Ciepło, ciepełełko
Święta zapowiadały się nie takie straszne, jak miały być z początkowego założenia.
Oczywiście, były to stosunkowo gorsze święta, ze względu na niedawną śmierć dziadka..ale z Rafałem w formie amortyzatora, liczyłam skrycie na miękkie lądowanie. Fakt, były święta, fakt, był daleko. fakt, nie chciałam mu się narzucać i ingerować, więc ograniczyłam pisanie. Nie była to zła decyzja, dostałam z samego rana życzenia świąteczne zakończone zwykłym i rozbrajającym : Życzy Miś!
Od razu łatwiej mi było przebrnąć przez wigilijne przygotowania, wiedząc, że byłam w jego myślach umieszczona. Potem po kolacji wigilijnej, pisaliśmy do późna. Poświęcił mi dużo uwagi, nawet mimo obecności jego kuzynki, która była dla niego bardzo ważną osobą w życiu, najlepszą przyjaciółką.
Zasypiałam z uśmiechem na ustach i w środku nocy wysyłając mu jakiegoś ultra słokiego smsa, dostałam zwrotnego o treści podobnej ze zwieńczeniem:
"Czemu nie śpisz kotku?"
Automatycznie napisałam zatkana do Noemi, wciąż niedowierzając, że to się dzieje naprawdę.
Śmiała się ze mnie jaka to jestem zabujana. Ja latałam. Mentalnie latałam, gdzieś poza progiem nieba, gdzieś poza stratosferą i poza resztą sfer, orbitując gdzieś wysoko, pomiędzy gwiazdami, święcącymi najjaśniej na świecie.
Sylwester wtedy miał być z wtorku na środę, więc w sobotę przed nim, a jednocześnie po powrocie Rafała do miasta, postanowiliśmy się spotkać.
Znowu na placu Jagiellończyka, przechadzałam się ze słuchawką przyklejoną do ucha, rozmawiając z Noemi. Oczywiście przybyłam za wcześnie i odmrażałam sobie palce. Jednak to nie miało znaczenia, bo byłam szczęśliwa. Jak niewiele się liczy, gdy człowiek jest szczęśliwy!
Skończyłam rozmowę z Noemi zauważając go kątem oka. Mimo wszystko chciałam dać mu się zaskoczyć, więc stałam tak odwrócona ni to bokiem ni to tyłem. Nie musiałam długo czekać. Poczułam stukanie w ramię i odwróciłam się. Stał przede mną, z czerwonym od mrozu nosem, zmierzwionymi włosami i delikatnym uśmiechem. W dłoniach trzymał pomarańczową różę. Serce stawało się rozpacianą masą w samym środku mojego ciała. Kim jesteś i co ty ze mną robisz?
Poszliśmy do kawiarni. Gadaliśmy o świętach, o tym jak nam minęły, o tym jaki będzie Sylwester. Nie mogąc się go nijak doczekać.
Wracając do domu czułam, że będzie dobrze. Przynajmniej na razie.
Taaak. Niestety świat nie chciał mi wtedy ustabilizować życia na dobre. Zresztą, kiedy on tak naprawdę tego chce? Ja wiecznie wpadam z deszczu pod rynnę. I tak było i tym razem.
Odezwała się Pola w sprawie nietypowej dotyczącej stricte mnie Rafała i naszego wspólnego Sylwestra. Jako że parę dni wcześniej Kamyk zarzuciła jednak informacją, że Sylwester odbywa się u niej w domu wszyscy zaczęli dawać bardziej sensowne odpowiedzi aniżeli "nie wiem jak to będzie", ona i Krystian też zgodzili się wpaść. Tylko ta ich zgoda pociągnęła za sobą serię nieprzyjemnych rozmów.
Krystian przyjaźnił się z Cymbałem, o czym już kiedyś wspominałam. Dlatego, kiedy padło pytanie co robicie w sylwestra, Cymbał usłyszał " Idziemy do Kamyka". I tak oto Cymbał stwierdził, że on idzie też.
Krew we mnie zabulgotała. No ten frajer chyba sobie w kulki leciał. Jak on to sobie cholera jasna wyobrażał? Ja i Rafał, moi dobrzy znajomi, ba, przyjaciele i w tym wszystkim on naburmuszony pan i władca? Łypiący non stop na mnie i Bóg jeden wie co jeszcze. Pola próbowała z Krystianem perswazji. Nie ma mowy, nikt cię tam nie chce po tym jak zwyzywałeś bezpodstawnie Justynę, po tym jak wszystkich określiłeś jako "debile". A ten dalej swoje, że zachowałam się jak szmata, że jestem szmatą, że on nie rozumie dlaczego wszyscy mają go za najgorszego.
