Why are you so?

"Człowiek ujaw­nia swoją oso­bowość w spo­sobie trak­to­wania innych."

Vivienne

Stoję tak w ramionach Tony'ego, zatopiona w swoich myślach. Dlaczego taki jesteś? Dlaczego musisz kochać mnie? Zwykłą Vivienne? Jak możesz mnie kochać? Jestem tu zaledwie parę godzin. To takie nienormalne.

- Napijesz się?- zapytam Tony, sunąc dłonią w górę i w dół mojego kręgosłupa.

- Dlaczego mam z Tobą pić?- pytam.

- Bo nadal chcę Ci wszystko opowiedzieć - wzruszył ramionami.

- No dobra - powiedziałam powoli odsuwając się od niego.

Tony podszedł do małej szafki i wyciągnął z niej butelkę szkockiej i dwie szklanki. Postawił je na blacie i nalał bursztynowego płynu na dno szklanek, po czym podał mi jedną i przysunął dodatkowe krzesło do blatu. Usiadłam na nim i zamieniłam się w słuch. Tony opowiadał o wszystkim co stało się od porwania w Afganistanie do Ultrona. To co usłyszałam... On na prawdę był sam. Obadiach go zawiódł i chciał zabić, bo on po prostu zamknął przemysł zbrojeniowy Stark Industries. Potem był Hammer i ten gość z Węgier, Ivan Vanko. On też próbował. Na samym końcu Aldrich Killian. On też zginął. Tony zabijał ich z przymusu choć nie chciał. Potem bitwa o Nowy Jork. Koszmary. Ataki paniki. I kiedy chciał się zmienić na lepsze, Potts tak po prostu strzelała fochy. Nie wspierała go. I był sam. Mały, samotny, zagubiony chłopiec. I kiedy tak słuchałam i opróżniliśmy kolejne butelki szkockiej, nawet nie byłam świadoma, że płaczę.

- Hej, Viv, wszystko dobrze?- zapytał nagle Tony.

- Tak, po prostu to smutne - powiedziałam przecierając policzki.

- Mogę przestać jeśli chcesz - stwierdził.

- Nie, chcę tego posłuchać - powiedziałam.

Tony zaczął opowiadać o swoich zbrojach i o stworzeniu Ultrona, w tym warsztacie, w którym teraz jesteśmy. Nikt poza Banner'em go nie wspierał. A on teraz się obwinia. Że to jego wina. Projekt Ultron wogóle nie powinien być wprowadzony w życie. Ale on chciał bronić naszą błękitną. Uzbroić ją w pancerz. Potem on wypowiedział im wojnę, bo stwierdził, że "Pokojowi Na Ziemi" zagrażają ludzie i Avengers. Zabili Ultrona, powstał Vision, ale Tony nadal się obwinia, mimo, że minął już ponad rok od Sokovii. Kiedy Tony umilkł, poczułam, jak jego dłoń wylądowała na moim kolanie. Siedzieliśmy blisko siebie.

- To by było na tyle - wzruszył ramionami. Zegar wskazywał północ.- Kurde. Przez cały dzień gadałem o sobie... Teraz ty, opowiedz mi coś o sobie.

- Ale co?

- Wszystko.

- Pochodzę z Irlandii Północnej, mój ojciec był policjantem, mama pracowała w szpitalu. Kiedy stwierdziłam, że nie chcę dłużej być na ich utrzymaniu przyleciałam tutaj i poszłam na studia informatyczne... No i to tyle.

- Włamiemy się razem do satelity wojskowego?- zaproponował robiąc kciukiem małe kółka na moim kolanie.

- Nie - odpowiedziałam dolewając sobie szkockiej.

- Jak chcesz - wzruszył ramionami przesuwając się bliżej mnie.- Zrób to.

- Co?

- To co chcesz zrobić - powiedział ciszej.

- Skąd możesz wiedzieć, czego chcę?- zapytałam tym samym tonem co on.

- Bo ja też tego chcę. Po prostu to zrób. Po prostu... mnie pocałuj, Vivienne.

Tony położył drugą dłoń na moim kolanie, po czym przesunął je wyżej na uda i przyciągnął na swoje kolana. Jedną dłoń trzymał ma dole pleców a drugą założył mi kosmyk włosów za ucho. Powoli przesunęłam dłońmi po jego ramionach, zatrzymując je na szyi.

- Zrób to - szepnął.- Zrób to Viv.

Nie mogąc dłużej słuchać jego szeptu zamknęłam jego usta w namiętnym pocałunku. Nawet nie protestowałam, kiedy wsunął dłonie pod moje uda i uniósł mnie po czym wyszedł. Nie przerywając pocałunków pojechał na odpowiedni poziom i wszedł do swojej sypialni. Ale on chyba... nie chce tego robić? Teraz? Tutaj?

Tony postawił mnie na ziemi. W pokoju panowała ciemność. Tylko reaktor pod jego koszulką dawał odrobinę światła. Tony nie odrywając wzroku od moich oczu, sięgnął za rogi mojej koszulki i przeciągnął mi ją przez głowę, rzucił w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie wiedząc, skąd mam tyle odwagi zrobiłam to samo z jego koszulką. Tony sunął dłonią w mojej talii, i westchnął cicho. Po chwili nie mogąc wytrzymać tego bezruchu pod jego wzrokiem i dotykiem, szybko pozbyłam się spodni. Tony poszedł w moje ślady i po chwili oboje wylądowaliśmy na łóżku. A kiedy doszło między nami do tego, co było nieuniknione, czułam, że popełniam błąd. Że nie powinnam iść do łóżka z Tony'm Starkiem. Będą z tego same kłopoty. Ale co mogłam zrobić. Byłam nieodpowiedzialna i upiłam się, wiedząc jaką mam słabą głowę. Co mnie korciło, żeby iść to tego warsztatu razem z nim?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top