Rozdział 4
*Ania*
Przez parę dni już nie widziałam mamy,zamiast niej była z nami co jakiś czas ciotka.W szkole uczę się dość dobrze ale mimo wszystko tęsknię za mamą.Lili dziwnym trafem zmieniła lekko nastawienie do mnie i nawet czasem spędzamy razem czas.
Lili zachowywała się inaczej niż zwykle i to trochę mnie dziwiło tym bardziej że nie krzyczała na mnie a nawet czasem miałam obiad gotowy.Mimo wszystko w szkole nadal się nie znałyśmy ale lepsze to niż nic.
*Lilianna*
Siedziałam na lekcji matematyki.Mojego ulubionego przedmiotu kiedy okazało się że dyrektor chce mnie widzieć.Mimo że pani nie była z tego powodu zadowolona bo lubi mnie udupiać.Heh tym razem jej się nie uda.
Będąc w gabinecie panowała dziwnie napięta atmosfera.
-Dzień Dobry-mruknęłam
-Cześć Lilianno
-Mam kłopoty jak zawsze?
-Hahahaha nie nie masz mam do przekazania ci wiadomość i to na ciebie spadnie obowiązek przekazania tego Ani
-Czyli coś z matką tak?
-Lili ona....miała wypadek,zderzyła się z ciężarówką,policja ustala okoliczności zdarzenia
-I??????-zapytałam ze łzami w oczach
-Przykro mi,ona zginęła na miejscu
-To jest jakiś żart tak?Jakiś pierdolony żart przecież tak nie może być pan sobie żartuje prawda?-mówiłam chaotycznie
-Przykro mi Lili ale to prawda
-Dlaczego niby ja jej mam to powiedzieć skoro mi nie ufa?Skoro kurwa ja sama w to nie wierzę.
-Lili zwolnię was z lekcji jeśli będziecie chciały ale może lepiej to przyjmie
-Dobrze,dziękuję
Nie założyłam pieprzonego kaptura.Musiałam iść na fajkę.Stwierdziłam że nie pójdę się ogarnąć bo mnie też to zabolało nawet nie umiałam teraz ukrywać emocji.Kiedy wiedziałam że już zapewne wszyscy są w stołówce poszłam tam pisząc sms-a do Kate
Do Kate
Nie śmiejcie się z tego co się może stać na stołówce-proszę
*Kate*
Odczytując sms-a od Lili czułam lekki strach.Ona rzadko prosi więc coś musi być na rzeczy.Reszta była tak samo zdziwiona jak ja.Ale zrozumiałam to siedząc ze wszystkimi na stołówkę kiedy Lili weszła bez kaptura.Z lekko czerwonymi oczami.Musiało się coś stać i chyba nie tylko my byliśmy w szoku że tak bez powodu nie ma kaptura ale zrozumiałam to jeszcze bardziej kiedy zamiast się na wszystkich wydrzeć po prostu poszła do stolika przy którym była jej siostra.Wiedzieliśmy że ma siostrę ale reszta szkoły nie koniecznie wiedziała.
*Ania*
Siedziałam z przyjaciółmi na stołówce.Oczywiście kiedy przyszła moja siostra zrobiła się sensacja.Szczerze byłam pogrążona w rozmowie że nawet nie zauważyłam że kieruję się w naszą stronę.Zrozumiałam to gdy położyła mi rękę na swoim ramieniu.
*Poly*
Zdziwiło mnie to nie dość że bez kaptura to jeszcze przyszła do nas.Zamilkliśmy nawet z tego powodu kiedy położyła Ani rękę na ramieniu.Chyba cała szkoła na to patrzyła.
-Ania możemy pogadać-rzuciła
-A co potrzebujesz pomocy z materiałem-rzuciłam kpiąco
-Nie ciebie pytam więc daj jej powiedzieć bo chyba ma język-powiedziała Lili
-Przecież rozmawiamy-rzuciła Ania
-Wiesz wolałabym na osobności i myślę że ty też-mruknęła Lili
Zaczęło mnie to w chuj irytować że zachowywała się tak perfidnie.
-Skąd wiesz czego chce co?-rzuciła Ania
-Jesteś pewna że chcesz się tego dowiedzieć tu i teraz i to przy nich?
-Może w końcu to powiedz co?
-Spoko chciałam to zrobić delikatnie ale to twój wybór
Ania prychnęła na odpowiedź Lili ale mimo wszystko nic nie powiedziała.Lili przełknęła gulę w gardle.Mimo wszystko było to widać a to nie jest typowe zachowanie "królowej" naszej szkoły.
-Twój wybór kurwa,matka.....ona....tak jakby
-No co tak jakby wysłów się w końcu-rzuciła Ania
-Matka miała wypadek-rzuciła Lili na jednym wdechu
-Hahaha to dobry żart
Ale Lili była poważna i to zbyt poważna żeby to był koniec.
-To nie jest żart ale przecież nic jej nie będzie prawda?-powiedziała Ania takim dziwnym tonem
-Przykro mi...-to było jedyne co wypowiedziała Lili przed gwałtowną reakcją Ani
*Ania*
-Przykro mi...-powiedziała Lili
Nie to się nie dzieje,nie wcale nie.Chciałam stąd uciec zrobić cokolwiek.Mimo wszystko Lili złapała mnie w swoje ramiona pozwoliła mi się wyzywać od morderców,krzyczałam że to jej wina,biłam i płakałam ale ona jakby miała to w dupie.W pewnym momencie wydarła się na nich żeby przestali się gapić i w sumie kiedy w miarę się uspokoiła zabrała mnie do domu,ale zdecydowanie to nie dzieje się na prawdę.Miałam tak cholernie dość.Lili siedziała cicho chyba nie chciała pogarszać mojego stanu.Będąc w domu od razu poszłam do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top