Rozdział 3
Rozdział 3
Eli
Od ponad godziny sączyłam swojego drinka i patrzyłam na tłum gości bawiący się na przyjęciu urodzinowym mojego szefa. Nie znosiłam tego typu imprez, gdzie fałsz wyłaniał się z każdego kąta sali. Gdzie sztuczne uśmiechy i kpiące spojrzenia były wymieniane między współpracownikami, którzy próbowali wkupić się w łaski kierownictwa, często łamiąc przy tym wiele zasad. Byłam jedną z takich osób, która codziennie brała udział w wyścigu szczurów. Dlatego też dzisiaj zmusiłam się do tego, by przyjść na spotkanie firmowe, choć tak naprawdę pragnęłam zaszyć się w domu z lampką wina i dobrą książką. Ale jeśli chciałam coś znaczyć, musiałam zacisnąć zęby i udawać miłą. Tylko w taki sposób zostanę zauważona, a moje starania nagrodzone.
Humoru nie poprawiała mi obecność Maxa – mojego chłopaka. Ostatnio chodził rozdrażniony i o wszystko się mnie czepiał. Bałam się odezwać, by nie prowokować kłótni. Już od jakiegoś czasu nie układało się nam za dobrze. Zauważyłam zmianę w jego zachowaniu, był zaborczy i impulsywny. Nie liczył się w ogóle z moim zdaniem, wszystko miało być tak, jak on chce. Próbowałam z nim rozmawiać, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Przez kilka dni było dobrze, a potem znów wracaliśmy do punktu wyjścia, więc jeśli jemu nie zależało, to ja również przestałam się starać.
Specjalnie zataiłam przed nim informację o dzisiejszej imprezie, nie chciałam z nim nigdzie wychodzić. Ale on jakimś cudem i tak się o niej dowiedział. Czekał na mnie przed domem ubrany w trzy częściowy garnitur. Zaskoczył mnie ten widok, bo Max na co dzień chodził w skórze i ciężkich motocyklowych butach. Przez krótką chwilę zobaczyłam w nim chłopaka, w którym rok temu się zakochałam. Zaraz jednak wróciłam do rzeczywistości, gdy zauważyłam na jego ustach grymas niezadowolenia. Ostatnio często towarzyszył mu na twarzy. Pomału zaczynałam się do tej miny przyzwyczajać.
– Tak masz zamiar iść ubrana? – Ręką wskazał na sukienkę, która idealnie opinała moje ciało, podkreślając wszystkie krągłości. Lubiłam ją, czułam się w niej kobieco i seksownie. Mimo że nie była jakoś bardzo wyzywająca. Miała odpowiednią długość i delikatny dekolt, ale najwidoczniej Maxowi i tak przeszkadzała.
– A co jest niby złego w moim ubiorze? – zapytałam, idąc w stronę samochodu.
Wieczór jeszcze się nie zaczął, a ja już miałam serdecznie dość jego towarzystwa. Po tym jak impreza dobiegnie końca, postanowiłam zastanowić się nad dalszym ciągnięciem tej relacji. Jego wahania nastroju nie służyły naszemu związkowi, wręcz przeciwnie niszczyły to co wspólnie przez kilka miesięcy zbudowaliśmy. Czułam, że gorące uczucie, które nas połączyło się wypaliło. Nie było już tak naprawdę czego ratować. Nawet nie chciałam dłużej żyć w iluzji i oszukiwać samej siebie. Każde z nas powinno pójść w swoją stronę i poszukać szczęścia z kimś innym.
– Wyglądasz jak dziwka – wypluł.
Zatrzymałam się na środku chodnika i z szeroko otwartymi oczami odwróciłam się w jego stronę. Nie potrafiłam uwierzyć, że był zdolny takimi słowami skomentować mój wygląd. To był pierwszy raz, gdy mnie obraził. Nawet jak się kłóciliśmy z jego ust nie padały wyzwiska.
– Jak śmiesz tak do mnie mówić?! – Podeszłam do niego i wbiłam mu palec w pierś. Nie ruszył się nawet o milimetr. Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem, a jego nozdrza falowały od powstrzymywanego gniewu. – Kim ty w ogóle jesteś, aby dyktować mi w co mam się ubierać!
Chwycił mój nadgarstek i mocno ścisnął. Nigdy w jego obecności nie czułam strachu, aż do teraz. Skuliłam ramiona, czekając, aż nagły wybuch jego złości ustąpi.
Nachylił się do mojej twarz i musnął ustami mój policzek.
– Radzę ci pohamować swój temperament – wysyczał wprost do mojego ucha. Po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz. – To był ostatni raz, gdy się tak do mnie zwróciłaś. Następnym razem dosięgnie cię kara i uwierz mi, moja mała Eli, nie będzie ona przyjemna.
Wyprostował sylwetkę, wypuszczając z uścisku mój nadgarstek. Rozmasowałam bolące miejsce i ponownie ruszyłam w kierunku samochodu. Chciałam uciec, zwiększyć między nami dystans. Ale tuż za sobą słyszałam kroki Maxa i czułam intensywną woń jego wody po goleniu.
