiedy Rigel o tym mówiła. Jak podkreślała to, że jest córką Śmierciożerców, że nosi Mroczny Znak odkąd skończyła rok. Ale sama też byłam świadkiem tego jak ludzie postrzegali ją właśnie z tych powodów jako złą osobę.

‒ Przypominam więźniowi, że więzień został oskarżony o bycie aktywnym Śmieriożercą, używanie Zaklęć Niewybaczalnych i zabicie Alastora Moody'ego. Wszystko to jest poparte dowodami i zeznaniami świadków, także nie ma tutaj mowy o, jak to więzień określił, przyczepianiu łatek czy równie innym niedorzecznym oskarżeniom. A teraz wróćmy do przesłuchania. Ustaliliśmy, że została pani zabrana z czarodziejskiego świata, a jak pani skomentuje fakt własnego powrotu w styczniu tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym?

‒ Jako coś nieuniknionego. Miałam świadomość, że kiedyś to się stanie.

‒ Zostały wtedy pani postawione zarzuty pomocy więźniom w ucieczce z Azkabanu.

‒ Obalono je.

Tak, zrobili to. A ja pamiętam własny strach i nerwy kiedy Rigel poszła wtedy do Ministerstwa. Potem było już tylko gorzej. Ten strach nie opuścił mnie już nigdy.

Potem przesłuchanie cały czas trwa. Ilość pytań i enigmatycznych odpowiedzi Rigel ciągle rośnie. Są takie momenty, że mam łzy w oczach lub z gniewu zaciskam dłonie w pięści. Przez większość czasu jednak po prostu obserwuje Rigel. Jej posiniaczoną i chudą twarz. Zniszczony więzienny uniform i włosy w totalnym nieładzie. Próbuję zobaczyć w niej tą dawną dziewczynę, którą była. I udaje mi się to, ale momentami jest to tak trudne...

‒ Mniejszym prawem nadanym mi jako Ministrowi Magii, zamykam dzisiejsze posiedzenie. Więzień może zostać eskortowany do Azkabanu gdzie będzie czekał na kolejne rozprawy. Za tydzień zaczynamy przesłuchanie świadków.

Tydzień ten spędzam otoczona opieką Caesara i w towarzystwie syna. Ciągle mam przed oczami pobitą twarz Rigel, jej kulenie się na krześle w pokoju przejściowym, słyszę jej szaleńczy śmiech i krzyki. Czytam artykuły, które prześcigają się w pisaniu o niej. Staram się nie poosłuchiwać rozmów na korytarzach Ministerstwa kiedy usłyszę jej i mięczy nazwisko, bo nie jestem pewna czy mogę znieść kolejne przykre słowa kierowane pod jej adresem i nie zareagować.

Syriusz Black jest jedyną osobą, która nie próbuje mnie pocieszyć. Przychodzi pobawić się z moim synem, porozmawiać z Caesarem i zjeść obiad przygotowany przez panią Kendall. Potem siada koło mnie i pozwala mi po prostu płakać. Wyrzucić z siebie to wszystko, a potem podaje mi chusteczki i kieliszek wina. Czasami opowiada mi coś o swoich uczniowskich czasach, miesiącach, które spędził z Rigel na Grimmuald Place 12 czy o tym co robi teraz. Nigdy nie zapytał mnie o moje plany na przyszłość, nie zapewnił mnie o tym, że wszystko będzie dobrze, a ja to doceniam bardziej niż opiekę Caesara nade mną, którą miałam zapewnioną od momentu Ostatecznej Bitwy i czasu gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a ojciec dziecka nie żyje.

Między mną, a Syriuszem jest jedna zasada. Rozmawiamy dużo o Harrym. Wspominamy go, śmiejemy się z jego niezdarnych wpadek czy zachwycamy się umiejętnościami w Obronie przed Czarną Magią. To pomaga mi myśleć, że nawet jeśli on nie żyje, to jest w naszej pamięci na zawsze.

Jest w moim synu. Naszym synu.

Kiedy więc idę za tydzień na przesłuchanie i siadam na krześle na świadków mam w głowie widok swojego syna, który leży w ramionach ojca, a Rigel śmieje się do nich i jest po prostu szczęśliwa mówiąc Harry'emu, że ma pełne prawo do rozpieszczania swojego chrześniaka. To wizja, która nigdy się nie spełni. To cena jaką musiałam zapłacić na wojnie.

‒ Niech świadek się przedstawi.

‒ Aisha Ramsay.




**** 


Tak, więc to Aisha Ramsay była tą osobą, która opowiadała co się działo podczas procesu Rigel. Część osób pewnie, w którymś momencie się domyśliła, że to ona, dla części to może zaskoczenie. 

Został Epilog, który wstawie za kilka dni i Posłowie. 

Do następnego, 

Demetria1050 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top