Kamila się wściekła, nawet bardziej ode mnie. Puściła mu taką wiązankę, jakiej od niej nigdy w życiu nie słyszałam. On natomiast napisał do mnie.
Żarliśmy się przez dwa dni. Ja mu jak do głupiego-odwal się ode mnie, on mi swoje chore wywody jaka to ja jestem spoko i fantastyczna i możemy się przyjaźnić. Nie dało się z nim gadać. On był po prostu jakiś niedorozwinięty, nic tylko powiesić się na linkach do prania z tej ilości debilizmu jaką on sprzedawał. Myślałam, że oszaleję. I na sam koniec, już po wszystkim Krystian powiedział bardzo mądre zdanie: " On się kurwa dopiero teraz obudził, że nikt za nim nie płacze".
W poniedziałek byłam po prostu wyczerpana psychicznie. Dodatkowo, znowu zapadło milczenie między mną, a Rafałem, co nie bylo ani trochę fajne.
Tak oto dobrnęłam do Sylwestra.
Przyszykowałam się, założyłam czarną sukienkę, olaboga i nie wiadomo co jeszcze i wkurzona łamiąc jakiś szablon umowy ruszyłam wieczorem na przystanek.
Kiedy trafiłam do Kamyka, a jego wciąż nie było, myślałam, że szajba mi za chwilę odbije.
Miotałam się po kuchni mamrocząc przekleństwa, jak na choleryka przystało, nastawienie oczywiście bardzo negatywne i powtarzanie w koło tej samej kwestii "Ma być dobrze? No to się kurna przeliczył"
Z góry zeszła Asia i padło to nieszczęsne pytanie, czemu przyjechałam sama, a nie z Rafałem.
Wzruszyłam wściekle ramionami.
Asia postanowiła do niego zadzwonić. Odebrał, ponoć miał jakiś smutny, zawiedziony głos (dlaczego, dowiedziałam się kilka miesięcy później, więc generalnie mam śmiech na sali na swoją insynuację), powiedział że za chwilę będzie.
I rzeczywiście po 20 minutach stał w progu uśmiechnięty od ucha do ucha.
Oczywiście Justyna wściekła, to Justyna nietykalska,a więc nawiałam do pomocy byle trzymać się z daleka. Złość jednak zaczęła mi przechodzić z każdym spojrzeniem w jego stronę. Po prostu nie potrafiłam się dłużej złości. Mimo wszystko, chciałam jednak trzymać dystans. Nie narzucać się, nie to nie, nie jestem jakimś kotem co będzie się natarczywie ocierał o nogi. On jednak chciał mojej obecności, dlatego bardzo szybko znalazł się tuż obok mnie.
Wznieśliśmy pierwszy toast sylwestrowy i ktoś nagle zarzuca niespodziewanym tekstem: "Może się przejdziecie pod jemiołę?".
Sparaliżowało mnie. Nie to, że nie chciałam, ja po prostu nie wiedziałam co myśli Rafał. I nie wiem czy chciałam w tamtym momencie wiedzieć.
Rafał chwycił mnie za rękę.
-Pójdziemy pod jemiołę, jak pójdziesz ze mną zapalić. Chociaż nie, po przemyśleniu, najpierw pod jemiołę, potem zapalić.
Bądź co bądź w tej panice i w tym całym zamieszaniu pomysł upadł. Poszliśmy zapalić.
Spaliłam szybciej od niego, toteż szybciej wyszłam z tarasu.
Poszłam do kuchni, przypomniałam sobie, że miałam napisać mamie wiadomość, że dotarłam do Kamyka. Wstukałam szbko tekst i w chwili gdy odłożyłam telefon na parapet, ręce Rafała objęły mnie w pasie.
Rozmawialiśmy przyciszonymi głosami o Karolu i Bugi, że coś im średnio idzie to kręcenie ze sobą, aż w końcu temat spadł na..Endi.
Próbował mnie przekonać, że są święta, że Nowy Rok, że trzeba wybaczać. Pozostawałam nieugięta. Ja mam przepraszać Endi? To są jakieś jaja chyba, to ona spieprzyła zaufanie do niej i naszą relację. Za to, że mi dupe obrabia z Małpiszonem? Nie ma mowy nawet.
Zapadła cisza między nami i w tym momencie wpadł do kuchni Wacha z aparatem i rzucił w naszą stronę ostro:
-Teraz wy pod jemiołę. No już,bez gadania.