Z galopującym sercem dotarłam do pojazdu i ulokowałam się w jego środku. Pragnęłam, by ten wieczór szybko dobiegł końca. Bym mogła zostać sama i w spokoju zastanowić się nad swoim dalszym życiem. Nie mogłam być już dłużej z Maxem. To jak mnie dzisiaj potraktował, przelało czarę goryczy. Ten słodki chłopak, który adorował mnie na samym początki naszej znajomości odszedł i nie miałam złudzeń, już nigdy nie wróci. Musiałam się w końcu z tym pogodzić i ruszyć dalej. Nie wiedziałam jeszcze, kiedy przekaże mu tą wiadomość. Na pewno nie zrobię tego dzisiaj, mężczyzna był zbyt wzburzony, by przyjąć informację o zerwaniu ze spokojem. Postanowiłam odczekać kilka dni, za nim mu o tym powiem.
– Widzę, że niezbyt dobrze się bawisz.
Podskoczyłam na dźwięk głosu Logana, mojego kolegi z pracy, który w brutalny sposób wyrwał mnie ze szponów wspomnień.
Oderwałam wzrok od tłumu gości i spojrzałam na mężczyznę. Uśmiechał się delikatnie, mrużąc przy tym śmiesznie powieki. Na nosie miał wielkie oprawki, które co chwile musiał poprawiać, bo spadały mu na jego czubek. Szczerze lubiłam przebywać w jego towarzystwie. Nie puszył się tak jak reszta moich współpracowników. Często rozmawialiśmy ze sobą na tematy niezwiązane z pracą. Potrafił słuchać i nawet dawał niezłe rady. Może i nie posiadał wyglądu superbohatera, ale nadrabiał charakterem.
– Aż tak to widać. – Westchnęłam, przykładając wargi do kieliszka i przechylając go nieznacznie. Alkohol w niewielkich ilościach pomagał mi się odprężyć. Dzisiaj jednak potrzebowałam dużo większej dawki niż zwykle, by ukoić zszargane nerwy.
– Niestety nie potrafisz oszukiwać, można z ciebie czytać, jak z otwartej księgi. Od kilkunastu minut badałem twoją reakcję na otoczenie, ale jesteś dzisiaj myślami zupełnie gdzieś indziej. Czy coś się stało? Wiesz, że jestem dobrym słuchaczem.
– Trochę problemów osobistych. Nie powinieneś się martwić, poradzę sobie. – Machnęłam ręką, próbując go zbyć. Nie byłam w nastroju by zwierzać mu się ze swojej dziwnej relacji, jaka łączyła mnie z Maxem. Dopóki sama nie uporam się z szalejącymi we mnie emocjami, zamierzałam milczeć.
– Nie kłam, widzę, że coś się dzieje. Ale szanuję to, że nie chcesz dzielić się tym, co głęboko w tobie siedzi. Pamiętaj jednak. – Podszedł do mnie i chwycił między palce kosmyk moich włosów. To było dziwne, bo Logan nigdy mnie nie dotykał. Zawsze trzymał odpowiedni dystans, bym nie czuła się osaczona. – Jestem tu, jak będziesz potrzebować pomocy, to uderzaj prosto do mnie. Nie jesteś sama ze swoimi problemami, bo masz wokół siebie ludzi, którym na tobie zależy i martwią się o ciebie.
W kącikach moich oczu zebrała się wilgoć. Rzadko płakałam, bo łzy uważałam za słabość. Nie potrzebowałam ich w swoim życiu. Całe dzieciństwo, a potem nastoletnie lata były dla mnie szkołą przetrwania. Poniżenie, samotność, a potem odtrącenie towarzyszyły mi na każdym kroku. Przez długi czas byłam słaba, ale w końcu przyszedł taki moment w życiu, w którym postanowiłam powiedzieć dość i coś w końcu zmienić. Dlatego słowa Logana tak mocno mną wstrząsnęły.
– To miło z twojej strony, że zgłaszać się na ochotnika. – Posłałam mu łagodny uśmiech, który o dziwo był prawdziwy. Często chowałam się za maską, nie pokazując emocji. Odsłonięcie równało się ze zranieniem. A ja już w swoim życiu za dużo ciosów przyjęłam na klatę.
– Bo jesteś tego warta. – Nachylił się w moją stronę. Nasze wargi dzieliło tylko kilka centymetrów. Mogłam poczuć jego oddech na ustach, a na plecach dziwny dreszcz podekscytowania. Czy naprawdę byłam taka ślepa i nie zauważyłam zainteresowania ze strony Logana? Jak tak się nad tym dobrze zastanowić, to już od miesięcy wysyłał mi pewne sygnały, a ja je ignorowałam. Bo przecież miałam Maxa i byłam w nim szaleńczo zakochana. Szkoda, że moje uczucia ulokowałam w niewłaściwej osobie. Może powinnam dać się ponieść chwili i zapomnieć o pewnej irytującej osobie, która cały czas mnie krzywdziła. Byłam tylko człowiekiem, chcącym kochać i być kochanym. Nie uważałam, abym od życia zbyt wiele wymagała.