Znowu się cała spięłam. Czy oni nie mogli być odrobinę subtelniejsi? I mean, czaję pomoc i tak dalej, ale Rafał wcale nie musiał chcieć. A ja nie miałam zapędów aż takich, by go zmuszać.
Myliłam się jednak.
Rafał chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę korytarza, gdzie była jemioła.
-Będziesz całować popielniczkę- rzucił przez ramię.
Nawet nie jestem pewna czy te słowa, czy jakiekolwiek słowa do mnie docierały.
Nie wiem, czy wyłączyli muzykę, czy ja ją przestałam słyszeć..
Stanęliśmy pod jemiołą.
Rafałowi śmiały się oczy. Wystawił dziubek w moją stronę, wywołując u mnie krótką salwę śmiechu. Delikatnie zawiedziona na tamten moment, nachyliłam się i cmoknęłam go w ten dziubek. Odsunęłam się nieznacznie i popatrzyłam mu w oczy szukając jakiejś reakcji. Sekundę później jedną ręką przyciągnął mnie do siebie, a drugą wplótł mi we włosy.
Zaczęliśmy się całować.
Byłyskał flesz, czułam jak ta cisza wypełniona naszym przerywanym oddechem wkręca się w uszy. Objęłam go za szyję; matko boska, jestem w niebie.
Nic się nie liczyło. Ja, Rafał i ten mały świat, w którym się zamknęliśmy.
Nie wiem ile to trwało.
Usłyszeliśmy chrząknięcie znaczące i odkleiliśmy się od siebie.
Jedno spojrzenie w stronę salonu, a tam cała ferajna stłoczona na wejściu patrząca na nas z wyszczerzami.
Smooth guys, really smooth.
Muzyka znowu poleciała, my jakoś poszliśmy tańczyć. Przytuleni, całował mnie w szyję. Gadaliśmy sobie szeptem do ucha, o niczym konkretnym jak zawsze, wplatając w to wszystko pocałunki.
Z głośników poleciał wszystkim dobrze znany tekst: "otwieram wino ze swoją dziewczyną", a do ucha nucił mi z niej tylko jedną linijkę: "chciałbym żeby ten czas nie przeminął, nigdy nie przeminął".
Przymknęłam oczy.
Co jest w takich chwilach ważne? Nic. Zupełnie nic.
-Gdzie chcesz iść na walentynki?-padło nagle pytanie.
Przegryzłam wargę.
-Wszędzie, byleby z tobą.
Odpowiedź w dechę, wygrałam kolejnego całusa.
Kolejna piosenka nie bardzo nadawała się do romantycznego tańca, więc podeszliśmy do stołu czegoś się napić. W szklanki nalaliśmy sok i unieśliśmy je do góry chcąc wznieść swego rodzaju toast. Zanim zdążyłam się odezwać, wpadł mi w słowo.
- Za miłość- wyszeptał.
Omal nie udławiłam się własnym językiem.
-Za m-miłość-wydukałam.
To dziwne, w takim hałasie, tak nagle wyłączyć się z otoczenia, istnieć tylko dla tej drugiej osoby. Świat nie wykraczający poza nasze spojrzenie.
Wieczór nabrał zupełnie innej barwy.
Rafał to, Rafał tamto. Rafał był przy mnie, ja przy nim, nie odstępowaliśmy się na krok.
Przed północą Kamyk już padła, Wacha robił jej okłady, siedział z nią a górze i trzymał włosy.
Asia i Net grali na konsoli u Matiego w pokoju. A my siedzieliśmy na schodach między pierwszym piętrem a kolejnym. Ja oparta w dzikiej pozycji o schody jedną ręką a drugą na jego karku, on z reką w moich włosach i w pasie. Oczywiście kleimy się do siebie. Droczymy, patrzymy w oczy.
Zabawnie, bo żadne z nas nie mówi i nie ustala nic konkretnego w kwestii nas.
Mimo wszystko mogłabym przysiąc, że każdy centymetr mojej pesymistycznej duszy w tym momencie płonął jakby nastapił wybuch gazu.
Wciąż i wciąż rysował mi coś palcem na ręce i na plecach.
-Zgadnij, co ci rysuję?
Oczywiście, że serce mi kreślił. Jednak w dobie pomyłek i mówienia tego, czego później można żałować...
-Ee..kulkę?
-Co ty masz za myśli!- roześmiał się dźwięcznie.
Ja również wybuchnęłam śmiechem, na myśl przyszła mi Noemi i nssze perwersyjne tematy. On pojąwszy z jakich kulek się śmieje, jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Skończyło się na bólu brzucha od śmiechu, urywanym oddechu i kolejnych pocałunkach.
Wybiła północ.
Wyszliśmy przed dom i ruszyliśmy w stronę piekarni na lepszy widok.
Szedł za mną obejmując mnie od tyłu i chowając swoje ręce wraz z moimi w kieszeniach mojej kurtki.
Strzelały fajerwerki, ludzie składali sobie życzenia.
Odebrałam telefon od mamy i ojca; Kacper przegalopował w moją stronę, uniósł mnie wysoko i zaczął się drzeć.
-SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!!!!
Postawił mnie na ziemię i wpadłam wprost w objęcia Rafała. Ten też podniósł mnie i zakręcił.
Jego niebieskie oczy iskrzyły.
-Szczęśliwego Nowego Roku..- szepnęłam po czym nasze usta zetknęły się.
Oczywiście ten moment jakże upojny i bajeczny został przerwany przez dzwonek mojego telefonu.
Noemi.
Odebrałam.
Dostałam życzenia tzw. Rafałowe czyli powodzenia frajerze, ogarnij banię, bądź z nim happy; na to wszystko ja jej złożyłam życzenia: ogarnij dupę, zdziałaj coś z Batmanem, bądźcie happy.
Już miałam się rozłączyć.
-Franklin,będziesz mnie później tym szantażować, ale co tam, kocham cię frajerze!
-Awwww jak słodko- roześmiałam się- Ja ciebie też kocham Nomka!
I tak oto z roku 2013 wyszłam bogatsza o przyjaciółkę z prawdziwego zdarzenia.
Wróciliśmy do domu. Impreza zwolniła, mnie zmuliło więc stwierdziłam, że idę się położyć.
Postanowiłam wykorzystać moment, kiedy Rafał szedł na papierosa.
-To idź się na spokojnie przebierz, a ja za chwilę do ciebie przyjdę.
Chciał przedłożyć dalszą imprezę na rzecz siedzenia na górze ze mną. Znaczy przepraszam..pójścia spać. Ze mną.
Wdrapałam się na samą górę, a za mną przyszły Kamila i Pola.
Wskoczyłam w dreso-piżamę, związałam włosy, zmyłam makijaż.
-Juustaa..tylko grzecznie- sepleni Pola-Na pewno nie chcesz gumki?
Rzuciłam w nią poduszką śmiejąc się.
Gadałyśmy jeszcze chwilę, po czym wszedł Rafał.
Obie dziewczyny uśmiechnęy się do nas znacząco, zgasiły nam światło i wyszły.
Położył się tuż obok mnie, przykrył nas kołdrą.
-O kurde, ale świetnie, ty wiążesz włosy do spania! Marta jak do niej jadę to nigdy nie wiąże i potem te jej włosy wplątują się wszędzie...-szepcze
I nagle pod wpływem alkoholu, rozwiązał mu się język. Opowiadał o swojej rodzinie, o swoich byłych jak go traktowały i jak bardzo zawiódł się na ludziach, na których mu zależało. Oczywiście dowiedziałam się wtedy więcej o Eli, poznali się na festiwalu ERE w naszym mieście, w sumie razem nie byli, ona mówiła mu jak bardzo go kocha i takie rzeczy, po czym szła..obciągać innemu.
Przez te wszystkie opowieści nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. Trzymałam go mocno za rękę, przerażona tymi wyznaniami tak samo jak tonem jego głosu. Co miałam powiedzieć? Współczuję? Przecież to brzmi jakbym miała wywalone.
Jednak najgorzej mnie rozdarło trochę później, gdy zapadła cisza.
-Jestem nikim- rzucił w przestrzeń wydostając się z uścisku mojej dłoni.
Uniosłam się na łokciu i popatrzyłam na niego. Unikał mojego wzroku.
-Nie jesteś nikim.
-Chciałbym nie być nikim.
Położyłam głowę na jego piersi.
-Nie jesteś nikim, słyszysz? Nie dla mnie.
Obiecałam sobie, że jeśli dostanę taką szansę, że będziemy razem, to nie odejdę od niego, chyba że zapragne odejść. Że będę przy nim zawsze, wspierając. Ciągnąc z dołków. Udowadniać mu, że nie jest nikim, a kimś i to nie tylko dla mnie, ale dla naszych przyjaciół również.
Po prostu będę.
Zmieniliśmy temat.
Nawet ładnie nam wychodziło to "bycie" koło siebie. Tulenie, śmianie się, całowanie.
Tylko powstał jeden problem.
Alkohol ma to do siebie, że szybko się..skrapla.
No ale przecież nie powiem mu, że muszę siku, nie oszalałam jeszcze!
Na ratunek przybył mi mój pusty od rana żołądek. Zaburczał.