– Zabierz od niej swoje pierdolone łapy, chyba że chcesz je stracić.
Nie wiadomo skąd pojawił się Max. Odskoczyłam na bok słysząc jego wściekły głos. Mężczyzna stał przy nas i mordował spojrzeniem Logana. Zaczęłam przeklinać sama siebie za stracenie kontroli. Nie powinnam pozwalać koledze zbliżyć się do siebie, wiedząc, że na sali znajdował się mój chłopak.
– Max, to nie jest tak jak myślisz. – Próbowałam załagodzić sytuację, choć moje tłumaczenie było banalne.
Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego piersi. Jego klata piersiowa unosiła się w szaleńczym tempie. Nawet nie próbował ukryć wściekłości.
Nagle Max chwycił mnie oburącz za ramiona i mocno ścisnął. Pisnęłam z bólu, ale również z zaskoczenia. Znajdowaliśmy się na sali w obecności wielu osób i na oczach tych wszystkich zebranych gości zaczął mnie krzywdzić.
– Puść mnie, proszę – zaskamlałam. Starałam się na niego jakoś wpłynąć, ale po sposobie jaki na mnie patrzył, wiedziałam, że żadne argumenty do niego nie dotrą. Ogarnęła go nienawiść, tak wielka, że był wstanie połamać mnie na pół. Raczej powinnam zamilknąć i starać się przetrwać jego gniew, niż otwierać niepotrzebnie usta.
– Rozkładasz przed nim nogi? – zapytał, zwiększając ucisk na moich ramionach. Po policzkach spływały mi łzy. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Nie tylko paraliżował mnie strach, ale również czułam wstyd. Naszej rozmowie przysłuchiwali się moim koledzy z pracy. Nawet nie chciałam wiedzieć, co oni sobie o mnie pomyślą. – Odpowiedz! – ryknął, zwracając na siebie jeszcze większą uwagę.
– Zostaw ją – do naszej jednostronnej rozmowy wtrącił się Logan. Chciałam zapaść się pod ziemie. Nie tylko poznał mojego zaborczego chłopaka, ale również pokazałam mu swoją tchórzliwą stronę, bo w żaden sposób nawet nie próbowałam bronić się przed agresorem.
Max nagle puścił moje ramiona i mocno od siebie odepchnął. Upadłam na podłogę zahaczając biodrem o kant stołu. Ból zaatakował mnie ze zdwojoną siłą, ale nie miałam czasu się nad sobą użalać, bo właśnie w tej samej chwili mój chłopak natarł na Logana. Powalił go na ziemie i zaczął okładać pięściami. Kobiety krzyczały i płakały, za to nieliczni mężczyźni próbowali interweniować, ale Max nie reagował. Przeistoczył się w maszynę do zabijania. Krew tryskała, brudząc wszystko naokoło. Mój przyjaciel nie był wstanie się obronić. Raz za razem przyjmował ciosy. Jego twarz przypominała krwawą miazgę. Wrzasnęłam, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Z trudem wstałam z posadzki i rzuciłam się na plecy Maxa. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam pozwolić by zatłukł go na śmierć. Nie przewidziałam tylko jednego, jak wielka siła drzemała we wściekłym mężczyźnie. Bez najmniejszego problemu zrzucił mnie ze swoich barków, po czym powrócił do przerwanej czynności. Na szczęście zaalarmowani ochroniarze wpadli do pomieszczenia i udało im się obezwładnić Maxa. Przyciskali jego ciało do podłogi, uniemożliwiając mu dalszy atak na bogu ducha winnego Logana. Uklękłam przy mężczyźnie i oceniłam szkody. Był bardzo poobijany. Oczy miał opuchnięte, a nos przekrzywiony. Z jego wargi sączyła się krew. Na szczęście był przytomny. Jednak nie miałam pewności w jakim stanie były jego narządy wewnętrzne.
– Przepraszam – wyszeptałam nachylając się do jego twarzy. Po moich policzkach spływały łzy – naprawdę nie chciałam by tak wyszło.
Uniósł dłoń, ale zaraz z powrotem opadła ona na posadzkę. Był zbyt słaby, by wykonać najprostszą czynność.
Nie potrafiłam dłużej patrzeć na jego zmasakrowane ciało. Na drżących nogach wstałam z podłogi i nie patrząc na przejętych gości, wyszłam z budynku. Gdy biegłam do taksówki słyszałam dźwięk podjeżdżającej karetki. Spojrzałam przez ramię na wychodzących z ambulansu sanitariuszy. Trzymając w dłoniach nosze skierowali się do głównego wejścia. Gdy zniknęli mi z oczu zrobiłam jedyną słuszną w tym momencie rzecz – uciekłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top