-Nic nie jadłaś, prawda?-zapytał Rafał-Nie musisz odpowiadać wiem, że tak. Poczekaj tu chwilę.
Wyszedł, zostawiając mnie w ciemnościach.
Zeszłam piętro niżej do łazienki, potem jeszcze niżej sprawdzić co z ludźmi.
-Tyy co to za dresy!-Frytek wycelował we mnie palcem- Stroje wieczorowe, won na górę się przebrać!
-Pfff spadaj, ja spać idę, a nie!
Nie wyrabiając na zakrętach do salonu wpada Rafał.
-Tu jesteś! Ja wchodzę do pokoju, gadam sam do siebie z pół minuty, patrzę a ciebie nie ma!
Zachichotałam.
Znowu przyciągnął mnie do siebie i znowu zaczęliśmy się całować.
-Boże, odkleicie się od siebie dzisiaj?!- z udawanym zirytowaniem rzucił Kacper z kąta pokoju.
Przewróciliśmy oczami i biorąc ze sobą butelkę szampana wróciliśmy na górę.
Tam wypiliśmy go do połowy i Rafał zniósł butelkę na dół.
Długo nie wracał, przez co zaczęłam zasypiać. Nadmiar emocji zrobił swoje, dodatkowo wypity alkohol również zadziałał.
W końcu wrócił i dołożył się do mnie.
Oplótł mnie ramionami, jedną nogę zarzucił na mnie, jakby nie chciał bym mu uciekła i w przeciągu kilku minut zasnął. Było coś koło 5 nad ranem.
Moje oczy też poleciały w dół, ale tylko na kilka minut. Potem w pełni przytomna dostałam w twarz realizacją: obok mnie śpi Rafał. Słyszę jego miarowy oddech, czuję ciepło ciała.
Rozpłakałam się po cichu, ze szczęścia.
Miałam nastawiony budzik na 7:30 ze względu na to, że rano o 9 przyjeżdżał po mnie ojciec.
I tuż przed moim budzikiem, Rafał zaczął mnie zgniatać. Nie żebym narzekała, ale bycie zgniecionym na samym początku 2014 roku? I to zapowiadający się tak fantastycznie..
Rozdzwonił się mój budzik, zrywając nas oboje.
Z tą różnicą, że on jeszcze spał.
Delikatnie, by go już dokumentnie nie wybudzić wydostałam się z jego objęć.
Pacnął na poduszki.
Kucam w rogu łóżka, przecieram oczy starając się ogarnąć jak stąd cicho wyjść i wtem dociera do mnie mamrotanie Rafała przez sen.
-Eee..no. Wyruchać.Yhymm. Lodzik- zakończył ten jakże ciekawy wywód.
Zawiesiłam się w przysiadzie z rozdziawioną buzią, patrząc na niego w totalnym osłupieniu.
Kiedy po kilku sekundach wnikliwej analizy słów, odzyskałam swój własny głos, jedyne co potrafiłam wyszeptać tłumiąc śmiech było:
-Że co?
Odpowiedzi nie uzyskałam rzecz jasna.
W pokoju panował chłód co poczułam dopiero po chwili. Mroźne powietrze wlatujące przez uchylone okno, dodatkowo brak snu i wypity alkohol zrobiły swoje, zaczęłam się trząść.
Rafał zresztą też.
Przykryłam go szczelnie kołdrą, a sama chwyciłam torbę ze swoimi ciuchami i wymknęłam się na korytarz.
Cały dom spał. Frytki w pokoju obok, Kama i Kacper naprzeciwko, piętro niżej Mati z Jasiem, Karol z Bugi i Kamyk z Wachą.
Zamknęłam się w łazience, ogarnęłam się i już ogarnięta z niej wyszłam.
Miałam jeszcze sporo czasu, więc wróciłam na górę. Siadłam na skraju łożka i patrzyłam na Rafała. Mimowolnie zaczęłam go głaskać po głowie.
Załączył mi się swego rodzaju smutek, zaraz miałam wyjść, noc była cudowna, Nowy Rok rozpoczęty w pięknym stylu z postanowieniem noworocznym leżącym przede mną pod kołdrą, ale co z tego?
Co dalej?
Żegnając się w drzwiach z Kamykiem, z niejaką rozpaczą, że na tym się piękno kończy i nie wiadomo co dalej w głowie rozległ się głos Kacpra:
-Bądź szczęśliwa, obojętnie z kim, obojętnie jak to się wszystko potoczy. Obiecaj to sobie.
Od Autorki:
Kochani, dzięki za ten mega pozytywny odzew!
Stay tuned.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top